Recenzenci Piotr Fast Micha³ Post Redaktor Ma³gorzata Ogonowska Projekt ok³adki Wojciech Ko³yszko
Walking the Dog from WALKING THE DOG AND OTHER STORIES, first published in the UK by Jonathan Cape LTD, 1994. Copyright © 1994 by Bernard MacLaverty. Reprinted by permission of the author c/o Rogers, Coleridge & White Ltd., 20 Powis Mews, London W11 1JN.
Publikacja sfinansowana z grantu przyznanego przez Komitet Badañ Naukowych, z funduszu dzia³alnoci statutowej Wydzia³u Filologiczno-Historycznego Uniwersytetu Gdañskiego oraz z dotacji Centrum Herdera
© Copyright by Uniwersytet Gdañski Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, Gdañsk 2000 ISBN 83-7017-947-9 Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego 81-824 Sopot, ul. Armii Krajowej 119/121 tel./fax (0-58) 550-91-37 http://wyd.bg.univ.gda.pl; e-mail:
[email protected] Sk³ad komputerowy
ART−TOM Tomasz Koziarski tel. (0-58) 301-01-77; e-mail:
[email protected] Podziêkowania W dniach 2426 kwietnia 1999 roku odby³a siê I Miêdzynarodowa Konferencja Translatoryczna Przek³adaj¹c nieprzek³adalne GdañskElbl¹g. Konferencjê zorganizowa³ Instytut Anglistyki Uniwersytetu Gdañskiego wraz z Instytutem Jêzyków Obcych Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Zawodowej w Elbl¹gu, przy udziale Instytutu Germanistyki Uniwersytetu Gdañskiego. Organizatorzy pragn¹ wyraziæ podziêkowania osobom i instytucjom, bez których szczodrej pomocy konferencja zapewne nie dosz³aby do skutku. Poza w³adzami Uczelni i Wydzia³u szczególne podziêkowania kierujemy pod adresem The British Council w Warszawie, Centrum Herdera w Gdañsku oraz firmy Atext z Gdañska. Osobne podziêkowania nale¿¹ siê Ewie Godziuk. O.K., W.K., T.Z.W.
Wstêp ...zwierzêta dziel¹ siê na: a) nale¿¹ce do Cesarza, b) zabalsamowane, c) tresowane, d) prosiêta, e) syreny, f) fantastyczne, g) bezpañskie psy, h) w³¹czone do niniejszej klasyfikacji, i) miotaj¹ce siê jak szalone, j) niezliczone, k) narysowane cienkim pêdzelkiem z wielb³¹dziego w³osia, l) et caetera, m) które w³anie rozbi³y wazon, n) które z daleka podobne s¹ do much. Jorge Luis Borges Analityczny jêzyk Johna Wilkinsa
Niniejszy zbiór artyku³ów sk³ada siê z tekstów wyg³oszonych na Konferencji Translatorycznej Przek³adaj¹c nieprzek³adalne. Celem konferencji by³o omówienie przypadków szczególnie opornie poddaj¹cych siê t³umaczeniu; mielimy nadziejê, ¿e stanowi¹ one wa¿ne ród³o informacji na temat zjawiska przek³adu. Przyjêta formu³a okaza³a siê pojemna. Wród autorów znajduj¹ siê zarówno jêzykoznawcy, jak i literaturoznawcy, zarówno teoretycy, jak i praktycy sztuki przek³adu. W rezultacie próba podzielenia przedstawionych tekstów na dzia³y tematyczne z koniecznoci musi nieco przypominaæ cytowan¹ wy¿ej chiñsk¹ taksonomiê zwierz¹t wed³ug Borgesa. Jedn¹ z g³ównych tez konferencji by³o przewiadczenie, i¿ nieprzek³adalnoæ tekstów czêsto jest w istocie nieprzek³adalnoci¹ kultur, w których teksty te siê rodzi³y. W Polsce, gdzie ró¿ne kultury splata³y siê ze sob¹, a jeszcze czêciej obojêtnie dzieli³y, co najwy¿ej, wspóln¹ przestrzeñ, nie dziel¹c zarazem ¿ywotnych dowiadczeñ, takie stwierdzenie nie powinno byæ zaskakuj¹ce. W wietle wydarzeñ w by³ej Jugos³awii, gdzie spo³ecznoci pos³uguj¹ce siê tym samym jêzykiem nie potrafi³y prze³o¿yæ na u¿ytek innych grup etnicznych wartoci najwa¿niejszych dla swych kultur, stwierdzenie to nabiera jeszcze wiêkszej wagi. Z tych powodów o wyg³oszenie wyk³adu inauguracyjnego poproszony zosta³ Konstanty Gebert, który podj¹³ zarówno w¹tek wzajemnej nieprzek³adalnoci kultury polskiej i ¿ydowskiej, jak i problem skomplikowanego splotu kulturowo-jêzykowego na Ba³kanach. Tekst Geberta nie ma charakteru stricte naukowego; podejmuj¹c decyzjê, by otwiera³ zbiór tekstów omawiaj¹cych rozliczne zagadnienia zwi¹zane z problematyk¹ translatorsk¹, redaktorzy kierowali siê pragnieniem wyznaczenia szerszej ramy kulturowej dla specjalistycznych rozwa¿añ. Na konferencji nie sposób by³o nie zauwa¿yæ du¿ej grupy zwolenników zastosowania do analizy przek³adów pojêæ wypracowanych przez jêzykoznawstwo kognitywne. Kierunek refleksji wyznaczaj¹ tu badania El¿biety Tabakowskiej. Jest kwesti¹ otwart¹, czy kognitywne podejcie do zjawiska przek³adu pozwala mówiæ o kognitywnej teorii przek³adu. Zreszt¹ jeden z g³ównych dwudziestowiecznych specjalistów, George Steiner, w ogóle pow¹tpiewa, czy mo¿na mówiæ o teorii przek³adu w takim sensie, w jakim na przyk³ad fizycy mówi¹
8
Wstêp
o teorii kwantowej. Nie ulega natomiast najmniejszej w¹tpliwoci, ¿e jêzykoznawstwo kognitywne pozwala precyzyjnie opisaæ bardzo subtelne odcienie znaczeniowe ró¿nych tekstów, co z kolei powinno u³atwiæ dok³adniejsze okrelenie sfer nieprzek³adalnoci. Prawdziwoæ tego stwierdzenia ilustruj¹ artyku³y zebrane w pierwszej czêci ksi¹¿ki. Równie¿ inne podejcia jêzykoznawcze, w szczególnoci te oparte na pragmatyce jêzykowej, pozwalaj¹ snuæ interesuj¹ce rozwa¿ania na temat granic przek³adalnoci. Artyku³y wchodz¹ce w sk³ad drugiej czêci niniejszego tomu reprezentuj¹ kilka ró¿nych podejæ do przek³adu motywowanych teoriami jêzykoznawczymi. Specyficzne problemy translatoryczne wi¹¿¹ siê z przek³adem nazw w³asnych. Sprowadzaj¹ siê one do problemu: adaptowaæ nazwy w³asne do jêzyka i kultury przek³adu czy przeciwnie, zostawiaæ formy pierwotne? A jeli t³umaczyæ, to jak? Trzecia grupa artyku³ów dotyczy tego w³anie zagadnienia. Czwarta czêæ ksi¹¿ki omawia ju¿ w nieco szerszym kontekcie kwestie adaptacji/urodzimienia i pojêcia egzotyzacji, tak modnego obecnie dziêki Venutiemu. Zawarte tu artyku³y próbuj¹ udzieliæ przynajmniej poredniej odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób odmiennoci kulturowe niekiedy wrêcz uniemo¿liwiaj¹ przek³ad i czy mo¿na te problemy jako obejæ (Jakobson twierdzi przecie¿, ¿e wszystko jest przet³umaczalne). Te ostatnie kwestie wi¹¿¹ siê bezporednio z kolejn¹ grup¹ artyku³ów, umieszczonych w sekcji pi¹tej. ¯aden tekst nie dowiadczy³ tylu przek³adów na tak wiele jêzyków funkcjonuj¹cych w ró¿nych kulturach, co tekst Biblii. Przek³ady biblijne wyznaczaj¹ dzisiaj bardzo owocn¹ i pouczaj¹c¹ dziedzinê rozwa¿añ translatorycznych; wystarczy przypomnieæ zas³ugi Nidy dla ogólnej teorii i praktyki przek³adu. Podobnie t³umaczy siê obecnoæ artyku³ów powiêconych polskim przek³adom Szekspira. W³aciwie ka¿de pokolenie otrzymuje nowy przek³ad Hamleta. Dzisiaj króluj¹ przek³ady Stanis³awa Barañczaka. Lecz czy wyczerpuj¹ one wszystkie mo¿liwoci? Czêæ siódma zawiera artyku³y dotycz¹ce polskich przek³adów tekstów w jêzyku angielskim. Trudno wyznaczyæ tu bardziej konkretny wspólny mianownik, podobnie zreszt¹ jak w wypadku nastêpnej grupy tekstów, omawiaj¹cych przek³ady z literatury polskiej na inne jêzyki. W porównaniu z tymi kategoriami artyku³y na temat przek³adania/nieprzek³adalnoci tytu³ów tworz¹ bardzo wyrazist¹ grupê. Na ostatni¹ czêæ ksi¹¿ki sk³adaj¹ siê varia. Wród tych tekstów znaleæ mo¿na na przyk³ad rozwa¿ania na temat dodatkowych komplikacji zwi¹zanych z obecnoci¹ trzeciego jêzyka w procesie przek³adu, uwagi na temat porednictwa kilku ró¿nych przek³adów i jêzyków w d³ugim, licz¹cym kilka wieków trwaniu pewnej tradycji pimienniczej. Ponadto jest tu tak¿e tekst dotycz¹cy problemów zwi¹zanych z przek³adem tekstów filozoficznych czy obrazowaniem przestrzeni w dramacie. Raport Mony Baker na temat tworzonego w Wielkiej Brytanii komputerowego korpusu tekstów wydaje siê mieæ niewiele wspólnego z tematyk¹ konferencji. Ale przecie¿ odpowiednio
Wstêp
9
du¿y korpus komputerowy mo¿e znacznie usprawniæ wyszukiwanie alternatywnych przek³adów danego tekstu, s³owa czy struktury gramatycznej. Mo¿na mieæ nadziejê, ¿e w ten sposób uda siê precyzyjniej wyznaczyæ granice przek³adalnoci i, co za tym idzie, ustaliæ warunki nieprzek³adalnoci tekstów. Nie oznacza to jednak naiwnej wiary w cudown¹ moc komputera. Jeszcze d³ugo t³umacze bêd¹ siê zmagaæ z zagadnieniem (nie)przek³adalnoci, które mo¿e siê okazaæ problemem immanentnym; przemawia za tym tekst wieñcz¹cy niniejszy tom. Ostatni prezentowany w tomie tekst jest rozpraw¹ filozoficzn¹ Tomasza P. Krzeszowskiego na temat nieprzek³adalnoci polskiego s³owa milczenie na jêzyk angielski, co wiadczy o nieprzystawalnoci jêzyków i kultur, a tym samym nieprzystawalnoci ró¿nych sposobów mylenia o rzeczywistoci. Tekst ten ukazuje dodatkowy, hermeneutyczny wymiar omawianej problematyki i zamyka dotychczasowe rozwa¿ania dalszymi pytaniami. Ola i Wojciech Kubiñscy
WYK£AD INAUGURACYJNY
KONSTANTY GEBERT Warszawa
¯yd, wieczny t³umacz Byæ mo¿e, z perspektywy kultury ¿ydowskiej ³atwiej dostrzec ca³e bogactwo i ca³¹ trudnoæ przek³adu ni¿ z perspektywy dziedzictwa innych narodów. Nasza kultura jest kultur¹ przek³adu. ¯ydzi zawsze ¿yli w kilku jêzykach jednoczenie. W jêzyku hebrajskim wiêtym jêzyku wiary; w jêzyku ¿ydowskim czy to w jidysz, czy ladino, czy neoarabskim; w jêzyku spo³ecznoci i kraju, w którym ¿yli. Wielojêzycznoæ, wielokulturowoæ by³a dla nas chlebem powszednim. Czasami jednak, porozumiewaj¹c siê, natrafialimy na nieprzekraczalne bariery. Jak mawia³ mój dziadek o wynalazku telefonu: No dobrze, telefon, telefon, ale czym ja bêdê rozmawia³?. Istotnie, komunikacja to nie tylko s³owa, lecz tak¿e intonacja, gestykulacja, ruchy cia³a, kontekst, w którym te s³owa s¹ osadzone. I nie trzeba tu szukaæ egzotycznych przyk³adów. Kiedy w Polsce mówimy o czym to historia, stwierdzamy, ¿e jest to co niezwykle wa¿nego, co determinuje nasze ¿ycie. Kiedy w Stanach mówimy its history, uznajemy, ¿e jest to co kompletnie niewa¿nego, nieistotnego, minionego, pozbawionego wp³ywu na teraniejszoæ. S³owa tak mocno tkwi¹ w kontekcie, ¿e nawet wierny przek³ad z koniecznoci pozostaje niewierny. Tym z Pañstwa, którzy jeszcze nie znaj¹ Zagubionego w przek³adzie Evy Hoffman, polecam tê ksi¹¿kê. Pokazuje, jak bardzo trudno prze³o¿yæ samego siebie na inny jêzyk. Ja sam podczas dziennikarskich podró¿y po Ba³kanach boryka³em siê z problemem przek³adu, i to nie tylko w sensie najbardziej dos³ownym, odnosz¹cym siê do nauki jêzyków, których nie zna³em, a które chcia³em poznaæ, ¿eby móc zrozumieæ, co siê dzieje. Uczy³em siê tak¿e kontekstu kulturowego, uczy³em siê znaczeñ i odczuwa³em czasem bardzo nieoczekiwane wiêzi miêdzy kulturami, które, zdawa³oby siê, nie maj¹ ze sob¹ wiele wspólnego. Podczas oblê¿enia Sarajewa wiele czasu spêdzilimy w schronach. W schronie jest nudno. W schronie zazwyczaj jest bezpiecznie, bo po paru miesi¹cach
12
Konstanty Gebert
bombardowañ wiadomo, gdzie nale¿y siê ukryæ. Spêdzanie wielu godzin w zat³oczonym miejscu, dusznym, ciasnym, pe³nym smrodu i mimo wszystko strachu, nie jest rzecz¹ najprzyjemniejsz¹. Nic wiêc dziwnego, ¿e najpopularniejszymi osobami w schronach byli opowiadacze historii, ci, którzy umieli zabawiæ zebranych i sprawiæ, ¿e ten koszmarny czas mija³ szybciej. To oni mieli najlepsze miejsca w rodku schronu, gdzie by³o stosunkowo czyste powietrze, to u ich stóp siedzia³y wpatrzone w nich dziewczyny, to im podawano butelki liwowicy. Ja, niekompetentny, nieznaj¹cy jêzyka, siedzia³em wciniêty gdzie w k¹t, miêdzy workami z piaskiem, i rozpaczliwie zazdroci³em tym opowiadaczom historii. W Sarajewie istnieje ca³a wielka kultura opowiadania historii. Sarajewska pricza sarajewska opowieæ... Sam zna³em kilka takich historii, ale oczywicie nie mog³em siê równaæ z mistrzami opowiadania. Którego dnia, w przyp³ywie czarnej rozpaczy, postanowi³em spróbowaæ i zacz¹³em opowiadaæ ¿ydowskie historie, ¿ydowskie dowcipy. To bardzo trudne przedsiêwziêcie. ¯ydowskie dowcipy znakomicie t³umacz¹ siê na polski i amerykañski, du¿o gorzej na angielski, zupe³nie nie t³umacz¹ siê na francuski, w którym kontekst kulturowy poczucia humoru jest tak odmienny, ¿e to, co mieszy w jidysz, po angielsku czy po amerykañsku, w jêzyku francuskim zostaje mia³kie. Zacz¹³em opowiadaæ swoje ¿ydowskie dowcipy po tamtejszemu i okaza³o siê, ¿e t³umacz¹ siê w stu procentach. Wystarczy³o zamieniæ imiona Mojsze i Icchak na Sujo i Mujo, a Warszawê na Sarajewo, by ta sama historia o ludziach s³abych i pokrzywdzonych, ale trzymaj¹cych siê nadziei i wiary, by³a prawdziwa tak¿e w zupe³nie innym kontekcie. Znienawidzili mnie w tym schronie; to ja siedzia³em w rodku, to mnie podawali liwowicê, to we mnie wpatrzone by³y dziewczyny, a ja, szczêliwy, opowiada³em wszystkie historie mojego dzieciñstwa, t³umacz¹c je na obcy jêzyk, który nie wydawa³ siê obcy. To by³o dla mnie bardzo wa¿ne dowiadczenie, dziêki niemu du¿o siê nauczy³em, wokó³ mnie bowiem rozpada³a siê kultura. Kultura z³¹czona wspólnym jêzykiem, dowiadczeniem, pochodzeniem etnicznym, pañstwem rozpada³a siê na wrogie, walcz¹ce ze sob¹ obozy. O Anglikach i Amerykanach powiada siê czasem, ¿e s¹ podzieleni wspólnym jêzykiem. Jest to jeszcze jedna figura retoryczna. Boniacy, Serbowie, Chorwaci i Macedoñczycy byli naprawdê podzieleni wspólnym jêzykiem, który przesta³ byæ wspólny. W Sarajewie mówiono: my tu wszyscy, z dnia na dzieñ, stalimy siê lingwistami. Wszyscy tu mówi¹ czterema jêzykami: naszym i trzema innymi. Jeden jest martwy, drugi sztuczny, a trzeci nieistniej¹cy. Ten martwy jêzyk to jêzyk serbsko-chorwacki. Nikt nie mówi dzi po serbsko-chorwacku. To zniewaga powiedzieæ, ¿e siê mówi po serbsko-chorwacku. Mówi siê wiêc po serbsku, który jest zasadniczo dawnym serbsko-chorwackim, mówi siê po domach w jêzyku, który sarajewianie nazywaj¹ sztucznym. Specjalna komisja jêzykowa usuwa s³owa, których siê dotychczas u¿ywa³o, nazywaj¹c je serbskimi, i wymyla nowe, które od tej pory staj¹ siê s³owami chorwackimi. Nie mówi siê awijon to s³owo pochodzenia francuskiego na oznaczenie samolotu; tak mówi¹ Serbowie, to jest s³owo serbskie. Po chorwacku mówi siê zrako-
¯yd, wieczny t³umacz
13
plaw (powietrzny p³ywak) s³owo siê przyjê³o, tak jak w jêzyku polskim przyj¹³ siê samolot. Inne wyrazy siê nie upowszechni³y. Serbskie s³owo telefon t³umaczy siê na brzoglas (szybki g³os), ale proszê spróbowaæ zapytaæ kogo w Zagrzebiu, gdzie tu jest najbli¿szy brzoglas, nie zrozumie. Jêzyk, zamiast s³u¿yæ komunikacji, dzieli, wskazuje, kto jest swój, a kto obcy. Moja znajoma z Warszawy, która po wielu latach nieobecnoci wróci³a do Zagrzebia, rozchorowa³a siê, posz³a do lekarza, lekarz j¹ wypytywa³ o przebyte choroby i wtem wymieni³ nazwê jakiej nieznanej jej dolegliwoci. Odpowiedzia³a: Nie wiem, nigdy o tym nie s³ysza³am. Lekarz zapyta³: Ty jeste Chorwatk¹?. Tak. Nie znasz swojego jêzyka? To wróæ do mnie, jak siê nauczysz. Lekarz odmówi³ jej pomocy, bo nie zna³a nowej oficjalnej chorwackiej nazwy jakiej choroby, prze¿ytej byæ mo¿e w dzieciñstwie. Tak objawia siê choroba, któr¹ dzisiaj prze¿ywaj¹ tam wszyscy. Czasami jej lady dostrze¿emy w sprawach drobnych. Istniej¹ niewielkie ró¿nice, tak¿e leksykalne, miêdzy mow¹ Chorwatów a mow¹ Serbów. Po serbsku chleb to kruch, po chorwacku chlib. Kiedy niechc¹cy poprosi³em w Zagrzebiu o kruch, us³ysza³em w odpowiedzi: za kruch idi za Beograd i nie sprzedano mi chleba. To pokazuje, jak bardzo jêzyk s³u¿y do tego, by siê ró¿niæ; nie do tego, ¿eby siê porozumieæ, ale w³anie do tego, ¿eby siê nie porozumieæ. By znaleæ tych, z którymi chcemy nale¿eæ do wspólnoty, i tych, których z tej wspólnoty wykluczamy. Im bardziej jestemy do siebie podobni, tym bardziej musimy pokazaæ, ¿e siê ró¿nimy. Jêzyk staje siê narzêdziem wojny. By³o to widaæ rozpaczliwie dziesiêæ lat temu w Sarajewie, kiedy po raz pierwszy zebra³y siê wszystkie organizacje i ruchy demokratyczne, jeszcze wówczas Jugos³awii, na kongresie, by wspólnie radziæ, jak zdemokratyzowaæ Jugos³awiê. Organizatorzy kongresu, przez wzgl¹d na albañskich uczestników z Kosowa, wprowadzili symultaniczne t³umaczenie obrad na albañski. Rzecz jasna, albañscy delegaci znali równie¿ serbsko-chorwacki; by³ to gest polityczny, gest dobrej woli. Zaprotestowali Macedoñczycy. Owiadczyli, ¿e ich jêzyk te¿ jest jêzykiem i jeli Albañczycy maj¹ mieæ t³umacza, to oni tak¿e. Zaprotestowali S³oweñcy: my te¿ mamy nasz odrêbny jêzyk, a kiedy delegacja boniacka zg³osi³a, ¿e i ona ¿yczy sobie przek³adu na boniacki, jêzyk, który wówczas nie istnia³, okaza³o siê, i¿ ju¿ wtedy nie mo¿na siê by³o porozumieæ. Zapamiêtajcie Pañstwo ten przyk³ad: kiedy s³owa zaczynaj¹ s³u¿yæ do tego, ¿eby siê ró¿niæ, ¿eby dzieliæ, ¿eby pokazywaæ, kto jest nasz, a kto wróg, to znaczy, ¿e za progiem stoi wojna. Wojnê zawsze siê toczy w s³owach, w jêzyku, a dopiero potem i w sposób nieomal ju¿ nieuchronny za pomoc¹ no¿y i karabinów. Widzimy w Jugos³awii, jak ta kultura rozpad³a siê na kultury podzielone wspólnym jêzykiem, ró¿ni¹ce siê i wrogie. Ale widzia³em te¿ ten nies³ychany moment, kiedy siê okaza³o, ¿e moja kultura ¿ydowska znakomicie siê t³umaczy na kulturê boniack¹. Du¿o trudniej jest czasami, kiedy siê okazuje, ¿e moja kultura ¿ydowska nie bardzo siê t³umaczy na moj¹ kulturê polsk¹. I odwrotnie, mimo ¿e nasze dwa narody mieszka³y ze sob¹, czy raczej obok siebie, przez tyle wieków, nie by³o wzajemnego kulturowego przenikania albo by³o go niewiele i w re-
14
Konstanty Gebert
zultacie pozostalimy sobie nieznajomi, obcy, co widaæ choæby dzisiaj w przeraliwym konflikcie na owiêcimskim ¯wirowisku. Gdyby usun¹æ ogromne z³o¿a z³ej woli, prowokacji i nienawici, a inicjatorzy akcji stawiania krzy¿y jednoznacznie mówi¹, ¿e te krzy¿e s¹ przeciw, je¿eli to wszystko usun¹æ, pozostanie rzeczywiste niezrozumienie, uczciwa pomy³ka co do znaczenia podstawowych wartoci i symboli w dwóch, zdawa³oby siê, bliskich sobie kulturach. To pokazuje, jak z³udne mo¿e byæ poczucie bliskoci zwi¹zane z mieszkaniem obok siebie. Co o sobie nawzajem wiemy? Czytaj¹c polskie powieci, na przyk³ad pozytywistyczne: Meira Ezofowicza czy Mendla Gdañskiego, w których o ¯ydach pisze siê z przyjani¹ i ¿yczliwie, nawet czytaj¹c o Jankielu w Panu Tadeuszu, dostrze¿emy wyranie, ¿e s¹ to postaci ¿ydowskie kreowane z sympati¹, ale i niewiedz¹. S¹ to dwuwymiarowe, czarno-bia³e postaci literackie, kartonowe ilustracje tez. Ale czytaj¹c Singera, dok³adnie to samo mo¿na powiedzieæ o jego polskich bohaterach. Obok pe³nokrwistych, prawdziwych postaci ¿ydowskich pojawiaj¹ siê polskie, dobre albo z³e, ale nieprawdziwe, pochodz¹ce z obcej kultury, niezrozumia³ej, nieznanej. Kiedy pomyleæ, jak blisko obok siebie ¿y³y oba te narody, zdumiewaæ musi, jak stosunkowo niewielkie by³y wp³ywy jêzykowe, jak stosunkowo niewiele hebrajskich czy ¿ydowskich s³ów zadomowi³o siê w jêzyku polskim, pomijaj¹c s³owa zwi¹zane z ¿ydowsk¹ tradycj¹, kultur¹, religi¹ czy rytua³em. Naj³atwiej migracje dokonywa³y siê, rzecz paradoksalna, w gwarze przestêpczej. Bo polscy i ¿ydowscy z³odzieje mieli wspólny cel, wspólny interes, i zupe³nie im nie przeszkadza³o to, i¿ uczono ich, ¿e maj¹ inaczej wierzyæ w Boga. S³owa migrowa³y w sposób tajemniczy: polski zwrot dintojra, oznaczaj¹cy krwaw¹ zemstê, pochodzi od hebrajskiego sformu³owania din-tora (s¹d przed Tor¹), bo nawet przestêpcy szanowali wyrok rabina i je¿eli dosz³o do k³ótni, szli do niego, ¿eby ich rozs¹dzi³. Kto, kto nie chcia³ siê zastosowaæ do wyroków s¹du rabinackiego, podlega³ krwawym represjom. St¹d polska dintojra, która nawi¹zuje swym znaczeniem do kary za naruszenie werdyktu rabina. Jednak ma³o kto uwiadamia sobie etymologiê tego s³owa. Bywaj¹ migracje w drug¹ stronê. Moja hebrajszczyzna jest s³aba, lecz kiedy pierwszy raz przyjecha³em do Izraela, przyjaciele byli zdumieni, ¿e znam takie idiomatyczne hebrajskie zwroty, jak balagan i protekcja. Bardzo siê zdziwili, kiedy wyt³umaczy³em, ¿e przyjecha³em z kraju, gdzie balagan i protekcjê wymylono. Jednak takie zapo¿yczenia s¹ rzadkie. Du¿o wiêcej s³ów przywêdrowa³o do polszczyzny z jêzyka niemieckiego, rosyjskiego czy nawet z tureckiego ni¿ z hebrajskiego lub ¿ydowskiego. Jest to dobry wskanik tego, czy kultury siê przenikaj¹, czy te¿ pozostaj¹ dla siebie niezrozumia³e i obce. Ale oczywicie przenikanie siê kultur to nie tylko migracja s³ów, to tak¿e migracja idei. I tutaj trzeba powiedzieæ, ¿e w relacjach miêdzy kultur¹ polsk¹ a ¿ydowsk¹ dokona³ siê pewien proces, w Polsce w³aciwie nieomal nieznany, a dla historii ¿ydowskich kultur XX wieku fundamentalny. Mianowicie ¿ydowski ruch narodowy rozwija³ siê na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Bardzo czêsto wzorem kulturowym i politycznym by³ polski ruch narodowy. I widaæ to w przedziwnych sytuacjach. Widaæ to w wielkiej hebrajskiej i ¿ydowskiej
¯yd, wieczny t³umacz
15
literaturze: Dybuk An-skiego, narodowy dramat ¿ydowski XIX wieku, jest ideow¹ kalk¹ Dziadów, wprowadzaj¹c¹ w obrêb kultury ¿ydowskiej w¹tek tragicznej i niespe³nionej mi³oci, dla której warto walczyæ nawet z Bogiem, w¹tek klasyczny w polskiej kulturze romantycznej, w dotychczasowej literaturze ¿ydowskiej ca³kowicie nieznany. Pierwsze przedstawienia Dybuka by³y skandalem, gorszono siê, ¿e jest to gojska m¹droæ, ¿e to nie jest nasze. Trudno sobie dzisiaj wyobraziæ kulturê ¿ydowsk¹ bez An-skiego i jego Dybuka. Podobne migracje dokonywa³y siê w wiecie kultury politycznej. Syjonici walcz¹cy o ¿ydowskie pañstwo w historycznej ojczynie z podziwem patrzyli na polski ruch narodowy, na Pi³sudskiego, na legiony, wzorowali siê na nich wiadomie i celowo. Nieprzypadkowo ruch syjonistyczny odrzuca³ mentalnoæ diaspory i jej jêzyk, jêzyk ¿ydowski, jidysz. Syjonici pochodzili w du¿ym stopniu z rodzin zasymilowanych, mówi¹cych po polsku. Polska, jej kultura, jej polityka by³y dla nich punktem odniesienia. Je¿eli uwiadomimy sobie, patrz¹c dzisiaj na rozpaczliwe zamieszanie na kolejnych sesjach izraelskiego parlamentu, Knesetu, ¿e jego regulamin napisa³ Icchak Grynbaum, przed wojn¹ pose³ do polskiego parlamentu, który wzorowa³ siê na polskich przepisach, to wszystko staje siê jasne. I tu doszlimy do pewnego paradoksu: otó¿ jeszcze ca³kiem niedawno, jeszcze w po³owie lat szeædziesi¹tych, Izrael by³ jedynym poza Polsk¹ pañstwem, w którym elity, nie tylko intelektualne, kulturowe, ale równie¿ polityczne, wojskowe i gospodarcze, mówi³y po polsku. Polski by³ jêzykiem budowniczych Izraela, po polsku mówi³o siê w prywatnych domach bo nie na przyjêciach, wtedy wypada³o mówiæ po hebrajsku mówi³o siê tak¹ polszczyzn¹, jak¹ ówczesne elity polityczne w Polsce, niestety, nie mówi³y: piêkn¹ inteligenck¹ polszczyzn¹ Warszawy i Lwowa, Krakowa i Wilna. To by³a nies³ychana szansa dla Polski. Nasz jêzyk nie jest jednym z wielkich wiatowych jêzyków. Nie mo¿emy sobie pozwoliæ, jak Amerykanie czy Hiszpanie, Francuzi czy Rosjanie, na to, by liczyæ, ¿e nasz jêzyk, nasz¹ kulturê inni bêd¹ poznawaæ ot tak, w sposób oczywisty, bo jest wa¿na. I by³ taki kraj, który mówi³ po polsku. Gdy w 1967 roku zatrzaniêto drzwi, ten proces siê zakoñczy³. Dzieci budowniczych Izraela po polsku ju¿ nie mówi¹. Po co? Polska przesta³a byæ ojczyzn¹ ruchu, ojczyzn¹ ojców, sta³a siê zapyzia³ym, nieciekawym, nienawidz¹cym ¯ydów kraikiem gdzie w Europie. Wystarczy³o dwadziecia lat. Kiedy wrota znów zosta³y otwarte, by³o za póno. Nastêpne pokolenie nie mówi³o ju¿ i nie chcia³o mówiæ po polsku. Jedna z najlepszych polskich ksiêgarni na wiecie to ksiêgarnia Edwarda Neusztajna w Tel Awiwie, w przejciu podziemnym pod ulic¹ Allenby, ksiêgarnia, która jest dla polskiego bibliofila rajem, bo zanosz¹ tam ksiêgozbiory umieraj¹cych rodziców ich dzieci, które polskiego jêzyka ju¿ nie znaj¹. Jest to chyba najbardziej nies³ychana placówka polskoci poza granicami kraju, a zarazem dowód klêski te ksi¹¿ki tam siê zanosi, lecz nikt ich ju¿ nie kupuje. Neusztajn zamierza otworzyæ ksiêgarniê w Warszawie i tam sprzedawaæ przywo¿one z Izraela polskie ksi¹¿ki. Stracilimy nieprawdopodobn¹ szansê. Jest to b³¹d, którego nie mo¿na ju¿ naprawiæ. I dlatego mylê, ¿e warto o tym pamiêtaæ, kiedy widzimy obec-
16
Konstanty Gebert
noæ jednego jêzyka w drugim. Jednej kultury w drugiej. Pamiêtaæ, jak nieprawdopodobny to mo¿e byæ skarb. Pamiêtaæ, jak nies³ychan¹ wartoci¹ jest kosmopolityzm, wbrew tym, którzy go nienawidz¹, bo trzymaj¹ siê kurczowo swojego podwórka. Warto pamiêtaæ, ¿e kosmopolityzm nie jest antytez¹ kultury narodowej, ale jej zwieñczeniem. Tylko kultury mocne, dojrza³e i p³odne potrafi¹ byæ kosmopolityczne, bo wiedz¹, ¿e na wymianie mog¹ tylko skorzystaæ, a nie straciæ. Nienawiæ do kosmopolityzmu jest w ostatecznym rozrachunku zawsze wotum nieufnoci wobec w³asnej kultury, znakiem obawy, ¿e na miêdzynarodowym rynku idei musi przegraæ, bo jest ma³a, s³aba, zaciankowa. Wobec tego siê wycofajmy, zamknijmy siê we w³asnych czterech cianach, czterech cianach w³asnego jêzyka, w³asnej kultury, w³asnej idei i siê w nich zanudmy. Otó¿ alternatyw¹ jest zawsze kosmopolityzm, otwarcie na inn¹ kulturê, choæby przek³adalnoæ by³a ograniczona. Choæby zawsze co siê gubi³o w przek³adzie. Owszem, wiele rzeczy ginie w przek³adzie, lecz du¿o wiêcej ginie w odmowie rozmowy.
CZÊÆ I KOGNITYWIZM WOBEC PRZEK£ADU
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
EL¯BIETA TABAKOWSKA Uniwersytet Jagielloñski
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu Grammatical structure is inherently symbolic. Ronald W. Langacker
1. Uwagi wstêpne Nie sposób mówiæ o przek³adzie, nie odwo³uj¹c siê jednoczenie do okrelonego tekstu, który jest przedmiotem przek³adu; co wiêcej, tekst ów trzeba rozwa¿aæ jako niepodzieln¹ ca³oæ. Nie mo¿na rozpatrywaæ tylko jego fragmentu czy urywka. Odnosi siê to szczególnie do tekstu literackiego a o takim w³anie bêdzie tu mowa. Z kolei o tekcie nie sposób mówiæ, nie odwo³uj¹c siê jednoczenie do jêzyka, stanowi¹cego tworzywo, z którego ka¿dy tekst jest zrobiony tak jak nie da siê mówiæ o fasonie sukni, nie wspominaj¹c o materiale, z jakiego zosta³a uszyta. St¹d oczywiste problemy, mo¿na by powiedzieæ, natury technicznej: mówi¹c o przek³adzie tekstu trzeba to, co siê ma do powiedzenia, ilustrowaæ ca³ym tekstem, a ten z zasady bywa d³ugi. Przytaczanie go in extenso mo¿e wiêc oznaczaæ nadu¿ywanie cierpliwoci czytelnika. Maj¹c tê trudnoæ na wzglêdzie, wybra³am tekst stosunkowo krótki: kilkustronicowe opowiadanie wspó³czesnego irlandzkiego pisarza Bernarda MacLavertyego Walking the dog (Spacer z psem; MacLaverty 1998). Z jêzykiem jest jeszcze trudniej: aby go opisaæ, trzeba dysponowaæ okrelonym aparatem pojêciowym, wynikaj¹cym z okrelonych za³o¿eñ teoretycznych. Innymi s³owy, nale¿y siê opowiedzieæ za okrelon¹ teori¹ jêzyka. W tym wypadku bêdzie to aparat pojêciowy wypracowany przez jedn¹ ze szkó³ we wspó³czesnym jêzykoznawstwie, któr¹ doæ niefortunnie przyjê³o siê nazywaæ jêzykoznawstwem kognitywnym. Zacznijmy od kwestii terminologicznych. Otó¿ pisz¹c o jêzykoznawstwie kognitywnym po polsku, nie sposób unikn¹æ pewnego zagubienia w przek³adzie: wiele anglojêzycznych terminów doczeka³o siê ju¿ po kilka polskich odpowiedników, podczas gdy inne w ogóle jeszcze nie zosta³y przet³umaczone. Istniej¹ ró¿ne propozycje, oferowane zarówno przez t³umaczy (Kardela 1994,
20
El¿bieta Tabakowska
Langacker 1995, Kubiñski, Kalisz, Modrzejewska 1998), jak i przez autorów oryginalnych prac z tego zakresu (np. Tabakowska 1995). W dalszych rozwa¿aniach bêdê wybieraæ takie warianty terminów, które oka¿¹ siê najbardziej przydatne dla moich potrzeb, dla pewnoci umieszczaj¹c w nawiasach oryginalne terminy angielskie. Wydaje siê, ¿e teoretyczne ramy jêzykoznawstwa kognitywnego oferuj¹ doæ obiecuj¹ce instrumentarium zarówno dla teorii, jak i dla praktyki przek³adu. Oczywicie nie oznacza to, ¿e ka¿dy t³umacz powinien byæ jednoczenie w pe³nym wymiarze jêzykoznawc¹. By³oby to za³o¿enie absurdalne. Natomiast wykorzystanie aparatu jêzykoznawczego podczas wstêpnego etapu pracy translatorskiej, który to etap z francuska nazywa siê explication du texte, wydaje siê bardzo pomocne w poszukiwaniach tego, co, z braku lepszego s³owa, nazywamy ekwiwalencj¹ w przek³adzie. Dyskusjê na temat tego, czy ekwiwalencja w ogóle istnieje, a jeli tak, to jak nale¿y j¹ definiowaæ, najlepiej bêdzie pozostawiæ na jak¹ inn¹ okazjê. W tym miejscu podkrelmy jedynie, ¿e kognitywistyczna teoria jêzyka wybitnie user friendly, czyli przyjazna wobec u¿ytkownika wydaje siê szczególnie przydatna w rozwa¿aniach o przek³adzie. Wydaje siê te¿, ¿e kryteria oceny t³umaczenia, bêd¹cej domen¹ krytyków przek³adu, mog¹ siê staæ bardziej precyzyjne i bardziej uchwytne, jeli siê zastosuje precyzyjniejsze narzêdzia, i ¿e przynajmniej w niektórych wypadkach takie czysto impresjonistyczne opinie, jak to siê czyta gorzej, to siê le czyta, to siê czyta jak orygina³, to siê trudno czyta, to siê czyta ³atwo etc., dadz¹ siê zast¹piæ bardziej obiektywnymi. Jest to istotny element moich dalszych rozwa¿añ. I jeszcze jedna uwaga wstêpna: nie bêdê siê tutaj zajmowaæ b³êdami w przek³adzie. Na ogó³ w rozwa¿aniach translatologicznych ta ostatnia problematyka wystêpuje w postaci wartko p³yn¹cego, szerokiego nurtu. W niniejszym artykule w centrum zainteresowania znajd¹ siê kwestie nieco bardziej subtelne, które u¿ywaj¹c terminu nale¿¹cego do gramatyki kognitywnej mo¿na nazwaæ w lad za Langackerem wymiarami obrazowania (dimensions of imagery). Zdarza siê na przyk³ad, ¿e przek³ad czyta siê g³adko czasami podejrzanie g³adko. Takie t³umaczenie p³ynie potoczycie i z pozoru jest przek³adem ekwiwalentnym, adekwatnym w stosunku do orygina³u. Dopiero w konfrontacji z tym¿e orygina³em okazuje siê, ¿e wcale tak nie jest. Odwo³anie siê do wymiarów obrazowania pozwala zaistnia³e rozbie¿noci wydobyæ na wiat³o dzienne i precyzyjnie okreliæ przyczyny. Podstawowym za³o¿eniem opisu jêzyka, który uwzglêdnia³by wymiary obrazowania, jest stwierdzenie Langackera, ¿e struktura gramatyczna z samej swojej najg³êbszej istoty i natury jest symboliczna. Dotyczy to nawet najmniejszych gramatycznych cz¹steczek, morfologicznych drobinek, które wchodz¹ w sk³ad tekstu literackiego. Wszystkie takie strzêpeczki to kawa³eczki gramatyki. Pytaniem centralnym dla niniejszych rozwa¿añ jest pytanie o to, jak z takich drobiazgów buduje siê tekst literacki. Tyle tytu³em wstêpu.
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
21
2. Wydarzenie i narracja Opowiadanie wybrane dla celów niniejszej analizy jest przyk³adem tekstu narracyjnego. Narracjê w nieliterackim jêzyku potocznym mo¿na zdefiniowaæ jako relacjê dotycz¹c¹ serii wydarzeñ lub faktów, podanych w okrelonym porz¹dku z za³o¿eniem, ¿e istniej¹ miêdzy nimi jakie powi¹zania. Taka s³ownikowa definicja jest bardzo bliska definicji zaproponowanej w ramach analizy kognitywnej przez Talmyego: dusz¹ narracji jest progresja wydarzenia nastêpuj¹ po sobie w okrelonym porz¹dku, w okrelonym czasie, i tworz¹ byt, który na wy¿szym poziomie jest dowiadczany jako swego rodzaju jednostka (Talmy nd.:56). Obie definicje s¹ w ogólnych zarysach dosyæ sobie bliskie; dla obu kluczowym terminem jest wydarzenie. Wydarzenie (event) to zarazem jeden z kluczowych terminów gramatyki kognitywnej. Czym¿e zatem jest owo wydarzenie jako podstawowa jednostka narracji, a zarazem, jak pisze Langacker (1987:100), podstawowa jednostka dowiadczenia umys³owego? Otó¿, raz jeszcze zacytujmy Talmyego, wydarzenie jest bytem, który istnieje obiektywnie w okrelonej strukturze pojêciowej. Jest to konstrukt poznawczy, to znaczy byt ukszta³towany w wyniku okrelonej konceptualizacji, dzia³aj¹cej w odniesieniu do czego, co bez tego dzia³ania by³oby tylko pewnym kontinuum doznawania (czy te¿ dowiadczania) otaczaj¹cej cz³owieka rzeczywistoci. Innymi s³owy, chodzi tu o podzia³ nieprzerwanego strumienia zdarzeñ, które oferuje nam wiat strumienia, który nie jest w ¿aden obiektywny czy inherentny sposób podzielony na kawa³ki. Ta segmentacja dokonuje siê dopiero w umyle dowiadczaj¹cej osoby ludzkiej. Langacker mówi, ¿e wydarzenie jest wi¹zk¹ interakcji, które cechuje przyleg³oæ czasowa, postrzeganych jako okrelony gestalt (1991:210). Kanoniczny model wydarzenia przedstawia nastêpuj¹cy diagram (Langacker 1991:211):
Agens
Pacjens sceneria
Obserwator Prostok¹t reprezentuje to, co w gramatyce kognitywnej jest nazwane sceneri¹ (setting), a co autorzy alternatywnych opisów czêsto nazywaj¹ kontekstem: ogólna wiedza o wiecie, wspólny system presupozycji1. W obrêbie tak pojmowanej scenerii zachodzi co, co Langacker nazywa prototypowym, ka1
Nale¿y jednak pamiêtaæ, ¿e uto¿samienie tych pojêæ jest sporym uproszczeniem.
22
El¿bieta Tabakowska
nonicznym wydarzeniem. Otó¿ jaki byt, który odgrywa rolê agensa (na diagramie symbolizowany przez umieszczone po lewej stronie kó³eczko Langacker umownie oznacza w ten sposób wszelkie byty), oddzia³uje (w tym wypadku proces oddzia³ywania reprezentuje podwójna strza³ka) na jaki drugi byt, który odgrywa rolê pacjensa i który podlega temu dzia³aniu; zmianê, jaka zachodzi pod wp³ywem dzia³ania, symbolizuje falista strza³ka wewn¹trz prawego kó³eczka. Ca³ej tej scenerii i akcji przygl¹da siê zewnêtrzny obserwator, którego symbolizuje kó³eczko umieszczone u do³u diagramu. Z takich kanonicznych wydarzeñ mog³aby siê sk³adaæ kanoniczna narracja. Ale narracja literacka jest rzadko narracj¹ modelow¹, i na tym w³anie polega jej literackoæ. Wszystkie wydarzenia mniej lub bardziej kanoniczne maj¹ jednak tak¹ sam¹ ogóln¹ strukturê: jest to zawsze jaka okrelona konfiguracja tworz¹ca sceneriê, stosunkowo niezmienna, statyczna, a zarazem wszechogarniaj¹ca, obejmuj¹ca ca³oæ wydarzenia. W takiej scenerii podejmuj¹ swoje dzia³ania uczestnicy (participants). Odznaczaj¹ siê oni tym, ¿e s¹ mobilni, dynamiczni znajduj¹ siê w ruchu i stanowi¹ osobne byty, ³atwo daj¹ce siê wyodrêbniæ. Scena, na której rozgrywaj¹ siê wydarzenia, oczywicie nie musi byæ scen¹ w sensie fizycznym. Mo¿e to byæ jaka abstrakcyjna scena, istniej¹ca wy³¹cznie w wyobrani osoby, która widzi siebie jako odgrywaj¹c¹ pewn¹ rolê wobec innych osób i bytów lub w stosunku do samej siebie. To ostatnie twierdzenie jest warte podkrelenia szczególnie w kontekcie narracji literackiej. Ca³y z³o¿ony uk³ad elementów nazywany wydarzeniem ma wiêc szereg ró¿nych aspektów, których charakterystyka sk³ada siê na obraz ca³oci. Te rozmaite aspekty konstrukcji wydarzenia nazywa Langacker (a za nim inni) wymiarami obrazowania. Owo obrazowanie to oczywicie termin znany tak¿e teoretykom literatury. I chocia¿ sam Langacker od¿egnuje siê od analizowania tekstów literackich i od zajmowania siê literatur¹, od¿egnuj¹c siê tym samym od uto¿samiania w³asnej definicji pojêcia obrazowania z tym, jak je rozumiej¹ literaturoznawcy, to jednak i tu na pewnym poziomie uogólnienia podobieñstwa staj¹ siê doæ wyrane. Wystarczy dla przyk³adu zacytowaæ choæby jedn¹ tylko definicjê, zaczerpniêt¹ z klasycznego podrêcznika teorii literatury, którego autor definiuje obrazowanie jako przedstawianie doznañ zmys³owych za pomoc¹ jêzyka (Perrine 1963:45). W ostatecznym rozrachunku jest to przecie¿ definicja odwo³uj¹ca siê do podstawowych za³o¿eñ Langackerowskiej teorii obrazowania. Literaturoznawcy mawiaj¹, ¿e takie przedstawianie mo¿e dotyczyæ wyobra¿eñ, dowiadczeñ zmys³owych nadawcy, autora, narratora. Kognitywici natomiast powiedzieliby, ¿e nadawca jest punktem odniesienia dla tak rozumianej reprezentacji. Ale owo przedstawianie jest przecie¿ skierowane nie tylko od, lecz tak¿e ku wyobrani, ku wyobra¿eniom zmys³owym; wtedy mówi siê o pozycji odbiorcy tekstu literackiego. W tym miejscu nie ma jednak potrzeby zag³êbiaæ siê zbytnio w analogie miêdzy pojêciem obrazowania w teorii literatury i w jêzykoznawstwie kognitywnym. Powróæmy zatem do samej struktury wydarzenia, tak jak j¹ widz¹ kognitywici. Konceptualizacja okrelonego wydarzenia mo¿e obejmowaæ elementy okrelane jako wydarzenia ni¿szego rzêdu (subevents). Takie podwydarze-
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
23
nia mog¹ albo ze sob¹ wspó³wystêpowaæ, albo te¿ nastêpowaæ po sobie w jakim okrelonym porz¹dku. Jest to rozró¿nienie doæ istotne, poniewa¿ znajduje ono liczne reperkusje na p³aszczynie struktur jêzykowych i gramatyki w ogóle, niekoniecznie w odniesieniu wy³¹cznie do kwestii przek³adu. Konceptualizacja przyjmuje bowiem kszta³t okrelonej formy wyrazu, czyli skonwencjonalizowanej struktury jêzykowej. Proces ten dokonuje siê na kilku poziomach i dotyczy tak¿e wyboru jednostek leksykalnych, które mog¹ na przyk³ad ró¿niæ siê poziomem uogólnienia lub uszczegó³owienia. Jest to sprawa oczywista i nie ma w tym miejscu potrzeby d³u¿ej siê nad ni¹ zatrzymywaæ. Na poziomie struktury wydarzenia zasadnicz¹ rolê odgrywa równie¿ to, co nazywa siê okreleniem profilu (profile determination). Mówi¹cy musi na przyk³ad zdecydowaæ, czy dana konstrukcja bêdzie mia³a profil czasowy (temporalny), to znaczy, czy bêdzie desygnowa³a rozwój okrelonego dzia³ania w czasie, czy te¿ przeciwnie profil atemporalny, czyli bêdzie wyra¿aæ jaki stan nieokrelony parametrami czasowymi. Podstawowym wymiarem konceptualizacji wydarzeñ jest równie¿ podzia³ treci semantycznych, które zamierza siê przedstawiæ, na figurê (figure) i t³o (ground). Terminy te jêzykoznawstwo kognitywne zaczerpnê³o z psychologii postaci i oznaczaj¹ one mniej wiêcej to samo, co w odniesieniu do cech gestaltu. W jêzykoznawstwie kognitywnym w strukturach gramatycznych opozycja miêdzy figur¹ i t³em czêsto wyra¿a siê opozycj¹ miêdzy tak zwanym trajektorem (trajector; w tym wypadku wszyscy autorzy wydaj¹ siê zgodni co do tego, ¿e taki w³anie powinien byæ polski termin) a czym, co jest dla tego trajektora punktem odniesienia i co w polskich pracach najczêciej nazywa siê landmarkiem (landmark). Ta nazwa to oczywicie kolejna kognitywistyczna metafora jêzykoznawstwo kognitywne przywi¹zuje wielk¹ wagê do metafory jako procesu umys³owego, ale i samo bardzo obficie z niej korzysta. Landmark to co, na czym podró¿ny zatrzymuje oko, aby siê zorientowaæ w otaczaj¹cej go przestrzeni. Langackerowski landmark pe³ni w³anie tê funkcjê w stosunku do trajektora. Pozwala osadziæ w miejscu i czasie to, co siê dzieje.
3. Konwencja i konwencjonalizacja Sposoby widzenia rzeczywistoci, a w efekcie równie¿ sposoby konstruowania sceny, s¹ oczywicie kwesti¹ wyboru obserwatora i nie ma raz na zawsze obowi¹zuj¹cego schematu, z góry narzucaj¹cego mu taki, a nie inny sposób widzenia. Ów wybór jest jednak regulowany ograniczeniami, jakie narzucaj¹ nam konwencje naszego jêzyka, czyli te sposoby widzenia, które siê w jêzyku skonwencjonalizowa³y. Innymi s³owy, czêsto lub te¿ w przewa¿aj¹cej wiêkszoci wypadków patrzymy na wiat oczami kogo, kto w jêzykoznawstwie kognitywnym zast¹pi³ wyidealizowanego u¿ytkownika jêzyka z gramatyk Chomskyego. Patrzymy oczami skonwencjonalizowanego, uogólnionego obserwatora (generalised observer). Dlaczego? Poniewa¿ to siê nam op³aca: rezygnujemy wprawdzie z kreatywnoci, która w myl kognitywnej teorii jêzyka przys³uguje nie tylko poetom i dzieciom, ale równie¿ ca³ej reszcie populacji, ale w zamian za tê rezygnacjê na rzecz konwencji i konwencjo-
24
El¿bieta Tabakowska
nalnoci zyskujemy wiêksz¹ ³atwoæ porozumienia siê z innymi, którzy równie¿ patrz¹ na wiat przez okulary uogólnionych obserwatorów. Z grubsza mówi¹c, zakres struktur s³u¿¹cych komunikowaniu siê i wyznaczonych przez umowê spo³eczn¹, a wiêc struktur, co do których siê umówilimy, ¿e bêdziemy ich u¿ywaæ wszyscy mniej wiêcej tak samo, sk³ada siê na gramatykê danego jêzyka. S¹ to struktury skonwencjonalizowane na ró¿ne sposoby i na ró¿nych p³aszczyznach. Konwencjonalizacja polega równie¿ na przyklejaniu etykietek, czyli nadawaniu nazw wyodrêbnionym kawa³kom ci¹g³ego w swej istocie dowiadczenia, które nas otacza, wype³nia i kszta³tuje. Je¿eli chcemy z tego kontinuum wyodrêbniæ jakie byty maj¹ce autonomiczny status, musimy ka¿demu z nich nadaæ odpowiedni¹ nazwê w wypadku jêzyków europejskich u¿ylibymy tu terminu rzeczownik; w bardziej egzotycznych jêzykach bardziej adekwatny móg³by siê okazaæ jaki inny termin. Jeli chcemy nadaæ nazwy takim elementom rzeczywistoci, które maj¹ charakter z³o¿onych procesów i wydarzeñ, wybierzemy etykietkê, która w wypadku wielu jêzyków utrwali³a siê jako czasownik. Potem pozostaje siê tylko umówiæ, ¿e tak wyodrêbnionych kategorii bêdziemy u¿ywaæ w jaki okrelony, konwencjonalny sposób. Tak z nadawania etykiet wydzielonym segmentom rzeczywistoci powstaj¹ zrêby struktur, które kognitywici nazywaj¹ wyidealizowanymi modelami poznawczymi (idealized cognitive models). Modele takie definiuje siê jako struktury zwi¹zane z ludzkim dowiadczeniem (a wiêc poznawcze), przedstawiaj¹ce wiat nie taki, jaki jest, ale taki, jakim siê nam wydaje, jakim go postrzegamy. Wobec tego s¹ to byty nie tyle epistemologiczne, co fenomenologiczne a zatem ró¿ne na przyk³ad od mo¿liwych wiatów Kripkego. Wyidealizowane modele poznawcze obejmuj¹ okrelony sposób konceptualizowania wydarzeñ i objawiaj¹ siê miêdzy innymi w semantyce czasowników, co bêdzie mia³o istotne znaczenie dla dalszych rozwa¿añ. Ka¿de wydarzenie ma nie tylko okrelon¹ treæ semantyczn¹ i zakres, jako dowolnie wyznaczony wyimek rzeczywistoci, ale równie¿ to, co zwyk³o siê nazywaæ (zarówno w teorii kognitywnej, jak i w gramatyce tradycyjnej) wewnêtrzn¹ budow¹, faktur¹ (texture). Talmy (nd.) definiuje ow¹ fakturê jako zbiór prawid³owoci, które rozmaite wydarzenia wykazuj¹ wobec ogólnej progresji czasowej. W gramatykach podstawowe parametry owej faktury przywyklimy nazywaæ semantyk¹ i aspektem czasownika. Mówimy wiêc o czasownikach przechodnich i nieprzechodnich, duratywnych, momentalnych, iteratywnych, o frekwentatywach, czasownikach telicznych, o aspekcie niedokonanym i dokonanym, itd. Jeli idzie o tê wewnêtrzn¹ strukturê, a zarazem o rozci¹gliwoæ czasow¹ wydarzeñ, w gramatyce kognitywnej podstawowym rozgraniczeniem jest Langackerowskie rozró¿nienie na dwie kategorie: perfektywów i imperfektywów. Nie s¹ to (jak mog³oby siê wydawaæ laikowi), niepo¿¹dane kalki z angielskiego podzia³ ten nie jest to¿samy z rozró¿nieniem miêdzy aspektem dokonanym (³ac. perfective) i niedokonanym (³ac. imperfective) w takich jêzykach jak polski. Dlatego te¿ konieczne jest przywo³anie terminów zaproponowanych przez Langackera w jego analizie kategorii czasownika.
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
25
Co one oznaczaj¹? Otó¿ po pierwsze, wydarzenia, czy te¿ modele kognitywne, postrzegane jako perfektywne s¹ z natury uznawane za heterogeniczne, to znaczy ka¿dy element takiego wydarzenia jest pojmowany jako jakociowo odmienny od pozosta³ych. Wyekscerpowany z macierzystego wydarzenia, przestaje byæ po prostu jedn¹ z jego czêci i sam staje siê wydarzeniem sui generis, odrêbnym, innym jakociowo. St¹d zak³adana dla tego typu struktur zmiana zachodz¹ca w czasie. Po drugie, takie perfektywa s¹ wykonturowane (czy te¿, jak chc¹ polscy autorzy, ograniczone, zwi¹zane czy domkniête; bounded), czyli zamkniête w obrêbie jakiego czasowego konturu. W odró¿nieniu od perfektywów imperfektywa maj¹ strukturê homogeniczn¹, to znaczy, ¿e wyimek z imperfektywu dalej jest pod wzglêdem jakociowym tym samym procesem, tylko jakby wziêtym w mniejszej dawce. Nie zak³ada siê zatem zmiany jakociowej zachodz¹cej wraz z up³ywem czasu st¹d brak inherentnego konturu (niezwi¹zanie, nieograniczanie, niezamkniêcie; unboundedness) w wypadku takich czasowników. Sama semantyka czasownika na ogó³ wskazuje, czy dany proces bêdzie konceptualizowany z wiêkszym prawdopodobieñstwem jako perfektywny czy te¿ jako imperfektywny. Na przyk³ad wydarzenia opisywane przez takie polskie wyra¿enia, jak jeæ niadanie, siedzieæ przy stole czy jechaæ gdzie samochodem na ogó³ s¹ pojmowane jako imperfektywne, czyli niejako z samej swojej natury homogeniczne. Wystêpuj¹ce w nich czasowniki s¹ czêsto czasownikami stanu, ale taka konceptualizacja obejmuje tylko przypadki prototypowe, poniewa¿ ka¿de wydarzenie prototypowo reprezentuj¹ce pierwszy typ mo¿e byæ konceptualizowane tak¿e wed³ug schematu w³aciwego dla drugiego typu. Na przyk³ad o takich czynnociach, które implikuj¹ obecnoæ zmian jakociowych zachodz¹cych z up³ywem czasu oraz ograniczonoæ czasowego konturu, nierzadko mówimy tak, jakbymy nie dostrzegali tych wewnêtrznych ró¿nic. Tak wiêc mówiê na przyk³ad, ¿e le dzi spa³am, co przecie¿ implikuje czasowe ograniczenie od do, i chocia¿ sama czynnoæ spania mog³a mieæ wyranie wyró¿nialne fazy, jakociowo do siebie niepodobne, to nie chc¹c wprowadzaæ swoich s³uchaczy w szczegó³y dotycz¹ce wewnêtrznej struktury tego wydarzenia, konstruujê je w sposób, który Langacker nazywa wykonturowanym epizodem (bounded episode); innymi s³owy, na u¿ytek tej konkretnej wypowiedzi czynnoæ zostaje potraktowana, jakby by³a z samej swojej natury (inherentnie) homogeniczna2.
4. Metonimia Cechê charakterystyczn¹ konceptualizacji wydarzeñ stanowi wiêc metonimicznoæ rozumiana jako mechanizm poznawczy, a nie czysto jêzykowy. Jest to najczêciej odwrotnoæ klasycznej relacji pars pro toto, czyli metonimia 2 Mamy tu oczywicie do czynienia z wyran¹ analogi¹ miêdzy czasownikami a rzeczowni-
kami, bo perfektywa s¹ podobne pod wieloma wzglêdami do rzeczowników policzalnych, imperfektywa za do rzeczowników niepoliczalnych; jest to zreszt¹ analogia, któr¹ kognitywici chêtnie podkrelaj¹ jako odbicie zasady konceptualnych podstaw kategorii gramatycznych.
26
El¿bieta Tabakowska
typu ca³oæ za czêæ. Powiadam na przyk³ad, ¿e zjad³am jajko na niadanie, ale nie mówiê ju¿ ani tego, ¿e je przekroi³am na pó³, a potem na æwiartki, ani te¿, ¿e wk³ada³am ka¿d¹ cz¹stkê po kolei do ust. Wystêpuje te¿ oczywicie relacja odwrotna, czêæ za ca³oæ: powiadam, ¿e kto kogo poprowadzi³ do o³tarza, ale przecie¿ w³aciwie chcê w ten sposób wyraziæ ca³oæ wydarzenia zawrzeæ ma³¿eñstwo. Poszczególne elementy wydarzenia, na których opiera siê taka metonimicznoæ, mog¹ ze sob¹ wspó³wystêpowaæ, ale mog¹ tak¿e nastêpowaæ po sobie w czasie. Wszystkie wypadki metonimii tego typu s¹ motywowane pragmatycznie. Na ogó³ informacyjny punkt ciê¿koci pada na ostatnie stadium procesu, st¹d telicznoæ tak wielu czasowników. Ludziom chodzi g³ównie o to, aby osi¹gn¹æ okrelony cel, jaki po¿¹dany stan. I wobec tego, mówi¹c o ca³ym wydarzeniu, czêsto u¿ywaj¹ sformu³owañ, które werbalizuj¹ tylko jego ostatnie stadium. Mówiê przyjecha³am do Gdañska poci¹giem i nie wspominam o wsiadaniu do wagonu, zajmowaniu miejsca, kilku godzinach jazdy itd. W metonimii pojawiaj¹cej siê w konstrukcji takich modeli wydarzeñ istotnym elementem jest równie¿ perspektywa obserwatora. Mo¿e to byæ perspektywa zewnêtrzna, która wystêpuje albo w wypadku czasowników inherentnie perfektywnych (wewnêtrznie heterogenicznych), albo w wypadku zamkniêtych czasowym konturem epizodów (albowiem jedynie patrz¹c z zewn¹trz, mogê obj¹æ ca³oæ wydarzenia). Ale perspektywa obserwatora mo¿e te¿ byæ perspektyw¹ wewnêtrzn¹; tu klasycznym przyk³adem jest angielskie progressivum, w którym profil nie obejmuje pierwszego i ostatniego stadium, lecz tylko czêæ wydarzenia, i czêæ ta mo¿e byæ wówczas pojmowana jako jednolita, homogeniczna w stosunku do ca³oci.
5. Walking the dog, czyli Spacer z psem Wszystko, co dot¹d powiedzielimy, oka¿e siê, mam nadziejê, przydatne w opisie tego, co siê dzieje w opowiadaniu MacLavertyego. Jest to krótkie, zwarte, chyba bardzo dobre opowiadanie. Przytaczam je w aneksie in extenso. Przyk³ady, które bêd¹ w dalszym ci¹gu przedmiotem analizy, zosta³y w tekcie opatrzone kolejnymi numerami od (1) do (22). Pomys³, aby wywody teoretyczne zilustrowaæ tym w³anie tekstem, przyszed³ mi do g³owy po spotkaniu autorskim, na którym utwór odczyta³ publicznoci sam autor. Po zakoñczeniu spotkania która z wychodz¹cych osób stwierdzi³a: To opowiadanie ma atmosferê, a kto inny, kto zd¹¿y³ przeczytaæ polski przek³ad (wszyscy gocie otrzymali od organizatorów dwujêzyczne broszury z tekstem opowiadania), odpowiedzia³ wtedy: atmosfera jak atmosfera. Wówczas ten pierwszy dorzuci³: No jak¿e, kiedy on to czyta³, widaæ by³o ca³y ten strach i tê ciemnoæ. Postanowi³am wiêc zadaæ sobie pytanie, czym jest owa atmosfera, w czym tkwi, z czego jest zbudowana. A wychodz¹c z za³o¿enia, ¿e ka¿dy przek³ad powinien byæ ekwiwalentny równie¿ na poziomie atmosfery, chcia³abym zobaczyæ, sk¹d siê bierze atmosfera tekstu angielskiego i dlaczego jakoby zabrak³o jej w tekcie polskiego przek³adu.
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
27
W polskim przek³adzie pojawi³y siê dwa podstawowe problemy z gatunku tych, które t³umacz napotyka w swojej pracy bez przerwy. Po pierwsze, t³umacz nie czyta tekstu doæ uwa¿nie (czyli nie dokonuje explication du texte) i w efekcie przeocza nieistotne z pozoru drobiazgi. Jeli za t³umacz nie jest jêzykoznawc¹, s¹ to z regu³y drobiazgi dotycz¹ce gramatyki jêzyka orygina³u. W rezultacie z przek³adu ulatnia siê czêæ atmosfery. Po drugie, t³umacz czêsto staje bezradnie wobec opornego tworzywa, jakie mu oferuje jêzyk przek³adu nieprzystaj¹cy do wymogów tekstu oryginalnego. Zacznijmy zatem od problemu tworzywa, bo jest to sprawa stosunkowo prosta. Po omówieniu tej kwestii bêdziemy mogli przejæ do spraw bardziej subtelnych i bardziej interesuj¹cych. Przyjrzyjmy siê kilku przyk³adom. We fragmencie oznaczonym numerem (3) narrator powiada o bohaterze opowiadania: He was exercising the dog not himself . Jest to metonimia typu ca³oæ za czêæ: ca³e wydarzenie zamiast podwydarzenia, z p³yn¹c¹ st¹d neutralizacj¹ ró¿nic wewnêtrznych w obrêbie profilowanego procesu. Czas przesz³y niedokonany ci¹g³y (imperfective progressive) zosta³ u¿yty ze wzglêdu na potrzebê zaprezentowania wewnêtrznej perspektywy bohatera opowiadania. Polska t³umaczka tego fragmentu pisze: Robi³ to dla psa. Ale to jest przecie¿ wydarzenie z o wiele wy¿szego poziomu uogólnienia, wydarzenie o wiele szerszym zakresie: mo¿e ono dotyczyæ równie¿ szeregu innych czynnoci towarzysz¹cych: ubierania siê, wychodzenia z domu, spacerowania z psem, mo¿e tak¿e powrotu do domu. Wiadomo jednak, ¿e bohater opowiadania nie wróci³ do domu, a przynajmniej nie od razu: o tym jest przecie¿ ca³e opowiadanie. W tym wypadku chyba po prostu nie da³o siê nic zrobiæ, poniewa¿ jêzyk polski nie dysponuje leksemem czasownikowym, który pozwoli³by na skonstruowanie tego wydarzenia na takim samym poziomie. Tymczasem w oryginale chodzi tylko o ten kawa³ek wiêkszego wydarzenia, którym jest przejcie po trzeszcz¹cym lodzie. Analogiczne wypadki nieprzek³adalnoci pojawiaj¹ siê wszêdzie tam, gdzie wspó³wystêpuj¹ce elementy sk³adowe wyidealizowanego modelu poznawczego danego wydarzenia nie maj¹ skonwencjonalizowanych odpowiedników w jêzyku przek³adu. Albo te¿ wtedy, gdy jêzyk nie potrafi ich ad hoc utworzyæ. Na przyk³ad w jêzyku angielskim istnieje zjawisko zwane konwersj¹. Jêzyk polski konwersji niemal nie zna i wobec tego mo¿e siê pojawiæ problem z przek³adem. W zdaniu oznaczonym numerem (4) MacLaverty pisze, ¿e the dog panted up the short slope; w³aciwie znaczy to, ¿e pies panted and walked albo walked and panted, czyli znowu mamy do czynienia z metonimi¹ typu czêæ za ca³oæ. T³umaczka nie mo¿e jednak powiedzieæ ani, ¿e pies szed³ i sapa³, ani te¿, ¿e sapa³ i szed³, bo wtedy zwerbalizowa³aby obie czynnoci, tworz¹c dwa odrêbne wydarzenia i niejako stawiaj¹c je na równym poziomie. Co zatem robi? Wybiera strukturê dysza³... id¹c, gdzie w roli trajektora (figury) wystêpuje pies, a na pierwszym planie jest czynnoæ dyszenia, dla której imies³owowe id¹c staje siê t³em. Mo¿na by równie¿ napisaæ szed³... dysz¹c, ale to ju¿ nie by³oby to samo, poniewa¿ nast¹pi³aby w ten sposób istotna zmiana relacji miêdzy figur¹ i t³em.
28
El¿bieta Tabakowska
Te drobne rozbie¿noci miêdzy orygina³em i przek³adem nie s¹ same w sobie szczególnie istotne. Dla ca³ego tekstu o wiele wa¿niejsze jest to, co siê dzieje w dalszych partiach narracji. Bohater opowiadania, id¹c sobie spokojnie na wieczorny spacer z psem, nagle zostaje porwany przez bojówkê IRA i niemal do koñca w³aciwie nie ma pewnoci, co siê z nim stanie, czy te¿ raczej ma powody siê obawiaæ, ¿e nie bêdzie to nic szczególnie przyjemnego. Przygoda zaczyna siê od momentu, w którym obok Johna zatrzymuje siê obcy samochód. Jak MacLaverty opisuje wydarzenie, które (konwencjonalnie) nazywamy zatrzymaniem siê samochodu? Normalnie mówimy po prostu, ¿e samochód siê zatrzyma³. Ale co to znaczy? Mo¿na to wydarzenie rozbiæ na szereg wydarzeñ z ni¿szego poziomu i opisaæ na przyk³ad tak, jak to zosta³o zrobione we fragmencie opatrzonym numerem (8): ...the car indicated and slowed down and stopped just in front of him. The passenger door opened and a man got out and swung the back door wide... Takie nagromadzenie wspó³rzêdnych spójników nie jest jêzykow¹ norm¹. Nie tylko wydarzenie z wy¿szego poziomu uogólnienia zosta³o rozbite na drobniejsze podwydarzenia z poziomu bardziej szczegó³owego, ale równie¿ sekwencyjnoæ ca³ej struktury zosta³a podkrelona wielokrotnym powtórzeniem spójnika. Dlaczego? Dlatego ¿e chwilê wczeniej inny samochód zwyczajnie min¹³ bohatera, podczas gdy ten drugi najwyraniej nie ma zamiaru tego zrobiæ zbli¿a siê, miga kierunkowskazem, zwalnia, zatrzymuje siê, drzwi od strony pasa¿era otwieraj¹ siê itd. Bohater opowiadania jest zaniepokojony, wiêc obserwuje rozwój sytuacji krok po kroku. Tymczasem t³umaczka pisze: Tym razem samochód da³ kierunkowskaz, zwolni³ i zatrzyma³ siê tu¿ przed nim. Drzwi od strony pasa¿era otworzy³y siê i wyszed³ jaki cz³owiek. Szeroko otworzy³ tylne drzwi. To jest niby to samo, ale tym razem ca³¹ sekwencjê kolejnych zdarzeñ obserwuje, z zewn¹trz, obiektywny obserwator. Zniknê³o pe³ne napiêcia oczekiwanie bohatera na dalszy rozwój wypadków, a wraz z nim czêæ atmosfery. Podobnie jest w przyk³adzie (19). Uprowadzony przez IRA bohater opowiadania siedzi w jad¹cym w nieznanym kierunku samochodzie: John heard the indicator clinking again and the driver turned off the main road into darkness. Jest ciemno i ta ciemnoæ jest wa¿na: John nie widzi porywaczy, nie widzi swojego psa, nie widzi, dok¹d jedzie wszystko to dodatkowo wzmaga rosn¹ce w nim napiêcie. I dalej we fragmencie (19) The car stopped and the hand brake was racked on. To równie¿ jest istotne, poniewa¿ samochód najpierw siê zatrzymuje, a dopiero potem John s³yszy zaci¹ganie rêcznego hamulca i z tego wnioskuje, ¿e tym razem zatrzymali siê na d³u¿ej to dla niego bardzo wa¿na informacja. Autor osi¹ga ten efekt za pomoc¹ spójnika and; zmienia siê te¿ g³ówny uczestnik sceny: nie jest to ju¿ cz³owiek (kierowca), jak w pierwszym zdaniu, lecz bezosobowy przedmiot samochód: nie the driver stopped the car (gdzie samochód odgrywa³by rolê landmarka wobec kierowcy trajektora), lecz the car stopped. Kierowca jest zreszt¹ w tym momencie zupe³nie niewa¿ny. Z perspektywy bohatera opowiadania g³ównym uczestnikiem wydarzenia jest samochód. Co natomiast sta³o siê w przek³adzie? W polskim tekcie czytamy: John znowu us³ysza³ tykanie kierunkowskazu i kierowca skrêci³ z g³ównej drogi
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
29
w ciemnoæ. Zatrzyma³ samochód i zaci¹gn¹³ hamulec rêczny. Tu przez ca³y czas g³ównym uczestnikiem wydarzeñ jest obserwowany z zewn¹trz kierowca samochodu. Ten zewnêtrzny obserwator kierowcê widzi, nie musi wiêc odgadywaæ jego czynnoci na podstawie wra¿eñ akustycznych. Ciemnoæ zniknê³a, a razem z ni¹ czêæ narastaj¹cej atmosfery napiêcia i przera¿enia. Spójrzmy jeszcze na podobny przyk³ad ci¹gu wydarzeñ, oznaczony numerem (1), znajduj¹cy siê na samym pocz¹tku opowiadania: As he left the house he heard the music for the start of the Nine OClock news. Zdanie otwiera spójnik as, który desygnuje (profiluje) relacjê czasowej inkluzji miêdzy dwoma wydarzeniami (Langacker 1991b:424). Jak wiadomo, na mocy rozszerzenia metaforycznego pojêcie takiej czasowej inkluzji bardzo czêsto oznacza zwi¹zek przyczynowo-skutkowy miêdzy dwoma wydarzeniami. Relacja przyczynowo-skutkowa jest relacj¹ w pe³ni subiektywn¹, o czym nie raz ju¿ pisano (por. np. Krzeszowski 1982:199). To, ¿e te dwa wydarzenia zostaj¹ ze sob¹ w ten sposób po³¹czone w pierwszym zdaniu ca³ej narracji, ma kapitalne znaczenie, poniewa¿ na koñcu opowiadania John przypadkiem spogl¹da na zegarek i ku swojemu zdumieniu odkrywa (a razem z nim czytelnik), ¿e ca³a okropna przygoda trwa³a zaledwie dziesiêæ minut. Sk¹d John mo¿e to wiedzieæ? Tylko st¹d, ¿e skojarzy³ ze sob¹ dwa odrêbne wydarzenia. Struktura gramatyczna fragmentu tekstu oznaczonego numerem (1) ikonicznie odzwierciedla ten umys³owy proces. Je¿eli siê to przet³umaczy w postaci zdania prostego z okolicznikiem imies³owowym: wychodz¹c z domu, us³ysza³, czynnoæ wychodzenia staje siê zaledwie t³em dla czynnoci us³yszenia. Ró¿nica niby nie jest wielka, ale ikonicznoci ju¿ nie ma. A razem z ikonicznoci¹ znika atmosfera. W przyk³adzie oznaczonym numerem (2) MacLaverty pisze: The walked-over ice crackled as he put his weight on it. Znowu pojawia siê spójnik as, podkrelaj¹c czasow¹ inkluzjê dwóch wydarzeñ. Tym razem ich czasowo-przyczynowe skojarzenie ze sob¹ jest mo¿e mniej subiektywne, co chyba wydaje siê oczywiste. Mamy tu natomiast do czynienia z pewn¹ ambiwalencj¹ znaczeñ, której kontekst nie rozwi¹zuje. Nie wiadomo mianowicie, czy chodzi o czynnoæ jednorazow¹ czy te¿ iteratywn¹; innymi s³owy, czy mamy tu do czynienia z metonimi¹ czêæ za ca³oæ czy te¿ nie. Mówi¹c po prostu, nie wiemy, czy John rejestruje pierwszy trzask lodu pod stop¹ (wtedy polskie t³umaczenie mog³oby brzmieæ: lód zatrzeszcza³, gdy na niego wszed³), czy te¿ powtarzaj¹ce siê trzeszczenie jest konceptualizowane tylko jako t³o dla ca³ej sceny (wtedy powiemy, za t³umaczk¹, ¿e lód trzeszcza³). I znowu jest to niezupe³nie to samo. Chocia¿ kontekst nie wyjania jednoznacznie tej ambiwalencji, wydaje siê, ¿e mamy tu do czynienia raczej z iteratywnoci¹: powtarzalnoæ czynnoci w tle sugeruje dobrze znan¹ normalnoæ spaceru. Ca³e opowiadanie jest zbudowane na tej w³anie zasadzie. Wszystko zaczyna siê normalnie i na koñcu do normalnoci wraca. Ow¹ kluczow¹ dla niniejszych rozwa¿añ atmosferê buduj¹ miêdzy innymi konstrukcje ze spójnikiem as. Jest ich w tym krótkim opowiadaniu dziewiêæ, czyli ca³kiem sporo, i wszystkie maj¹ do odegrania istotn¹ rolê. Poczynaj¹c od przyk³adu (11), obecnoæ spójnika as nabiera szczególnej wagi, poniewa¿ w tym stadium
30
El¿bieta Tabakowska
akcji John nie widzi ju¿ nic: jest bardzo ciemno, i wobec tego odbiera prawie wy³¹cznie wra¿enia s³uchowe. Na podstawie tego, co s³yszy, interpretuje to, co siê wokó³ niego dzieje, i stara siê odgadn¹æ, czego mo¿e siê spodziewaæ po dalszym rozwoju wypadków. Tak¹ interpretacjê oryginalnego tekstu narzuca odbiorcy niemal wy³¹cznie owo ma³e as. Tak wiêc zdanie oznaczone numerem (11) brzmi: There was an occasional bumping sound as his tail wagged. John s³yszy powtarzaj¹cy siê odg³os i myli: Acha, to mój pies. Czytelnik przek³adu natomiast dowiaduje siê, ¿e od czasu do czasu s³ychaæ by³o uderzenie ogona. Kto mo¿e od razu wiedzieæ, ¿e to pies macha ogonem? Wszechwiedz¹cy narrator, ale z pewnoci¹ nie bohater, wieziony gdzie w ca³kowitych ciemnociach przez obcych ludzi. Dostajemy zatem w przek³adzie kanoniczny uk³ad wydarzenia z narratorem w pozycji widza ogl¹daj¹cego przedstawienie niby na teatralnej scenie. Dalej, we fragmencie (15): John heard the rhythmic clinking as [the indicator] flashed. Bohater nie widzi, ¿e kierunkowskaz b³yska, on mo¿e tylko to sobie wywnioskowaæ, poniewa¿ s³yszy tykanie. Byæ mo¿e ma nadziejê, ¿e kto migaj¹ce wiat³o zauwa¿y, ¿e przyjdzie jaki ratunek. Ale taka interpretacja jest znowu jedynie skutkiem tego, co John s³yszy. Polska wersja tego fragmentu rejestruje po prostu pojedyncze wydarzenie: John us³ysza³ rytmiczne tykanie kierunkowskazu. Dalej, w przyk³adzie oznaczonym numerem (17), czytamy: There was silence as the car slowed down and came to a stop. John s³yszy, i¿ zapada cisza, i orientuje siê, ¿e samochód zwalnia i ¿e siê zatrzymuje. Ta cisza jest nabrzmia³a oczekiwaniem tego, co zaraz nast¹pi. Spójrzmy jeszcze na przyk³ad (20): The dogs claws scrabbled on the metal sill of the car as it followed him out. John przez ca³y czas niepokoi siê równie¿ o psa. Nie wiadomo, czy i jemu porywacze pozwol¹ wyjæ z samochodu. Ale s³yszy, ¿e jego pazury zazgrzyta³y na metalowym progu samochodu, wiêc zapewne myli: Acha, pies te¿ wyszed³. Jest. Tê konstatacjê wyra¿a w³anie owo as. W polskim przek³adzie natomiast czytamy: Pies wyszed³ za nim, zahaczaj¹c pazurami o metalowy próg. Pozornie nic siê nie zmieni³o, ale to znów pojedyncze wydarzenie, którego uczestnikiem jest od pocz¹tku zidentyfikowany pies: obiektywne stwierdzenie zewnêtrznego obserwatora. Atmosfera niepewnoci znów gdzie siê ulotni³a. Wewnêtrzn¹ perspektywê bohatera opowiadania oddaje natomiast adekwatnie, we fragmencie oznaczonym numerem (21), wybór czasu teraniejszego: Po wysokich tonach silnika wiedzia³, ¿e samochód ci¹gle siê cofa. Ten czas teraniejszy to czas bohatera, skontrastowany z ram¹ czasow¹ ca³ej narracji. Jak wiadomo, jêzyk polski nie ma w odró¿nieniu od angielskiego regu³y zale¿noci czasów, wiêc wybór miêdzy czasem przesz³ym i teraniejszym w zdaniu podrzêdnym po zdaniu g³ównym z czasem przesz³ym oznacza wybór miêdzy perspektyw¹ wewnêtrzn¹ i zewnêtrzn¹ (por. wiedzia³, ¿e samochód ci¹gle siê cofa³). I jeszcze ostatni przyk³ad, oznaczony numerem (22): ...he could hear the clinking of the dogs identity disc as it padded along beside him. Tak wyra¿a siê powrót do normalnoci. John s³yszy pobrzêkiwanie metalowego znaczka; dalej wprawdzie jest ciemno, ale to jest zwyk³y, dobrze znany dwiêk. John
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
31
myli pewnie: Acha, mój pies idzie ko³o mnie, wszystko jest tak, jak by³o, wracamy do domu. W przek³adzie ten fragment brzmi nastêpuj¹co: ...s³ysza³ pobrzêkiwanie znaczka na szyi psa drepc¹cego obok niego. To znów pojedyncze wydarzenie, w którym drepc¹cy obok w³aciciela pies zosta³ zredukowany do roli landmarka drugoplanowego elementu scenerii. Znów odnosi siê wra¿enie, ¿e w przek³adzie po prostu przesta³o byæ ciemno, poniewa¿ ta ciemnoæ jest tylko udzia³em Johna. Wszechwiedz¹cy narrator ma jasnoæ, która p³ynie ze znajomoci (z góry) ca³oci narracji. A tymczasem w³anie ta subiektywna ciemnoæ buduje atmosferê opowiadania. Atmosferê tê tworz¹ równie¿ konstrukcje there is/there are, których tak¿e jest, jak na tak niewielkie opowiadanie, sporo, bo a¿ osiem. Nie przypadkiem w tak krótkim tekcie tyle razy czytamy: There was a silence (10, 17), There was an occasional bumping sound... (11), There was a long pause (12, 14, 16), There was a pause (18), There was a sudden staggering pain in the back of his head (13). Gdybymy analizowali tê strukturê w kontekcie gramatyki transformacyjno-generatywnej, moglibymy zbagatelizowaæ ca³¹ sprawê, mówi¹c, ¿e there jest w powy¿szych konstrukcjach elementem sk³adniowym semantycznie pustym (syntactic dummy). Ale w gramatyce kognitywnej ka¿dy element struktury gramatycznej ma okrelone znaczenie. W opisach proponowanych przez kognitywistów konstrukcja z there is wprowadza przestrzeñ mentaln¹ (Lakoff), pe³ni funkcjê prezentacyjn¹ (presentational function (Bolinger)), czyli ma za zadanie wprowadzenie okrelonego elementu na scenê, stwarza wiadomoæ obecnoci danego przedmiotu lub wreszcie sprowadza siê do sygnalizowania samej scenicznoci (mere sceneness (Kirsner)). There is ma w opowiadaniu MacLavertyego kapitalne znaczenie: John nie wie, gdzie siê znajduje jego sceneria to tylko owo nieokrelone there is. I wszystko przytrafia mu siê w³anie w tym nieokrelonym miejscu, którego nie potrafi zidentyfikowaæ. Natomiast w przek³adzie czytamy: zapad³a cisza (10, 17), nast¹pi³a (d³uga) cisza (12, 14, 16), po przerwie doda³ (18), od czasu do czasu s³ychaæ by³o... (11), nagle poczu³ osza³amiaj¹cy ból (13). Cisza i ból, z jednym tylko wyj¹tkiem (18), zosta³y wyniesione do rangi pierwszoplanowych uczestników wydarzeñ. W efekcie John ju¿ nie musi siê odnajdywaæ w nieokrelonej scenerii.
6. Uwagi koñcowe Co ostatecznie wynika z powy¿szej analizy? Chcia³abym zaproponowaæ nastêpuj¹c¹ konkluzjê: to, co nazywamy atmosfer¹ tekstu literackiego, buduje siê w znacznej mierze ze swego rodzaju konspiracji wspó³dzia³ania ukrytego przed okiem zwyk³ego czytelnika rozmaitych elementów gramatyki. Innymi s³owy wracaj¹c do Langackerowskiego credo, które pos³u¿y³o mi jako motto niniejszego artyku³u struktura gramatyczna ma nieuchronnie i nierozerwalnie symboliczny charakter. Krytyk literacki powiada: To opowiadanie ma swoist¹ atmosferê. Teoretyk przek³adu dodaje: Zasada ekwiwalencji wymaga, aby tê atmosferê oddaæ w przek³adzie. T³umacz musi
32
El¿bieta Tabakowska
umieæ odkryæ anatomiê atmosfery tekstu, zanim zapyta: Jak mam to zrobiæ?. Znajomoæ pe³ni mo¿liwoci, jakie przed u¿ytkownikiem jêzyka otwiera jego gramatyka, mo¿e mu pomóc dokonaæ tego odkrycia, aby potem skuteczniej szukaæ odpowiedzi na to pytanie.
Aneks BERNARD MACLAVERTY Walking the dog* (1) A s h e l e f t t h e h o u s e h e h e a r d t h e m u s i c for the start of the Nine OClock news. At the top of the cul-de-sac was a paved path which sloped steeply and could be dangerous in icy weather like this. The snow had melted a little during the day but frozen over again at night. It had done this for several days now snowing a bit, melting a bit, freezing a bit. (2) T h e walked-over ice crackled as he put his weight on it and he knew he wouldnt go far. H e (3) w a s e x e r c i s i n g t h e d o g not himself. (4) The animals breath was visible on the cold air a s i t p a n t e d u p t h e s h o r t s l o p e onto the main road, straining against the leash. The dog stopped and lifted his leg against the cement post. Here boy, come on. He let him off the leash and wrapped the leather round his hand. The dog galloped away then stopped and turned, not used with the icy surface. He came back wagging his tail, his big paws slithering. Daft bugger. (5) I t w a s a c o n t r y r o a d lined by hedges and ditches. Beyond the housing estate were green fields as far as Lisburn. The city had grown out to here within the last couple of years. As yet there was no footpath. Which meant he had to be extra careful in keeping the dog under control. Car headlights bobbed over the hill and approached. Cmere! He patted his high and the dog stood close. Face the oncoming traffic. (6) A s t h e c a r p a s s e d, the undipped headlights turned the dogs eyes swimming-pool green. Dark filled in again between the hedges. The noise of the car took a long time to disappear completely. The dog was now snuffling and sniffing at everything in the undergrowth being the hunter. (7) The mans eyes were dazzled a s a n o t h e r c a r c a m e o v e r t h e h i l l. Cmere you. The dog came to him and he rumpled and patted the loose folds of skin around its neck. He stepped into the ditch and held the dog close * Walking the Dog from WALKING THE DOG AND OTHER STORIES, first published in the UK by Jonathan Cape LTD, 1994. Copyright © 1994 by Bernard MacLaverty. Reprinted by permission of the author c/o Rogers, Coleridge & White Ltd., 20 Powis Mews, London W11 1JN.
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
33
by its collar. (8) This time t h e c a r i n d i c a t e d a n d s l o w e d a n d s t o p ped just in front of him. The passenger door opened a n d a m a n g o t o u t a n d s w u n g t h e b a c k d o o r w i d e so that nobody could pass on the inside. One end of a red scarf hung down the guys chest, the other had been flicked up around his mouth and nose. Get in, the guy said. What? Get in the fuckin car. He was beckoning with one hand and the other was pointing. Not pointing, but aiming a gun at him. Was this a joke? Maybe a starting pistol. Move or Ill blow your fuckin head off . The dog saw the open door and leapt up into the back seat of the car. A voice shouted from inside, Get that hound outa here. Come on. Get in, said the guy with the gun. Nice and slow or Ill blow your fuckin head off . Car headlights were coming from the opposite direction. The driver shouted to hurry up. The guy with the gun grabbed him by the back of the neck and pushed pushed his head down and shoved him into the car. And he was in the back seat beside his dog with the gunman crowding in beside him. Get your head down. He felt a hand at the back of his neck forcing his head down to his knees. The headlights of the approaching car lit the interior for a moment enough to see that the upholstery in front of him was blue (9) t h e n e v e r y t h i n g w e n t d a r k a s t h e c a r p a s s e d. He could hear his dog panting. He felt a distinct metal hardness a point cold in the nape hair of his neck. If you so much as move a muscle Ill kill you, I will, said the gunman. His voice sounded as if it was shaking with nerves. Right-oh driver. What about the dog? said the driver. What about it? Itd run home. Start yapping, maybe. Peopled start looking. Aye, mebby. On you go. Theres something not right about it. Bringing a dog. On you fuckin go. The car took off, changed gear and cruised there seemed to be no hurry about it. Were from the IRA, said the gunman. Who are you? (10) T h e r e w a s a s i l e n c e. He was incapable of answering. Whats your name? He cleared his throat and made a noise. Then said, John. John who? John Shields. What sort of a name is that? It was hard for him to shrug in the position he was in. He had one foot on either side of the ridge covering the main drive shaft. They were now in an
34
El¿bieta Tabakowska
area of street lighting and he saw a Juicy Fruit chewing-gum paper under the drivers seat. What was he playing the detective for? The car would be stolen anyway. His hands could touch the floor but were around his knees. He still had the dogs lead wrapped round his fist. Any other names? What like? A middle name. The dog had settled and curled up on the seat beside him. (11) T h e r e w a s a n o c c a s i o n a l b u m p i n g s o u n d a s h i s t a i l w a g g e d. The gunman wore Doc Martens and stone-washed denims. I said, any other names? No. Youre lying in your teeth. Not even a Confirmation name? No. What school did you go to? (12) T h e r e w a s a l o n g p a u s e. Its none of your business. (13) T h e r e w a s a s u d d e n s t a g g e r i n g p a i n i n t h e b a c k o f h i s h e a d and he thought hed been shot. Aww for fucks sake. The words had come from him so he couldnt be dead. The bastard must have hit him with the butt of the gun. No cheek, said the gunman. This is serious. For fucks sake, mate take it easy. He was shouting and groaning and rubbing the back of his head. The anger in his voice raised the dog and began to growl. His fingers were slippery. The blow must have broken the skin. Let me make myself clear, said the gunman. Ill come to it in one. Are you a Protestant or a Roman Catholic? (14) T h e r e w a s a l o n g p a u s e. John pretended to concentrate on the back of his neck. That really fuckin hurt, he said. Ill ask you again. Are you a Protestant or a Roman Catholic? Im... I dont believe in any of that crap. I suppose Im nothing. Youre a fuckin wanker if you ask me. John protected his neck with his hands thinking he was going to be hit again. But nothing happened. What was your parents? The same. In our house nobody believed in anything. The car slowed and went down the gears. (15) The driver indicated and J o h n h e a r d t h e r h y t h m i c c l i n k i n g a s i t f l a s h e d. This must be the Lisburn Road. A main road. This was happening on a main road in Belfast. Theyd be heading for the Falls. Some Republican safe house. The driver spoke over his shoulder. Lets hear you saying the alphabet. Are you serious? Yeah say your abcs for us, said the gunman. This is so fuckin ridiculous, said John. He steeled himself for another blow.
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
35
Say it or Ill kill you. The gunmans voice was very matter-of-fact now. John knew the myth that Protestants and Roman Catholics, because of separate schooling, pronounced the eighth letter of the aplhabet differently. But he couldnt remember who said which. Eh... bee... cee, dee, ee... eff . He said it very slowly, hoping the right pronunciation would come to him. He stopped. Keep going. Gee... John dropped his voice, ... aitch, haitch... aye jay kay. We have a real smart alec here, said the gunman. The driver spoke again. Stop fuckin about and ask him if he knows anybody in the IRA who can vouch for him. Well, said the gunman. Do you? (16) T h e r e w a s a n o t h e r l o n g p a u s e. The muzzle of the gun touched his neck. Pressure was applied to the top bone of his vertebrae. Do you? Im thinking. Its not fuckin Mastermind. Do you know anybody in the Provos? Answer me now or Ill blow the fuckin head off you. No, John shouted. Theres a couple of guys in work who are Roman Catholics but theres no way theyre Provos. Where do you work? The Gas Board. A meter man? No. Im an E.O. Did you hear that? said the gunman to the driver. Aye. Theres not too many Fenians in the Gas Board. Naw, said the driver. If there are any theyre not E.O. class. I think this is a dud. John Shields, said the gunman. Tell us this. What do you think of us? What do you mean? What do you think of the IRA? The Provos? Catch yourselves on. You have a gun stuck in my neck and you want me to... Naw itd be interesting. Nothingll happen no matter what you say. Tell us what you think... (17) T h e r e w a s s i l e n c e a s t h e c a r s l o w e d d o w n a n d c o m e t o a s t o p. The reflections from the chrome inside the car became red. Traffic lights. John heard the beeping of a cross now signal. For the benefit of the blind. Like the pimples on the pavement. To let them know where they were. Can you say the Hail Mary? To save your bacon? No I told you Im not interested in that kind of thing. The driver said, I think hes okay.
36
El¿bieta Tabakowska
Sure, said the gunman. But he still hasnt told us what he thinks of us. John cleared his throat his voice was trembling. I hate the Provos. I hate everything they stand for. (18) T h e r e w a s a p a u s e. And I hate you for doing this to me. Spoken like a man. The driver said, Hes no more a Fenian than I am. Another one of our persuasion. The gunman sighed with a kind of irritation. The lights changed from orange to green. The car began to move. (19) J o h n h e a r d t h e i n d i c a t o r c l i n k i n g a g a i n a n d t h e driver turned off the main road into darkness. The c a r s t o p p e d a n d t h e h a n d b r a k e w a s r a c k e d o n. The gunman said, Listen to me. Careful. Its like in the fairy tale. If you look at us youre dead... You never met us, said the driver. And if you look at the car well come back and kill you no matter what side youre from. Is that clear? Get out. John heard the door opening at the gunmans side. The gunmans legs disappeared. Come on. Keep the head down. John looked at his feet and edged his way across the back seat. He bent his head to get out and kept it at that angle. The gunman put his hand on Johns shoulders and turned him away from the car. There was a tree in front of him. Assume the position, said the gunman. John placed his hands on the tree and spread his feet. His knees were shaking so much now that he was afraid of collapsing. And keep your head down. The tarmac pavement was uneven where it had been ruptured by the trees roots. John found a place for his feet. (20) T h e d o g s c l a w s s c r a b b l e d o n t h e m e t a l s i l l o f t h e c a r a s i t f o l l o w e d h i m o u t. It nudged against his leg and he saw the big eyes looking up a him. The gunman said, Sorry about this, mate. John saw the gunmans hands reach down and scratch the dogs head. Sorry about the thump. But were not playing games. Shes a nice dog. Its not a she. Okay, okay. Whatever you say. The car door closed and the car began reversing crakling away over the refrozen slush. In the headlights the shadow was very black and sharp against the tree. There was a double shadow, one from each headlight. (21) From the high-pitched whine of its engine he knew the c a r w a s s t i l l r e v e r s i n g. It occurred to him that they would not shoot him from that distance. For what seemed a long time he watched his shadow moving on the tree even though he kept as still as possible. It was a game hed played as a child, hiding his eyes and counting to a hundred. Here I come, away or not. The headlights swung to the trees lining the other side
Struktura wydarzenia w literackim tekcie narracyjnym jako problem przek³adu
37
of the road. His dog was whimpering a bit, wanting to get on. John risked a glance moving just his eyes and saw the red glow of the cars tail lights disapearing onto the main road. He recognised where he was. It was the Malone Road. He leaned his head against the back of his hands. Even his arms were trembling now. He took deep breaths and put his head back to look up into the branches of the tree. Fuck me, he said out loud. The sleeve of his anorak had slipped to reveal his watch. It was ten past nine. He began to unwind the leash from his hand. It left white scars where it had bitten into his skin. He put his hand to the back of his head. His hair was sticky with drying blood. Come on, boy. He began to walk towards the lights of the main road where he knew there was a phone box. But what was the point? He wouldnt even have been missed yet. The street was so quiet (22) h e c o u l d h e a r t h e c l i n k i n g o f t h e d o g s i d e n t i t y d i s k a s i t p a d d e d a l o n g b e s i d e h i m. BIBLIOGRAFIA Kardela, H. (wyd.). 1994. Podstawy gramatyki kognitywnej. Warszawa: Biblioteka Myli Semiotycznej. Krzeszowski, T.P. 1982. Gramatyka angielska dla Polaków. Warszawa: PWN. Kubiñski, W., R. Kalisz i E. Modrzejewska (wyd.). 1998. Jêzykoznawstwo kognitywne. Wybór tekstów. Gdañsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego. Langacker, R.W. 1987. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. I: Theoretical Prerequisites. Stanford: Stanford University Press. Langacker, R.W. 1991a. Concept, Image and Symbol. The Cognitive Basis of Grammar. Berlin/Nowy Jork: Mouton de Gruyter. Langacker, R.W. 1991b. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. II: Descriptive Application. Stanford: Stanford University Press. Langacker, R.W. 1995. Wyk³ady z gramatyki kognitywnej. Kazimierz nad Wis³¹, grudzieñ 1993. Lublin: Wydawnictwo UMCS. MacLaverty, B. 1998. Walking the dog. Spacer z psem. T³um. J. Ko³aczkowska. £ód: Muzeum Ksi¹¿ki Artystycznej. Perrine, L. 1963. Sound and Sense. Longmans Canada Limited. Tabakowska, E. 1995. Gramatyka i obrazowanie. Wprowadzenie do jêzykoznawstwa kognitywnego. Kraków: PAN. Talmy, L. nd. Narrative structure in a cognitive framework (rêkopis zmienionej wersji artyku³u opublikowanego w: Bruder, G., J. Duchan & L. Hewitt (eds.). 1995. Deixis in Narrative: A Cognitive Science Perspective. New York: Lawrence Erlbaum).
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
EL¯BIETA WÓJCIK-LEESE Jagiellonian University
FRAIL CRAFT: Experimental poetry, conceptual blending and translation Understanding is creating. To communicate is to trigger dynamic creative processes in other minds and in our own. G. Fauconnier Mappings in Thought and Language
1. FRAIL CRAFT the poem by Maggie OSullivan FRAIL CRAFT AFLOAT ON SKULL TUMBLED NETTLES SULLEN FROTH UNTYING LIPS TO MAGPIES BULGED FLYING DONE-UP UNCOLOUR UNJAW/TONGUES WEEP-WEEP PROCEDURES ONE BY ONE IVE LET THEM TAR & MUTTER ME AWFUL SLOW WITHERING NO NOT ONE ANSWERS THEIR NAME DICE OVERTY ENTURTLED TURTLEY AFFERY ALLA PLUCKILY BROKE
40
El¿bieta Wójcik-Leese
This poem by Maggie OSullivan, a contemporary British poet, constitutes a part of a larger whole entitled pre-text, which appears in Iain Sinclairs Conductors of Chaos: A poetry anthology (1996:307314). The title of the anthology reads like a warning: confusion is unavoidable. If these things are difficult, they have earned that right, insists the editor in his introduction, Why should they not reflect some measure of the complexity of the climate in which they exist? Why should we not be prepared to make an effort, to break sweat, in hope of high return? (Sinclair 1996:xvii). I would like to believe I am ready to toil over Maggie OSullivans craftiness. Nonetheless, I would not mind some assistance in my efforts to approach the poems righteous difficulty. Publications on British experimental poetry, though scarce, can help me find out about the complexity of the climate in which the poem functions. Could cognitive linguistics, and the cognitive operation of conceptual blending in particular, better prepare me for understanding, analysing and ultimately translating OSullivans FRAIL CRAFT?
2. The complexity of the climate experimental poetics of British women poets in brief The 1996 anthology Out of Everywhere: Linguistically Innovative Poetry by Women in North America and the UK was summed up by its editor, Maggie OSullivan, as explorative, formally progressive language practices (qtd in Kinnahan 1996:629). This description tellingly concentrates on language, revealing its constructedness and opacity as a medium of expression. No longer is language supposed to transparently communicate experience it is experience in itself and it should be read as such. The reader is invited to participate in what another experimental woman poet, Wendy Mulford, calls intransigent composing activity: Without this composition, this work of reconstruction by the reader, the poem remains uncreated (qtd in Kinnahan 1996:654). How to responsibly accept the invitation and proceed with this work of reconstruction (remembering, moreover, that this rethinking of language is usually understood by experimental women poets as a political and feminist engagement)? Most probably to guide the disoriented reader of Maggie OSullivans poetry, Iain Sinclair preceded it with an excerpt from Aaron Williamsons review of In the House of Shaman. The reviewer emphasizes the rooting of language into its own celebration, points to the effluvia of a handmade lexicon, describes the presencing of a voice, and prompts the reader to enter this alive text (qtd in Sinclair 1996:303304). It was exactly this celebration of language in FRAIL CRAFT that urged me to respond to the poems gesture of invitation. Its hand-made lexicon required manual unpacking in order to explore the poems conceptual potential. To translate this linguistic alienness into a different formal system posed quite a challenge: how to preserve the original constructedness of language, if English and Polish differ in their linguistic structures?
FRAIL CRAFT: Experimental poetry, conceptual blending and translation
41
3. To break sweat conceptual blending The examples Mark Turner and Gilles Fauconnier use to illustrate their model of conceptual projection across four or more mental spaces set me thinking (cf. Fauconnier 1985 and 1997; Turner 1996; Turner and Fauconnier 1995 and 1996). Could I employ the cognitivist knowledge about the process of conceptual blending to systematically analyse and then translate Maggie OSullivans poem? Both Fauconnier and Turner emphasise that conceptual blending is not exceptional it is a general cognitive operation, which is usually not consciously perceived, but it can be highlighted, as in jokes, cartoons, poetry (the Internet version:1996). They explain: Mental spaces are small conceptual packets constructed as we think and talk, for purposes of local understanding and action. They are interconnected, and can be modified as thought and discourse unfold. [Conceptual blending] operates over mental spaces as inputs. In blending, structure from two input spaces is projected to a separate space, the blend. The blend inherits partial structure from the input spaces, and has emergent structure of its own.
To prove their point Fauconnier and Turner provide their varied examples: non-linguistic (e.g. computer desktop interface, number theory) and linguistic (e.g. rhetoric, metaphor, counterfactuals, causatives, parable, compounds). For my present analysis their discussion of adjective-noun and nounnoun combinations seems most valid. The two scholars claim that both canonical compounds (such as red pencil) and exotic combinations (such as dolphin-safe) result from the same operation of conceptual blending. But the fact that some interpretations stand out more than others especially when the phrases are taken in isolation stems from the existence of strong defaults (Turner and Fauconnier 1995:191). As the general mechanisms of conceptual integration are the same in all cases, it might be helpful to understand how they function in adjective-noun and noun-noun compounds. Eve Sweetser asserts that in investigating AdjN compounds Langackers concept of active zone turns out to be relevant: active zone structures allow us to have a great deal of flexibility in choosing which aspect of the Ns frame is identified with which aspect of the Adjs frame (Sweetser 1997:2). Therefore, depending on a particular phrase and its context, the frame of redness or the frame of safety might be evoked differently: red pencil could mean, for instance, a pencil that writes in red or a pencil for red tape procedures; dolphin-safe could refer, for example, to the role of the dolphin as potential victim or predator. What matters is the fact that [i]n every case, from minimal cues, the understander must access much larger ranges of conceptual structure and imaginatively discover productive ways of integrating them into a relevant scenario (Turner and Fauconnier 1995:190). In this search for minimal cues the understander is assisted by the formal expression of the integrated conceptual elements. In general, the formal unit names two elements in two different spaces and directs the understander
42
El¿bieta Wójcik-Leese
to find the rest, Turner and Fauconnier explain, and I quote again one of their illustrations, which will later prove useful in my discussion: Consider the expression Language is fossil poetry. [...] Fossil comes from the domain of paleontology and poetry comes from the domain of expression. In the mapping, poetry corresponds to the living organism and language corresponds to the fossil of that organism. [...] the blend is both less and more than the composition of the input spaces. [...] In fossil poetry, we ignore that fossils and their original organisms never exist simultaneously but that language and poetry certainly do, or that poetry is not physical or biological. On the other hand, the conception of language as a derivative of poetry is the central inference of the blend but is absent from the input space (1995:194196).
The expression Chunnel is the example that has prompted my investigation into conceptual blending and its application to the analysis and translation of experimental poetry. As the understander I could recognize that the syntactic form of Chunnel is the combination of tunnel and [the English] Channel. Fauconnier and Turner use this expression to illustrate what they call opportunism of conceptual integration, and they demonstrate how this blend takes advantage of a partial phonological mapping between the generic frame of a tunnel and the knowledge frame of the body of water between England and France (1995:193). I would claim that this opportunism is the driving force of experimental poetry, which imaginatively creates such happy coincidences. What might assist its reader is exactly this experimental inventiveness, since the conceptual and formal novelty is more readily perceptible. In The Literary Mind Mark Turner concludes: In general, generic and blended spaces become more noticeable as the projection is less conventional, the expression is less conventional, or the projection and the expression combine noticeably what are still regarded as incompatible specifics (1996:89). These incompatible specifics tarnish the transparency of language, and the reader, confronted by its unexpected opaqueness, has to stare at an experimental poem in bewilderment. That is the essence of experimental poetics. Theoretically, then, the work of reconstruction by the reader, that is desired by the experimental poet, can be facilitated. The more the readers know about conceptual blending, the clearer their perception of it and the better results in deciphering the enigma posed by the experimental poem. Another liberating conclusion, although possibly intimidating at first, is the fact that [t]he degree of blending is often up to the reader (Turner 1996:92). However, I would assert that the readers can increase the degree of blending by increasing their awareness of the mechanisms of blend development (as Turner presents them; cf. 1996:8384) and of the principles of conceptual integration (as Fauconnier formulates them; cf. 1997:3). Two of these principles, unpacking and good reason, seem to offer good guidance in comprehending experimental poetry. According to the unpacking principle: The blend alone must enable the understander to unpack the blend [emphasis added] to reconstruct the inputs, the cross-space mapping, the generic space, and the network of connections between these spaces. Accord-
FRAIL CRAFT: Experimental poetry, conceptual blending and translation
43
ing to the good reason principle: All things being equal, if an element appears in the blend, there will be pressure to find significance for this element [emphasis added]. Significance will include relevant links to other spaces and relevant functions in running the blend. What these two principles recommend to the reader of experimental poetry are the reliance on the hints that the blend can yield during perceptive scrutiny and the belief that such a persistence will validate the finds. Bearing all the above considerations in mind, I would like to suggest that reading an experimental poem involves unpacking minimal linguistic cues to access its conceptual structure, its blends and its input spaces. As the formal expression is foregrounded by experimental poetry, its Polish translators will inevitably find themselves limited by the formal differences between English and Polish. However, the awareness that conceptual blending is a general cognitive operation may assist the translators in transcending these boundaries (even if at times cultural boundaries may not open up). Having themselves reached the poems conceptual structure, the translators might try to recover/recreate the minimal cues in the target language, so that these cues, after being unpacked, could guide other readers from the poems blends to its original input spaces. To test the potential of such a method of analysis, I attempted my own translation of an experimental poem, that is FRAIL CRAFT by Maggie OSullivan. As I was already positively prejudiced towards conceptual blending, I invited my students of experimental poetry to translate the same poem. I wanted to check how (intuitively?) they might unpack the cues offered by the poem, and whether they would change their translatory decisions having consciously absorbed the knowledge about conceptual integration.
4. FRAIL CRAFT the translation into Polish KRUCHA SZTUKA UNOSZ¥CA SIÊ NA CZASZCE WZBURZONA POSÊPNA PIANA POKRZYW ROZWI¥ZUJ¥C USTA NA SROKI WYBUJA£Y LOT ZA-PIÊTE ROZKOLOROWAÆ ROZPAPLAÆ/JÊZYKA SZLOCH-SZLOCH TOK POSTÊPOWAÑ JEDNEMU PO DRUGIM POZWOLI£AM IM USMOLIÆ I UMAMROTAÆ MNIE STRASZNE ¯MUDNE USYCHANIE
44
El¿bieta Wójcik-Leese NIE ¯ADEN NIE ODPOWIADA NA SWE IMIÊ KOCI POTOCZY ZODWRÓCONA ¯Ó£WIOÆ DOROD DOÆ ZUCHOWATO OSKUBANA
Already the poems opening line, FRAIL CRAFT, poses a seemingly insurmountable obstacle. The word craft can be considered a case of motivated polysemy: it may refer both to an activity such as weaving, carving, or pottery that involves making things skilfully by hand, often in a traditional way and to a vehicle, such as a boat, a hovercraft, or a submarine that carries people or things on or under water (Random House College Dictionary; RHCD). The second aspect of the frame craft is foregrounded by the poems next line, as it is a boat that we see afloat on (the graphic segmentation of the poem ingenuously assists the ongoing shifts between the foreground and the background; cf. Wójcik-Leese on free verse as an alternate scene construal, in press). The third line surprises, though the boat seemingly floats on skull. The seat of intellect, intelligence, knowledge (RHCD), skull metonymically points back to human skills implied by craft. However, interestingly, skull corresponds to scull (an oar, a boat, used also as a verb to row; RHCD), thus again profiling the nautical associations. This patterned overlap of meaning, initiated by the first three lines, can be traced as the poem unfolds. The water words and images (tumbled, froth, weep-weep, even withered) interweave with those of intellect, skill, art, or more particularly verbal art, poetry (untying lips, jaw/tongues [...] procedures, mutter). The Oxford English Dictionary (OED) explains under the heading craft II. Intellectual power; skill; art that [i]n those and the following senses, art and craft were formerly synonymous and had nearly parallel sense-development, though they diverge in their leading modern senses. The OED lists also ingenuity, dexterity; obsolete occult art and magic; and even in a bad sense: skill of deceit, followed by the qualification that in craft the bad sense is more explicit. These aspects of the frame craft weave their way into the poem as well: the scene of punishment evoked by its second section (to be discussed below); the attributes connected with (black?) magic, such as skull, herbs, frothing liquids, magpies flight (which prompted Agnieszka Ginkos translation; cf. the appendix); the poems metalinguistic elements and the readers knowledge of feminist poetics with its struggle against the marginality of women poets. What is more, the etymology of the word craft (originally strength, power, might, force) renders the conceptual paradox of the first line more explicit is it weak force that matters here? Unfortunately, in Polish there exists no such lucky coincidence. The Polish language does not possess a single word that could embrace all the multiple aspects of craft. How to choose from separate words that denote craft, art,
FRAIL CRAFT: Experimental poetry, conceptual blending and translation
45
boat or even magic and deceit? Resorting to my knowledge about conceptual blending at work in Adj-N compounds, such as red pencil or dolphinsafe, I have tried to define which aspect of the Ns frame craft is identified by the Adjs frame of frail. The RHCD defines frail as 1. weak; not robust; in delicate health; 2. easily broken or destroyed; fragile, further specifying the difference between frail and fragile: frail applies particularly to health and immaterial things: a frail constitution, frail hopes; fragile implies that the object must be handled carefully to avoid breakage or damage. (Interestingly, the OED lists as the third meaning of frail morally weak; unable to resist temptation; habitually falling into transgression, and qualifies: Now sometimes applied as a half-jocular euphemism to a woman who lives unchastely or has fallen from virtue. This aspect of the Adjs frame frail may resonate in the phrase TAR & MUTTER ME, which I will discuss below). Such a distinction helps to identify the immaterial, human aspect of the frame craft against its meaning of a vehicle. Therefore in my translation I have decided on the word sztuka (which is closer to the English art) instead of the word ³ód (or ³ódka, that is boat). I could have further differentiated between art and craft, as in Polish craft in the sense of skilful handiwork is actually rêkodzie³o, but I have not for two reasons: firstly, rêkodzie³o itself frequently appears as the set phrase rêkodzie³o artystyczne (thus art contains it as well); and secondly, the sound it makes disqualifies it. Moreover, sztuka can refer to skill and dexterity as well as it can bring to mind the word sztuczka (skill of deceit). To highlight the material aspect of the original craft I have accompanied it with the adjective krucha (fragile), which usually modifies objects. I hope that such a compound may point to the active zone profiling the material nature of sztuka, as in a piece of something. An example of the N-N compound, similar to fossil poetry presented by Fauconnier and Turner, is WEEP-WEEP PROCEDURES. This formal unit names two elements in two different spaces: the word procedures (ways of doing something, especially ones that are formally or conventionally accepted as being correct; cf. RHCD) evokes the space of convention, correctness, and formality; weep-weep (if we treat it as a noun) metonymically points to the act of crying, and further to emotion, privacy, possibly incorrectness (not to mention another aspect of weep to weep spoken about a wound means to ooze). The blend weep-weep procedures seems to imply that there exist publicly accepted norms of the most intimate expression which harm it (in the poem the blend, modified by the preceding tongues, may additionally imply some kind of formal ritual to ooze the strength of language or artistic expression). Hence my translation: JÊZYKA / SZLOCH-SZLOCH / TOK POSTÊPOWAÑ, which, attempting to preserve the aural/oral quality of the original phrase, hopefully emphasises the celebration of this formal character. To increase this formality I have chosen tok postêpowañ instead of procedury, which exists in Polish. The phrase tok postêpowañ may refer the Polish reader to the space of linguistic oozing or waste, as it points to the word s³owotok (verbal haemorrhage) also because of the preceding roz-paplaæ (to jaw).
46
El¿bieta Wójcik-Leese
The third example I would like to concentrate on is the expression TAR & MUTTER ME. This conceptual construction integrates the structure from the knowledge frame of the type of punishment: tar and feather somebody and the generic frame of mutter, to utter words indistinctly or in a low tone, often in talking to oneself (RHCD). The OED elaborates on the meaning of to tar: to smear (a persons body) over with tar, especially in the phrase to tar and feather: a punishment sometimes inflicted by a mob (esp in US) on an unpopular or scandalous character, and adds: The practice was imposed by an ordinance of Richard I in 1189 as a punishment in the navy for theft. Apart from bringing to the surface the poems other references to the nautical themes and to the feminist concerns (status of women poets as unpopular characters; linking back to the expression frail woman), the blend suggests a method of punishment by an inefficient use of language. Indistinct utterances, products of abused language, literally smear the body both physical and artistic of the speaker. I have tried to render this conceptual mapping in my translation of TAR & MUTTER ME as USMOLIÆ I UMAMROTAÆ MNIE, where umamrotaæ (instead of usual mamrotaæ or wymamrotaæ) formally comes close to umêczyæ umordowaæ (to exhaust someone physically or psychically, to harrasss) and umorusaæ (to smear, make dirty). The last example I have chosen to discuss resembles morphological and phonological opportunism illustrated in Fauconnier and Turners study by such expressions as McJobs and Chunnel. Easy to detect in the word enturtled, used in the poems line ENTURTLED TURTLEY, is the generic frame turtle, although the morphological representation of this blend may be puzzling. Unpacking its minimal cues requires the analysis of the prefix en-: it is added to nouns that refer to places or things (if a turtle is either) to form verbs that describe putting somebody or something into or onto one of these places, as in the verb to encage; moreover, it can be added to adjectives or nouns that refer to human states or conditions, to form verbs that describe putting someone into one of these states, as in the verb to enfeeble (RHCD). Further unpacking leads to the discovery of the verb to turtle, which means to capsize, to turn over, but also to act in a manner characteristic of a turtle (perhaps spec. to bridle or show indignation) (OED). There also exists the expression to turn turtle, which means to catch turtle by throwing them on their backs (OED). Does the blend enturtled, marked with the typical past participle ending, describe the state of both being turned over and placed inwards, opportunistically combined in the image of a turtle shell upside down? Could it refer the reader to the notions of upset balance, extreme exposure and even vulnerability? I must admit that this conceptual integration has constituted a serious challenge to my translation, and I am still not convinced by my attempt to face it. ZODWRÓCONA tries to profile overturning and being embraced or drawn inwards, but the image of turtle is lost, although it can be just about overheard in the sound correspondence of the whole verse: ZODWRÓCONA ¯Ó£WIOÆ. Additionally, I have decided to render turtley, with its adjectival ending -y, as the noun ¿ó³wioæ, thus hoping to foreground the quality of being like a turtle.
FRAIL CRAFT: Experimental poetry, conceptual blending and translation
47
5. Frail craft weak force of translation? All the above considerations of the frustrated translator prove conclusively the falsity of the general view that conceptual structure is encoded by the speaker [the poet] into a linguistic structure, and the linguistic structure is decoded by the hearer [the translator] back into a conceptual structure (Turner and Fauconnier 1995:197). As these cognitive scholars further assert: An expression provides only sparse and efficient prompts for constructing a conceptual structure. The visible formal organization of these prompts is not a direct reflection of the conceptual structure that called that formal organization into being. The problem then is to find the relations between, on the one hand, formally integrated linguistic structure and, on the other hand, conceptually integrated structures built by the speaker or retrieved by the hearer. In general, the conceptual integration is detailed and intricate and the formal integration gives only the briefest indication of a starting point from which the hearer is to depart in constructing this conceptual integration.
Isnt it exactly what interpretation is about? About finding the relations between formally integrated linguistic structure and conceptually integrated structures built by the poet and retrieved by the reader/the translator. When translators realize that what they see on the page constitutes only the briefest indication of a starting point, they will need the knowledge about the mechanisms of conceptual integration to assist their explorations. I have just attempted to demonstrate how my investigations of one experimental poem were aided by this awareness. But my article finishes with other attempts: the translations of Maggie OSullivans poem performed by my students. When they embarked on this project, they did not know about Turner and Fauconniers discussion of conceptual blending. However, their Polish versions of the poem may bear witness to conceptual mapping at work, although it was not executed consciously during the translation process. This question requires a systematic research, possibly with the help of Think Aloud Protocols1. At the moment, though, I would like to encourage the readers of this article to employ their own analytical skills and to explore the conceptual relations between the translations of Agata Ho³obut and Agnieszka GinkoHumphries (two versions) enclosed in the appendix, my attempt and the original FRAIL CRAFT.
1
I would like to thank Professor El¿bieta Tabakowska for this suggestion.
48
El¿bieta Wójcik-Leese
Appendix NISkajakOÆ UTRZYMUJE SIÊ NA CZASZCE ZWIROWANEJ POKRZYWY CHMURNA WYLEWNOÆ ROZPINANE USTA DO BRZUCHATEGO LOTU SROKI ZAPIÊTE ROZKOLOR ROZSZCZÊKI/JÊZYKA CHLIP-CHLIP PROCEDURY JEDNO PO DRUGIM DA£AM IM SMOLIÆ & MRUCZEÆ MNIE WSTRÊTNIE POWOLI SUCH¥ NIE NIE JEDNEMU ODPOWIADA ICH IMIÊ W KOÆ NADTOÆ U¯Ó£WIONA ¯Ó£WISTA PROMocyjna ATAKA MʯNIE SP£UKANA (Transl. from the English by Agata Ho³obut)
chybotliwy dar unosz¹cy siê na czaszce rozrzucona pokrzywowa markotna piana rozwi¹zywane usta zawi¹zywane niekolor nieszczêki/jêzyka p³acz-p³acz praktyki po kolei pozwoli³am im
FRAIL CRAFT: Experimental poetry, conceptual blending and translation
w smo³ê mnie i mamrotanie okropne wolne wiêdniêcie nie ani jeden nie odpowiada na imiê koci cone do¿ó³wiowy ¿ó³wiowo affery alla odwa¿nie prys³y (Transl. from the English by Agnieszka Ginko) CHYBOTLIWY DAR UNOSZ¥CY SIÊ NA CZASZCE WRZUCONA POKRZYW MARKOTNA PIANA ROZWI¥ZUJ¥C USTA W NABRZMIA£Y LOT SROKI PRZYWI¥ZAÆ ROZBARWIÆ ROZSZCZÊKN¥Æ/JÊZYKA P£KAÆ-P£KAÆ PRAKTYKI PO KOLEI POZWOLI£AM IM WSMOLIÆ MNIE I WMAMROTAÆ OKROPNE WOLNE WYSCHNIÊCIE NIE ANI JEDEN NIE ODPOWIADA NA IMIÊ KOCI OCONE WYPE£NIONA ¯Ó£WIOWA ZARAZ RACZ RAD PRYS£ (Transl. from the English by Agnieszka Ginko)
49
50
El¿bieta Wójcik-Leese
BIBLIOGRAPHY Source materials OSullivan, M. 1996. The section FRAIL CRAFT from pre-text. In: Sinclair, I. (ed.). 1996. 309. Dictionaries The Oxford English Dictionary. Second Edition. The Random House College Dictionary. Reference materials Fauconnier, G. 1994. Mental spaces. New York: Cambridge University Press. Fauconnier, G. and M. Turner. 1996. Blending as a central process of grammar. Expanded Internet version of the article under the same title published originally in Conceptual structure, discourse, and language, edited by Adele Goldberg, Stanford. http://www.wam.umd.edu/~mturn/WWW/blending.html Fauconnier, G. 1997a. Mappings in thought and language. New York: Cambridge University Press. Fauconnier, G. 1997b. Conceptual integration. Paper presented to the Fifth International Cognitive Linguistics Conference, Amsterdam, July 1997. Kinnahan, L.A. 1996. Experimental poetics and the lyric in British womens poetry: Geraldine Monk, Wendy Mulford, and Denise Riley. Contemporary Literature 37. 620670. Sinclair, I. (ed.). 1996. Introduction. Conductors of chaos: A poetry anthology. London: Picador. xiiixx. Sweetser, E. 1997. Mental spaces and cognitive linguistics: A cognitively realistic approach to compositionality. Paper presented to the Fifth International Cognitive Linguistics Conference, Amsterdam, July 1997. Turner, M. and G. Fauconnier. 1995. Conceptual integration and formal expression. Metaphor and Symbolic Activity 10. 183204. Turner, M. 1996. The literary mind. New York: Oxford University Press. Wójcik-Leese, E. (in press). Salient ordering of free verse and its translation. Language and Literature.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
WOJCIECH KUBIÑSKI Uniwersytet Gdañski
Kognitywna teoria przek³adu: nieuchronna oczywistoæ czy bezu¿yteczna mrzonka? Kiedy w roku 1984 Frawley opublikowa³ artyku³ zatytu³owany Prolegomenon to a theory of translation (Wstêp do teorii przek³adu), jêzykoznawstwo kognitywne istnia³o jedynie w postaci wczesnych koncepcji Lakoffa (jêzykowe gestalty) i Langackera (gramatyka przestrzeni). Zreszt¹ owe wersje gramatyki kognitywnej traktowano wówczas z du¿ym sceptycyzmem. Dwie publikacje ksi¹¿kowe (Women, fire and dangerous things Lakoffa i Foundations of cognitive grammar: Theoretical prerequisites Langackera), które wkrótce okreli³y podstawowe za³o¿enia i kierunki rozwoju kognitywistyki jêzykoznawczej, mia³y siê ukazaæ drukiem trzy lata póniej (wczeniej, co prawda, pojawia³y siê w postaci wydruków komputerowych, dostêpnych jednak g³ównie w gronie wtajemniczonych studentów i wspó³pracowników obu jêzykoznawców z Berkeley i San Diego). Praktycznie jedyny dzia³ póniejszej gramatyki kognitywnej, który ju¿ wtedy doczeka³ siê obszerniejszego potraktowania w postaci monografii Metaphors we live by (Metafory w naszym ¿yciu) Johnsona i Lakoffa, to kognitywna teoria metafory. Tote¿ Frawley (1984) móg³ ze spokojnym sumieniem stwierdziæ, ¿e nie ma zadowalaj¹cej korelacji miêdzy jêzykiem a obrazowaniem, pozwalaj¹cej ustaliæ identycznoæ tekstu i jego przek³adu. Tymczasem to w³anie poszukiwania korelacji miêdzy strukturami jêzykowymi a elementami obrazowania konceptualnego stanowi¹ sedno jêzykoznawstwa kognitywnego. W niniejszym artykule pragnê poddaæ ponownemu ogl¹dowi, w wietle wyników dwudziestu lat badañ w ramach kognitywnego podejcia do jêzyka, argumentacjê Frawleya dotycz¹c¹ podstaw teorii przek³adu. G³ównym pytaniem, na które poszukujê tu odpowiedzi, jest to, czy dokonania wspó³czesnej kognitywistyki pozwalaj¹ na postulowanie koniecznoci stworzenia kognitywnej teorii przek³adu. Pytania tego nie nale¿y wcale uto¿samiaæ z pytaniem o zastosowanie aparatury pojêciowej gramatyki kognitywnej do analizy adekwatnoci przek³adów. Jeli dowodem na istnienie budyniu jest jego skonsumowanie, to mo¿na powiedzieæ, ¿e w taki w³anie sposób twierdz¹cej odpowiedzi na to ostatnie pytanie udzieli³a ju¿ w swych artyku³ach El¿bieta Tabakowska (1995, 1997, 1998). W nieco pe³niejszej postaci pogl¹dy te au-
52
Wojciech Kubiñski
torka wyrazi³a w obszernej monografii (Tabakowska 1993). Mo¿na zatem stwierdziæ, ¿e Tabakowska w praktyce wykaza³a zasadnoæ stosowania pojêæ z zakresu aparatury pojêciowej jêzykoznawstwa kognitywnego w analizie adekwatnoci przek³adów. Oczywicie jeszcze czym innym jest kwestia, w jakim stopniu jêzykoznawstwo kognitywne rzeczywicie mo¿e siê przydaæ t³umaczom w praktyce przek³adu. Tu pogl¹dy bywaj¹ nader sceptyczne i wielu t³umaczy nie przywi¹zuje nadmiernej wagi do zagadnieñ teoretycznych. Równie¿ Tabakowska (1998) podkrela, ¿e intuicja i tak czêsto prowadzi t³umacza do takich samych wniosków, do jakich nieco mozolniejsz¹ drog¹ mog³aby doprowadziæ teoria. Zasadne jest zatem pytanie, po co w ogóle t³umaczom kognitywna analiza przek³adów? Na tak sformu³owan¹ w¹tpliwoæ odpowiedzi udziela nam znowu Tabakowska (1998:183), twierdz¹c, ¿e sens wszelkiej nauki polega na szukaniu potwierdzenia lub na negowaniu hipotez, które nam podpowiada intuicja. Zatem nawet jeli kognitywna analiza adekwatnoci przek³adów nie znajduje zazwyczaj bezporedniego prze³o¿enia na konkretne decyzje t³umacza, nadal podejmowane w trybie raczej intuicyjnym, to przecie¿ taka analiza przeprowadzona ex post mo¿e pomóc nam lepiej zrozumieæ s³usznoæ pewnych wyborów i niefortunnoæ innych. Mo¿na siê wiêc zgodziæ z Tabakowsk¹, ¿e do analizy przek³adów warto zastosowaæ rodki i pojêcia z arsena³u jêzykoznawstwa kognitywnego, poniewa¿ [...] korzystaj¹c z narzêdzi, jakich dostarcza aparat pojêciowy jêzykoznawstwa kognitywnego, mo¿na opisaæ strukturê jêzykowego obrazu w sposób bardziej precyzyjny, ni¿ opieraj¹c siê tylko na intuicji wra¿liwego badacza (Tabakowska 1995:39). Czy jednak te rodki i pojêcia sk³adaj¹ siê na spójn¹ kognitywn¹ teoriê przek³adu? Czy stanowi¹ teoriê w takim sensie, w jakim teoria wzglêdnoci stanowi teoriê pewnego wycinka wiata fizycznego czy choæby teoria Chomskyego teoriê jêzyka? Tu mo¿na ju¿ mieæ bardzo uzasadnione w¹tpliwoci. Zreszt¹ sama Tabakowska, która od lat wydaje siê uprawiaæ z powodzeniem w³anie kognitywn¹ analizê przek³adów, stwierdza, ¿e [...] «teoria przek³adu» nie istnieje i nie mo¿e istnieæ w jakimkolwiek absolutnym sensie jako byt autonomiczny (Tabakowska 1993:20). A przecie¿ jêzykoznawstwo kognitywne oferuje [...] potê¿ne narzêdzie s³u¿¹ce do opisu, porównania i ewaluacji konkretnych form, w jakich dwa jêzyki funkcjonuj¹ jako rodek symbolizacji i narzucania struktury treciom semantycznym (Tabakowska 1993:20). Czy¿ wiêc nie by³oby warto w ramach zarysowanych przez metodologiê i aparaturê pojêciow¹ jêzykoznawstwa kognitywnego pokusiæ siê o sformu³owanie ca³ociowej kognitywnej teorii przek³adu, choæby i taka teoria nie mia³a statusu bytu autonomicznego, podobnie jak zdaj¹ siê nie mieæ takiego statusu rozliczne teorie literaturoznawcze czy psychologiczne, oparte na znacznie chwiejniejszych podstawach ni¿ teorie sformu³owane na gruncie nauk cis³ych (a wiêc teorie w pe³nym tego s³owa znaczeniu)? Aby zastanowiæ siê nad tym pytaniem, powinnimy jednak przyjrzeæ siê bli¿ej rozwa¿aniom Frawleya (1984). Frawley w swoim artykule kwestionuje mo¿liwoæ adekwatnego rozs¹dzenia pewnego odwiecznego dylematu teorii przek³adu: kwestii ekwiwalencji. Oczywicie mamy tu do czynienia z ogólniejszym problemem, dyskutowa-
Kognitywna teoria przek³adu...
53
nym przez Krzeszowskiego (1984) na gruncie jêzykoznawczych badañ kontrastywnych. Chodzi o problem tak zwanego tertium comparationis. Pytanie, wedle jakich kryteriów dwie rzeczy s¹ porównywalne, to ogólniejsza postaæ pytania, wedle jakich kryteriów mo¿emy uznaæ dwa teksty w ró¿nych jêzykach za ekwiwalentne czy identyczne. Frawley twierdzi, ¿e ekwiwalencjê mo¿na wyprowadziæ na trzech ró¿nych p³aszczyznach, wspartych na trzech odmiennych wyjciowych przes³ankach teoretycznych. Pierwsz¹ z nich jest ekwiwalencja oparta na identycznoci referencjalnej, czyli na tym, ¿e jednostki symboliczne (to znaczy elementy leksykalne, ale równie¿ frazy, a nawet bardzo z³o¿one teksty) odnosz¹ siê do tych samych elementów wiata rzeczywistego (b¹d ewentualnie, w nieco szerszej formule, do wiatów mo¿liwych) i dlatego identycznoæ odniesieñ mo¿e byæ podstaw¹ ustalenia ekwiwalencji tekstów odwo³uj¹cych siê do tych samych desygnatów, choæ sformu³owanych w ró¿nych jêzykach. Frawley odrzuca tak¹ podstawê ustalania ekwiwalencji tekstów, poniewa¿ b³êdnie zak³ada ona niezmiennoæ zjawisk i przedmiotów bêd¹cych takim odniesieniem, to znaczy niezmiennoæ z punktu widzenia wszystkich mo¿liwych obserwatorów. Tymczasem Frawley stwierdza, ¿e znaczenie wyra¿eñ jêzykowych kryje siê nie tyle w desygnatach tych wyra¿eñ (desygnaty te, nawiasem mówi¹c, te¿ nie pozostaj¹ niezmienne), ile w kodzie, na który sk³adaj¹ siê wszystkie inne jednostki semiotyczne danego jêzyka (zatem znaczenie wyra¿enia ustalane jest w odniesieniu do znaczeñ innych wyra¿eñ jêzykowych wspó³tworz¹cych dany kod). Langacker oczywicie wysuwa jeszcze dalej id¹ce twierdzenie, zak³adaj¹c, ¿e w istocie znaczenie wyra¿enia jêzykowego to nic innego jak proces konceptualizowania/obrazowania tego w³anie wyra¿enia przez konkretnego u¿ytkownika jêzyka, czyli ¿e znaczenie wyra¿enia jêzykowego mo¿na sprowadziæ do procesu obrazowania jego desygnatów w umyle obserwatora. Wypada wiêc podzieliæ zdanie Frawleya, ¿e domniemana identycznoæ odniesieñ w wiecie rzeczywistym lub mo¿liwym jest dalece niewystarczaj¹c¹ podstaw¹ do ustalenia ekwiwalencji tekstów sformu³owanych w dwóch ró¿nych jêzykach/kodach. Jeli jednak Langacker ma racjê, twierdz¹c, ¿e znaczenie wyra¿enia nale¿y uto¿samiæ z procesem jego obrazowania/konceptualizacji, to ekwiwalencja orygina³u i jego przek³adu mog³aby uzyskaæ solidn¹ podstawê w³anie ze wzglêdu na to, ¿e u¿ytkownicy ró¿nych jêzyków postrzegaj¹ wiat podobnie, poniewa¿ korzystaj¹ z podobnej aparatury zmys³owej i w podobny sposób te informacje przetwarzaj¹ w swych umys³ach. To w koñcu w takiej uniwersalnej epistemologii usi³owa³ zakotwiczyæ swój wczesny model jêzykoznawstwa kognitywnego Lakoff (1977), kiedy odwo³ywa³ siê do pojêcia jêzykoznawstwa opartego na wspólnocie dowiadczenia (experiential linguistics). Frawley podejmuje podobny w¹tek, twierdz¹c, ¿e takie podejcie jest odwrotnoci¹ podejcia referencyjnego: [...] podczas gdy to pierwsze utrzymuje, ¿e istotne dla nas zjawiska s¹ w gruncie rzeczy takie same, to drugie zak³ada, ¿e postrzeganie tych zjawisk jest w istocie takie same z punktu widzenia wszystkich ludzi. Zbie¿noci miêdzy takim stanowiskiem a jêzykoznawstwem kognitywnym s¹ oczywiste. Zreszt¹ u pod³o¿a obu tych podejæ le¿¹ badania psychologiczne nad prototypami kategorialnymi. Frawley jednak s¹dzi, ¿e
54
Wojciech Kubiñski
i to podejcie jest z punktu widzenia teorii przek³adu ja³owe, poniewa¿ [...] nie ma zadowalaj¹cej korelacji miêdzy jêzykiem a obrazowaniem1. I to w tym w³anie miejscu wypada siê z Frawleyem nie zgodziæ, ponownie przywo³uj¹c stwierdzenie Tabakowskiej (1995:39), ¿e [...] korzystaj¹c z narzêdzi, jakich dostarcza aparat pojêciowy jêzykoznawstwa kognitywnego, mo¿na opisaæ strukturê jêzykowego obrazu w sposób bardziej precyzyjny, ni¿ opieraj¹c siê tylko na intuicji wra¿liwego badacza. A narzêdzi tych jest bardzo wiele. Chodzi tu nie tylko o takie parametry, o których czêsto wspomina Tabakowska, jak profilowanie, schematycznoæ versus uszczegó³owienie, skala predykacji, kwestie zwi¹zane z metaforyzacj¹, poddawanie wiata zewnêtrznego ogl¹dowi sumarycznemu lub sekwencyjnemu itp., ale równie¿ rzadziej ju¿ wspominane uporz¹dkowania ikoniczne, okrelane przez Langackera mianem naturalnych cie¿ek (cie¿ka przep³ywu energii energy path, progresja czasowa, uporz¹dkowanie od centrum do peryferii core to periphery, itp.), oraz takie pojêcia, rozwijane z kolei przez Fauconniera, jak przestrzenie mentalne (odwo³ania do przestrzeni ilustruj¹cych ró¿ne konfiguracje elementów, przestrzenie otwierane i zamykane w czasie dyskursu, niew¹tpliwe powinowactwo tego sposobu mylenia o jêzyku z koncepcj¹ o odmiennych przecie¿ korzeniach, bo osadzon¹ w logice teori¹ wiatów mo¿liwych). Zatem jêzykoznawstwo kognitywne usi³uje wype³niæ wspomnian¹ przez Frawleya lukê miêdzy jêzykiem a obrazowaniem. Mo¿na wiêc podsumowaæ te rozwa¿ania stwierdzeniem, ¿e istnieje ju¿ owo zwierzê, o którym Frawley z ubolewaniem, ale i pe³nym przekonaniem pisze, ¿e go nie ma, i co za tym idzie biologiczno-kognitywna podstawa pojêcia ekwiwalencji orygina³u oraz jego przek³adu jest obecnie znacznie solidniejsza ni¿ piêtnacie lat temu. Nie oznacza to oczywicie, ¿e istnieje co takiego jak pe³na ekwiwalencja takich tekstów. Raczej pojêcia jêzykoznawstwa kognitywnego daj¹ nam po prostu kategorie u¿yteczne w opisie zarówno licznych zbie¿noci miêdzy takimi tekstami, jak i charakterystycznych niekiedy rozbie¿noci. Lecz czy pojêcia te sk³adaj¹ siê na spójn¹ teoriê przek³adu, choæby i teoriê niebêd¹c¹ autonomicznym bytem, teoriê rozumian¹ bardzo szeroko? Wydaje siê, ¿e nie, poniewa¿ brakuje tu ogólnej ramy pojêciowej takiej teorii. Jêzykoznawstwo kognitywne zdaje siê oferowaæ teoriê jêzyka, która pozwala na spójn¹ integracjê wielu zdroworozs¹dkowych intuicji na temat jêzyka (w³¹cznie z tymi, które dotycz¹ tekstów sformu³owanych w dwóch ró¿nych jêzykach czy kodach, a bêd¹cych swoimi ekwiwalentami t³umaczeniowymi), nie zajmuje siê jednak w jaki szczególny sposób kwestiami, do których analizy mia³a byæ 1 Co do trzeciej podstawy, na której mo¿na by solidnie oprzeæ identycznoæ czy ekwiwalencjê orygina³u i przek³adu, czyli domniemane elementy uniwersalne, nale¿a³oby powiedzieæ tylko tyle, ¿e od czasu Chomskyego kwestia tak zwanych uniwersaliów by³a nieco przesadnie podnoszona w literaturze jêzykoznawczej i wypada zgodziæ siê z Frawleyem, który stwierdza, ¿e odkryte dotychczas uniwersalia niewiele nam tutaj daj¹, poniewa¿ i tak dotycz¹ bardzo wybiórczych kwestii, choæ nale¿y tak¿e dodaæ, ¿e podniesienie kwestii genetycznego uwarunkowania jêzyka (innateness of language) to, byæ mo¿e, najtrwalszy wk³ad Chomskyego do jêzykoznawstwa, bynajmniej nie sprzeczny z podstawowymi tezami jêzykoznawstwa kognitywnego.
Kognitywna teoria przek³adu...
55
powo³ana teoria przek³adu. Co najwy¿ej podsuwa badaczowi zestaw pojêæ i kategorii w sumie sk³adaj¹cych siê na tertium comparationis, w odniesieniu do którego mo¿na wyczerpuj¹co opisaæ i oceniæ cechy tekstów oryginalnych i ich przek³adów. Innymi s³owy, chocia¿ Tabakowska (1993) udowadnia celowoæ teoretyzowania na temat zjawiska przek³adu za pomoc¹ aparatury pojêciowej jêzykoznawstwa kognitywnego, owocnoæ tego przedsiêwziêcia bynajmniej nie dowodzi, i¿ konieczna jest, a nawet mo¿liwa, spójna kognitywna teoria przek³adu. Lecz czy najnowsze osi¹gniêcia jêzykoznawstwa kognitywnego nie pozwalaj¹ s¹dziæ, ¿e taka teoria by³aby mo¿liwa? Czy wród pojêæ zaproponowanych w ramach paradygmatu kognitywnego mo¿na wyró¿niæ takie, które ewentualnie w sposób szczególny nadawa³yby siê do wyznaczenia najogólniejszych ram kognitywnej teorii przek³adu? Zanim jednak przejdê do tej ostatniej kwestii, chcia³bym zaproponowaæ krótk¹ dygresjê na temat antenatów takiej ewentualnej kognitywnej teorii przek³adu. Kiedy przegl¹da³em niedawno stary (bo z roku 1959) artyku³ Nidy na temat przek³adu tekstów biblijnych, uderzy³o mnie, jak wiele jest tutaj spostrze¿eñ, których dzisiaj nie waha³bym siê okreliæ jako charakterystyczne wyznaczniki kognitywnego podejcia do jêzyka. Szczególna wra¿liwoæ Nidy na uwarunkowania kulturowe jêzyka na pewno wynika z tego, ¿e autor ten jak ¿aden inny przez lata zajmowa³ siê przek³adami tekstu biblijnego na wiele jêzyków osadzonych w bardzo odmiennych tradycjach kulturowych. Byæ mo¿e, pobrzmiewaj¹ tutaj równie¿ jakie echa teorii Sapira i Whorfa (choæ nie w skrajnie relatywistycznej, uproszczonej interpretacji, czêsto mylnie narzucanej pogl¹dom tych dwóch badaczy). Zreszt¹ samo pojêcie kulturowego zakorzenienia jêzyka wyznacza grunt, na którym Sapir spotyka siê z Langackerem. Ale kiedy Nida wspomina o pojêciach figury i t³a (figure vs. ground), powinowactwo z myleniem Langackera jest bardzo daleko id¹ce. Skoro jednak Nida powo³uje siê na psychologiê gestaltów, Lakoff za swoj¹ najwczeniejsz¹ koncepcjê jêzykoznawstwa kognitywnego opar³ w³anie na jêzykowych gestaltach, analogie te nie powinny budziæ nadmiernego zdumienia. W pewnym sensie elementy kognitywnej teorii przek³adu istnia³y wiêc, zanim jeszcze powsta³o samo jêzykoznawstwo kognitywne. Aby ponownie podj¹æ spekulatywny w¹tek ewentualnych ram pojêciowych kognitywnej teorii przek³adu, powinnimy wróciæ na chwilê do propozycji Frawleya (1984) dotycz¹cych podstawowych za³o¿eñ teorii przek³adu. Otó¿ Frawley po odrzuceniu pojêcia ekwiwalencji czy identycznoci w ogóle proponuje zupe³nie odmienne podejcie do teorii przek³adu, twierdz¹c, ¿e szczególnym wyró¿nikiem przek³adów nie jest przede wszystkim to, ¿e s¹ identyczne z orygina³em, ale ¿e aspiruj¹c do takiej identycznoci, s¹ przecie¿ od niego ró¿ne. Czêæ znaczeñ orygina³u zostaje wytracona (o czym mówi¹ prawie wszyscy), czêæ za mo¿e byæ naddana (o czym pamiêta siê jakby rzadziej). Tote¿ teoria przek³adu, zdaniem Frawleya, powinna zaj¹æ siê przede wszystkim tymi ró¿nicami w przekazie informacyjnym tekstu oryginalnego i przek³adu, które pojawiaj¹ siê w procesie rekodyfikacji. Dla Frawleya (1984:168169)
56
Wojciech Kubiñski [...] przek³ad jest bilateralnym dopasowaniem kodu macierzystego [matrix code] i docelowego [target code]. Pewne cechy lub elementy obu kodów mog¹ byæ identyczne, nie jest to jednak kwestia kluczowa, poniewa¿ dochodzi do przek³adu nawet wtedy, gdy takich cech czy elementów nie ma. W istocie, sam przek³ad jest w³aciwie trzecim kodem, wy³aniaj¹cym siê z bilateralnych wspó³zale¿noci miêdzy kodem macierzystym i docelowym: jest w pewnym sensie subkodem ka¿dego z tych dwóch kodów [...] Czyli skoro przek³ad jest z samej swojej natury dwoistej proweniencji, konstytuuje siê jako kod samoistny, okrelaj¹c swoje w³asne standardy i strukturalne presupozycje oraz konsekwencje logiczne, bêd¹ce jednak pochodnymi informacji zawartych w kodzie macierzystym i parametrów kodu docelowego.
Zatem tekst przek³adu jest amalgamatem w³aciwoci wywodz¹cych siê z kodu macierzystego i cech zakorzenionych w kodzie docelowym. Czy w arsenale rodków i pojêæ jêzykoznawstwa kognitywnego znajdziemy co podobnego do amalgamatu dwóch ró¿nych bytów w postaci trzeciego bytu o dwoistej proweniencji? Jedynym kandydatem do takiej roli jest koncepcja tak zwanych hybryd lub amalgamatów (blends), rozwijana przez Fauconniera i Turnera (1996). Tworzenie amalgamatów (blending) to operacja dokonywana na przestrzeniach mentalnych (mental spaces), czyli na [...] niewielkich pojêciowych pakietach konstruowanych w miarê rozwijania siê myli i wypowiedzi, w celu osi¹gniêcia chwilowego zrozumienia i podjêcia dzia³ania. [...] W procesie tworzenia amalgamatów dochodzi do projekcji struktur dwóch przestrzeni wyjciowych na odrêbn¹ przestrzeñ, czyli w³anie na «amalgamat». Amalgamat dziedziczy czêciowo swoj¹ strukturê po przestrzeniach wyjciowych i posiada zarazem swoj¹ w³asn¹ ukonstytuowan¹ strukturê (Fauconnier i Turner 1996:113). Mog³oby siê wiêc wydawaæ, ¿e nowy kod Frawleya ma cechy bardzo zbli¿one do amalgamatów Fauconniera i Turnera. Poszukuj¹c ³atwych analogii, nie powinnimy jednak zapominaæ o tym, ¿e w próbie dopatrywania siê w kodzie postulowanym przez Fawleya szczególnie z³o¿onego przyk³adu amalgamatu mog¹ nam przeszkodziæ rozliczne niesprzyjaj¹ce okolicznoci. Fauconnier i Turner pisz¹ o operacjach na niewielkich pakietach konceptualnych. Spekulacje Frawleya odnosz¹ siê do du¿ych fragmentów rozbudowanych tekstów, w których kszta³towaniu uczestnicz¹ w³aciwoci bytów wy¿szego rzêdu, okrelanych jako kody. Fauconnier i Turner w swojej analizie ukazuj¹, w jaki sposób aspekty struktury i semantycznej treci przestrzeni wyjciowych znajduj¹ swoje odzwierciedlenie we w³aciwociach amalgamatów reprezentuj¹cych gramatyczne konstrukcje lub krótkie wypowiedzi (zazwyczaj o d³ugoci zdania, choæ nie jest to w ¿adnym wypadku kwesti¹ zasady). Gdyby podobn¹ procedurê analityczn¹ zastosowaæ do tekstu literackiego lub jego przek³adu, otrzymalibymy obraz znacznie bardziej z³o¿ony i zapewne niezbyt czytelny. Ca³kiem mo¿liwe, ¿e stopieñ z³o¿onoci takiej reprezentacji wrêcz uniemo¿liwia³by jej analizê. Fauconnier i Turner pisz¹ o dwóch przestrzeniach wyjciowych, wspó³istniej¹cych w sensie najbardziej dos³ownym (czyli dochodzi do ich jednoczesnej aktywizacji w umyle u¿ytkownika jêzyka). Tymczasem Frawley spekuluje na temat bytów, sporód których jeden wydaje siê istnieæ jedynie w sensie wirtualnym (chodzi tu o tekst, który po-
Kognitywna teoria przek³adu...
57
wsta³by w jêzyku docelowym, gdyby od pocz¹tku by³ tworzony w jêzyku docelowym jako tekst oryginalny, a nie jako tekst przek³adu na ten jêzyk), choæ ju¿ sam kod docelowy istnieje jak najbardziej w sensie dos³ownym. A przecie¿ jeli znaczenie jest to¿same z procesem konceptualizacji rozwijaj¹cym siê w umyle u¿ytkownika jêzyka, to wolno nam widzieæ w procesie tworzenia przek³adu zasadniczo podobny proces konceptualizacji rozwijaj¹cy siê w umyle specyficznego u¿ytkownika jêzyka: t³umacza. I w takim wypadku moglibymy sprowadziæ proces przek³adu do bardzo szczególnego przypadku kszta³towania siê amalgamatu o wielkim stopniu z³o¿onoci lub te¿ ci¹gu amalgamatów cz¹stkowych, uk³adaj¹cych siê w z³o¿on¹ ca³oæ. Snuj¹c tak daleko id¹ce uogólnienia, teoretyk przek³adu musi pamiêtaæ o tym, ¿e nie powinien tworzyæ zbêdnych tworów teoretycznych w sytuacji, kiedy wystarczy³aby odrobina zdrowego rozs¹dku w po³¹czeniu z dowiadczeniem i intuicj¹. Jednak z drugiej strony zauwa¿my, ¿e podobnie jak [...] zas³ug¹ [jêzykoznawstwa kognitywnego] nie jest wcale to, ¿e dokonuje nowych odkryæ, lecz raczej to, ¿e oferuje teoretyczne ramy dla systematycznego i spójnego opisu starych i ustalonych intuicji (Tabakowska 1993:20), tak te¿ zas³ug¹ kognitywnej analizy przek³adu jako szczególnego przypadku tworzenia amalgamatu mog³oby byæ zaoferowanie ogólnej ramy pojêciowej dla podobnie systematycznego i spójnego opisu ugruntowanych ju¿ intuicji na temat natury procesu t³umaczenia. O tym, czy powy¿szy, wielce spekulatywny postulat zostanie spe³niony, przekonamy siê zapewne w nieodleg³ej przysz³oci. Istnieje jednak szansa, ¿e kognitywna teoria przek³adu to nie tylko bezu¿yteczna mrzonka. BIBLIOGRAFIA Bartmiñski, J. i R. Tokarski (red.). 1998. Profilowanie w jêzyku i w tekcie. Lublin: Wydawnictwo UMCS. Brower, R.A. (ed.). 1959. On translation. New York: Oxford University Press. Fauconnier, G. and M. Turner. 1996. Blending as a central process of grammar. W: Goldberg, A. (red.). 1996. 113129. Filipowicz-Rudek, M., J. Konieczna-Twardzikowa i M. Stoch (red.). 1997. Miêdzy orygina³em a przek³adem. T. III: Czy zawód t³umacza jest w pogardzie. Kraków: Universitas. Fisiak, J. (ed.). 1984. Contrastive linguistics. Prospects and problems. Berlin, New York, Amsterdam: Mouton Publishers. Frawley, W. 1984. Prolegomenon to a theory of translation. W: Frawley, W. (ed.). 1984. 159175. Frawley, W. (ed.). 1984. Translation. Literary, linguistic, and philosophical perspectives. London and Toronto: Associated University Presses. Goldberg, A. 1996. Conceptual structure, discourse and information. Stanford: Center for the Study of Language and Information (CSLI). Konieczna-Twardzikowa, J. i U. Kropiwiec (red.). 1995. Miêdzy orygina³em a przek³adem. T. I: Czy istnieje teoria przek³adu?. Kraków: Universitas. Krzeszowski, T.P. 1984. Tertium comparationis. W: Fisiak, J. (ed.). 1984. 301312. Lakoff, G. and M. Johnson. 1980. Metaphors we live by. Chicago: University of Chicago Press.
58
Wojciech Kubiñski
Lakoff, G. 1977. Linguistic gestalts. Proceedings of the Annual Meeting of the Chicago Linguistic Society 13. 236287. Lakoff, G. 1987. Women, fire and dangerous things: what categories reveal about the mind. Chicago: University of Chicago Press. Langacker, R.W. 1986. An introduction to Cognitive Grammar. Cognitive Science 10. 140. Langacker, R.W. 1987. Foundations of cognitive grammar. Vol. I: Theoretical prerequisites. Stanford: Stanford University Press. Nida, E.A. 1959. Principles of translation as exemplified by Bible translating. W: Brower, R.A. (ed.). 1959. 1131. Tabakowska, E. 1993. Cognitive linguistics and poetics of translation. Tübingen: Günter Narr Verlag. Tabakowska, E. 1995. Jêzykoznawstwo kognitywne w teorii i praktyce przek³adu: oleodruk i symfonia na dwa fortepiany. W: Konieczna-Twardzikowa, J. i U. Kropiwiec (red.). 1995. 3141. Tabakowska, E. 1997. O t³umaczeniu wiersza perspektywa jêzykoznawcy. W: Filipowicz-Rudek, M., J. Konieczna-Twardzikowa i M. Stoch (red.). 1997. 2943. Tabakowska, E. 1998. Profilowanie w jêzyku i w tekcie perspektywa jêzykoznawcy, t³umacza i poety. W: Bartmiñski, J. i R. Tokarski (red.). 1998. 167184.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
OLGA SOKO£OWSKA Uniwersytet Gdañski
T³umaczenie form czasownikowych z jêzyka angielskiego na polski Artyku³ dotyczy porównania angielskich form czasownikowych u¿ytych w oryginale powieci Josepha Hellera Catch 22 z ich polskimi odpowiednikami w t³umaczeniu autorstwa Lecha Jêczmyka. Celem jest przede wszystkim obserwacja, w jaki sposób formy czasownikowe w obu jêzykach wyra¿aj¹ pewne koncepcje dotycz¹ce ogl¹du relacji zachodz¹cych w czasie, relacji, których odzwierciedlanie uznawane jest w jêzykoznawstwie kognitywnym za podstawowe zadanie predykacji okrelanej tradycyjnie jako czasownik.
1. Kognitywna teoria czasownika Porównanie fragmentów t³umaczenia z orygina³em oparte jest zatem na pojêciach wypracowanych przez kognitywn¹ teoriê jêzyka, a szczególnie na metodzie opisu znaczenia predykacji czasownikowych rozwiniêtej przez Ronalda Langackera i zaprezentowanej w jego licznych publikacjach (1987, 1988, 1990, 1995). Nale¿y od razu wyjaniæ, ¿e pojêcia czasowników (a tak¿e rzeczowników, przyimków etc.) nie s¹ tu rozumiane w sposób tradycyjny, czyli jako czêci mowy pe³ni¹ce specyficzne funkcje w zdaniu, a wiêc tak zwane kryteria sk³adniowe nie s¹ brane pod uwagê przy ich rozró¿nianiu. Wrêcz odwrotnie, funkcje w zdaniu wydaj¹ siê zdeterminowane przez znaczenie poszczególnych czêci mowy, czyli przez fakt reprezentowania przez nie pewnych koncepcji semantycznych. Innymi s³owy, reprezentuj¹ one w sposób konwencjonalny pewne koncepcje ustalone w wiadomoci u¿ytkowników jêzyka i tylko jako takie odgrywaj¹ okrelon¹ rolê w zdaniu. Wed³ug Langackera predykacje bêd¹ce przyk³adami ró¿nych czêci mowy mo¿na zasadniczo podzieliæ na dwie grupy: rzeczowniki, reprezentuj¹ce wycinki rzeczywistoci konstruowane przez umys³ jako rzeczy1, i wszystkie pozosta³e predykacje, reprezentuj¹ce relacje zachodz¹ce pomiêdzy rzeczami lub z³o¿onymi jednostkami poznawczymi (kognitywnymi). Termin jednostka kognitywna (entity) ma bardzo szerokie znaczenie; oprócz rzeczy symboli1 Termin
rzecz ma w jêzykoznawstwie kognitywnym szczególne znaczenie, wyjanione szczegó³owo przez Langackera w jego publikacjach, np. Langacker 1987, 1990.
60
Olga Soko³owska
zowanej przez rzeczownik mo¿e ni¹ byæ relacja ni¿szego rzêdu, symbolizowana przez jak¹ podporz¹dkowan¹ predykacjê. Na przyk³ad relacja miêdzy dwiema rzeczami opisana przez przyimek z w predykacji bu³ka z mas³em stanowi jednostkê kognitywn¹ w relacji opisywanej przez czasownik w bardziej z³o¿onej predykacji Ja zjad³ bu³kê z mas³em. Ta z kolei mo¿e sama staæ siê jednostk¹ kognitywn¹ pozostaj¹c¹ w relacji do innej jednostki w ramach opisywanych przez predykacjê jeszcze bardziej z³o¿on¹, na przyk³ad Ja mo¿e zjeæ bu³kê z mas³em. Ogl¹d relacji zachodz¹cych miêdzy tak rozumianymi rzeczami (a tak¿e innymi jednostkami kognitywnymi) wyra¿any jest przez ró¿ne czêci mowy, przede wszystkim czasowniki i przyimki. W odró¿nieniu od przyimków, które reprezentuj¹ relacje postrzegane bez odniesienia do czasu (na przyk³ad ksi¹¿ka na pó³ce), czasowniki odzwierciedlaj¹ postrzeganie relacji uwzglêdniaj¹ce wymiar czasu, to znaczy fakt, ¿e opisywane przez nie konfiguracje w jaki sposób trwaj¹. Wyra¿enie konfiguracja reprezentuje tu tak¿e pewien rodzaj ogl¹du nieod³¹czny postrzeganiu wiata: jaki element (lub elementy) koncentruje uwagê postrzegaj¹cego jako tak zwany trajektor (figura prymarna), wyró¿niany w relacji do otoczenia, którego element (lub elementy) mo¿e byæ odbierany jako mniej wyrazisty i przez to otrzymaæ status tak zwanego landmarku (figury sekundarnej). W konstrukcjach zdaniowych trajektor identyfikowany jest z podmiotem, jednak tylko w relacji reprezentowanej przez czasownik g³ówny, gdy¿ w tym samym zdaniu mo¿e wyst¹piæ wiêcej trajektorów, w relacjach reprezentowanych przez inne predykacje, na przyk³ad reszta w zdaniu Kasjerka po³o¿y³a resztê na ladzie. Czasowniki, których formy s¹ przedmiotem niniejszych rozwa¿añ, reprezentuj¹ relacje obserwowane w odniesieniu do czasu, czyli procesy. Chodzi tu o czas postrzegany (zewnêtrzny), a nie procesualny (wewnêtrzny), czyli czas, w którym zachodz¹ operacje kognitywne, w uproszczeniu mylowe. Umys³ ludzki mo¿e zasadniczo rozró¿niæ dwa rodzaje procesów: zmienne (perfektywne), na przyk³ad skakaæ, pisaæ, rozmawiaæ, i niezmienne (imperfektywne), czêsto okrelane jako stany, na przyk³ad znaæ, mieszkaæ, lubiæ. Zmiennoæ lub niezmiennoæ nie jest jednak cech¹ przypisan¹ danemu procesowi raz na zawsze, a zale¿y od sposobu jego ogl¹du. Wi¹¿e siê to z czynnoci¹ umys³u zwan¹ skanowaniem (celowo unikany jest tu termin lustracja ze wzglêdu na jego konotacje), czyli badaniem relacji zachodz¹cej w czasie poprzez porównywanie kolejnych jej faz. Jeli skanowanie wykazuje ró¿nice miêdzy poszczególnymi fazami (szczególnie pocz¹tkow¹ i koñcow¹), mamy do czynienia z procesem perfektywnym, jeli nie ró¿ni¹ siê one od siebie z imperefektywnym. Czasownik w formie osobowej zawsze reprezentuje wynik tak zwanego skanowania sekwencyjnego, ledz¹cego dany proces faza po fazie, w rozci¹gniêtym czasie procesualnym, jak przy projekcji filmu, wiêc pojêcie up³ywaj¹cego czasu ma tu znaczenie zasadnicze. Czasownik w formie nieosobowej (bezokolicznik, imies³ów) stanowi natomiast wynik skanowania tego samego procesu w sposób sumaryczny, to znaczy równoczesnego postrzegania, w jednej procesualnej chwili, wszystkich jego faz, tak jak przy ogl¹daniu
T³umaczenie form czasownikowych z jêzyka angielskiego na polski
61
roz³o¿onej na stole serii fotografii przedstawiaj¹cych poszczególne etapy danego procesu lub fragmentu tamy filmowej pod wiat³o, bez aparatu projekcyjnego. Zarówno procesy perfektywne, jak i imperfektywne mog¹ byæ skanowane sekwencyjnie lub sumarycznie. Do ilustracji tych za³o¿eñ zostan¹ u¿yte fragmenty powieci Josepha Hellera Catch 22, a ich polskie odpowiedniki, zaczerpniête z t³umaczenia Lecha Jêczmyka, uka¿¹, w jaki sposób polszczyzna radzi sobie z odzwierciedlaniem ogólnych procesów poznawczych (to znaczy, w jaki sposób je gramatykalizuje), a tak¿e rzuc¹ wiat³o na rolê kontekstu jako czynnika wspó³uczestnicz¹cego w kreowaniu okrelonych znaczeñ. Przegl¹d zostanie przeprowadzony w porz¹dku wyznaczonym przez typy form czasownikowych w jêzyku angielskim. Przyk³ady wybrano ze wzglêdu na ich ilustratywnoæ dla idei przedstawionych przez Langackera.
2. Czasy proste Tak zwane czasy proste (teraniejszy i przesz³y) to jedyne w jêzyku angielskim, w których czasownik g³ówny wystêpuje w formie osobowej. Jak ju¿ wspomniano, taka forma reprezentuje skanowanie sekwencyjne faza po fazie. Nale¿y w tym miejscu pokrótce omówiæ pewne uogólnienia Langackera dotycz¹ce w³anie tej formy. Otó¿ wed³ug niego, u¿yta jako czasownik w zdaniu, odzwierciedla ona ogl¹d nie tylko sekwencyjny, ale te¿ i taki, który nie koncentruje siê na ró¿nicach miêdzy kolejnymi fazami a wiêc imperfektywny (Langacker 1987:7679). Uogólnienie to wydaje siê dotyczyæ w du¿o wiêkszym stopniu czasu prostego teraniejszego ni¿ przesz³ego. Rzeczywicie, czasowniki w czasie teraniejszym prostym, oprócz opisywania stanów, odzwierciedlaj¹ te¿ postrzeganie procesów z natury perfektywnych jako typowych, charakterystycznych dla pewnych jednostek, a wiêc sta³ych, niezmiennych. Na przyk³ad ( JH orygina³, LJ t³umaczenie): You have to be careful about what you eat ( JH:63). Musisz uwa¿aæ na to, co jesz (LJ:66). I give it away to anyone who wants it ( JH:63). Rozdajê ka¿demu, kto chce (LJ:66). Aarfy comes here to get prunes because he says he never gets enough prunes in the mess ( JH:63). Aarfy przychodzi zawsze po liwki, bo twierdzi, ¿e w sto³ówce dostaje za ma³o liwek (LJ:67). Fruit is good for my liver, thats why I never eat any ( JH:63). Owoce pomagaj¹ na w¹trobê i dlatego ich nie jadam (LJ:67). Nately always takes a whole load of them whenever he goes to Rome ( JH:63). Nately zabiera masê owoców, ile razy jedzie do Rzymu (LJ:67).
62
Olga Soko³owska
Zgodnie z uogólnieniem Langackera dla procesów z natury imperfektywnych, na przyk³ad chcieæ, ta forma czasownika stanowi w jêzyku angielskim w zasadzie jedyn¹ mo¿liw¹. W polskim t³umaczeniu u¿ywana jest forma podstawowa czasownika, równie¿ reprezentuj¹ca ogl¹d sekwencyjny, imperfektywny, który wobec tego wydaje siê byæ kognitywnie podstawowy. Polszczyzna uwidacznia to poprzez formê bezokolicznikow¹ niedokonan¹, wystêpuj¹c¹ w s³ownikach jako zasadnicza (na przyk³ad skakaæ a nie skoczyæ, sprzedawaæ, a nie sprzedaæ). Natomiast bezokolicznik angielski w swojej formie podstawowej nie rozró¿nia aspektów. Interesuj¹ce jest tak¿e, ¿e forma iteratywna, równie¿ oferowana przez jêzyk polski dla niektórych czasowników (na przyk³ad jada, jedzi), bywa rzadko wybierana przez t³umacza, nawet gdy okazuje siê uzasadniona. Wskazuje to na jej redundancjê, zbêdnoæ w kontekcie, który stanowi opis pewnych sta³ych zwyczajów i praktyk. W wypadku czasu prostego przesz³ego sprawa wygl¹da nieco inaczej. Nie zawsze reprezentuje on ogl¹d imperfektywny, tak jak czas prosty teraniejszy (nieodmienne jest to jedynie wobec stanów, z natury nieukazuj¹cych zmian postrzegaj¹cemu). Jednak¿e z faktu, ¿e w tej w³anie formie wystêpuje wiêkszoæ czasowników u¿ytych w czêci narracyjnej powieci, nie wynika wcale, ¿e dominuje tu ogl¹d imperfektywny, mimo i¿ w wielu wypadkach tak w³anie konstruowane s¹ opisywane procesy. W polskim t³umaczeniu wystêpuje wtedy tak zwany czas przesz³y niedokonany, który odzwierciedla postrzeganie danej czynnoci jako sta³ej, typowej, iteratywnej, na przyk³ad: Each morning they came around... ( JH:7) Codziennie rano przychodzi³o trzech d¿entelmenów... (LJ:7) They read the chart ( JH:7). Ogl¹dali kartê choroby (LJ:7).
Jest to ogl¹d naturalny przy opisie pewnej rutyny w tym wypadku szpitalnej. Podobnej formy u¿ywa siê w t³umaczeniu czasowników, które w oryginale opisuj¹ procesy imperfektywne postrzegane nie jako sta³e i charakterystyczne, ale niezmienne w pewnym okresie w przesz³oci, na przyk³ad: In the corridor her husband moved ahead... ( JH:84) Jej m¹¿ kroczy³ szpitalnym korytarzem... (LJ:90) Rain splashed from a moiling sky ( JH:84). Niespokojne niebo si¹pi³o deszczem (LJ:90). The engines droned monotonously like a fat, lazy fly ( JH:150). Motory bucza³y jednostajnie jak t³usta, leniwa mucha (LJ:159).
Jednak w wiêkszoci wypadków angielskiej formie przesz³ej prostej odpowiada w polskim t³umaczeniu czasownik w formie przesz³ej dokonanej. Sta-
T³umaczenie form czasownikowych z jêzyka angielskiego na polski
63
nowi to odbicie ogl¹du perfektywnego; proces postrzegany jest jako zmienny, rozci¹gaj¹cy siê miêdzy faz¹ pocz¹tkow¹ i koñcow¹, na co wskazuje skanowanie sekwencyjne, na przyk³ad: The first time Yossarian saw the chaplain, he fell madly in love with him ( JH:7). Kiedy Yossarian ujrza³ kapelana, natychmiast zapa³a³ do niego szalonym uczuciem (LJ:7). The day before Yossarian met the chaplain, a stove exploded in the mess and set fire to one side of the kitchen ( JH:11). Na dzieñ przed tym, jak Yossarian pozna³ kapelana, w jadalni wybuch³ piec, wskutek czego barak kuchenny stan¹³ w p³omieniach (LJ:11). McWatt responded instantly ( JH:150). McWatt zareagowa³ b³yskawicznie (LJ:159).
Oczywicie, wobec u¿ytych okoliczników czasu i charakteru opisywanych sytuacji interpretacja nie mog³aby byæ inna, jednak powy¿sze przyk³ady wskazuj¹ na rolê kontekstu w odtwarzaniu konceptualizacji (co uczyniæ musi t³umacz, wybieraj¹c odpowiedni¹ formê w jêzyku docelowym), jak¹ ilustruje dana predykacja w jêzyku ród³owym. Chodzi tu nie tylko o kontekst dzie³a literackiego, ale i dowiadczenie t³umacza, które okrela ogl¹d w³aciwy dla danego procesu w danej sytuacji. Wydaje siê, ¿e polski czasownik jest w wy¿ej podanych przyk³adach mniej zale¿ny od kontekstu, eksplikuje bowiem informacjê dotycz¹c¹ perfektywnoci b¹d imperfektywnoci ogl¹du danego procesu, zakodowan¹ w jego formie osobowej.
3. Czasy ci¹g³e W tych z³o¿onych formach czasownika angielskiego czasownik g³ówny wystêpuje jako imies³ów wspó³czesny, utworzony przez do³¹czenie do rdzenia sufiksu -ing. Taka forma odzwierciedla przejcie przez postrzegaj¹cego do skanowania sumarycznego, tak wiêc odniesienie do up³ywu czasu zostaje tu zawieszone i relacja przestaje byæ postrzegana jako proces. Predykacja reprezentuj¹ca taki ogl¹d mo¿e zatem wyst¹piæ w roli przydawki (na przyk³ad rambling rose, ró¿a pn¹ca). O ile jednak sam imies³ów symbolizuje zawieszenie aspektu czasowego w ogl¹dzie procesu, o tyle jego odwieszenie sygnalizowane jest przez czasownik pomocniczy (operator) be jednostkê leksykaln¹ o maksymalnie schematycznej zawartoci semantycznej, reprezentuj¹c¹ proces imperfektywny. Tak z³o¿ona predykacja odzwierciedla postrzeganie pewnego fragmentu procesu, pewnej liczby faz dla niego typowych, mo¿na rzec, reprezentatywnych, a wiêc nie pocz¹tkowej ani koñcowej jest to rola imies³owu, a przedstawienie procesu po zeskanowaniu sekwencyjnym jako imperfektywnego, zachodz¹cego w czasie to zas³uga operatora. Procesy z natury imperfektywne (stany) poddaj¹ siê takiemu opisowi jedynie w specjalnych okolicznociach i pod pewnymi warunkami, st¹d czasowniki w zdaniach He is resembling his father (Przypomina swojego ojca) czy He is wanting something (On czego chce) wymagaj¹ specjal-
64
Olga Soko³owska
nego kontekstu (na przyk³ad, odpowiednio, more and more (coraz bardziej) lub at the moment (w tej chwili)), gdy¿ reprezentuj¹ sposób postrzegania bardzo dla siebie nietypowy. Procesy perfektywne przetwarzane s¹ natomiast przez taki ogl¹d bez ¿adnych trudnoci, na przyk³ad: Thousands of tiny bits of white paper were falling... like snowflakes (JH:153). Tysi¹ce maleñkich kawa³eczków papieru unosi³o siê... jak p³atki niegu (LJ:163). His head was throbbing (JH:154). W g³owie pulsowa³o mu (LJ:163). Behind him men were dying (JH:154). Za nim umierali ludzie (LJ:164). Colonel Korn was proceeding up the stairs (JH:204). Pu³kownik wchodzi³ po schodach (LJ:215). Youre mumbling (JH:82). Co tam mamroczecie? (LJ:87) What are you waking me up for? (JH:123) Dlaczego mnie pan budzi? (LJ:131)
Jak widaæ, t³umacz stosuje tu nieodmiennie formê podstawow¹ (niedokonan¹ tak w wypadku czasu teraniejszego, jak i przesz³ego), tê sam¹, któr¹ wykorzysta³ przy t³umaczeniu angielskich form prostych, reprezentuj¹c¹ ogl¹d imperfektywny, co zgodne jest z orygina³em, tam jednak owo postrzeganie odzwierciedla operator, a nie czasownik g³ówny. W formie polskiej nie ma ladu skanowania sumarycznego, w angielskim imies³owie odpowiedzialnego za imperfektywizacjê ogl¹du procesu z natury perfektywnego. Forma analogiczna do angielskiej imies³ów przymiotnikowy wspó³czesny oczywicie w jêzyku polskim istnieje, lecz pe³ni przede wszystkim funkcje przydawkowe, bez odniesienia do czasu. Nie funkcjonuje ona natomiast w roli czasownika, to znaczy nie u¿ywa siê jej do reprezentowania procesów (z nielicznymi wyj¹tkami, na przyk³ad Jest cierpi¹cy czy Ten gatunek jest gin¹cy). Zatem w tym wypadku to czasownik polski jest bardziej uzale¿niony od kontekstu, który nakazuje wybraæ interpretacjê imperfektywn¹, odzwierciedlaj¹c¹ proces jako niezmienny na pewnym odcinku czasu, a nie typowy, charakterystyczny (forma niedokonana). Czêsto nie jest to kontekst oferowany przez tekst dzie³a, lecz kontekst wiedzy o wiecie t³umacza i czytelnika, którzy wnioskuj¹ j¹ z sytuacji, w jakiej opisany zosta³ dany proces, trudniej bowiem liczyæ tu na odpowiednie okoliczniki czasu, które s¹ u¿ywane stosunkowo rzadko (na przyk³ad: wtedy, w tym/tamtym momencie, teraz itp.)
T³umaczenie form czasownikowych z jêzyka angielskiego na polski
65
4. Czasy dokonane S¹ to formy czasownikowe z³o¿one, w których czasownik g³ówny wystêpuje w formie imies³owu przymiotnikowego uprzedniego, tworzonego przez dodanie sufiksu umownie oznaczonego jako -en. Nale¿y od razu zaznaczyæ, ¿e Langacker przypisuje tak utworzonej predykacji trzy mo¿liwe interpretacje, a rola imies³owu perfektywnego, w³aciwa dla opisywanych tu czasów, jest tylko jedn¹ z nich (dwie pozosta³e to imies³ów statyczny i bierny). Sufiks -en oznacza przejcie w ogl¹dzie procesu ze skanowania sekwencyjnego na sumaryczne, dzieje siê to jednak w inny sposób, ni¿ ma to miejsce w wypadku opisanego wy¿ej imies³owu wspó³czesnego, to znaczy wi¹¿e siê z pewn¹ dodatkow¹ operacj¹ umys³ow¹. Imies³ów uprzedni, tak jak imies³ów wspó³czesny, sygnalizuje równoczesny procesualnie ogl¹d poszczególnych, kolejnych faz procesu, jednak w przeciwieñstwie do tamtego sygnalizuje nie tylko postrzeganie, ale tak¿e szczególne wyró¿nienie ostatniej fazy. Przypomnieæ nale¿y, ¿e imies³ów wspó³czesny reprezentuje postrzeganie pewnego reprezentatywnego fragmentu danego procesu. Imies³ów perfektywny odzwierciedla zatem po³o¿enie kognitywnego nacisku na aspekt dokonania, zakoñczenia postrzeganego procesu, przy czym fazy poprzedzaj¹ce pozostaj¹ w wiadomoci postrzegaj¹cego. Powoduje to zachowanie wra¿enia ci¹g³oci ostatniej fazy z poprzednimi jako ich kulminacji mimo i¿ s¹ one wyró¿niane w mniejszym stopniu. W wypadku imies³owu statycznego profilowanie ostatniej fazy jest stosunkowo silniejsze, a poprzedzaj¹cych s³absze. Operatorem w³aciwym dla imies³owu perfektywnego jest have, predykacja profiluj¹ca specyficzn¹ relacjê imperfektywn¹ miêdzy kognitywnie znaczniejszym trajektorem a mniej znacznym landmarkiem. Przywraca on wymiar czasowy atemporalnej dot¹d konfiguracji, która bez niego mo¿e pe³niæ rolê przydawki (na przyk³ad broken promise, z³amana obietnica), a jego znaczenie semantyczne s³u¿y odzwierciedleniu pojêcia relewancji relacji opisywanej przez czasownik g³ówny (na przyk³ad John has finished his breakfast Jan skoñczy³ niadanie). W jêzyku angielskim czas Present Perfect u¿ywany jest w sytuacjach, gdy mówi¹cy chce podkreliæ istotnoæ dokonania opisywanego procesu dla sytuacji bie¿¹cej, w której wyg³aszana jest jego wypowied. Operatorem przywracaj¹cym wymiar czasowy imies³owowi statycznemu jest be, a ca³oæ odzwierciedla proces jako stan niezmienny w czasie lub cechê charakterystyczn¹ (na przyk³ad The book is torn Ksi¹¿ka jest podarta; She is divorced Ona jest rozwiedziona). Z kolei imies³ów bierny reprezentuje skanowanie sumaryczne i jednakowo silne profilowanie wszystkich faz procesu2. Rolê operatora odpowiedzialnego za przywracanie wymiaru czasowego imies³owowi biernemu pe³ni równie¿ be, wiêc, szczególnie w odniesieniu do czasu przesz³ego, wa¿na jest rola kontekstu dla odró¿nie2 Ponadto imies³ów bierny opisuje tylko takie relacje, których landmark podniesiony do roli trajektora (patiens) musi stanowiæ kognitywn¹ rzecz, a wiêc byæ reprezentowany przez wyra¿enie rzeczownikowe.
66
Olga Soko³owska
nia tego typu konceptualizacji od opisanej poprzednio statycznej, na przyk³ad The highway was blocked by an overturned truck (Droga zosta³a zablokowana przez wywrócon¹ ciê¿arówkê) w odró¿nieniu od The highway was blocked all day (Droga by³a zablokowana ca³y dzieñ). Je¿eli operator be wystêpuje w formie z³o¿onej, wspó³pracuje z imies³owem biernym, nigdy statycznym, na przyk³ad My car is being washed (Mój samochód jest (w³anie) myty); My car has been stolen (Mój samochód ukradziono). Opisane powy¿ej ró¿nice znaczeniowe s¹ doæ trudne do odczytania dla osoby, której ojczystym i jedynym jêzykiem jest polski, gdy¿ jêzyk ten nie dysponuje w swym literackim rejestrze formalnymi odpowiednikami czasów perfektywnych (choæ dysponuje imies³owem perfektywnym), co potwierdza t³umaczenie Paragrafu 22, na przyk³ad: I meant to come sooner, but I really havent been well (JH:12). Przyszed³bym wczeniej, ale czu³em siê niezbyt dobrze (LJ:12). I have named the boy Caleb (JH:84). Da³em ch³opcu na imiê Kaleb (LJ:90). When he had exhausted all the possibilities in letters, he began attacking the names and addresses on the envelopes (JH:8). Kiedy wyczerpa³ ju¿ wszystkie mo¿liwoci w tekcie listów, zacz¹³ atakowaæ nazwiska i adresy na kopertach (LJ:8). Ive never really seen a chaplain before (JH:13). Nigdy w ¿yciu nie widzia³em kapelana (LJ:14). He peered down at the slip of paper he had been concealing in his hand all the while (JH:14). Zerkn¹³ w dó³ na kawa³ek papieru, który przez ca³y czas ukrywa³ w d³oni (LJ:14).
Jak widaæ, w polskich t³umaczeniach angielskich czasów Perfect nie ma ¿adnej predykacji reprezentuj¹cej ogl¹d sumaryczny, s¹ to po prostu formy przesz³e dokonane, reprezentuj¹ce ogl¹d perfektywny zarówno dla czasu Past Perfect, jak i Present Perfect. W wypadku Past Perfect Continuous jest to forma niedokonana, symbolizuj¹ca ogl¹d imperfektywny, za co w angielskim odpowiada imies³ów wspó³czesny. Ogl¹d sumaryczny wybranego fragmentu opisywanego procesu reprezentuje operator been. Poniewa¿ jest to forma imies³owu perfektywnego, odzwierciedla ona profilowanie ostatniej fazy tego fragmentu, mimo i¿ nie ró¿ni siê ona od poprzednich. W polskim t³umaczeniu koncepcja relewantnoci (odzwierciedlana w angielskim przez operatora have) nie jest w ¿aden sposób oznaczana. Polskie odpowiedniki Present i Past Perfect przechowuj¹ lad percepcji dokonanej poprzez zastosowanie formy osobowej dokonanej. Potoczna polszczyzna pos³uguje siê czasem formami analogicznymi do angielskich (na przyk³ad kiedy mia³ ju¿ wyczerpane wszystkie mo¿liwoci
T³umaczenie form czasownikowych z jêzyka angielskiego na polski
67
lub któr¹ mia³ ukryt¹ w d³oni przez ca³y czas, a tak¿e mam ju¿ spakowan¹ walizkê), nie s¹ one jednak na ogó³ akceptowane w jêzyku literackim, choæ dok³adnie odzwierciedlaj¹ taki w³anie typ ogl¹du jak czasowniki angielskie i s¹ równie informatywne co do reprezentowanych przez siebie czynnoci kognitywnych. Inna istotna ró¿nica miêdzy formami czasownikowymi w jêzyku angielskim a ich odpowiednikami w t³umaczeniu na jêzyk polski dotyczy predykacji zawieraj¹cych imies³ów bierny. Angielski imies³ów bierny z ró¿nymi postaciami operatora be czêsto t³umaczony jest, obok takiej samej jak w angielskim formy biernej, za pomoc¹ tak zwanej czynnej formy bezosobowej, to znaczy rzeczownik pe³ni¹cy w angielskim zdaniu funkcjê podmiotu w polskim jest dope³nieniem. Formê bezosobow¹ tworzy siê w jêzyku polskim z imies³owu biernego przez dodanie sufiksu -o, na przyk³ad: The meals were brought to him in bed (JH:7). Posi³ki podawano do ³ó¿ka (LJ:7). Yossarian never went there to help until it was finished (JH:19). [...] za to póniej, gdy klub ju¿ ukoñczono, [Yossarian] przychodzi³ bardzo czêsto (LJ:1920). He had been smuggled into the ward during the night (JH:10). Przemycono go na salê w nocy (LJ:10).
Sufiks -o odgrywa podobn¹ rolê jak angielskie operatory przywraca odniesienie opisywanej relacji do up³ywu czasu. Jednak¿e cech¹ imies³owu uprzedniego w jêzyku polskim, niespotykan¹ w jêzyku angielskim, jest to, ¿e mo¿e on wystêpowaæ w dwóch formach, odzwierciedlaj¹cych postrzeganie imperfektywne i perfektywne: podawany/podany, przemycany/przemycony. W jêzyku angielskim zadaniem sygnalizowania takiej ró¿nicy w ogl¹dzie obarczony jest nie imies³ów, czyli czasownik g³ówny, a operator, odpowiednio be lub have. W jêzyku polskim operatorem wspó³pracuj¹cym z imies³owem biernym jest, oprócz byæ, tak¿e czasownik pomocniczy zostaæ. Tak wiêc polska predykacja typu byæ/zostaæ + imies³ów uprzedni dokonany wydaje siê reprezentowaæ podobne konceptualizacje co analogiczna predykacja angielska, z t¹ ró¿nic¹, ¿e w angielskim jedynym mo¿liwym operatorem jest be, na przyk³ad: At three in the morning Major Major and the other recruits were again shaken roughly awake (JH:89). [...] a ju¿ o trzeciej nad ranem major Major zosta³ znów brutalnie obudzony [...] (LJ:95). [...] he was almost selected to replace him (JH:115). [...] a on niemal zosta³ wyznaczony na jego miejsce (LJ:122).
Zarówno polska, jak i angielska forma imies³owowa odzwierciedlaj¹ skanowanie sumaryczne i jednakowe profilowanie wszystkich faz procesu, z tym
68
Olga Soko³owska
jednak, ¿e polski czasownik pomocniczy zostaæ, reprezentuj¹cy proces z natury perfektywny, czêsto odpowiada angielskiemu operatorowi be w formie przesz³ej prostej (Simple Past), którego perfektywna interpretacja musi byæ wywnioskowana z kontekstu (tak jak czêsto dzieje siê to przy tej formie czasownika, co zosta³o pokazane w czêci 2). Nie jest to konieczne, gdy operator be wystêpuje w perfektywnej postaci been poprzedzanej przez operator have. Trzeci typ imies³owu uprzedniego statyczny mocno profiluj¹cy po zeskanowaniu sumarycznym ostatni¹ fazê procesu na tle nie profilowanych, lecz pozostaj¹cych w zakresie znaczenia predykacji faz poprzedzaj¹cych, ma na ogó³ analogiczn¹ reprezentacjê formaln¹ w jêzyku polskim, to znaczy przez imies³ów uprzedni dokonany, na przyk³ad: Aarfy was unperturbed (JH:156). Aarfy by³ niewzruszony (LJ: 165). Hungry Joe was an... emaciated wretch (JH:53). Joe G³odomór by³ wynêdznia³ym chudzielcem (LJ:56).
Ten typ imies³owu, wspó³dzia³aj¹cy z podstawowymi formami operatorów be w jêzyku angielskim i byæ w polskim, ukazuje procesy z natury perfektywne jako stany, relacje niezmienne w czasie imperfektywne. W obu jêzykach widaæ tu wyranie jego bliskie pokrewieñstwo z przymiotnikiem. W angielskim mo¿e wystêpowaæ w grupie rzeczownikowej okrelanej przez rodzajnik, w polskim odmieniany jest jak przymiotnik, przez przypadki. Ró¿ni siê jednak od przymiotników tym, ¿e reprezentuje cechê trajektora jako ostatni¹, zastyg³¹ fazê jakiego procesu, a nie relacjê trajektora do skali nasilenia danej cechy, co jest typowe dla tych ostatnich, na przyk³ad He is tall (Jest wysoki).
5. Podsumowanie Wyci¹gaj¹c ogólne wnioski, nie nale¿a³oby chyba ryzykowaæ tez o wiêkszej lub mniejszej precyzyjnoci jednego b¹d drugiego z rozpatrywanych tu jêzyków i komunikatywnoci jego struktur. Byæ mo¿e, gdyby jêzykiem ojczystym Langackera by³ polski, bardziej od angielskiego syntetyczny w wyra¿aniu znaczeñ, nie mia³by on tak bezporedniego dostêpu do reprezentowanych koncepcji jak poprzez struktury jêzyka angielskiego, który po prostu u³atwia to dziêki swej stosunkowo wiêkszej analitycznoci. Faktem pozostaje jednak, ¿e polski jest w stanie odzwierciedliæ bezporednio wszystkie rozpoznane przez niego koncepcje dotycz¹ce sposobów postrzegania procesów, z tym tylko, ¿e pewne predykacje s¹ rzadziej u¿ywane ni¿ inne, byæ mo¿e dlatego, i¿ reprezentowane przez nie konceptualizacje s¹ z ogólnego punktu widzenia mniej relewantne dla polskich rodzimych u¿ytkowników jêzyka. Wydaje siê, ¿e prawdziw¹ weryfikacjê teorii Langackera stanowi³oby zbadanie, jak radz¹ sobie z odzwierciedlaniem wy¿ej opisanych koncepcji, doty-
T³umaczenie form czasownikowych z jêzyka angielskiego na polski
69
cz¹cych relacji czasowych, jêzyki nieindoeuropejskie i czy wytworzone przez nie predykacje uznaj¹ w³anie te koncepcje za relewantne, czy te¿ profiluj¹ jakie inne, trudniej dostêpne badaczom studiuj¹cym jêzyki indoeuropejskie. BIBLIOGRAFIA Heller, J. 1985. Catch 22. New York: Dell Publishing Co. Heller, J. 1990. Paragraf 22. Prze³. L. Jêczmyk. Warszawa: PIW. Langacker, R. 1987. Nouns and verbs. Language 63. 5394. Langacker, R. 1988. A view of linguistic semantics. W: Rudzka-Ostyn, B. (ed.). 1988. 4490. Langacker, R. 1990. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. II: Descriptive Applications. Stanford: Stanford University Press. Langacker, R. 1995. Wyk³ady z gramatyki kognitywnej. Lublin: Wydawnictwo UMCS. Rudzka-Ostyn, B. (ed.). 1988. Topics in Cognitive Linguistics. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
ADAM G£AZ Uniwersytet Marii Curie-Sk³odowskiej w Lublinie
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów 1. Wstêp Opis semantyki leksykonu musi z natury rzeczy obejmowaæ relacje pomiêdzy sensami pojedynczego leksemu, a tak¿e pomiêdzy sensami ró¿nych leksemów. Zauwa¿amy, ¿e relacje te siê uwidaczniaj¹ i mog¹ byæ badane poprzez analizê decyzji t³umaczeniowych; innymi s³owy, jest to zale¿noæ dwustronna napiêcia pomiêdzy sensami s³owa/s³ów zmuszaj¹ t³umacza do podjêcia okrelonych decyzji, te za s³u¿¹ jako wskazówki przy rozpoznawaniu owych napiêæ. Opisane zjawiska zaobserwujemy, badaj¹c z koniecznoci jedynie wybrane u¿ycia angielskiego s³owa earth i leksemów znaczeniowo pokrewnych, takich jak world, land, soil, ground i planet, wystêpuj¹cych w czterech przet³umaczonych na jêzyk polski powieciach Martina Amisa: Sukces (Success), Forsa (Money), Pola Londynu (London Fields) i Strza³a czasu (Times Arrow). W sposób bardziej szczegó³owy kolejno: a) zanalizujemy fragment powieci London Fields, w którym zobaczymy, jak wzajemnie na siebie wp³ywaj¹ potencja³ semantyczny danego s³owa1 i kontekst jego u¿ycia2; b) porównamy ró¿ne wersje t³umaczenia angielskiego wyra¿enia on earth w tym wypadku niektóre decyzje t³umaczy dosyæ znacznie przekszta³caj¹ sposób obrazowania zakodowany w oryginale (ang. construal); 1 Wed³ug Mony Baker (1992:111) s³owa i struktury maj¹ tylko potencja³ semantyczny, który realizowany jest w tekstach (werbalnych zapisach aktów komunikacyjnych (Brown and Yule 1983:6)). 2 David Alan Cruse podaje trzy powody, dla których warto ograniczyæ analizê do kontekstu werbalnego, a nie rozszerzaæ jej na kontekst pozawerbalny. Nawet jeli nie przyjmie siê wszystkich jego argumentów ( jest na przyk³ad spraw¹ dyskusyjn¹, czy ka¿dy aspekt kontekstu pozajêzykowego mo¿e w zasadzie byæ odzwierciedlony w jêzyku), z pewnoci¹ prawd¹ jest, i¿ kontekst jêzykowy ³atwiej poddaje siê kontroli i przekszta³ceniom (Cruse 1986:1; t³um. A.G.).
72
Adam G³az
c) zaobserwujemy pojêciowy zwi¹zek pomiêdzy angielskim earth i polskim ¿ycie, ujawniony poprzez decyzjê t³umacza oddaj¹cego on earth jako w ¿yciu; d) zaobserwujemy, i¿ to samo s³owo w jêzyku docelowym (polskie ziemia) mo¿e s³u¿yæ jako odpowiednik t³umaczeniowy3 kilku s³ów jêzyka wyjciowego (mianowicie angielskich earth, ground, soil, land, w pewnym sensie równie¿ planet); e) zaproponujemy fragment semantyczno-pojêciowej supersieci4 (siatki wielu sieci) jako sposobu opisu semantyki s³ów; po³¹czenia miêdzy sieciami leksykalnymi maj¹ przedstawiaæ napiêcia miêdzykategorialne, a ca³a supersieæ (sieæ sieci) jest konstruktem dynamicznym i podatnym na wp³ywy kontekstowe. Analiza odpowiedników t³umaczeniowych ma nam pomóc w zauwa¿eniu poszczególnych zwi¹zków i po³¹czeñ. Korzystamy tu z modelu sieciowego (the network model) wypracowanego w gramatyce kognitywnej przez Ronalda Langackera (1987, 1991), a odpowiednio rozwiniêtego i zastosowanego miêdzy innymi do analizy zjawisk sk³adniowych (Tuggy 1996) czy przyimków (Rice 1992, 1993; patrz tak¿e Rice 1996 oraz Sandra and Rice 1995). Idziemy tak¿e czêciowo za g³osem Davida Alana Crusea (1990), postuluj¹cego poszukiwanie sieci pojêæ, z których ka¿de jest scharakteryzowane poprzez wieloæ i ró¿norodnoæ po³¹czeñ z innymi pojêciami.
2. Potencja³ semantyczny s³owa a kontekst jego u¿ycia Zobaczmy, co dzieje siê ze s³owem earth, oznaczonym jako E3, w nastêpuj¹cym fragmencie powieci London Fields (w nawiasach po cytatach podajê skrótowo tytu³ powieci: S Success, M Money, LF London Fields, i TA Times Arrow, oraz stronê, po polskim t³umaczeniu podajê stronê polskiego wydania; wyt³uszczenia pochodz¹ ode mnie, podkrelenia oryginalne zosta³y pominiête): The change of angle was apparently caused by an unprecedented combination of three familiar effects: perihelion (when the earth (E1) is at its shortest distance from the sun), perigee (when the moon is at its shotest distance from the earth (E1)) and syzygy (when the earth (E1), sun, and moon are anyway most closely aligned). The confluence made gravity put on weight, slowing the planets spin and also slowing time, so that earth (E2) days and nights were now fractionally but measurably longer. Yeah cheers, murmured 3 Terminu odpowiednik u¿ywam tu w najszerszym i nietechnicznym sensie: s³owo u¿y-
wane w przek³adzie zamiast okrelonego s³owa w tekcie wyjciowym. Pytania dotycz¹ce natury odpowiedników, kryteriów odpowiednioci (ekwiwalencji) i ogólnie zasadnoci samego terminu pozostawiam na uboczu. U¿ywam tego sformu³owania jako przydatnego terminu operacyjnego (w swoim wyst¹pieniu na konferencji podobnie podesz³a do tego problemu El¿bieta Tabakowska). 4 W gramatyce kognitywnej znaczenie równa siê konceptualizacji (Langacker 1991:2; t³um A.G.). St¹d te¿ notacja Langackera, który wêz³y sieci leksykalnych oznacza prostok¹tami, mo¿e byæ równie¿ zastosowana do przedstawienia pojêæ (por. Tuggy 1996), w ostatecznym rozrachunku prowadz¹c do sieci semantyczno-pojêciowej.
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów
73
Nicola, who had only twenty days and nights on earth (E3) to go. She tosses Time over her shoulder and arrived at her own explanation. Love made the world (W1) go round. And the world (W2) was slowing up. The world (W3) wasnt going round. Still, the earths (E4) new tilt meant that London would get the full eclipse (LF:332). Zmianê k¹ta najwidoczniej spowodowa³a bezprecedensowa kombinacja trzech znanych zjawisk: przejcia przez perihelium (kiedy Ziemia znajduje siê najbli¿ej S³oñca), przejcia przez perigeum (kiedy Ksiê¿yc znajduje siê najbli¿ej Ziemi) oraz syzygium (czyli najwiêkszego zbli¿enia Ziemi, S³oñca i Ksiê¿yca). Ta zbie¿noæ kaza³a grawitacji przybraæ na wadze, co przyhamowa³o obroty naszej planety, a zarazem przyhamowa³o czas, tote¿ dni i noce Ziemi by³y teraz minimalnie, acz wymiernie d³u¿sze. Aha, zdrówko mruknê³a Nicola, której pozosta³o tylko dwadziecia dni i nocy na Ziemi. Cisnê³a Timea przez ramiê i sformu³owa³a w³asne wyjanienie. To dziêki mi³oci krêci³ siê ten wiat. A teraz wiat przyhamowa³. Przestawa³ siê krêciæ. Wszelako nowy przechy³ Ziemi oznacza³, ¿e Londyn prze¿yje ca³kowite zaæmienie (s. 370).
Znaczenie earth w kontekcie E3 jest najbli¿sze sensu obecne miejsce przebywania cz³owieka (Nicola z powieci wie, ¿e ma byæ zamordowana i kiedy siê to stanie, to jest kiedy skoñczy siê jej obecne ¿ycie). Znaczenie to jest jednak rozszerzone (lub rozci¹gniête5) w kierunku: a) sensu planeta; dzieje siê to na skutek rozbudowanego kontekstu astronomicznego, wczeniejszych u¿yæ earth (E1 i E2) oraz wyst¹pienia s³ów perihelion, syzygy, perigee, the sun, the moon, gravity i planet; b) sensu wiat na skutek u¿ycia s³owa world: the world was slowing up (wiat przyhamowa³), the world wasnt going round (przestawa³ siê krêciæ); konteksty te wi¹¿¹ siê z earth E3: kiedy Nicola zostanie zamordowana po dwudziestu dniach (i nocach) jej wiat dobiegnie koñca. Ale s³owo world, które tworzy kontekst dla earth E3, samo w sobie jest modyfikowane przez kontekst, w którym siê znajduje. W u¿yciach W3 (the world wasnt going round wiat przestawa³ siê krêciæ) i W2 (the world was slowing up wiat przyhamowa³) nabiera ono konotacji planeta, jako ¿e wczeniej mamy slowing the planets spin (przyhamowa³o obroty naszej planety). Z drugiej strony nasz¹ pierwsz¹, intuicyjn¹ reakcj¹ na u¿ycie world W1: love made the world go round (to dziêki mi³oci krêci³ siê ten wiat), pierwszym odczytaniem tego s³owa jest przypisanie mu znaczenia ¿ycie na Ziemi. Tak wiêc s³owa planet i earth w u¿yciach E1 i E2 stanowi¹ kontekst dla earth E3 i dla world W2 i W3. Jednak s³owo world z jednej strony narzuca interpretacjê ¿ycie na Ziemi (W1), z drugiej jest rozszerzane w kierunku sensu planeta (w u¿yciach W2 i W3). Dopiero tak modyfikowane s³owo world tworzy kontekst dla earth E36. Earth E3 rozszerzane jest 5
Dziêkujê Bogus³awowi Bierwiaczonkowi, El¿biecie Tabakowskiej i Tomaszowi P. Krzeszowskiemu za komentarze i sugestie terminologiczne. Chodzi o to, co w gramatyce kognitywnej okrelane jest jako extension. 6 Wszystkie trzy u¿ycia world traktujemy ostatecznie jako jedno dziel¹ one ten sam kontekst krêcenia siê i przyhamowania.
74
Adam G³az
w dwu kierunkach, g³ównie w kierunku sensu planeta, a to przez swój kontekst, a tak¿e w pewnym stopniu przez s³owo world, ci¹¿¹ce ku temu znaczeniu. Jednym z elementów wspó³oddzia³ywania znaczeñ jest u¿ycie przedimka okrelonego the7. Przez Langackera jest on nazywany predykacj¹ kotwicz¹c¹ (grounding predication)8 i spe³nia funkcjê identyfikuj¹c¹, to jest precyzuje, czy i do jakiego stopnia uczestnicy aktu mowy umiejscawiaj¹ dan¹ rzecz w masie obiektów obecnych w ich pojêciowym wszechwiecie. Okrela on, ¿e zarówno nadawca, jak i odbiorca nawi¹zuj¹ «mentalny kontakt» z t¹ rzecz¹ (to jest wyró¿niaj¹ j¹ w swojej indywidualnej wiadomoci) (Langacker 1991:122, t³um. A.G.). Wobec tych stwierdzeñ powstaje pytanie, dlaczego we fragmencie LF:332 earth E1 i E4 s¹ zakotwiczone (lub osadzone w tle, ang. grounded), a earth E3 nie. Charakterystyka predykacji kotwicz¹cej polega na tym, i¿ (w tym wypadku) przedimek okrelony the powoduje wyprofilowanie zakotwiczonej rzeczy (grounded entity), podczas gdy baza (base) zawiera niewyprofilowan¹ relacjê kotwicz¹c¹ (grounding relationship) pomiêdzy t³em (ground) a t¹ rzecz¹, a tak¿e elementy t³a, a wiêc samo zdarzenie mowne (speech event), jego uczestników i okolicznoci (por. Langacker 1991:318). U¿ycie przedimka the w earth E1 i E4 zasadza³oby siê wiêc na za³o¿eniu, ¿e zarówno nadawca tekstu (narrator), jak i odbiorca (czytelnik) s¹ w stanie zidentyfikowaæ i umiejscowiæ earth w swoich pojêciowych wszechwiatach. Natomiast w u¿yciu earth E3 zachodzi zmiana perspektywy, nadawc¹ tekstu jest w dalszym ci¹gu narrator, przyjmuje on jednak punkt widzenia bohatera, Nicoli, widz¹cej Ziemiê jako miejsce, gdzie bêdzie przebywaæ tylko okrelon¹ liczbê dni9. Mo¿emy przypuciæ, i¿ jest on na tyle obcy narratorowi i/lub czytelnikowi, ¿e proces kotwiczenia nie zachodzi, a konkretniej, nie zachodzi jednoczenie dla nadawcy i odbiorcy tekstu. Nicola koñczy wszak swe ¿ycie na planecie Ziemi w sensie przestrzennym (geograficzno-astronomicznym), oczekuj¹c na mieræ, ¿egna siê z obecnym miejscem przebywania w sensie czasowym, dobiega równie¿ koñca jej uczestnictwo w ¿yciu tego wiata10; jej ogl¹d rzeczywistoci nie pokrywa siê wiêc ani z perspektyw¹ narratora, ani czytelnika. Ów mentalny transfer (mental transfer), polegaj¹cy tu na wiadomej zmianie punktu widzenia (vantage point) przez nadawcê tekstu11, sugeruje wyranie, ¿e earth E3 niew¹tpliwie ró¿ni siê pod wzglêdem znaczenia od earth E1 7 Ponownie dziêkujê za zwrócenie na to uwagi El¿biecie Tabakowskiej, a zw³aszcza Tomaszowi P. Krzeszowkiemu. 8 Polskich odpowiedników tego i innych terminów proponowanych przez Langackera u¿ywam g³ównie na podstawie t³umaczeñ jego wyk³adów (Langacker 1995). 9 Jest to mo¿liwe dziêki podstawowej zdolnoci cz³owieka, odzwierciedlonej w jêzyku, do odrywania siê od swojego umiejscowienia w czasie i przestrzeni i opisywania zjawisk wed³ug ró¿nych wyobra¿eñ (por. Langacker 1987:110). Spostrze¿enie to stanowi jedn¹ z podstaw jêzykoznawstwa kognitywnego. 10 Zwróci³a na to moj¹ uwagê El¿bieta Tabakowska, za co dziêkujê. 11 Langacker (1987:131), odwo³uj¹c siê do Vandeloise (1984), ilustruje to zjawisko nieco inaczej, jest to jednak ta sama zasada mentalnej zmiany pozycji.
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów
75
i E4 (a tak¿e E2, gdzie u¿yte jest przydawkowo). Autor tekstu wykorzystuje mo¿liwoci, jakie stwarza stosowanie predykacji kotwicz¹cych dla subiektywizacji ogl¹du sytuacji i co za tym idzie, nadawania znaczenia wyra¿eniom jêzykowym. Samo kotwiczenie jest wrêcz jednym z elementów subiektywizacji (subjectification) (Langacker 1991, rozdzia³ 12)12. Relacjê znaczeniow¹ pomiêdzy ró¿nymi u¿yciami earth i world przedstawiæ mo¿emy w nastêpuj¹cy sposób:
earth world
PLANETA
WIAT perihelion, syzygy, perigee, the sun, the moon, gravity
earth E1 & E2; planet
world
earth (E3)
twenty days and nights on earth to go
¯YCIE NA ZIEMI
OBECNE MIEJSCE PRZEBYWANIA CZ£OWIEKA
earth prostok¹ty sensy s³ów earth i world wyt³uszczone strza³ki kontekstowe rozszerzenie znaczenia zwyk³e strza³ki wp³yw potencja³u semantycznego s³owa na jego interpretacjê w danym kontekcie
Napiêcia kontekstowe tego typu maj¹, co naturalne, wp³yw na decyzje t³umaczeniowe. Poni¿ej analizujemy niektóre sposoby oddawania angielskiego on earth w powieciach Martina Amisa. Fakt, i¿ jest to wyra¿enie niezakotwiczone, nieosadzone w tle, a wiêc niesuponuj¹ce takiego samego kontaktu mentalnego nadawcy i odbiorcy z obiektem, o którym mowa, stwarza wiêksze mo¿liwoci interpretacji przez t³umacza.
3. Polskie t³umaczenia on earth Angielskie on earth w powieci Pola Londynu traktowane jest na cztery sposoby: oddaje siê je jako na wiecie, na ca³ym wiecie, na ca³ej kuli 12 Rolê przedimków w konstruowaniu tego¿ ogl¹du pokazuje na przyk³adzie t³umaczenia tekstu literackiego Tabakowska (1993). Por. równie¿ odniesienie do Topoliñskiej (1984:311) (Tabakowska 1993:786), która mówi o charakterystyce referencyjnej obiektów jako o wielkoci subiektywnej. Problem stosowania ró¿nych przedimków z earth w sensie planeta oraz pisania tego wyrazu wielk¹ lub ma³¹ liter¹ omawiam w dwu innych pracach (G³az, w druku a i b).
76
Adam G³az
ziemskiej lub pomija. T³umaczka ani razu, poza omawianym wy¿ej fragmentem LF:332, nie u¿ywa wyra¿enia na ziemi lub na ca³ej ziemi, co w niektórych wypadkach by³oby uzasadnione. W poni¿szym fragmencie: The English, Lord love them, they talk about the weather. But so does everybody else on earth, these days (LF:14). Anglicy, niech ich Pan Bóg kocha, lubi¹ rozprawiaæ o pogodzie. Ale przecie¿ ostatnio wszyscy na ca³ym wiecie te¿ o niej rozprawiaj¹ (s. 25).
decyzja wydaje siê s³uszna on earth znaczy wszêdzie, gdzie ¿yj¹ ludzie, a wiêc na wiecie. Jednak w nastêpuj¹cym przyk³adzie: And as we passed the Pentagon, the biggest building on earth, visible from space, I saw that every last window was burning bright (LF:262263). A kiedy mijalimy Pentagon, najwiêkszy budynek wiata, widoczny z kosmicznej odleg³oci, stwierdzi³em, ¿e ka¿de okno, co do jednego, wieci ³un¹ (s. 296).
wyra¿enie from space (z kosmicznej odleg³oci, a w zasadzie z przestrzeni kosmicznej) nadaje temu fragmentowi kosmiczn¹ konotacjê, która si³¹ rzeczy wp³ywa na wydwiêk s³owa earth. T³umaczenie gubi ten efekt; mimo ¿e z kosmicznej odleg³oci w du¿ym stopniu zachowuje ow¹ konotacjê, s³owo wiat nie jest na ni¹ tak podatne jak angielskie earth. Polskie na Ziemi lub na ca³ej Ziemi s³u¿y³oby temu celowi o wiele lepiej. To w³anie dzieje siê w poni¿szym t³umaczeniu innego fragmentu tej samej powieci, gdzie zestawienie dwóch cia³ niebieskich jest w zrêczny sposób oddane przez s³oñce i na ca³ej kuli ziemskiej: Why didnt more people worship the sun? The sun had so much going for it. It created life; it was profoundly mysterious: it was so poweful that no one on earth dared to look its way (LF:148). Dlaczego wiêcej ludzi nie czci s³oñca? Tyle mu przecie¿ zawdziêczamy. S³oñce tworzy ¿ycie; jest z gruntu tajemnicze; jest tak potê¿ne, ¿e nikt na ca³ej kuli ziemskiej nie mie na nie patrzeæ (s. 171172).
4. T³umaczenie jako droga do siatki pojêæ To samo wyra¿enie, on earth, oddane jest w jednym z u¿yæ wystêpuj¹cych w powieci Money jako w ¿yciu: Youd think dole money would feel extra precious, wouldnt you. Youd think it would feel like the last money on earth (M:364). Moglibycie pomyleæ, ¿e moja forsa bezrobotnego jest dla mnie szczególnie bezcenna, ¿e czuæ siê mog³em, jak gdybym straci³ ostatni¹ monetê w ¿yciu (s. 710711).
Znaczenie wyra¿enia on earth da siê tu zapewne okreliæ jako na tym wiecie. Tak prawdopodobnie odczyta³ to t³umacz, który rozszerzy³ to znaczenie
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów
77
na w tym ¿yciu, jedno i drugie wi¹¿¹c w pewnym sensie ze znaczeniem obecne miejsce przebywania cz³owieka. Angielskie last money on earth i polskie ostatnia moneta w ¿yciu wywo³uj¹ jednak inne obrazy i skojarzenia. W jêzykoznawstwie kognitywnym zjawisko istnienia ró¿nych sposobów obrazowania danej sytuacji jest traktowane jako fundamentalne (patrz przypis 9 oraz np. Langacker 1987:110). Tu mamy do czynienia z ró¿nymi obrazami w sferze miêdzyjêzykowej. Mo¿na to analizowaæ na przyk³ad w terminach figury i t³a: w on earth t³em jest ca³y wiat, a figur¹ konkretne dowiadczenia jednej osoby, natomiast wyra¿enie przyimkowe w ¿yciu przyjmuje jako t³o ¿ycie konkretnego cz³owieka i ogranicza je do utraty pieniêdzy w okrelonej sytuacji. Istnieje wiêc, jak siê wydaje, konceptualny zwi¹zek pomiêdzy sieciami sensów s³ów earth i ¿ycie: (JAKA) PLANETA
earth TA PLANETA
¿ycie WIAT
¯YCIE (ogólnie)
TEN WIAT OBECNE MIEJSCE PRZEBYWANIA CZ£OWIEKA
the last money on earth ostatnia moneta w ¿yciu
TO ¯YCIE / ¯YCIE CZ£OWIEKA NA ZIEMI
prostok¹ty sieci sensów kategorii leksykalnych earth i ¿ycie linie kropkowane po³¹czenia miêdzykategorialne uwidocznione w t³umaczeniu
Diagram przedstawia sieæ znaczeniow¹ dla angielskiego earth i polskiego ¿ycie (cieñsze linie prostok¹tów). Jest to równoczenie sieæ pojêciowa st¹d mo¿liwe po³¹czenia nie tylko miêdzykategorialne, ale wrêcz miêdzyjêzykowe. Decyzja t³umacza ukazuje istnienie siatki skojarzeñ13 umo¿liwaj¹cych oddanie on earth jako w ¿yciu. Dzieje siê tak pomimo innych obrazów (innego obrazowania) wywo³ywanych przez orygina³ i jego t³umaczenie, o czym ju¿ by³a mowa (on earth bezporednio aktywizuje sieæ kategorii earth i odnone sensy, w ¿yciu przywo³uje inne skojarzenia i wi¹¿e siê z earth tylko poprzez wspólne konstrukty pojêciowe). Istotne jest, i¿ decyzje t³umaczeniowe s³u¿¹ nam jedynie do rozpoznania omawianych zwi¹zków. Polskie wyra¿enie w ¿yciu samo w sobie nie stanowi owego miêdzykategorialnego czy miêdzyjêzykowego po³¹czenia ani te¿ go nie powoduje, jest 13
Dziêkujê Przemkowi £ozowskiemu za zwrócenie uwagi na ten fakt i za sformu³owanie siatka skojarzeñ.
78
Adam G³az
natomiast jego odbiciem. Zwi¹zek ów istnieje niezale¿nie w strukturze konceptualnej, co umo¿liwia t³umaczowi takie oddanie wyra¿enia on earth w jêzyku docelowym. Propozycja Crusea (1990) dotycz¹ca poszukiwania sieci pojêciowej jest wiêc zasadna tak¿e na poziomie miêdzyjêzykowym.
5. Earth i temu podobne wspólne sensy Wracaj¹c do siatki pojêæ obserwowanej na podstawie jednego jêzyka, zauwa¿amy, ¿e istniej¹ miêdzykategorialne po³¹czenia pomiêdzy earth i world, planet, soil, ground oraz land. Po³¹czenia te odczytaæ mo¿na bezporednio z odpowiednich fragmentów powieci, a w wielu wypadkach potwierdzone s¹ one mo¿liwoci¹ oddania kilku s³ów (earth, soil, ground i land) jako ziemia. Pokrywanie siê pojêæ wyra¿anych przez ró¿ne leksemy angielskie wspó³gra wiêc z polisemicznoci¹ polskiego s³owa. Oprócz tego zarówno earth, jak i world mog¹ byæ t³umaczone jako wiat. Zatem fragmenty: I want to feel like the trampolinist when he falls back to earth and to gravity. To touch the earth with heaviness just to touch it (LF:38). Chcê siê poczuæ jak skoczek, który odbija siê z trampoliny, a potem leci w kierunku ziemi i si³y przyci¹gania. ¯eby tak spaæ na ziemiê ca³ym ciê¿arem tylko jej dotkn¹æ (s. 53).
oraz It was snowing on the day we resumed our northward journey. Snowing patiently, for there was much of it on the ground, many snowdrops to be restored like white souls to the heavens (TA:122). W dniu, w którym znów ruszylimy na pó³noc, prószy³ nieg. Prószy³ cierpliwie, bo du¿o go le¿a³o na ziemi, wiele p³atków musia³o wróciæ jak bia³e dusze do nieba (s. 118).
wskazuj¹ na zbie¿noæ znaczeñ s³ów earth i ground: to, po czym chodzimy/powierzchnia planety. Pewn¹ trudnoæ interpretacyjn¹ sprawia we fragmencie LF:38 u¿ycie przedimka the, mamy bowiem falls back to earth, ale to touch the earth. Nie wydaje siê, by dzia³a³a tu zasada wczeniejszej wzmianki (prior mention), nie mamy wszak do czynienia ze zbiorem *earths, z którego wybieramy the earth. Bardziej prawdopodobne wydaje siê znowu przypisanie autorowi tekstu chêci zró¿nicowania punktów widzenia narratora w pierwszej osobie (I) i anonimowego trampolinist. Tak wiêc w zamyle autora nadawca tekstu (czyli sam autor), narrator i odbiorca (czytelnik) dzieliliby ten sam mentalny kontakt z obiektem earth, sugerowany przez zakotwiczone the earth, natomiast pojawienie siê the trampolinist, maj¹cego gatunkowe odniesienie, powoduje poprzez mentalny transfer zmianê punktu widzenia (patrz wy¿ej) i nie pozwala na konkretne umiejscowienie (zlokalizowanie) earth poprzez u¿ycie predykacji kotwicz¹cej. Jednak back to earth to równie¿, na co zwróci³ moj¹ uwagê Tomasz P. Krzeszowski, wyra¿enie na po³y idiomatyczne, podobnie jak down to earth; tak traktuj¹ je tak¿e Quirk, Greenbaum,
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów
79
Leech i Svartvik (1985). Mia³oby wiêc ono status Langackerowskiej jednostki (unit status). ( Jeli chodzi o u¿ycie przedimków z earth, zob. przypis 12). W poni¿szym fragmencie powieci Times Arrow uwidoczniony jest sens górna warstwa tego, po czym chodzimy/powierzchni planety, wspólny kategoriom earth i soil, przy czym oba angielskie s³owa s¹ tu oddane jednym u¿yciem s³owa ziemia: All the tulips and roses he patiently drained and crushed, then sealed their exhumed corpses and took them in the paper bag to the store for money. All the weeds and nettles he screwed into the soil and the earth took this ugliness, snatched at with a sudden grip (TA:26). Tulipany i ró¿e cierpliwie zniszczy³ i po³ama³, a ich ekshumowane zw³oki otuli³ plastikiem, zaniós³ w papierowej torbie do sklepu i sprzeda³. Pokrzywy i inne zielska wwierci³ w ziemiê, która przyjê³a, zach³annie chwyci³a ca³¹ tê szpetotê (s. 24).
Kolejne znaczenie, teren/obszar, wspólne jest leksemom earth i land. Porównajmy: Plants, earth, nature, life all valued commodities out here in New York (M:263). Roliny, ziemia, natura, ¿ycie wszystko to w Nowym Jorku cenione dobra (s. 514).
i ...as they dragged through Swiss cottage to the motorway, or through the curling systems of Clapham and Brixton and beyond (where London seems unwilling to relinquish the land, wants to squat on those fields right up to the rocks and the cliffs and the water)... (LF:20) ...kiedy sunêli ospale przez Swiss cottage ku autostradzie lub przez krête drogi Clapham, Brixton i dalej (gdzie Londyn najwyraniej nie ma zamiaru oddaæ ziemi, chce warowaæ na tych polach a¿ do urwisk, ska³ i wody)... (s. 31)
Znaczenie earth w M:263 nie jest, byæ mo¿e, do koñca jasne, trudno jednak przypisaæ mu inny sens ni¿ sugerowany powy¿ej. Sens wiat wyra¿any jest przez earth b¹d world: porównajmy cytowany ju¿ wczeniej fragment And as we passed the Pentagon, the biggest building on earth, visible from space, I saw that every last window was burning bright (LF:262263). A kiedy mijalimy Pentagon, najwiêkszy budynek wiata, widoczny z kosmicznej odleg³oci, stwierdzi³em, ¿e ka¿de okno, co do jednego, wieci ³un¹ (s. 296).
z ...and suddenly it would have seemed the most decorous and natural thing in the world if Joan... (S:92) ...i dozna³em wra¿enia, ¿e by³oby najnaturalniejsz¹ rzecz¹ na wiecie, gdyby Joan... (s. 93)
80
Adam G³az
Siatki znaczeniowe tych leksemów ³¹cz¹ siê równie¿ poprzez sens obecne miejsce przebywania cz³owieka, choæ nie mamy tu ju¿ do czynienia z tym samym odpowiednikiem t³umaczeniowym: They are reconciling themselves to their own mortality. They are doing what we all have to do down here on earth: they are getting ready to die (TA:87). Usi³uj¹ oswoiæ w³asn¹ miertelnoæ. Robi¹ to, co wszyscy musimy zrobiæ tu, na ziemi: szykuj¹ siê na mieræ (s. 83). I wrote out a checque for £320 to cover various outgoings kiss-off money Mandy called it and marshalled Selinas worldly possessions in the back of the van (M:156). Wypisa³em wiêc czek na trzysta dwadziecia funtów, ¿eby pokryæ ostatnie wydatki Mandy nazywa³a to pieni¹¿kami na po¿egnalne pa pa i za³adowa³em doczesne ruchomoci Seliny do rzeczonej furgonetki (s. 303).
Dostrze¿enie tego zwi¹zku u³atwia nam u¿ycie s³ów die w TA:87 oraz doczesne w t³umaczeniu fragmentu M:156. Podobnie wiêc jak w wypadku earth E3 w LF:332 (patrz wy¿ej), sens wspólny dla earth i worldly ma wymiar przestrzenno-temporalny, przy czym ten drugi element wydaje siê decyduj¹cy. Powi¹zania tego typu mo¿na zatem odczytaæ tak¿e bezporednio z kontekstów angielskich, a t³umaczenie mo¿e te relacje uwidaczniaæ, choæ nie musi. Oto kolejne przyk³ady. Earth (w omawianym ju¿ fragmencie powieci London Fields, LF:332) i planet zbiegaj¹ siê w znaczeniu (jaka) planeta/jedna z wielu planet: The change of angle was apparently caused by an unprecedented combination of three familiar effects: perihelion (when the earth) is at its shortest distance from the sun), perigee (when the moon is at its shotest distance from the earth) and syzygy (when the earth, sun, and moon are anyway most closely aligned) (LF:332). Zmianê k¹ta najwidoczniej spowodowa³a bezprecedensowa kombinacja trzech znanych zjawisk: przejcia przez perihelium (kiedy Ziemia znajduje siê najbli¿ej S³oñca), przejcia przez perigeum (kiedy Ksiê¿yc znajduje siê najbli¿ej Ziemi) oraz syzygium (czyli najwiêkszego zbli¿enia Ziemi, S³oñca i Ksiê¿yca) (s. 370). We have all known days of sun and storm that make us feel what it is to live on a planet. But the recent convulsions have taken this further. They make us feel what it is to live in a solar system, a galaxy. ...what it is to live in a universe (LF:43). Wszyscy znamy dni s³oñca i burzy, które daj¹ nam odczuæ, co to znaczy ¿yæ na planecie. Jednak¿e niedawne wstrz¹sy posunê³y rzecz dalej. Daj¹ nam odczuæ, co to znaczy ¿yæ w uk³adzie s³onecznym, w galaktyce. ...co to znaczy ¿yæ we wszechwiecie (s. 59).
Te same s³owa dziel¹ te¿ znaczenie ta planeta (poni¿ej, we fragmencie LF:444, nazwa tej planety pisana jest w oryginale ma³¹ liter¹, w odró¿nieniu od Wenus i Marsa; mówi siê te¿ o zmierzchu, czyli zjawisku dowiadczanym przez nas na tej planecie):
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów
81
Up above also (if anybody had been able to find her), and looking her very best in the sudden twilight, proudly shone Venus, daughter of Jupiter, wife of Vulcan, lover of Mars, and never brighter than when the darkness of totality played across the earth (LF:444). Ponadto hen w górze wieci³a dumnie Wenus (gdyby ktokolwiek zdo³a³ j¹ odszukaæ), córka Jowisza, ¿ona Wulkana, kochanka Marsa, prezentuj¹c siê nader okazale w tym nag³ym zmierzchu, janiejsza ni¿ kiedykolwiek, teraz gdy pomroki ca³kowitego zaæmienia rozpe³z³y siê po ca³ej Ziemi (s. 494). What is happening to the area? or to the city, or to the country, or to the planet? (S:42) Co siê dzieje z t¹ okolic¹, z tym miastem, z tym pañstwem, z t¹ planet¹? (s. 4344)
Spójrzmy wreszcie na jeszcze jeden ciekawy zwi¹zek pomiêdzy earth i planet. W dwukrotnie cytowanym ju¿ fragmencie LF:332 earth E1, t³umaczone jako Ziemia, ma znaczenie planeta/jedna z wielu planet. Z kolei w poni¿szym fragmencie angielskie planetary oddane jest jako ziemskie: In the planetary aggregate of life, there are many more suicide notes than there are suicides (M:6). W tym naszym ziemskim rojowisku wszelkiego ¿ycia takich listów jest znacznie wiêcej ni¿ samobójstw (s. 6).
Zatem sens earth to miêdzy innymi jedna z wielu planet, a sens ten jest typowy dla angielskiego planet. Z drugiej strony planetary mo¿e byæ oddane jako ziemskie, co z kolei jest typowym odpowiednikiem angielskiego earth; miêdzykategorialne zwi¹zki znaczeniowe przebiegaj¹ tu wiêc dwukierunkowo. Powy¿sze obserwacje mo¿emy przedstawiæ w sposób nastêpuj¹cy:
planet TA PLANETA
ground
JEDNA Z WIELU PLANET WIAT
OBECNE MIEJSCE PRZEBYWANIA CZ£OWIEKA
TO, PO CZYM CHODZIMY / POWIERZCHNIA PLANETY GÓRNA WARSTWA TEGO, PO CZYM CHODZIMY / POWIERZCHNIA PLANETY
world
TEREN / OBSZAR
land soil
82
Adam G³az
Diagram przedstawia siatkê sensów leksemu earth, która jednak mo¿e byæ tak¿e traktowana jako ogólniejsza struktura (sieæ) pojêciowa, ukazuj¹ca wspólne dla earth i innych leksemów (planet, world, ground, soil i land) wêz³y znaczeñ. Zacienione prostok¹ty oznaczaj¹ wêz³y, których waga jest dodatkowo uwydatniana przez wspólny dla dwóch leksemów t³umaczeniowy odpowiednik, ziemia lub wiat. Strza³ki wskazuj¹ na miejsca, w których poszczególne leksemy wi¹¿¹ siê z prezentowan¹ sieci¹.
6. Podsumowanie Semantykê s³owa, odczytywan¹ z jego u¿yæ, mo¿na opisaæ poprzez sieæ znaczeñ (Langacker 1987, 1991). Sieæ ta ³¹czy siê z siatkami sensów innych leksemów, a powsta³y konstrukt jest wielokategorialn¹, czy te¿ ponadkategorialn¹, pojêciow¹ sieci¹ sieci. Co wiêcej, do owej (super)sieci (Cruse 1990) mo¿emy mieæ dostêp niejako z pozycji ró¿nych jêzyków podobne, choæ rzecz jasna nie identyczne pojêcia s¹ wywo³ywane poprzez orygina³ i t³umaczenie. Nieidentycznoæ tych¿e aktywizacji wynika z ró¿nego sposobu obrazowania (construal) danych wydarzeñ czy sytuacji. Owa (super)sieæ ma naturê dynamiczn¹, podatn¹ na wp³ywy i napiêcia kontekstowe mo¿na powiedzieæ, ¿e absorbuje (accomodates) te napiêcia w swojej strukturze. Odpowiedniki t³umaczeniowe pozwalaj¹ nam uchwyciæ sensy w tej z natury drgaj¹cej i ruchomej sieci; dla t³umacza zamykaj¹ one znaczenie s³owa wewn¹trz pewnego obszaru, czy wrêcz w wêz³ach ³¹cz¹cych sieci poszczególnych kategorii. Odpowiedniki te pomagaj¹ zobaczyæ ów dynamiczny aspekt natury leksykonu, pomagaj¹ tak¿e w uchwyceniu napiêæ wewn¹trz tekstu i odkryciu procesów w nim zachodz¹cych, nawet jeli a mo¿e nawet dlatego ¿e nie zawsze zgodzilibymy siê z decyzjami t³umaczy.
BIBLIOGRAFIA ród³a Amis, M. 1978. Success. Londyn: Jonathan Cape. Thirty-two Bedford Square. Amis, M. 1994. Sukces. T³um. D. Wojtczak. Poznañ: Dom Wydawniczy Rebis. Amis, M. 1984. Money. A Suicide Note. Londyn: Jonathan Cape. Thirty Bedford Square. Amis, M. 1995. Forsa. T³um. K. Zab³ocki. Warszawa: Czytelnik. Amis, M. 1989. London Fields. Londyn: Jonathan Cape. Amis, M. 1995. Pola Londynu. T³um. A. Ko³yszko. Warszawa: Czytelnik. Amis, M. 1991. Times Arrow or The Nature of the Offence. Londyn: Jonathan Cape. Amis, M. 1997. Strza³a czasu albo natura wystêpku. T³um. M. K³obukowski. Warszawa: Muza SA. Opracowania Baker, M. 1992. In Other Words. A coursebook on translation. London: Routledge. Bernstein, M. (ed.). 1993. ESCOL 92. Proceedings of the 1992 Eastern States Conference on Linguistics. Ithaca: DMLL Publications.
Earth i temu podobne odpowiedniki t³umaczeniowe i siatki sensów
83
Brown, G. and G. Yule. 1983. Discourse Analysis. Cambridge: Cambridge University Press. Casad, E.H. (ed.) 1996. Cognitive Linguistics in the Redwoods. Seria Cognitive Linguistics Research, 6. BerlinNowy Jork: Mouton de Gruyter. Cruse, D.A. 1986. Lexical Semantics. Cambridge: Cambridge University Press. Cruse, D.A. 1990. Prototype theory and lexical semantics. W: Tsohatzidis, S.L. (ed.). 1990. 382402. Geiger, R.A. and B. Rudzka-Ostyn (ed.). 1993. Conceptualziations and Mental Processing in Language. Seria Cognitive Linguistics Research, 3. BerlinNowy Jork: Mouton de Gruyter. G³az, A. W druku a. Jedno s³owo, wieloæ spojrzeñ. Przedimek i wielka litera w angielskim tekcie artystycznym. W: Pajdziñska, A. i R. Tokarski (red.). G³az, A. W druku b. Teoria ogl¹du a problemy jêzykoznawcze. W: Kubiñski, W. i D. Stanulewicz (red.). Kubiñski, W. i D. Stanulewicz (red.). W druku. Jêzykoznawstwo kognitywne. T. II: Pragmatyka. Gdañsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego. Langacker, R.W. 1987. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. I: Theoretical Prerequisites. Stanford: Stanford University Press. Langacker, R.W. 1991. Concept, Image, and Symbol. The Cognitive Basis of Grammar. Seria Cognitive Linguistics Research, 1. BerlinNowy Jork: Mouton de Gruyter. Langacker, R.W. 1985. Wyk³ady z gramatyki kognitywnej. Kazimierz nad Wis³¹, grudzieñ 1993. Red. H. Kardela. Lublin: UMCS. Pajdziñska, A. i R. Tokarski (red.). W druku. Semantyka tekstu artystycznego. Lublin: UMCS. Pütz, M. and R. Dirven (ed.). 1996. The Construal of Space in Language and Thought. Seria Cognitive Linguistics Research, 8. BerlinNowy Jork: Mouton de Gruyter. Quirk, R., S. Greenbaum, G. Leech i J. Svartvik. 1985. A Comprehensive Grammar of the English Language. LondynNowy Jork: Longman. Rice, S. 1992. Polysemy and lexical representation: The case of three English prepositions. W: Proceedings of the Fourteenth Annual Conference of the Cognitive Science Society. New Jersey: Lawrence Erlbaum. 8994. Rice, S. 1993. Far afield in lexical fields: The English preposition. W: Bernstein, M. (ed.). 1993. 206217. Rice, S. 1996. Prepositional prototypes. W: Pütz, M. and R. Dirven (ed.). 1996. 135165. Sandra, D. i S. Rice. 1995. Network analyses of prepositional meaning: Mirroring whose mind the linguists or the language users?. W: Cognitive Linguistics 61. 89130. Tabakowska, E. 1993. Articles in translation: An exercise in cognitive linguistics. W: Geiger, R.A. i B. Rudzka-Ostyn (eds). 1993. 785800. Topoliñska, Z. 1984. Sk³adnia grupy imiennej. W: Topoliñska, Z. (red.). 1984. 301386. Topoliñska, Z. (red.). 1984. Gramatyka wspó³czesnego jêzyka polskiego: Sk³adnia. Warszawa: PWN. Tsohatzidis, S.L. (red.). 1990. Meanings and Prototypes. Studies in linguistic categorization. LondynNowy Jork: Routledge. Tuggy, D. 1996. The thing is is that people talk that way. W: Casad, E.H. (red.). 1996. 713752. Vandeloise, C. 1984. Description of Space in French. Rozprawa doktorska. San Diego: University of California.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
£UCJA BIEL Uniwersytet Gdañski
Oficjalna odmiana jêzyka a dystans emocjonalny i socjolingwistyczny w powieci Kazuo Ishiguro The Remains of the Day i w przek³adzie Jana Rybickiego U schy³ku dnia Stevens, g³ówny bohater i narrator powieci, jest kamerdynerem. To cz³owiek zniszczony przez idea³y, wokó³ których zbudowa³ swoje ¿ycie (Rushdie 1989:53; t³um. £.B.). Wed³ug Stevensa dobry kamerdyner nie mo¿e okazywaæ emocji i musi nad nimi ca³kowicie panowaæ, poniewa¿ kamerdynerem jest siê zawsze i wszêdzie. Angielski Stevens cile przestrzega tej zasady i w konsekwencji nigdy nie jest sob¹. Dziêki oficjalnej odmianie jêzyka buduje wokó³ siebie mur, który uniemo¿liwia mu bliskie stosunki z innymi osobami. Czytaj¹c powieæ Ishiguro i jej t³umaczenie, odnosimy wra¿enie, ¿e angielski Stevens i jego polski odpowiednik to dwie ró¿ne postacie. W swoich rozwa¿aniach chcia³abym wiêc wykazaæ, stosuj¹c kategorie jêzykoznawstwa kognitywnego, na czym polega ró¿nica pomiêdzy angielskim a polskim Stevensem i z czego ona wynika. 1. Czy jest ona spowodowana ró¿nic¹ kulturow¹, a cilej, odmienn¹ wartoci¹ przypisywan¹ dystansowi? Anna Wierzbicka s³usznie zauwa¿a: w kulturze anglosaskiej dystans jest pozytywn¹ wartoci¹ kulturow¹, zwi¹zan¹ z poszanowaniem autonomii jednostki. Natomiast w kulturze polskiej dystans kojarzy siê z wrogoci¹ i wyobcowaniem (1985:157; t³um. £.B.). Stevens zachowuje dystans bardzo czêsto, wydaje siê, i¿ zbyt czêsto, poniewa¿ nawet angielscy krytycy literaccy mówi¹ o nim, ¿e jest japoñski (patrz Annan 1989:3; Thwaite 1989:17). W powieci The Remains of the Day dystans zostaje przedstawiony jako wartoæ negatywna zwi¹zana nie tyle z szacunkiem, co z wyobcowaniem. 2. Czy te¿ owe ró¿nice s¹ spowodowane odmiennoci¹ dwóch systemów jêzykowych, a zatem innymi sposobami obrazowania w jêzyku polskim i angielskim? 3. Czy pomimo ró¿nych konwencji kulturowych i jêzykowych mo¿liwy jest ekwiwalentny przek³ad? A mo¿e t³umacz dokona³ niew³aciwych wyborów?
86
£ucja Biel
Oficjalna odmiana jêzyka Pomiêdzy sytuacj¹ u¿ycia a zastosowan¹ odmian¹ jêzyka istnieje dynamiczna korelacja: z jednej strony mówi¹cy wybiera odmianê, która najbardziej odpowiada danej sytuacji u¿ycia; z drugiej strony narzuca odbiorcy (i sobie) sytuacjê u¿ycia przez «wybór» odmiany (Joos 1972:189; t³um. £.B.). A zatem stosowanie przez Stevensa stylu oficjalnego, wrêcz kancelaryjnego, definiuje sytuacjê u¿ycia i typ interakcji jako oficjalny. 1. Ikoniczne aspekty odmiany oficjalnej Stevens zachowuje dystans fizyczny wobec innych postaci: unika bezporedniego kontaktu ze swoim ojcem (co jednak powstrzymywa³o mnie od wrêczenia mu tej kartki papieru, wiêc po³o¿y³em j¹ na skraju ³ó¿ka; 1993:48). Ponadto, kiedy rozmowy z pann¹ Kenton nabieraj¹ bardziej prywatnego charakteru, stara siê nie patrzeæ jej prosto w oczy, nawet je¿eli wymaga to pewnego wysi³ku: Wyci¹gnê³a rêkê i zaczê³a powoli wysuwaæ mi tomik z d³oni. Uzna³em, ¿e najlepiej bêdzie odwróciæ wzrok, lecz by³a tak blisko, ¿e mog³em to uczyniæ tylko przez przekrêcenie g³owy pod doæ nienaturalnym k¹tem (1993:119). John Haiman uwa¿a, ¿e dystans fizyczny jest oczywist¹ metafor¹ dystansu socjologicznego (1983:800). Jego zachowywanie sygnalizuje brak za¿y³oci, ale tak¿e pe³ni funkcjê instrumentaln¹, utrzymuj¹c taki stan rzeczy. Dystans socjologiczny ma swój odpowiednik na p³aszczynie jêzyka w oficjalnej odmianie stosowanej przez rozmówców. Na ogó³ przyjmuje siê, ¿e wypowied w stylu oficjalnym zawiera wiêksz¹ iloæ materia³u jêzykowego ni¿ wypowied potoczna. Im jest d³u¿sza, tym bardziej uprzejma, poniewa¿ sygnalizuje wiêkszy szacunek dla odbiorcy. Haiman pisze, ¿e d³ugoæ wypowiedzi jest s³ownym ikonem otoczki wokó³ wiadomoci przekazywanej przez mówi¹cego. Chroni ona odbiorcê przed wypowiedzi¹ w taki sam sposób, w jaki dystans fizyczny chroni go przed uzewnêtrznieniem siê osobowoci (1983:801; t³um. £.B.). Nastêpny ruch nale¿y do odbiorcy mo¿e rozpoznaæ intencje mówi¹cego lub zdecydowaæ siê na ich interpretacjê w bezpieczny dla siebie sposób. A zatem uprzejmoæ jêzykowa i odmiana oficjalna bêd¹ zwi¹zane z mówieniem ogródkiem (hedges). Odmiana oficjalna sygnalizuje szacunek dla odbiorcy, ale w niektórych sytuacjach mo¿e byæ odbierana negatywnie. Leech i Short podkrelaj¹, ¿e wypowied w stylu oficjalnym, zw³aszcza nadmiernie uprzejma, stanowi wynik refleksji nad dokonanym wyborem jêzykowym i sugeruje brak spontanicznoci, a co za tym idzie, pewn¹ nieszczeroæ czy te¿ chêæ manipulacji odbiorc¹ (1981:314). Tak¿e wed³ug Haimana oficjalnoæ sygnalizuje przede wszystkim panowanie nad sob¹ i podporz¹dkowanie swojej osobowoci obowi¹zuj¹cym konwencjom (1990:202). Ponadto, zw³aszcza w mniej oficjalnych sytuacjach, jak na przyk³ad rozmowa z krewnymi czy przyjació³mi, (zbyt) formalna wypowied ³amie ustalone konwencje i ma funkcjê dystansuj¹c¹ (Blum-Kulka 1992:259). Oficjalna wypowied mo¿e uraziæ odbiorcê brakiem (oczekiwanej) intymnoci czy za¿y³oci. Tak zdarza siê w wypadku Stevensa jego jêzyk niejednokrotnie jest
Oficjalna odmiana jêzyka a dystans emocjonalny i socjolingwistyczny...
87
zbyt napuszony, pretensjonalny, nie pasuje do konkretnych okolicznoci. Najczêciej stosuje on odmianê oficjaln¹ w rozmowach z osobami, które powinien uwa¿aæ za bliskie (ojciec, panna Kenton). Nigdy tak naprawdê nie jest sob¹, lecz zawsze kamerdynerem. Na przyk³ad w trakcie spotkania z pann¹ Kenton w jej saloniku (po zakoñczeniu pracy), gdy zdaje sobie sprawê, ¿e niezbyt uwa¿nie go s³ucha, chce zakoñczyæ rozmowê, bo: You simply do not seem to appreciate the importance of this discussion (1989:174).
Stevens ostro¿nie wykonuje akt gro¿¹cy utrat¹ twarzy (face threatening act; Brown and Levinson 1987:60), uciekaj¹c siê do starannej odmiany jêzyka. Jego oskar¿enie zostaje os³abione poprzez d³ugoæ wypowiedzi, która odpowiada dystansowi pomiêdzy Stevensem i pann¹ Kenton. A zatem mo¿na by powiedzieæ, ¿e staranny styl wypowiedzi chroni odbiorcê przed tym, co mówi¹cy sugeruje. Dziêki temu Stevens zostawia pannie Kenton decyzjê co do tego, jak zinterpretuje jego wypowied (Brown and Levinson 1987:71). Poprzez czasownik seem (wydawaæ siê) podkrela, ¿e to tylko jego subiektywne odczucie. Ponadto Stevens wprowadza rzeczownik discussion (dyskusja), który przywo³uje w bazie przynajmniej dwóch uczestników. Stevens nie mówi, ¿e nieuwaga panny Kenton rani czy te¿ obra¿a w³anie jego. Raczej sugeruje, ¿e ta sytuacja odnosi siê do nich obojga. Dziêki takiemu mówieniu ogródkiem zapewnia ochronê twarzy swojej i panny Kenton. Przys³ówek simply (po prostu) pe³ni inn¹ funkcjê, w subtelny sposób pokazuj¹c zniecierpliwienie mówi¹cego. To jedno z takich wyra¿eñ, które odbieraj¹ s³uchaczowi prawo do zaprzeczenia czy wyt³umaczenia jeli co jest proste, to wrêcz nie wypada zaprzeczyæ. T³umacz decyduje siê na powiedzenie wprost tego, co angielski Stevens zaledwie sugeruje: Przecie¿ pani w ogóle nie s³ucha tego, co mówiê (1993:124).
Jest to bezporednie oskar¿enie skierowane do panny Kenton. W rezultacie mówi¹cy nie mo¿e unikn¹æ odpowiedzialnoci narzuca odbiorcy tylko jedn¹ interpretacjê swojej wypowiedzi, ka¿e j¹ postrzegaæ jako akt gro¿¹cy utrat¹ twarzy. Oskar¿enie zostaje wzmocnione przez dodanie dwóch partyku³, które sygnalizuj¹ brak szacunku dla odbiorcy. Przecie¿ oznacza protest i zniecierpliwienie jest mocniejsze ni¿ simply. To tak, jakbymy powo³ywali siê na bli¿ej niesprecyzowany autorytet. W ogóle, jako wielki kwantyfikator, sugeruje, ¿e mówi¹cy nie dba o zachowanie twarzy odbiorcy i jest obra¿ony, czyli traci nad sob¹ panowanie (a to angielskiemu Stevensowi siê nie zdarza). Uwzglêdniaj¹c angielsk¹ konwencjê panowania nad uczuciami, mo¿emy powiedzieæ, ¿e Stevens, który ulega emocjom, staje siê bardziej polski. Zauwa¿my ponadto, ¿e w angielskim zdaniu Stevens jest w zasadzie nieobecny. A przynajmniej nie na pierwszym planie, lecz w tle, wywo³any po-
88
£ucja Biel
przez rzeczownik discussion. W przek³adzie t³umacz omin¹³ to s³owo i wprowadzi³ Stevensa na scenê jako aktywnego uczestnika. Nieuwaga panny Kenton rani go to on jest obra¿ony. Z orygina³u wy³ania nam siê inny Stevens: mo¿na by rzec, ¿e w porównaniu z nim polski Stevens jest wrêcz nieuprzejmy brak mu ch³odnej dyplomacji angielskiego kamerdynera. 2. Formy adresatywne Stevens zwraca siê do innych osób w sposób pozwalaj¹cy na zachowanie dystansu. Do swojego ojca mówi w trzeciej osobie, a do panny Kenton w drugiej, dodaj¹c s³owo Miss i nazwisko: Miss Kenton, whatever are you talking about? (1989:80).
Zaimek drugiej osoby you to neutralny sposób zwracania siê do osób znanych i nieznanych (Brown and Gilman 1972:270). Wed³ug Anny Wierzbickiej zaimek you jest demokratyczny, ale tak¿e stwarza pewien dystans miêdzy rozmówcami. Przy braku rozró¿nienia na oficjalny i nieoficjalny sposób zwracania siê do innych you nie jest w stanie przekazaæ intymnoci zawartej na przyk³ad w formie ty. Forma nieoficjalna pozwala mówi¹cemu psychologicznie zbli¿yæ siê do odbiorcy i przenikn¹æ mur otaczaj¹cy ka¿dego cz³owieka. Angielskie «you» trzyma wszystkich na odleg³oæ. Niezbyt du¿¹ odleg³oæ, ale jednak na odleg³oæ (Wierzbicka 1985:167). Tu dystans zostaje zwiêkszony poprzez u¿ycie nazwiska panny Kenton. Polski t³umacz musi dokonaæ wyboru pomiêdzy formami oficjalnymi i nieoficjalnymi. Konwencje jêzyka polskiego nie pozwalaj¹ Stevensowi zwracaæ siê do panny Kenton w drugiej osobie (co sugerowa³oby pewn¹ za¿y³oæ), ale jedynie poprzez trzeci¹ osobê z dodatkiem rzeczownika pani: Co te¿ pani mówi, panno Kenton?
Wed³ug Haimana forma w trzeciej osobie jest ikonem dystansu, poniewa¿ stwarza wra¿enie, ¿e odbiorca jest nieobecny (1980:530). Forma ta wyra¿a szacunek dla odbiorcy, ale tak¿e brak chêci do zmniejszenia dystansu. Zatem za spraw¹ konwencji sposób zwracania siê Stevensa do panny Kenton w oryginale sygnalizuje i utrzymuje wiêkszy dystans pomiêdzy nimi ni¿ ma to miejsce w polskiej wersji. Znacznie wiêkszy problem stwarza prze³o¿enie na jêzyk polski czêstych odniesieñ Stevensa do tajemniczego you, przed którym siê t³umaczy ze swego ¿ycia: if you have ever had the privilege of meeting such men, you will no doubt know of the qualities they possess to which I refer (1989:29).
Stevens stwarza wra¿enie, ¿e rozmawia z wyimaginowanym kamerdynerem ze swojego fikcyjnego wiata. To rozmowa z kim, kto jest mu równy i zna
Oficjalna odmiana jêzyka a dystans emocjonalny i socjolingwistyczny...
89
tajniki jego zawodu, a zatem bêdzie w stanie zrozumieæ, co trzeba powiêciæ, ¿eby byæ dobrym kamerdynerem. Konwencje jêzyka polskiego nie pozwalaj¹ t³umaczowi zachowaæ podobnego stopnia nieokrelonoci jak w oryginale. Po pierwsze, musi siê zdecydowaæ, czy Stevens rozmawia z jedn¹ osob¹ czy z wieloma. W pewnym miejscu Ishiguro daje wskazówkê, wk³adaj¹c w usta Stevensa yourself zaimek emfatyczny w liczbie pojedynczej (you may not yourself be in the habit of...; 1989:94). Ponadto w jêzyku polskim trzeba okreliæ p³eæ s³uchacza/s³uchaczy. I wreszcie t³umacz musi wybraæ pomiêdzy oficjalnym a nieoficjalnym sposobem zwracania siê do innych. Rybicki decyduje siê na trzeci¹ osobê liczby mnogiej i pañstwo: Je¿eli mieli Pañstwo szczêcie... (1993:22).
Forma Pañstwo to typowy sposób zwracania siê do grupy nieznajomych osób, obejmuj¹cej zarówno mê¿czyzn, jak i kobiety, w oficjalnej sytuacji. Wyra¿a ona dystans, formalnoæ i szacunek (wzmocnione przez du¿e P); przywo³uje obraz audytorium. Jest jednak ma³o prawdopodobne, ¿eby angielski Stevens maj¹cy problemy z jakimkolwiek wyra¿aniem emocji w takiej w³anie sytuacji siê przyznawa³, ¿e zmarnowa³ ¿ycie. Mo¿na by tego unikn¹æ, gdyby t³umacz zastosowa³ formê pan, która jest bardziej indywidualna ni¿ pañstwo, czêciowo dziêki liczbie pojedynczej i rozró¿nieniu p³ci (Wierzbicka 1985:58). Rzeczownik pan wprowadzi³by atmosferê wiêkszej intymnoci i zaufania: znacznie ³atwiej zwierzaæ siê jednej osobie. 3. Zaimek bezosobowy one Stevens czêsto u¿ywa zaimka one w odniesieniu do samego siebie, zw³aszcza gdy chce co ukryæ, jest zawstydzony lub za¿enowany, przyznaje siê do b³êdów, gdy chwali sam siebie lub gdy to, co mówi, jest bardzo osobiste. Wed³ug gramatyk angielskich one to oficjalny i bezosobowy zaimek nieokrelony, oznaczaj¹cy uogólnionego cz³owieka, ³¹cznie z mówi¹cym i s³uchaj¹cym (Leech, Svartvik 1981:57). Zandvoort dodaje, ¿e czasami na pierwszy plan wysuwa siê mówi¹cy i wtedy one zastêpuje I/ja albo przez skromnoæ albo dlatego, ¿e mówi¹cy chce co ukryæ (1962:180). One oznaczaj¹ce I/ja wspó³czesnemu Brytyjczykowi kojarzy siê z jêzykiem wy¿szych warstw spo³ecznych, a zw³aszcza z mow¹ królowej (Goodman 1997:198). Mo¿e zatem stwarzaæ wra¿enie pretensjonalnoci, wiêc na ogó³ unika siê go w mowie potocznej. Rozwa¿my teraz nastêpuj¹cy epizod: lord Darlington zwolni³ dwie pokojówki z powodu ich ¿ydowskiego pochodzenia. Panna Kenton by³a tym oburzona, a Stevens ch³odno zauwa¿y³, ¿e decyzji lorda nie nale¿y kwestionowaæ. Po jakim czasie Darlington przyznaje, ¿e pope³ni³ b³¹d, i Stevens mówi o tym pannie Kenton, bo pamiêta, ¿e by³ to dla niej równie silny cios jak dla niego. Panna Kenton, mocno zdziwiona, pyta: Why, Mr Stevens, why, why, why do you always have to pretend? (Dlaczego, panie Stevens, dlaczego i jeszcze raz dlaczego musi pan zawsze udawaæ?). Odpowied Stevensa:
90
£ucja Biel Naturally, one disapproved of the dismissals. One would have thought that quite self-evident (1989:154).
Stevens opisuje siebie w trzeciej osobie, tak jakby mówi³ o kim innym. One, jako zaimek bezosobowy, bez twarzy, t³umi jednostkowoæ wykonawcy czynnoci. One jest nieokrelony, w trzeciej osobie, s³abo akcentowany a zatem nie mo¿e pe³niæ roli figury w profilowanej relacji (Wallace 1982:212214). Dziêki temu mówi¹cy staje siê mniej widoczny i odwraca uwagê od siebie, a o to w³anie chodzi za¿enowanemu Stevensowi. Obserwuje on samego siebie, siedz¹c na widowni wraz z innymi osobami. Jest to zatem sposób obrony w³asnej twarzy Stevens reprezentuje uogólnionego cz³owieka, a wiêc mamy do czynienia z odpowiedzialnoci¹ zbiorow¹. Stevens trzyma innych na dystans poprzez unikanie ujawniania uczuæ i myli. Pytanie panny Kenton narusza sferê jego prywatnoci, a one pozwala na ponowne skierowanie rozmowy na tory bardziej bezpieczne, bo mniej osobiste. Z powy¿szej analizy wynika, ¿e czêste stosowanie zaimka one pe³ni istotn¹ rolê przy tworzeniu obrazu Stevensa przez Ishiguro. Wydaje siê, ¿e t³umacz nie zauwa¿a tej funkcji one, bo nierzadko przek³ada je jako ja: Przecie¿ to naturalne, ¿e nie pochwala³em tych zwolnieñ.
Przede wszystkim t³umacz zmienia uk³ad figury i t³a. To mówi¹cy zostaje umieszczony na najbardziej widocznym miejscu na scenie i uwaga koncentruje siê na nim. Ponadto forma ta nie umo¿liwia unikniêcia odpowiedzialnoci za to, co siê mówi polski Stevens jest bezporedni. Dodanie przecie¿ to zrezygnowanie z dyplomacji Stevensa, bo polski odpowiednik sugeruje, ¿e kamerdyner jest obra¿ony zarzutem panny Kenton. Wybór t³umacza wydaje siê nieuzasadniony, poniewa¿ repertuar rodków jêzyka polskiego pozwala przet³umaczyæ wypowied Stevensa w sposób ekwiwalentny. Jednym ze sposobów mo¿e byæ zastosowanie formy siê: nie pochwala³o siê tych zwolnieñ. Powy¿szy przyk³ad zawiera koñcówkê czasownika w czasie przesz³ym i w trzeciej osobie rodzaju nijakiego. Nie ma rzeczownika w mianowniku, który pe³ni³by rolê podmiotu. Wykonawcê czynnoci mo¿na jednak okreliæ semantycznie. Wed³ug polskich gramatyk (patrz Topoliñska 1967:93; Jod³owski 1976:77) semantycznym podmiotem jest cz³owiek uogólniony i nieokrelony, z którym mówi¹cy i s³uchaj¹cy siê identyfikuje. Formê tê stosuje siê zazwyczaj, gdy mówi¹cy uwa¿a, ¿e to, co mówi, dotyczy nie tylko jego, ale ka¿dego, kto by siê znalaz³ w takiej sytuacji. Zarówno angielska konstrukcja one, jak i polska siê przedstawiaj¹ wykonawcê czynnoci schematycznie: w polskiej wersji wydaje siê on jeszcze mniej widoczny, bo nie jest formalnie zaznaczony. Uk³ad figury i t³a jest podobny: usuniêcie wykonawcy czynnoci w t³o zwiêksza wyrazistoæ samego procesu. Dziêki takiej konstrukcji mówi¹cy zostawia sobie otwart¹ furtkê (gate). Koneczna twierdzi, ¿e mog¹ istnieæ ró¿ne przyczyny u¿ycia tej struktury:
Oficjalna odmiana jêzyka a dystans emocjonalny i socjolingwistyczny...
91
albo chêæ wykazania, ¿e same czynnoci i stany «udaj¹ siê» nam, panuj¹ nad nami, albo te¿ motywem mog¹ byæ przeró¿ne uczucia, a wiêc skromnoæ (prawdziwa lub udawana), obawa przed odpowiedzialnoci¹, chêæ ukrycia swej niezrêcznoci (1955:289). Ponadto mo¿na odnieæ wra¿enie, ¿e mówi¹cy jest niemal biernym uczestnikiem sytuacji, poniewa¿ nie jest inicjatorem wydarzeñ, które jakby same siê dziej¹. Podsumowuj¹c, zauwa¿my, ¿e forma ta by³aby lepszym odpowiednikiem angielskiej konstrukcji one. 4. Strona bierna Kolejny epizod mia³ miejsce, gdy ojciec Stevensa, m³odszy kamerdyner, przewróci³ siê, nios¹c tacê. Jego obowi¹zki musia³y zostaæ ograniczone, bo by³ w zbyt zaawansowanym wieku, ¿eby sobie z nimi poradziæ. Stevens komunikuje mu swoj¹ decyzjê w stronie biernej: Principally, it has been felt that Father should no longer be asked to wait at table [...] Furthermore, it has been decided that Father should not carry laden trays... (1989:65).
Strona bierna jest na ogó³ stosowana rzadziej ni¿ strona czynna. Givón wyjania to zjawisko norm¹ kulturow¹: relacjonuj¹c wydarzenia, wolimy wysuwaæ na pierwszy plan uczestników, którzy s¹ ludmi i zarazem wykonawcami czynnoci (1990:573). Strona bierna zmienia uk³ad figury i t³a pacjens staje siê najbardziej uwydatnionym uczestnikiem sceny i jest wyra¿any przez podmiot zdania. G³ówn¹ funkcjê strony biernej stanowi odwrócenie uwagi od wykonawcy czynnoci (defocusing: Langacker 1991:336). Zostaje on usuniêty w t³o, jest czêsto nieokrelony i nieprofilowany. Wed³ug Givóna usuniêcie wykonawcy czynnoci ma funkcjê ikoniczn¹ jeli jaka informacja nie jest istotna lub jeli mówi¹cy uwa¿a, ¿e z ró¿nych wzglêdów nie powinien jej przekazywaæ, wtedy o niej nie mówi (1985:203). Stronê biern¹ traktuje siê czêsto jako jedn¹ ze strategii uprzejmoci jêzykowej dziêki niej mo¿emy odwróciæ uwagê od osoby ponosz¹cej odpowiedzialnoæ za czynnoci opisywane przez dane zdanie. Ma to miejsce tutaj: Stevens nie informuje ojca o tym, ¿e to on podj¹³ decyzjê. W kontekcie rozmowy ojca z synem na delikatne tematy (presti¿ zawodowy ojca Stevensa zosta³ zagro¿ony) strona bierna ma funkcjê dystansuj¹c¹. Stevens rozmawia ze swoim ojcem jak kamerdyner z podw³adnym, m³odszym kamerdynerem, który stanowi zagro¿enie dla w³aciwego prowadzenia tego domu (1989:48). Jêzyk polski nie lubi strony biernej (Brajerski 1995:381). Zazwyczaj unika siê jej w mowie, jest natomiast charakterystyczna dla odmiany oficjalnej i stylu kancelaryjnego. Jêzyk polski posiada pewne konstrukcje bezosobowe, które odwracaj¹ uwagê od wykonawcy czynnoci, a zarazem nie wysuwaj¹ pacjensa na plan pierwszy. Rybicki stosuje jedn¹ z nich: Uznano wiêc przede wszystkim, ¿e ojciec nie powinien ju¿ byæ obarczony obowi¹zkiem podawania do sto³u [...]. Ponadto postanowiono... (1993:48).
92
£ucja Biel
Koñcówka czasownika -no/-to wystêpuje w czasie przesz³ym i jest neutralna pod wzglêdem osoby. Wykonawca czynnoci, chocia¿ nie zosta³ wyra¿ony syntaktycznie, jest okrelony semantycznie: osoba lub grupa ludzi nieobejmuj¹ca mówi¹cego ani s³uchaj¹cego (Linde-Usiekniewcz 1987:525). Konstrukcja, zazwyczaj stosowana w odmianie literackiej lub stylu urzêdowym, odwraca uwagê od mówi¹cego. Dlatego te¿ uwa¿a siê j¹ za ekwiwalent angielskiej strony biernej (Tabakowska 1993:51). Dziêki zastosowaniu konstrukcji -no/-to polski Stevens mo¿e unikn¹æ odpowiedzialnoci. Sugeruje, ¿e nie mia³ nic wspólnego z decyzj¹ podjêt¹ w sprawie ojca. To wiêcej ni¿ w oryginale, ale dobrze pasuje do obrazu angielskiego Stevensa. 5. Socjologiczne aspekty jêzyka formalnego Jêzyk wy¿szych sfer, którym mówi Stevens, dystansuje go od innych klas spo³ecznych. Tung pisze: Stevens mówi obcym jêzykiem w ka¿dym regionie: odmiennoæ jego jêzyka zawiesza go miêdzy klasami. W pewnej wiosce ludzie bior¹ go za lorda, sugeruj¹c siê stylem mówienia. Ci, co pochodz¹ z wy¿szych klas, od razu rozpoznaj¹, ¿e nie jest lordem, lecz s³u¿¹cym. Stevens przejmuje jêzyk tych, którym s³u¿y, ale u¿ywa go w sposób daleki od doskona³oci. W koñcu jest osob¹ niewykszta³con¹, która podnosi swoje umiejêtnoci jêzykowe, czytaj¹c stare romanse. Pope³nia kilka b³êdów gramatycznych, na przyk³ad mówi I, choæ bardziej poprawne by³oby me: for the likes of you and I (1989:244).
Forma you and I to szeroko rozpoznawany przyk³ad b³êdu wynikaj¹cego z nadmiernej poprawnoci i pretensjonalnoci (przypomina wyrane wymawianie koñcówek -ê, -¹ w jêzyku polskim). Po wiêkszoci przyimków w oficjalnej odmianie jêzyka nale¿y stosowaæ formê you and me. Forma u¿ywana przez Stevensa obni¿a ton jego wypowiedzi. W konsekwencji jêzyk, którym siê pos³uguje, nie jest tak dostojny, jak mu siê wydaje. T³umacz omija b³êdy gramatyczne Stevensa. Nie stosuje te¿ innego zabiegu, który by pozwoli³ na oddanie ich znaczenia. Co prawda, t³umacz najprawdopodobniej niewiadomie miesza rejestry, co, wprowadzone konsekwentnie, mog³oby subtelnie demaskowaæ prawdziwe pochodzenie spo³eczne mówi¹cego. Ponadto polski Stevens stosuje s³owa zbyt wspó³czesne, jak na kamerdynera z pierwszej po³owy XX wieku: potoczne (zaszokowany (1993:61) w miejsce taken aback (1989:83)) czy kojarz¹ce siê z minion¹ epok¹ PRL (skargi i wnioski (1993:118), przypominaj¹ce sformu³owanie ksi¹¿ka skarg i wniosków, w miejsce queries and grumbles (1989:165)). W konsekwencji ton powieci zostaje obni¿ony: Miss Kenton, you are merely making yourself look foolish (1989:59). Panno Kenton, proszê siê nie omieszaæ (1993:42).
Oficjalna odmiana jêzyka a dystans emocjonalny i socjolingwistyczny...
93
Wyra¿enie omieszaæ siê zawiera w sobie pogardê mówi¹cego i jego wy¿szoæ (nie do ka¿dego mo¿na tak powiedzieæ). Jest obraliwe i ma³o prawdopodobne, ¿eby kto tak dyplomatyczny i zawsze poprawny jak angielski Stevens u¿y³ tego okrelenia w latach dwudziestych. W ostatniej scenie powieci Stevens obserwuje rozemianych ludzi stoj¹cych na molo. Postanawia wtedy powiêciæ wiêcej wysi³ku na rozwijanie umiejêtnoci ¿artowania (w oryginale bantering, pochodz¹ce z wy¿szego rejestru ni¿ polskie ¿artowanie), poniewa¿ jest ono kluczem do ludzkich serc. Nale¿a³oby podkreliæ, ¿e czynnoæ ¿artowania wymaga wiêkszej spontanicznoci i przejcia do nieoficjalnej odmiany jêzyka, a zatem mo¿na by to potraktowaæ jako pierwszy krok Stevensa w stronê wolnoci zrzucenia maski kamerdynera i zmniejszenia dystansu.
Wnioski Na ró¿nice w obrazie angielskiego i polskiego Stevensa sk³ada siê kilka elementów. Po pierwsze mamy do czynienia z odmiennymi konwencjami jêzykowymi (jak na przyk³ad w wypadku form adresatywnych). Czêsto jednak by³oby mo¿liwe, przy zastosowaniu technik zastêpczych, osi¹gniêcie ekwiwalentnego obrazu. Wiêkszoæ ró¿nic powsta³a na skutek b³êdów t³umacza (t³umaczenie one jako ja, you jako pañstwo...), który najwidoczniej nie zrozumia³ intencji Ishiguro. A zatem Stevens w wersji angielskiej jest bardzo ch³odny i dyplomatyczny nie pokazuje swoich emocji. Za pomoc¹ oficjalnej odmiany jêzyka, bêd¹cej odbiciem jego s³u¿bowego stosunku do ¿ycia, buduje wokó³ siebie cianê, która oddziela go od innych ludzi. A zatem styl jego wypowiedzi sygnalizuje i utrzymuje dystans jest istotnym komponentem jêzyka samooszukiwania siê i ochronnego stylu wypowiedzi. A poniewa¿ stanowi integraln¹ czêæ konstrukcji postaci Stevensa, nieekwiwalentne oddanie dystansu emocjonalnego i socjologicznego prowadzi do stworzenia innego obrazu kamerdynera. Jêzyk polskiego Stevensa jest mniej formalny, czêsto zbyt bezporedni. Ten Stevens kieruje oskar¿enia pod adresem swoich rozmówców, nie dba o zachowanie ich twarzy, czasami pokazuje nawet brak szacunku. Znacznie czêciej wyra¿a emocje, zw³aszcza negatywne: obrazê, pogardê itd. W rezultacie angielski Stevens i jego polski odpowiednik to dwie ró¿ne postacie.
BIBLIOGRAFIA Annan, G. 1989. On the High Wire. The New York Review of Books, December 7. 34. Blum-Kulka, S. 1992. The Metapragmatics of politeness in Israeli society. W: Watts, R.J., S. Ide, K. Ehlich (ed.). Politenss in Language. Studies in its History, Theory and Practice. Berlin/New York: Mounton de Gruyter. 255280. Brajerski, T. 1995. O polskiej stronie biernej. W: O jêzyku polskim dawnym i dzisiejszym. Lublin: Redakcja Wydawnictw KUL. 373381. Brown, P. and S.C. Levinson. 1987. Politeness. Some universals in language usage. Cambridge University Press.
94
£ucja Biel
Brown, R. and A. Gilman. 1973. The Pronouns of Power and Solidarity. W: Giglioli, P.P. Language and Social Context. Harmondsworth:Penguin Education. 252282. Givón, T. 1985. Iconicity, Isomorphism an Non-arbitrary Coding in Syntax. W: Haiman, J. (ed). Iconicity in Syntax. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. 187219. Givón, T. 1990. Syntax: A Functional-Typological Introduction. Vol. II. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. Goodman, S. 1997. One and the pun: how newspapers keep the monarchy in its place. Language and Literature 6 (3). 197209. Haiman, J. 1980. The Iconicity of Grammar: Isomorphism and Motivation. Language 56. 515540. Haiman, J. 1983. Iconic and Economic Motivation. Language 59. 781819. Haiman, J. 1990. Sarcasm as theater. Cognitive Linguistics 12. 181205. Ishiguro, K. 1989. The Remains of the Day. London/Boston: Faber and Faber. Ishiguro, K. 1993. U schy³ku dnia. T³um. J. Rybicki. Kraków: Krajowa Agencja Wydawnicza. Jod³owski, S. 1976. Podstawy polskiej sk³adni. Warszawa: PWN. Koneczna, H. 1955. Od zdañ podmiotowych do bezpodmiotowych. Poradnik Jêzykowy 8. 281293. Langacker, R.W. 1991. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. II: Descriptive Application. Stanford: Stanford University Press. Leech, G. and M. Short. 1981. Style in Fiction. A Linguistic Introduction to English Fictional Prose. London: Longman. Leech, G. and J. Svartvik. 1981. A Communicative Grammar of English. London: Longman. Linde-Usiekniewicz, J. 1987. Wyra¿enia bezosobowe z siê. Poradnik Jêzykowy 7. 523527. Rushdie, S. 1989. What the Butler didnt See. The Observer, 21 May. 53. Strawson, G. 1989. Tragically Disciplined And Dignified. TLS, May 1925. 535. Tabakowska, E. 1993. Cognitive Linguistics and Poetics of Translation. Tübingen: Günter Narr Verlag. Language and Performance 9. Thwaite, A. 1988. In Service. London Review of Books, 18 May. 17. Topoliñska, Z. 1967. Kategoria osoby w jêzyku polskim. Jêzyk Polski 47. 8895. Tung, I. 1997. Language and Objectification in Remains of the Day. http:/www.stg.brown. edu/projects/hypertext/landow/post/ uk/ ishiguro/tung6.html Wallace, S. 1982. Figure and Ground: the Interrelationships of Linguistic Categories. W: P.J. Hopper. (ed.). Tense and Aspect: Between Semantics and Pragmatics. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. 201223. Wierzbicka, A. 1985. Different cultures, different languages, different speech acts: Polish vs. English. Journal of Pragmatics 9. 145178. Zandvoort, R.W. 1962. A Handbook of English Grammar. London: Longman.
CZÊÆ II OKIEM JÊZYKOZNAWCY
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
ROMAN KALISZ Uniwersytet Gdañski
Pojêcia jêzykoznawstwa kontrastywnego a praktyka t³umaczeniowa W artykule tym pragnê podj¹æ kwestiê relacji jêzykoznawstwa i t³umaczenia z jednego jêzyka na inny. Chcê szczególnie zaj¹æ siê osi¹gniêciami jêzykoznawstwa kontrastywnego i mo¿liwociami zastosowania wypracowanych przez nie narzêdzi do t³umaczenia tekstów. Nie jest wcale oczywiste, ¿e narzêdzia takie s¹ przydatne w procesie t³umaczenia, i nie wiadomo, czy wysi³ek zwi¹zany z przek³adem przy zastosowaniu pojêæ z jêzykoznawstwa kontrastywnego nie bêdzie czynnoci¹ sztuczn¹, wprowadzaj¹c¹ zbêdne etapy w pracy. Tematem konferencji jest t³umaczenie nieprzet³umaczalnego, wiêc krótki tekst bêd¹cy przedmiotem mojego zainteresowania nale¿y do takich tekstów, które s¹ uwa¿ane za nieprzet³umaczalne lub mog¹ byæ tak traktowane. Oczywicie istnieje szereg teorii translatologicznych (np. Cartforda 1965) i sam problem nieprzet³umaczalnoci ma swoj¹ historiê w teorii t³umaczeñ. Nie zamierzam jednak tutaj tej historii omawiaæ. Roboczo chcê zwróciæ uwagê na aspekt przek³adu zwi¹zany z wyborem. T³umaczenie mo¿e byæ postrzegane (równie¿) jako wybór z wielu mo¿liwoci, których dostarcza jêzyk docelowy. Powody wyboru jednej z nich powinny byæ uzasadnione i stosowane konsekwentnie w pracy nad ca³ym tekstem. S¹dzê, ¿e tutaj pojêcia jêzykoznawstwa kontrastywnego mog¹ byæ pomocne. Pojêcia wypracowane przez jêzykoznawstwo kontrastywne to porównywalnoæ, tertium comparationis, transfer (pozytywny i negatywny), interferencja, interjêzyk, fa³szywi przyjaciele, a w szczególnoci kongruencja i ekwiwalencja. Tymi pojêciami, g³ównie za tym ostatnim, zajmê siê w niniejszym artykule. Z kongruencj¹ dwu wyra¿eñ w dwóch jêzykach mamy do czynienia wtedy, kiedy w zdaniu czy innej konstrukcji takiej jak grupa mamy do czynienia z odpowiadaj¹cymi sobie po kolei s³owami, a nawet morfemami. Mówi¹c inaczej, kolejnoæ wyrazów jest identyczna w wyra¿eniu J1 i J2: Mary
|and
Maria |i
|Christine
|live
|in
|Chicago.
|Krystyna
|mieszkaj¹
|w
|Chicago.
Pojêcie kongruencji zosta³o sformu³owane przez Krzeszowskiego (1967) i Martona (1968). My okrelimy je tutaj jako ca³kowit¹ zgodnoæ cech sk³a-
98
Roman Kalisz
dniowych, semantycznych i pragmatycznych w X1 J1 i X2 J2 (wyra¿enie X1 w jêzyku J1 itp.). Struktury porównywalne w jednym aspekcie sk³adniowym, semantycznym czy pragmatycznym (ewentualnie równie¿ fonologicznym w takich wypadkach, w których uwypuklona jest strona dwiêkowa, na przyk³ad wiersz Poego The Bells) lub w wiêkszej ich liczbie, lecz nie we wszystkich, zwane s¹ strukturami, wzglêdnie wyra¿eniami ekwiwalentnymi. O ile wyra¿enie w jednym jêzyku mo¿e posiadaæ tylko jedno wyra¿enie kongruentne w drugim jêzyku, o tyle wyra¿enie X1 J1 mo¿e mieæ wiele wyra¿eñ ekwiwalentnych ze wzglêdu na ró¿ne w³aciwoci/cechy bêd¹ce przedmiotem porównania. Kilkustopniow¹ typologiê ekwiwalencji przedstawia Krzeszowski (1989, 1990). Szczególn¹ uwagê nale¿y zwróciæ na ekwiwalencje: sk³adniowo-semantyczn¹, pragmatyczn¹ oraz t³umaczeniow¹. Wa¿ne jest tu równie¿ pojêcie dwutekstu. Dwutekst zosta³ scharakteryzowany jako [+ t³umaczenie] lub [ t³umaczenie]. Z [+ t³umaczeniem] mamy do czynienia wtedy, kiedy cz³ony dwutekstu mog¹ funkcjonowaæ jako t³umaczenia. Sama ekwiwalencja t³umaczeniowa odniesiona jest do korpusu. Zdaniem Krzeszowskiego, ekwiwalencja t³umaczeniowa czêsto pozostaje w konflikcie z ekwiwalencj¹ semantyczno-sk³adniow¹, g³ównie z powodu czynników pragmatycznych, które przewa¿aj¹ nad czynnikami semantyczno-sk³adniowymi (podobnie jak w gramatyce funkcjonalnej Simona Dika (1989)). Ekwiwalencja t³umaczeniowa jest, moim zdaniem, pojêciem typu kognitywnego i mo¿e byæ czasami niezrozumia³a. Recenzowa³em kiedy rozprawê doktorsk¹, w której relacjê pomiêdzy strukturami w jêzykach angielskim i polskim autorka opar³a na ekwiwalencji t³umaczeniowej Krzeszowskiego i by³a zadowolona z rozwi¹zania kwestii ekwiwalencji miêdzy konstrukcjami i wszelkich problemów z ni¹ zwi¹zanych (zagadnienie wyboru wyra¿eñ ekwiwalentnych nie by³o rozwa¿ane w rozprawie). Ekwiwalencjê pragmatyczn¹ ³¹czy Krzeszowski z ekwiwalencj¹ statystyczn¹. Argumentuje, ¿e najbli¿szy semantyczno-sk³adniowy ekwiwalent, czyli akceptowalne t³umaczenie najbli¿sze dos³ownoci, mo¿e nie byæ najlepszym ekwiwalentem pragmatycznym. (1) I saw Peter entering the house. (2) Widzia³em Piotra wchodz¹cego do domu.
Najbli¿szymi pragmatycznymi ekwiwalentami wed³ug Krzeszowskiego s¹ zdania: Widzia³em, jak Piotr wchodzi³ do domu lub Widzia³em wejcie Piotra do domu, a nie (2). Dzieje siê tak, poniewa¿ (2) jest rzadziej u¿ywan¹ konstrukcj¹ ni¿ dwie pozosta³e. Oczywicie w praktyce t³umaczeniowej trudno za ka¿dym razem przeprowadzaæ badanie statystyczne. W tym wypadku, tak jak i w wielu innych zwi¹zanych z prac¹ t³umacza, trzeba polegaæ na intuicji u¿ytkownika jêzyka ojczystego, gdy¿ w t³umaczeniu na jêzyk, który nie jest jêzykiem ojczystym, nale¿y szukaæ ekwiwalentu pragmatycznego z pomoc¹ u¿ytkownika jêzyka docelowego jako ojczystego. Z pewnoci¹ jest to du¿e utrudnienie, wymagaj¹ce zaanga¿owania w prace t³umaczeniowe wiêcej ni¿ jednej osoby.
Pojêcia jêzykoznawstwa kontrastywnego a praktyka t³umaczeniowa
99
Wraz z pojawieniem siê jêzykoznawstwa kognitywnego znik³o ostre rozgraniczenie pomiêdzy semantyk¹ i pragmatyk¹ jêzykow¹. Je¿eli przyjmie siê za³o¿enia tego sposobu uprawiania jêzykoznawstwa, to znika podzia³ na pragmatykê i semanto-sk³adniê. Sk³adnia wed³ug Langackera (1987) jest wygodn¹ fikcj¹, s³u¿¹c¹ do omawiania relacji w konstrukcjach jêzykowych. Oczywicie, ¿e istniej¹ zjawiska i problemy, które s¹ natury bardziej semantycznej lub bardziej pragmatycznej. Konwersacyjna implikatura jest zjawiskiem bardziej pragmatycznym ni¿ semantycznym, deiksa bêdzie porodku kontinuum pragmatyka semantyka, a postulat znaczeniowy winien byæ traktowany jako konstrukcja wyra¿aj¹ca relacjê raczej semantyczn¹. Ekwiwalencjê semantyczno-pragmatyczn¹ ujmujê w sposób nastêpuj¹cy (Kalisz 1993:15315): Wersja wtedy i tylko wtedy dwa wyra¿enia w jêzykach L1 i L2 (X1 L1 i X2 L2) s¹ semantyczno-pragmatycznie ekwiwalentne wtedy i tylko wtedy, gdy reprezentuj¹ maksymalnie podobne implikatury. Implikatura mo¿e byæ konwencjonalna w X1 L1 i konwersacyjna w X2 L2. Restrykcj¹ jest to, ¿e znaczenia przenoszone (conveyed meanings) lub przekazywane s¹ maksymalnie podobne. Dlatego Its cold in here i Zamknij drzwi mog¹ byæ pragmatycznie ekwiwalentne, je¿eli kontekstualne warunki pozwol¹ na derywacjê maksymalnie podobnych implikatur. Definicja semantyczno-pragmatycznej ekwiwalencji w wersji stopniowalnej jest nastêpuj¹ca: X1 L1 i X2 L2 s¹ semantyczno-pragmatycznie ekwiwalentne w takim stopniu, w jakim ich znaczenia przenoszone poprzez implikatury s¹ podobne. Oczywicie potrzebne s¹ tutaj pojêcia pomocnicze, takie jak pojêcie prototypowej ekwiwalencji, sformu³owane przez Krzeszowskiego (1986). Z moim drobnym uzupe³nieniem brzmi ono nastêpuj¹co: zjawiska jêzykowe mog¹ mieæ bardziej lub mniej prototypowe ekwiwalenty w innych jêzykach wtedy i tylko wtedy, kiedy dla zjawiska w L1 istnieje powszechnie ustabilizowane zjawisko w L1. (3) (4a) (4b) (4c) (4d) (4e)
Close the door. Zamknij drzwi. Zimno tu. Syberia. Moje korzonki. Zrób co.
Zamknij drzwi jest najbardziej prototypowym ca³kowitym ekwiwalentem Close the door. Wyra¿enia Zimno tu i inne s¹ nieprototypowymi ekwiwalentami Close the door, poniewa¿ inne rodzaje implikatur oraz odpowiednie okolicznoci kontekstualne s¹ konieczne do derywacji interpretacji koresponduj¹cych z Close the door. Oczywicie Zimno tu jest prototypowym ekwiwalentem Its cold in here itd. Jak widaæ, istnieje szereg pojêæ ekwiwalencji z ró¿nych poziomów jêzyka i o ró¿nym stopniu ogólnoci. Jak i czy mog¹ byæ one przydatne w praktyce t³umaczeniowej, jest kwesti¹ otwart¹. Spróbujê zmierzyæ siê z tekstem, który
100
Roman Kalisz
mo¿e byæ zaliczany do nieprzet³umaczalnych. Jest to pierwsza zwrotka Jabberwocky z Alicji w krainie czarów, a w³aciwie z drugiej czêci tej ksi¹¿ki, czyli Przez lustro lub Po drugiej stronie lustra, jak jest to ujête przez jednego z t³umaczy. Ja wolê Przez lustro, gdy¿ stanowi to najbardziej prototypowy ekwiwalent. W oryginale nie jest On the other side of the looking glass lecz Through the looking glass. Postêpuj¹c w ten sposób, przet³umaczy³bym To be or not to be jako Byæ czy nie byæ, a nie jako Byæ czy te¿ nie byæ, wzglêdnie Byæ albo nie byæ wed³ug takiej zasady, ¿e je¿eli istnieje ekwiwalent najbli¿szy dos³ownoci, to nale¿y go zastosowaæ w t³umaczeniu. Czêsto takiej mo¿liwoci nie mamy, lecz je¿eli ju¿ zosta³a nam dana, nie wolno jej ignorowaæ. Na przyk³ad t³umaczenie tytu³u serialu The bold and the beautiful jako Skazani na sukces jest nieuprawnione i niezasadne. Uwa¿am, ¿e nie ma niczego z³ego w przet³umaczeniu tego tytu³u jako Odwa¿ni i piêkni. Wracaj¹c do tekstu, który bêdzie omawiany, mo¿na zauwa¿yæ, ¿e inne zwrotki Jabberwocky s¹ jakby bardziej realistyczne, gdy¿ wystêpuje w nich znacznie wiêcej tak zwanych content words ni¿ w zwrotce pierwszej. Dlatego te¿ wybra³em tê strofê. Jej orygina³ brzmi nastêpuj¹co: Twas brillig, and the slithy toves Did gyre and gimble in the wabe; All mimsy were the borogoves, And the mome raths outgrabe.
Pomimo pozornego chaosu niezrozumia³ych wyrazów mamy w tej zwrotce s³owa wyranie funkcjonalne: and, the, did, all, were. Twas mo¿e byæ interpretowane jako It was. Natomiast tak zwane content words (s³owa, które winny posiadaæ znaczenie leksykalne) maj¹ foniê dosyæ charakterystyczn¹ dla jêzyka angielskiego, lecz nic nie znacz¹. Có¿ wiêc powinien zrobiæ t³umacz. Z pewnoci¹ przet³umaczyæ s³owa funkcjonalne (ekwiwalencja function words ekwiwalencja sk³adniowa I): (By³o?) Naprawdê {Wszystkie} Ca³e I
,i
i by³y
w
Obserwuj¹c dalej tekst Lewisa Carrolla, mo¿na zauwa¿yæ, ¿e kilka s³ów ma oznaczenia morfologiczne -ig/-ing(?), pl (liczba mnoga) rzeczowników i czasowników (w jêzyku polskim jest koniecznoæ oznaczania liczby i rodzaju równie¿ przymiotników). W ostatnim s³owie zwrotki mamy cz¹stkê -grabe, któr¹ mo¿na traktowaæ albo jako oznaczenie imies³owu, albo jako nieregularne oznaczenie czasu przesz³ego od grib, tak jak w wypadku give gave. Dodajmy oznaczenia morfologiczne do poprzednio przet³umaczonych s³ów funkcjonalnych (ekwiwalencja morfologiczno-sk³adniowa II): V {-pc}, i Adj {pl} N {pl} (rodzaj nieustalony) Naprawdê V {p, pl} i V {p, pl} w N {sg}:
Pojêcia jêzykoznawstwa kontrastywnego a praktyka t³umaczeniowa
101
Wszystkie Adj {pl} by³y N {pl} I Adj {pl} N {pl} V {im} {p-ir} squish pl = liczba mnoga, sg = liczba pojedyncza, p = czas przesz³y, c = forma ci¹g³a, squish = nak³adanie siê kategorii
Gdyby w ksi¹¿ce Lewisa Carrolla znalaz³y siê tylko takie informacje, to nale¿a³oby wstawiæ s³owa typu content. Trzeba by to czyniæ w sposób dowolny, wiêc istnia³oby nieskoñczenie wiele mo¿liwoci t³umaczenia, pod warunkiem, ¿e s³owa te nie znaczy³yby nic w jêzyku polskim. Mo¿na by³oby zachowaæ liczbê sylab w t³umaczeniu na jêzyk polski, lecz nie jest to konieczne, gdy¿ wyrazy polskie ró¿ni¹ siê zazwyczaj od wyrazów angielskich pod wzglêdem liczby sylab. S³owa polskie, posiadaj¹c wiêksz¹ liczbê sylab, s¹ czêsto d³u¿sze. Nie jest to jednak koniec rozwa¿añ nad tekstem, gdy¿ mamy w powieci interpretacjê tej zwrotki przeprowadzon¹ przez jedn¹ z postaci, czyli Humpty Dumptyego. Jedno znaczenie podaje sama Alicja. Wed³ug analizy Humpty Dumptyego s³owa z pierwszej zwrotki Jabberwocky winny mieæ nastêpuj¹ce znaczenia: brillig to piec, pra¿yæ, ale równie¿ czwarta po po³udniu, gdy¿ o tej porze wykonuje siê te czynnoci; slithy sk³ada siê z dwóch s³ów, czyli lithe gibki, giêtki, i slimy szlamowaty; toves trochê borsuki, trochê jaszczurski, a wygl¹daj¹ jak korkoci¹gi; gyre krêciæ siê w kó³ko jak ¿yroskop; gimble wider rêczny, gimlet; wabe kawa³ek gruntu, okr¹g³y jak zegar s³oneczny; mimsy równie¿ sk³ada siê z trzech s³ów: flimsy kruchy, masy i miserable nêdzny, nieszczêsny; borogove chudy, wynêdznia³y ptak z piórami wystaj¹cymi we wszystkich kierunkach; mome from home od domu; rath co w rodzaju zielonej wini; outgrabe co pomiêdzy ryczeniem i gwiadaniem z kichniêciem w rodku. Oczywicie mo¿na by zignorowaæ analizê Humpty Dumtyego i uczyniæ tak, jak opisywalimy to wczeniej, czyli wstawiæ dowolnie s³owa typu content. Lecz moim zdaniem trzeba skorzystaæ tu ze wszystkich mo¿liwoci, które s¹ dane i dostêpne. Dlatego w swoim t³umaczeniu stara³em siê przedstawiæ polskie elementy leksykalne, lecz w sposób podobny do zastosowanego w oryginale, czyli s³owa dalej nic nie znacz¹, ale s¹ oparte na przek³adanych morfemach i z³o¿eniach. Rezultat takiej analizy jest nastêpuj¹cy (ekwiwalencja morfologiczno-sk³adniowo-leksykalno-semantyczna z elementami pragmatyki, czyli ekwiwalencja ca³ociowa III): Pieta³o w giszatych borjaszci¹gach Naprawdê krêgi³o i wirsza³o w kr¹gawie
102
Roman Kalisz
Wszystkie lirne by³y czrapataki I odmu zieinie rykizdane.
Istnieje szereg t³umaczeñ Alicji w krainie czarów i Przez lustro, na przyk³ad Stillera, S³omczyñskiego czy Barañczaka, obejmuj¹cych równie¿ Jabberwocky. Nie siêga³em jednak do tych t³umaczeñ przy mojej pracy nad tekstem. Konkluduj¹c, mo¿na stwierdziæ, ¿e pojêcie ekwiwalencji jest przydatne w pracy t³umacza, gdy¿ uwiadamia problematykê zwi¹zan¹ z zestawieniem jêzyków i wydaje siê u¿yteczne w porz¹dkowaniu pracy, szczególnie w wypadku takich tekstów jak omawiany w artykule. Wielu t³umaczy jednak doskonale obywa siê bez tych pojêæ, wykonuj¹c poprawne t³umaczenia. BIBLIOGRAFIA Catford, J.C. 1965. A linguistic theory of translation. Oxford: Oxford University Press. Carroll, L. 1946 (pierwsze publikacje 1865, 1871). Alices adventures in wonderland. Through the looking glass. London: Penguin Books. Dik, S.C. 1989. The theory of functional grammar. Part I: The structure of the clause. Dordrecht: Foris. Kalisz, R. 1993. Pragmatyka jêzykowa. Gdañsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego. Krzeszowski, T.P. 1967. Fundamental properties of structural contrastive studies. Glottodidactica II. 3340. Krzeszowski, T.P. 1986. Prototypes and equivalence. Papers and Studies in Contrastive Linguistics 21. 520. Krzeszowski, T.P. 1989. Toward a typology of contrastive studies. W: Oleksy, W. (ed.). Contrastive pragmatics. Amsterdam: John Benjamins. 5572. Krzeszowski, T.P. 1990. Contrasting languages. The scope of contrastive linguistics. Berlin: Mouton de Gruyter. Langacker, R.W. 1987. Foundations of cognitive grammar. Vol. I: Theoretical prequisits. Stanford: Stanford University Press. Marton, W. 1968. Equivalence and congruence in transformational contrastive studies. Studia Anglica Posnaniensia I. 5362.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
ANNA SORÓWKA Jagiellonian University
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters and journals and their Polish translations How is one to define a feeling? It is something special and undefinable. Ludwig Wittgenstein
Introduction The objective of this paper is to discuss the problem of emotions, feelings and the ways of their externalisation and communication by means of language. I intend to compare selected English material with its Polish translation in order to delineate potential differences and similarities in the emotive construal of a linguistic message. The English source texts which I have singled out for the purpose of the analysis possess a subjective and confessional character and they constitute an ample source of expressively marked structures. The assembled material comes from the letters and journals of Katherine Mansfield, a New Zealand writer known as an author of short stories. She speaks through understatement, often breaking conventional patterns of language. The form of her narrative is loosely constructed, where the fragmentation of the material gives the sense of an emotional record of speech. The intensity of feeling is marked by the choice of punctuation, which accentuates the separateness and importance of particular conceptual units. The Letters and Journals (hereafter referred to as LJ) carry a highly expressive load, characteristic for the personality of the speaker. The Polish translations, Listy (henceforward L) (translated by Maria Godlewska) and Dzienniki (henceforward D) (translated by Irena Tatarkiewiczowa), reveal the dominant reserved and distanced tone. Primarily, I wish to present the current state of research concerning emotion, feeling, expressivity, and the conceptualisation of emotions in language. I depict the issues from the standpoint of psychology and linguistics. Further on, I will briefly analyse the selected examples of expressive language in the English texts and their Polish translations, concentrating on the role which exclamative, interjective, and disruptive constructions play in conveying
104
Anna Sorówka
emotional states and attitudes. The identified differences and similarities between the two texts will allow me to draw general conclusions concerning the possibilities of the iconic representation of emotions in language.
1. Emotions, feelings and their expression An attempt at defining emotions, as differentiated from the general notion of feeling, has been undertaken by such disciplines as psychology, linguistics, or sociology. The branch of linguistic studies investigating the question of emotive expression via linguistic means, their universality and culture-dependence has recently been defined as emotionology (Athanasiadou and Tabakowska 1998:12). The basic distinction between the words emotion and feeling, which denote those vital elements of human experience, is claimed to be indispensable for the analysis of the phenomena. Although in colloquial language the terms emotion and feeling are often used interchangeably, the fact that there exist two separate expressions referring to those psychological and physiological states implies that their meaning should be distinct as well. Emotion is defined by English dictionaries as a state of agitation or tumult revealed in physical disturbances of mental and psychological processes. The lexeme, present in most Indo-European languages derived from the Latin verb ìmovìre (a compound of ex and movere) and meaning to move outside points at the association of emotional experience with movement and excitement. The French words émouvoir and émotion, the last of which was borrowed into English, extend the source meaning, adding to it a psychological element of feeling, the former meaning to stir feelings and the latter affective agitation. Feeling, coming from Old English (g·e)felan (to touch [with hand]/to experience), functions as a deverbal noun indicating a stable and continuative relation. It is analogous to the Polish noun uczucie (from czuæ, odczuwaæ [to feel/to receive feeling]), or to French sentiment (from sentir), which also point at the aspect of meaning which refers to reception through senses. Psychology defines the notions in a number of ways, generally describing them in terms of physiological and behavioural reactions. Emotions are treated as psychological processes which express the attitudes of the subject (i.e. the person experiencing them) towards actual external or internal (physiological) stimuli, or towards imagined or recollected situations. The characteristic features of emotional states comprise agitation, hyperactivity or inertia, a positive or negative value of emotion (assessed in accordance with the sense of pleasure or discontent, which given stimuli induce), and a specific form of their expression. The form of expression, to a large extent conventionalised in a given culture, determines the distinction between particular emotional processes and is manifested mainly through gestures, mimics, kinesics, or vocal reactions (e.g. a cry). Emotions are sudden and intense and therefore, they force the subject to release tension. In contrast to emotions, feelings are psychological states resulting from situations in which higher human needs (like affection, acceptation) are sat-
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
105
isfied or not (Young 1961). Feelings possess a stable and intellectual character; they are the attitudes (moral, aesthetic) of the subject towards situations, people, objects, ideas, and towards his/her ego, like for instance love, social bonds, respect, self-esteem, reserve, pride, or guilt. They also constitute a foundation for potential emotional reactions or for the undertaking of particular actions. Those states are typically complex and, thus, it is difficult to define them with reference to only one category (sometimes feelings towards a part of reality may assume contradictory positive and negative values). On the basis of the psychological and linguistic definitions, a general differentiation between emotions and feelings may be, thus, summarised as follows: Emotions are: transient and short-lasting; evoked by a strong and sudden impulse; intense and symptomatic (often accompanied by the disturbances in the neural and the vegetative systems). Feelings: are stable and long-lasting; are continuative and of an intellectual character; they develop gradually. Both emotions and feelings may be classified with respect to general criteria of pleasure/discontent, to the level of physiological activity (bodily activation), and they can be recognised according to the value of an object which invokes particular emotional reactions. All emotive states, whether constant or transient, involve some axiological assessment. Thus, as associated with cognitive processes involved in evaluation, they constitute a source of knowledge concerning values (Nowakowska-Kempna 1995:132). 1.1. Expression, expressivity and conceptualisation The question of how emotions are externalised in language has received little study, especially from a cross-linguistic viewpoint. It has not been examined systematically in compliance with a single methodology or within a coherent theoretical framework. Moreover, comparative intercultural studies of emotions in language have been rare. The traditional research has focused generally on phonological, semantic, syntactic, pragmatic, or semiotic aspects of expressive structures. Current studies, conducted within the framework of cognitive linguistics, concern also the ways in which emotions are conceptualised and expressed across cultures. The linguistic study of emotions and their expression has benefited from psychological research, still, it has also been impaired by the pervading belief that they are amorphous, unidentifiable, and reduced to some basic innate reactions, natural to all human beings. The cogent distinction between feeling, emotion, and affect is accompanied by the question of which feelings and emotions are innate (or universal), which are not, which are variations of the innate ones, and what kinds of emotions may be considered to be background feelings related to mood.
106
Anna Sorówka
Traditionally, language use is explained by the functions that language performs. The classical tripartite division, proposed by Karl Bühler (1934), into referential, expressive, and impressive or conative functions is assumed as the basis for other taxonomies and modifications. Further analyses involve the controversy concerning the value and significance of the expressive function (also referred to as emotive, emotional, subjective, affective, or personal) in opposition to the referential one (labelled as ideational, propositional, objective, informative, impersonal, and factual). Expression, generally considered secondary and optional as compared with ideation, received some attention from pragmatic and sociolinguistic studies (e.g. from the Prague Linguistic Circle, or from the Polish sociolinguistic school), which investigated the role of expressivity in colloquial speech. It has also been viewed from the stylistic and aesthetic perspective (Bally 1935). Present-day cognitive studies of language also stress the ideational aspect of meaning and focus on the active role of the human mind in linguistic production. It is proposed that the term conceptualising function be employed, which would replace the former referential or ideational ones. Cognitive linguistics does not exclude or negate the expressive markedness of linguistic structures, still, it investigates emotive features by means of analysis of cognitive processes realised in metaphor, metonymy, or grammaticalisation. It is contended in linguistics that although language serves basically to formulate and to communicate thoughts, it also possesses devices and means of their organisation, which may be used to externalise emotions and to portray the speakers personality (Grabias 1981:17) [translation A.S.]. The expressive function involves the emotions of the speaker, which he/she manifests, expresses, and communicates through language. In this way, language co-operates with other semiotic codes, like kinesic (gestures), proxemic (time and space relations between interlocutors), or prosodic (voice qualities). The relationship of emotion with language, though so far not of central interest to linguistics, has been studied from various perspectives. The notion of expressivity is associated with the sign motivation: the more motivated the sign, the more it is expressive and less conventional (it requires creativity on the part of the speaker and depends on the goals which he/she wishes to achieve in a particular situation). Currently, expressive meaning is studied in its two aspects: intensity and the positive/negative value. The general accepted distinction of language functions involves cognition and emotion, which finds scientific support in psychological and neurological research, which proves that affect and cognition are processes controlled by separate brain systems. Emotions are regulated by the limbic part of the brain (the oldest part present also in animals), whereas the rational neo-cortex is responsible for ideational thinking and is younger in evolutionary development. The two parts do not function independently and scientists emphasise the role of the right hemisphere in mediation between emotive and rational processes (Young 1961). It is also claimed that emotions and feelings are necessary for reasoning (Foolen 1997:19). Both processes emerge in language and may be investigated in accordance with the psycho-
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
107
logical dichotomy, since the modes by which ideas and emotions are evinced can also differ. Ideas are naturally communicated via linguistic signs, while emotions are primarily expressed by extralinguistic means (e.g. gestures). Expressivity concerns linguistic signs which are conventionally applied to manifest emotions (e.g. interjections, expletives, diminutives). Moreover, utterances possess a constant emotive comment conveyed by intonation, accentuation of particular information units, speed of delivery, gestures, or by expressive silence. Thus, the manifestation of emotions in language may take place consciously (may be intended by the speaker) or unconsciously (the speakers personality reveals without his/her intention). Consequently, linguists claim that emotions are realised in language in three essential ways: by implicit communication (like in Look what youve done!), by explicit communication (in predicates naming emotions and informing about the states accompanying them: I feel sad, to tremble from fear), and by unconscious extralinguistic expression present mostly in speech (Grabias 1981:2628; Wierzbicka 1969:3361). The traditional research of linguistic expressivity comprises the studies of phonological phenomena (e.g. analyses of emotive intonation (Bolinger 1972), or the expressive value of particular sounds, like soft palatalised consonants in Polish); morphological descriptions (of diminutive suffixes in such languages as Polish); lexicographic and semantic examination of words naming emotions, expressions of endearment, swear words, or interjections; syntactic classifications of emotive structures (like exclamatives), and pragmatic investigation of emotional language behaviour (realised e.g. in speech acts like threatening, or praising). The current cognitive research of emotions focuses on their expression via conventional means of conceptual metaphors and metonymies, which are present in everyday language. The research aims at the discovery of how people conceptualise and, thus, comprehend emotions (cf. e.g. Kövecses 1998; Lakoff 1987). Semiotics is also regarded as a helpful theoretical basis for the analysis of expressivity in language. The study is grounded in Peircean logic and assumes emotions as essential elements directing language development from its iconic to highly conventional realisations. The relation between language and emotions leads to two linguistic approaches: the study of the ways in which people talk about emotive states that they experience and the analysis of direct expression carried by extralinguistic means or by linguistic expressions primarily employed to convey emotions (e.g. interjections). Summing up, the ideational (or conceptualising) function is generally regarded as primary and essential in language. The expressive meaning is a secondary, but not insignificant, language component. It interacts with cognition (processes of reasoning, evaluation) and may influence the conceptual content of linguistic structures. It may also be a source of conceptual meaning. However, the expressive meaning, unless conventionalised, tends to be short-lasting as compared to the conceptual one. That is the reason why the status of prominence is ascribed to cognition, which provides devices (such as metaphor, metonymy, imagistic dimensions of grammatical construal), by which the nature of expressive processes may be analysed.
108
Anna Sorówka
1.2. Written vs. oral Intellectual vs. emotive modes The common type of informal communication takes place in relaxed speech conditions, where planning is not necessary, or in emergency situations, in which the time pressure determines the economy of linguistic form. Furthermore, a direct contact with the interlocutor allows the speaker to rely on presupposed knowledge. There is an opportunity for repair, repetition, slowing down, or clarification of the transmitted content as a result of the gestural or interjective reactions of the interlocutor. This type of unplanned linguistic production is often likened to child speech (Keenan 1979), which favours loose co-ordination, exhibits short single clauses and elliptic structures, involves repetitions, pauses, reduction and simplification of grammatical forms, the accumulation of (usually paratactic) conjunctions, deictic and personal pronouns referring to the consituation, or exclamative and imperative constructions. In English and in Polish, the formal written mode is characterised by structural and cognitive complexity, length, coherent ordering of information units, and careful planning of information content. Formal English language structure, as compared with the one typical for the colloquial register, has been analysed by Talmy Givón (1990:949963), who enumerated some salient features pertaining to both types and arranged them in accordance with linguistic parameters. The most prototypical of tendencies for the written mode of communication is the embedded or hypotactic, tightly bound structure, which contrasts with looser, paratactic (or conjoined) constructions characteristic for the oral mode. The pragmatic mode is situation-motivated and characterised by the topic-comment organisation of information content, loose conjunction, slow rate of delivery (depending on several intonation contours), with the word order governed by the pragmatic principle (i.e. old, topical information precedes the focal new message), and prominent intonation (stress marks the focus of attention). Conversely, the syntactic, planned and structure-based mode is realised by subject-predicate organisation, tight subordination, fast and fluent rate of delivery (within a single intonation contour), fixed word order, and by intonation playing a minor functional role. Recent research on the expressive discourse in Polish (Grzesiuk 1995) introduces some additional characteristics to the analysis of emotive structuring. The form of language may serve to convey positive and negative emotions or a complex of several emotions (e.g. surprise, indignation, and regret). The most common structures characteristic for the expressively marked discourse are: the accumulation of elliptic equivalent sentence structures (typical for the expression of positive emotions), rhetorical questions (often carrying a negative stance), structures of the type Ale/Co za/Jaki + Nominal Phrase, repetitions of lexical or schematic units, frequent interjections and exclamatives, sudden affective pauses, which isolate single components of the structure, and disintegration of the regular constructions leading to disturbances in speech fluency. Moreover, sentences undergo frequent alterations in intonation (the marked exclamative, i.e. rising/falling, variants replace the unmarked falling cadence, signalled in writing by an exclama-
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
109
tion mark). The neutral topic-comment arrangement of the message carried by the sentence is reversed, and the subjective word order accentuates some sentence elements as emotionally more important figures. Polish written mode is more restricted than speech in terms of punctuation. The loose disposition of intonation patterns in the oral mode is limited in writing by the precise and logic-based punctuation system arranging intonation units into conceptually coherent wholes. There is a clear distinction between exemplary and undisciplined punctuation (Jod³owski and Taszycki 1987:144). The former results from the appropriate choice of punctuation marks and their placement in the adequate sentence position. The latter describes an improper or negligent use of punctuation. The proper punctuation is also described as grammatical, based on conceptual relations between sentence units, or as rhetorical and pragmatic, since it diminishes the effort involved in the mental processing of written texts.
2. A sample analysis of mistranslated emotions The English excerpts to be presented in this section represent a mixture of both forms of language coding described above, but with the predomination of informal structures. Hence, the discourse consists mostly of parataxis, the word order is flexible and depends on the speakers pragmatic and expressive goals, the processing speed is changeable (faster or halting, marked by punctuation), context dependence of particular structures is rather high (due to the disturbed form, lack of descriptions or explanations, and abundant application of deictic particles it, this, there, or interjections). The dependence on the receivers feedback is low, still, his/her presence is signalled by manipulative (interrogative, imperative) sentence types. Finally, the text coherence is disrupted by exclamative, conjoined and elliptic structures and by shifts of perspective (frequent alterations of the grammatical subject from I to one, we, and you). On the other hand, the Polish translations are characterised by the planned content organisation, avoidance of elliptic structures, domination of complete sentences over incomplete ones, hypotactic and complex clauses, a higher ratio of declarative over other sentence types, and the restricted number of exclamatives and interjections. The analysed English texts record a number of such expressive phenomena as a large number of paratactic structures conjoined by and or separated by punctuation (typically, by separative dots or dashes), reduplications, elliptic structures, or the left-dislocation of focal sentence units (e.g. objects, adverbials, adjectives). In the following sections, I shall concentrate on the most salient expressive phenomena occurring in those texts, that is sequentiality, reduplication, and ellipsis. 2.1. Sequentiality The speakers perceive reality either viewing it in a summary manner or by focusing attention on particular elements of that reality and ignoring the
110
Anna Sorówka
background scene of events and processes, which selective viewing is visible also in language structuring. Still, while human perception is simultaneous and wholistic by nature, language due to its linear character renders information units in a sequential order. The typical and basic information arrangement in sentences is that of simple co-ordination of a series of units by means of conjunctions (i.e. parataxis). Paratactic structures are typical for colloquial, emotive, and oral (rather than written) productions. The differences identified between complex paratactic and hypotactic structures concern the structure of constituents, their ordering and the intonation contour of utterances. In hypotaxis, the constituent clauses are dependent on the main clause and occur within a single intonation contour; the word order is more strict and undisturbed by the occurrence of interjective and imperative structures, or by the concentration of deictic particles. The characteristic feature of paratactic arrangement is a segmentation of sentence units, marked by conjunctions or punctuation, where the components of the structure are loosely connected. This requires a continuous reference of the following unit to the preceding one. Moreover, parataxis is marked by frequent pauses, where the units may be autonomous, loosely linked by punctuation (Bednarczuk 1971). In English, the prototypical linking construction is a paratactic co-ordination, where the units of meaning are conjoined by means of conjunctions and, or, but, both... and, and the like (Leech and Svartvik 1977). It is a looser kind of clause connection than others (subordination, adverbial linking), and it is considered to be more characteristic for speech than for writing. It is regarded as a stylistic rule both in English and Polish (cf. Partridge 1963; Jod³owski and Taszycki 1987) that in the case when more than two items are co-ordinated, the conjunction is normally omitted before each unit except the last. In the written mode, a comma separates the units, and in speech the falling intonation marks the distinction between items (Bolinger 1985). In the literary style, the use of conjunctions (like and) is generally restricted. Juxtaposed units, separated solely by punctuation, reveal a stronger conceptual link between the elements than those co-ordinated by a conjunction (Haiman 1983:788). The constituent conjoined units may, thus, denote separate events, often occurring at distant time, or having a distinct subject. Particularly, and is a discourse connective, whose role is to co-ordinate content units and to guide the speakers sequence of thought. It performs those roles simultaneously, often in relationship with other functions, like that of a temporal marker (meaning so, then, all of a sudden) (Schiffrin 1987). The units conjoined by and pertain to logically closely connected idea segments of the utterance. In complex structures conjoined by paratactic and, the conjunction is applied to convey the information that the speaker has more to say on the subject. And occurring in the clause initial position, may also serve as an interjection indicating the speakers intention to interrupt the interlocutors speech and to supply a comment or a remark. This placement of the conjunction may also suggest hesitation and a return to the prior topic. Thus, and performs the ideational and interactional roles in discourse.
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
111
The analysed source text, as emotively marked, contains a number of coordinated structures. The following passage illustrates the application of such a type of clause arrangement and the manner in which it is rendered into Polish. In (1), the speaker recalls her dream: (1) The first night I was in bed here, i.e. after my first day in bed, I went to sleep. (1). And suddenly I felt my whole body breaking up. (2). It broke up with a violent shock an earthquake and it broke like glass. (3). A long horrible shiver, you understand and the spinal cord and bones and every bit and particle quaking. (4). It sounded in my ears a low, confused din, and there was a sense of flashing greenish brilliance, like broken glass. (5) [LJ 161; original italics].
(1a) is a Polish version of the above fragment: (1a) Pierwszej nocy, jak¹ tu przespa³am, to jest po [On-first night, which here I-spent, that is after] pierwszym dniu spêdzonym w ³ó¿ku, zasnê³am i nagle [ first day spent in bed, I-fell-asleep and suddenly] poczu³am, jak moje cia³o rozpada siê w gwa³townym [I-felt that my body broke [progressive] in violent] wstrz¹sie, jak by (sic!) trzêsieniu ziemi, rozpryskuje [shock, as if in-earthquake, it-scattered [progressive]] siê jak szk³o. (1). Przeszed³ mnie d³ugi, przera¿aj¹cy [like glass. Passed me long, terrifying] dreszcz, który wstrz¹sn¹³ moim stosem pacierzowym, [shiver, which shook my spinal cord,] koæmi, ka¿dym kawa³kiem i cz¹steczk¹ cia³a. (2). W [bones, every bit and particle [diminutive] of-body. In] uszach mych rozleg³ siê cichy, niewyrany brzêk i [ears my sounded quiet , unclear din and] widzia³am rozproszony, lni¹cy, zielonkawy py³, [I-saw [imperfective] scattered, brilliant, greenish dust] jak by (sic!) opadaj¹ce pot³uczone szk³o. (3) [D 171]. [as if falling-down broken glass.]
(1) is combined from five sentences coordinated by the conjunction and, which occurs in the passage seven times. The role it plays differs depending on the immediate context in the sentences. It indicates the continuation of the account (as in the case of the second and the fifth sentence), supplementary information (in the third sentence), and a symmetrical listing of parallel units (in sentence four). Example (1a) relates the same event (a dream) by means of three complex sentences with solely three occurrences of i [and], other instances of original conjunction and are omitted and replaced by commas. In the Polish translation, i is a temporal marker (meaning and then in the first sentence, or at the same time in the third one), or it functions as a typical co-ordinating particle conjoining parallel structures (sentence two), which links the last conclusive unit in the list. Furthermore, the series of simple clauses in the source text is transformed in the target text into complex hypotactic structures, consisting of clauses introduced by a rela-
112
Anna Sorówka
tive pronoun który/jaki [which] (sentence (1a)(1), (2)), or by comparative structures initiated by the use of jakby [as if] (sentences (1a)(1), (3)). The speaker in the source texts spontaneously relates the dream, juxtaposing particular images that she recalls. She treats them as separate units or as sequences, which she indicates by the application of the conjunction and. The Polish speaker analyses the same dream using comparisons, or subordinate structures. She avoids conjunctions and replaces them with commas, which suggests a closer link perceived between particular units, and agrees with the conventional and formal type of the Polish punctuation system. Moreover, the English speaker signals her presence in the first two sentences by means of the personal pronoun I and within the passage disappears from the described scene presenting the sensations directly as their experiencer. The event becomes the figure of the passage, and the speaker is involved in the course of action, commenting on the emotional states (...a violent shock an earthquake ...; a long horrible shiver, you understand and...). The grammatical subjects of the sentences (1)(3) to (5) indicate the changing experiences of the speaker (It [the body] broke up..., A long horrible shiver..., It [the din] sounded in my ears..., there was a sense of [...] brilliance...). The right-dislocation of the unit carrying new information (like in sentence (1)(5): It sounded in my ears a low, confused din...) suggests its focal position as it, thus, receives more attention from the speaker (Givón 1990:901; Flashner 1987:135137). In the Polish version, the speaker states her presence directly, describing and analysing the effects of the situation by predicates such as poczu³am, jak... [I-felt that], przeszed³ mnie [...] dreszcz [it-passed me shiver], wstrz¹sn¹³ moim stosem pacierzowym [it-shook my spinal cord], w uszach mych rozleg³ siê... [in ears my sounded...], or widzia³am [...] py³ [I-saw [progressive] dust]. The Polish passage is more complex structurally, and descriptive, while the English one is disruptive (cf. parenthetical explanatory phrases in (1)(1), (3), (4), (5), or repetitions in (1)(2), (3): my whole body was breaking up, it broke up with a shock, and it broke like glass), and speech-like in its division into short units, separated by longer pauses marked by dashes and the conjunctive and. 2.2. Ellipsis Elliptic structures and disruptive constructions characterise utterances expressed in the situations of emotional unrest, tension, or emergency, in which the speaker tries to convey information in the shortest time possible. Still, the emotional strain prevents him/her from delivering complete and fluent sentences. The disturbances in the conventional flow of speech concern usually infinitive constructions, sentence equivalent structures (having nominal, adjectival, or adverbial realisations, with the omission of the verbal phrase, like in Horrible situation, Nice, Extremely good), a series of structures lacking any discourse connectors, or frequent parenthetical supplementary phrases (Grzesiuk 1995).
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
113
The structuring characteristic for the English source material comprises a lack of co-ordination, which not only expresses the emotive attitude of the speaker but also introduces dynamism to the narration. It characterises the colloquial register (it is typical also for slang), emotive speech, language of advertisements, or press headlines (Jod³owski 1976:84). Its simple structure (single clauses or phrases) leads to potential ambiguity, due to frequent omissions, changes of theme, pauses, and iteration. Elliptic constructions may assume the form of verbless phrases (since verbs are often elements which may be inferred from the context and, thus, in particular situations the speakers tend to delete them rather than other sentence constituents), or parenthetical phrases. Complex sentences may be reduced to discourse particles (yes, no, certainly, conversely), nouns, adverbs, or adjectives. The elements, which could be implied from the context or from the consituation, are generally deleted according to the economic motivation in language. The analysed English texts comprise a number of elliptic structures, which commonly consist of sentence equivalent structures, verbs with the omission of their subjects, or intejections. The diary entry (2) below is representative of such kind of structuring: (2) BLACK. (1). A day spent in Hell. (2). Unable to do anything. (3). Took brandy. (4). Determined not to weep wept. (5). Sense of isolation frightful. (6). I shall die if I dont escape. (7). Nauseated, faint, cold with misery. (8). Oh, I must survive it somehow. (9). Wrote to Jinnie. (10) [LJ 164].
The passage, similar in form to telegraphic arrangement, consists of ten brief units, which function as separate sentences. Eight of them are elliptic structures, in which the deleted elements comprise: verbs (in sentences (2) (1), (6), (7)), and subjects ((2)(1), (3), (4), (5), (8), (10)). The only two complete sentences ((7) and (9)) possess an exclamative character, which is additionally emphasised in (2)(9) by means of an interjection oh and the italicised unit expressing volition must. The sense of depression and sadness expressed in the whole passage is achieved by the disruptive structure, and by metaphor. The initial adjective BLACK, graphically intensified as an important unit by capitalisation1, describes metaphorically an emotional state in terms of colour. The psychological suffering is also characterised as Hell in sentence (2)(2), or rendered metonymically by the selected physiological symptoms of nausea, feebleness, and coldness in (2)(8). The passage is rendered into Polish by means of nine sentences, three of which are elliptic ((2a)(1), (2), (6)): (2a) CIEMNO. (1). Dzieñ spêdzony w piekle. (2). Nie [Dark. Day spent in hell. I can not] 1 The capitalisation not only stresses the importance of a unit to the speaker but also may be a graphic marker of emotive attitude expressed in speech by increased volume (cf. Crystal 1990:180): extended capitalisation usually expresses loudness.
114
Anna Sorówka
mogê absolutnie nic robiæ. (3). Pi³am wódkê. (4). [absolutely do anything. I-drank vodka.] Postanowi³am nie p³akaæ, ale pomimo to p³aka³am. (5). [I-decided not to-cry, but despite it I-cried] Przera¿aj¹ce uczucie osamotnienia. (6). Umrê, jeli siê [Terrifying feeling of-loneliness. I-will-die if ] st¹d nie wydostanê. (7). Md³o mi, s³abo i zimno. (8). [ from-here do not escape. It-nauseates me, (it makes me) weak and cold.] Muszê jednak jako to prze¿yæ. (9) [D 179]. [I-must somehow however survive this.]
The ellipted elements in the Polish passage comprise, similarly to the English original, subjects (in (2a)(1)) or verbs (in (2a)(1), (2), (6)). Furthermore, the disruptive structure of the English sentences is transformed into a fluent conjoined arrangement (like in (2a)(5), in which the repeated verb wept, separated from the main clause by the dash, is in Polish co-ordinated by the adversative conjunction ale [but] and the discourse particle pomimo to [despite it]; or in (2a)(8), the conjoining and is introduced instead of the original co-ordination by a comma). The metaphorical emotive communication is also weakened in the Polish version. The intensity of psychological pain is perceived by the speaker as darkness (and not blackness as in the source text), and the metonymic associations of distress with physiological symptoms are ignored and rendered directly as literal experience of nausea, weakness, and coldness ((2a)(8)). Moreover, the intensification in the volitive exclamation in (2a)(9), indicated by means of the interjection and the italicised focus unit must, is transformed into a declaration of will in (2a)(9). The situation presented in (2) is alternately static and active due to the deletion of verbal elements in some of the sentences (e.g. in (2)(1), (2), (8)), which fact additionally marks the changing moods of the speaker. Her presence or absence in the construed scene is also indicated in the grammatical form, that is in the omission of the subject I. This way, (2) is a direct report of the experiences2. (2a) is a dynamic passage, in which the speaker participates in the scene and signifies her presence by grammatical means (verbal suffixes indicating the first person I: -am, -ê, like in Pi³am [I drank], Postanowi³am [I decided], Umrê [I shall die], Muszê [I must]; the sentence initial position of the verbs which render a series of activities; or the personal pronoun me in Dative: Md³o mi [It nauseates me], by which the speaker directly describes the sensations she experiences). Ellipsis, as the above example shows, may serve to express emotions. It is a more strongly marked structure in English than in Polish, since in Polish it occurs commonly in speech, and in English it is restricted mainly to colloquial or slang uses (especially as concerns the omission of the subject, not indicated in English by other markers like verbal suffixes) (Crystal 1987). In 2 Stanis³aw Jod³owski describes the phenomenon as the perceptive language, where the speaker appears in the role of a withdrawn observer reporting the course of actions without its analysis (1976:83).
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
115
the analysed texts, the source version reveals stronger emotive involvement in the presented content. The target passage is more descriptive and discloses intellectual analysis of the presented situation (e.g. by the use of complete clauses instead of ellipted ones, by means of co-ordination of sentence units, or by discourse particles). The original intensity of the emotive attitude is also diminished in the Polish text by the lack, or a weaker value, of metonymic and metaphorical renderings of emotional states.
3. Overview The iconic representation of language expressivity may reveal various degrees of intensity. Applying Peircean terms, emotions in the analysed English texts may be defined by their imagic exponents, like interjections, or by diagrammatic realisations in complex exclamatives and motivated structures (sequencing, reduplications, ellipsis). Hence, the original forms range from the most iconic (as immediate and primarily expressive, they are also more emphatic) to more conventionalised ones. The iconicity-conventionality scale may be compared to the one proposed by Charles Peirce in his taxonomy of icons, which develop from images, through diagrams, to metaphors: ICONICITY English Texts
Polish Texts
CONVENTIONALITY interjections prosody (italics, majuscule, punctuaction)
exclamations parataxis reduplications ellipsis metaphor/metonymy hypotaxis regular punctuation full complex clauses metaphor
The selected English texts exhibit a high frequency of expressive forms, with emphatic ones prevailing. Some of them pertain to the group of primary interjections, which inform directly about experienced emotions and their intensity. The shape of linguistic constructions is analogous to the one which characterises speech influenced and disturbed by emotional reactions. The structure of such messages is disrupted, abbreviated, and lacks coherence. The passages are composed of loose sequences of units, co-ordinated by the repetitive conjunction and, with emphatically reduplicated focal elements and ellipted subjects or verbs as the most predictable sentence components. Those forms are supplementarily emphasised by an alternate use of punctuation (predominant hesitant pauses, turns of attention marked by series of dashes) and by graphic representations, like italics and capitalisation. The employment of the above elements creates an overall impression of the speakers impulsiveness, eagerness, and emotional instability.
116
Anna Sorówka
In the Polish texts, the original expressive value is diminished or ignored. The target version reduces the number of emphatic forms, which are replaced by complex constructions, conventionally applied to carry intellectual and declarative content (e.g. hypotaxis, complete clauses). The translations are built of formal, literary, and elaborate structures with predominant long hypotactic sentences, co-ordinated by disjunctive, adversative, or causative conjunctions. The graphic marking of emphasis disappears and punctuation conforms to the Polish norms (dashes or separative dots are applied rarely and are substituted by commas or full stops). Consequently, the language suggests that the speaker is a composed, self-controlled person, who avoids experiments with language and tends to analyse and state her emotional experiences in a coherent manner. Whereas the English speaker reacts spontaneously, the Polish one rationalises and declares the results of her observations. The contrastive analysis of the selected English and Polish language structures proves that language consists of devices, which, although primarily employed to convey thought, in specific contexts may be recognised as expressive and carry the emotive attitudes of the speakers, disclose their personality traits, type of emotionality, spontaneity, and susceptibility to received stimuli. The analysed material shows also that the intensity of linguistic expression attests to the scalar quality of emotive experience: intense and uncontrolled emotional states are typically represented by abbreviated and short forms, while suppressed emotions involve more conventionalised diagrammatic patterns (e.g. complex clauses). BIBLIOGRAPHY Dictionaries and encyclopaedias Crystal, D. 1987. The Cambridge Encyclopedia of Language. Cambridge: Cambridge University Press. Cayne, B.S. (ed.). 1988. Webster Encyclopedic Dictionary. New York. Guerard, F. (ed.). 1987. Hachette Dictionnaire du Français. Hornby, A.S. (ed.). 1988. Oxford Advanced Learners Dictionary of Current English. Oxford: Oxford University Press. Sinclair, J. (ed.). 1990. Collins Cobuild English Language Dictionary. London/Glasgow: Collins. Stanis³awski, J. (ed.). 1983. Wielki s³ownik angielsko-polski. Warszawa: Wiedza Powszechna. Source materials Mansfield, K. 1934. Listy. Transl. M. Godlewska. Warszawa: Rój. Mansfield, K. 1963. Dzienniki. Transl. I. Tatarkiewiczowa. Warszawa: Czytelnik. Stead, C.K. 1977. (ed.) Letters and Journals of Katherine Mansfield. London: Allen Lane. Reference materials Athanasiadou, A. and E. Tabakowska (eds.). 1998. Speaking of Emiotions. Conceptualisation and Expression. Berlin: Mouton de Gruyter. Bally, Ch. 1935. Mechanismes de lexpressivité linguistique. In: Le langage et la vie. Zurich. 111149.
Emotions in translation expressive forms in Katherine Mansfields letters...
117
Bednarczuk, L. 1971. Indo-European Parataxis. Kraków: WSP. Bolinger, D. 1985. The Inherent Iconism of Intonation. In: Haiman, J. (ed.). Iconicity in Syntax. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. 97109. Bühler, K. 1934. Sprachtheorie. Stuttgart: Gustav Fischer Verl. Foolen, A. 1997. The Expressive Function of Language: Towards a Cognitive Semantic Approach. In: Niemeier, S. and R. Dirven (eds.). The Language of Emotions. Conceptualisation, Expression, and Theoretical Foundation. Amsterdam/ Philadelphia: John Benjamins. 1532. Givón, T. 1990. Syntax. A Functional-Typological Introduction. Vol. II. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins. Grabias, S. 1981. O ekspresywnoci jêzyka. Lublin: Wydawnictwo Lubelskie. Grzesiuk, A. 1995. Sk³adnia wypowiedzi emocjonalnych. Lublin: UMCS. Haiman, J. 1983. Iconic and Economic Motivation. In: Language 59, no 4. 781817. Jod³owski, S. 1976. Podstawy polskiej sk³adni. Warszawa: PWN. Jod³owski, S. and W. Taszycki. 1987. Zasady polskiej sk³adni i interpunkcji. Wroc³aw WarszawaKraków: Ossolineum. Keenan, E. 1979. Planned and Unplanned Discourse. In: Givón, T. (ed.). Syntax and Semantics. Vol. XII: Discourse and Syntax. New York: Academic Press. 152163. Kövecses, Z. 1998. Are There any Emotion-Specific Metaphors?. In: Athanasiadou, A. and E. Tabakowska (eds.). Speaking of Emotions. Berlin: Mouton de Gruyter. 127150. Lakoff, G. 1987. Women, Fire and Dangerous Things. Chicago: Chicago University Press. Langacker, R. 1991. Foundations of Cognitive Grammar. Vol. II: Descriptive Application. Stanford: Stanford University Press. Leech, G. and J. Svartvik. 1977. A Communicative Grammar of English. London: Longman. Nowakowska-Kempna, I. 1995. Konceptualizacja uczuæ w jêzyku polskim. Warszawa: WSP TWP. Peirce, Ch.S. 19311958. Collected Papers. Vols. IVIII. Cambridge, Mass: Harvard University Press. Partridge, E. 1953. You Have a Point Here. A Guide to Punctuation and Its Allies. London: Hamish Hamilton. Schiffrin, D. 1987. Discourse Connectives And, But, Or. In: Discourse Markers. Cambridge: Cambridge University Press. 129149. Tabakowska, E. 1995. Gramatyka i obrazowanie. Wprowadzenie do jêzykoznawstwa kognitywnego. Kraków: PAN. Wierzbicka, A. 1969. Problemy ekspresji. Ich miejsce w teorii semantycznej. In: Dociekania semantyczne. Wroc³awWarszawaKraków: Ossolineum. Young, P.T. 1961. Motivation and Emotion. New York: John Wiley.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
MA£GORZATA GASZYÑSKA-MAGIERA Uniwersytet Jagielloñski
Czy mo¿liwe jest przekazanie w przek³adzie elementów komunikacji kulturowej? (Uwagi na marginesie analizy t³umaczeñ zdañ zawieraj¹cych tryb subjuntivo, wybranych z prozy iberoamerykañskiej) Poni¿sze przemylenia powsta³y na marginesie badañ, których celem by³o znalezienie polskich ekwiwalentów hiszpañskiego trybu subjuntivo, zwanego w polskiej literaturze jêzykoznawczej trybem ³¹cz¹cym1. W jêzyku polskim nie istnieje formalny odpowiednik takiej kategorii gramatycznej, nie ma w nim koniunktywu czy, wed³ug innej terminologii, trybu ¿ycz¹cego2. Interesuj¹ce zatem wydawa³o mi siê sprawdzenie i opisanie, jak sobie radz¹ ze zdaniami zawieraj¹cymi formy subjuntivo t³umacze literatury hiszpañskojêzycznej na jêzyk polski. Dalszym etapem pracy by³o podjêcie próby usystematyzowania polskich ekwiwalentów trybu subjuntivo, a tak¿e ocena adekwatnoci przek³adów. Do analizy wybra³am cztery powieci iberoamerykañskie i ich polskie przek³ady: Grê w klasy Julio Cortázara w t³umaczeniu Zofii Ch¹dzyñskiej, Podró¿ do róde³ czasu Alejo Carpentiera w t³umaczeniu Kaliny Wojciechowskiej, Kronikê zapowiedzianej mierci Gabriela Garcii Márqueza w t³umaczeniu Carlosa Marrodán Casas oraz Ciotkê Juliê i skrybê Mario Vargasa Llosy w przek³adzie Danuty Rycerz. Dokonuj¹c selekcji, kierowa³am siê walorami artystycznymi oraz popularnoci¹ tych ksi¹¿ek w Polsce, ale jedno1 Por. gramatyki jêzyka hiszpañskiego polskich autorów: Mañczak 1966:13; Perlin 1978: 84; Perlin 1991:135. 2 Gwoli cis³oci nale¿y stwierdziæ, ¿e starsze gramatyki jêzyka polskiego, opisuj¹c tryb idealny, czyli przypuszczaj¹cy, wyró¿nia³y wród jego funkcji sposób ¿ycz¹cy jako odpowiednik ³aciñskiego modus optativus, którego zadaniem jest wyra¿anie czynnoci po¿¹danej (Ma³ecki 1863:341345, Krasnowolski 1909:289284, Kryñski 1900:219221). Termin ten powraca we wspó³czesnych pracach. W podrêczniku do nauki jêzyka polskiego Uczmy siê polskiego pos³uguje siê nim W³adys³aw Miodunka, nazywaj¹c tak formy czasownika typu ¿eby napisa³. Podobne stanowisko mo¿na znaleæ w S³owniku form koniugacyjnych czasowników polskich Stanis³awa Mêdaka. Nie zgadzam siê z tym pogl¹dem, uwa¿am bowiem, ¿e s¹ to warianty trybu przypuszczaj¹cego. Dok³adniej omawiam ten problem w artykule Tryb przypuszczaj¹cy w nauczaniu jêzyka polskiego jako obcego (1998).
120
Ma³gorzata Gaszyñska-Magiera
czenie interesowa³y mnie przek³ady bêd¹ce dzie³em t³umaczy o ró¿nych osobowociach i ró¿nych metodach pracy. Hiszpañski tryb ³¹cz¹cy mo¿e pe³niæ w tekcie ró¿ne funkcje. Jego formy s¹ przede wszystkim nonikami treci modalnych, to jest stanowi¹ wyk³adnik oceny stopnia prawdopodobieñstwa urzeczywistnienia siê danej czynnoci lub zdarzenia. W takich sytuacjach polskim odpowiednikiem subjuntivo najczêciej bywa tryb przypuszczaj¹cy, jak to ilustruje poni¿szy przyk³ad: (1) Mi madre cerreba apresuradamente las ventanas para que no lo creyeran loco, aceptando, sin embargo, con vieja mansedumbre hispánica, que cuanto hiciera ese esposo, que no bebía ni jugaba, debía tomarse por bueno (Carpentier 1985:106). Moja matka w popiechu zamyka³a okna, ¿eby s¹siedzi nie pos¹dzili jej mê¿a o ob³êd, przekonana jednak, zgodnie z tradycyjn¹ uleg³oci¹ kobiet hiszpañskich, ¿e cokolwiek robi³by ich ma³¿onek, który nie pije i nie gra w karty, nale¿y uznawaæ za dobre (Carpentier 1988:85).
Niekiedy t³umacze decyduj¹ siê tak¿e na dodanie do tekstu przek³adu leksykalnego rodka wyra¿ania modalnoci: (2) La idea de que todo fuera absurdo lo hizo sentirse incómodo, pero no se daba cuenta por qué (Cortázar 1984:203). Myl, ¿e wszystko mog³oby byæ absurdem, zaniepokoi³a go, chocia¿ nie wiedzia³ dlaczego (Cortázar 1985:28).
T³umaczka uzna³a najwidoczniej, ¿e polski tryb przypuszczaj¹cy w niewystarczaj¹cym stopniu oddaje hipotetycznoæ zdania oryginalnego, wyra¿on¹ przez u¿ycie trybu subjuntivo, i w zwi¹zku z tym doda³a niewystêpuj¹cy w tekcie wyjciowym czasownik modalny móc. Tryb ³¹cz¹cy posiada we wspó³czesnym jêzyku hiszpañskim cztery czasy: presente (teraniejszy), pretérito perfecto (przesz³y dokonany), pretérito imperfecto (przesz³y niedokonany) i pretérito pluscuamperfecto (zaprzesz³y)3. Pozwala to na bardzo precyzyjne umieszczenie w czasie danej czynnoci lub zdarzenia. Jêzyk polski nie dysponuje tak rozwiniêtym systemem czasów, co czêsto zmusza t³umaczy do u¿ycia rodków leksykalnych: (3) Era como si una civilización extraña, de hombres distintos a los conocidos, hubiera florecido allí (Carpentier 1985:170). Jak gdyby kwit³a tam niegdy jaka dziwna cywilizacja ludzi odmiennych od tych, których znamy (Carpentier 1988:134).
T³umaczka doda³a do tekstu przek³adu przys³ówek czasu niegdy, dziêki czemu zosta³o sprecyzowane, ¿e porównanie odnosi siê do sytuacji, która mog³a mieæ miejsce w przesz³oci, a nie równoczenie ze stanem wyra¿onym w zdaniu nadrzêdnym. 3
Formy futuro de subjuntivo (czasu przysz³ego) proste i z³o¿one zachowa³y siê jedynie w nielicznych zwrotach utartych i przys³owiach oraz w jêzyku prawniczym.
Czy mo¿liwe jest przekazanie w przek³adzie elementów komunikacji kulturowej?
121
Niekiedy jednak dodanie dodatkowego elementu nie jest konieczne: (4) Se rió, como si hubiera dicho algo muy chistoso (Llosa 1989:79). Rozemia³ siê, jak gdyby powiedzia³ co bardzo miesznego (Llosa 1983:74).
W powy¿szym przyk³adzie uprzednioæ hipotetycznej czynnoci zdania podrzêdnego w stosunku do czynnoci zdania nadrzêdnego, wyra¿ona w oryginale przez u¿ycie czasu pluscuamperfecto de subjuntivo, zosta³a w tekcie polskim oddana dziêki u¿yciu czasownika dokonanego. Stosowanie trybu subjuntivo bywa równie¿ uwarunkowane tekstowo. Poza funkcjami przewidzianymi przez system odgrywa on istotn¹ rolê w budowaniu spójnoci tekstu, pe³ni¹c funkcjê anafory. W takich wypadkach jego polskim odpowiednikiem jest tryb oznajmuj¹cy, poniewa¿ tryb przypuszczaj¹cy nie mo¿e pe³niæ funkcji anaforycznej: (5) Tengo que decirlo, vos no comprendés. No lo comprenderé, pero es fatal. Yo creo que tengo que decirlo aunque sea fatal (Cortázar 1984:101). Nie rozumiesz, ¿e muszê to opowiedzieæ. Nie rozumiem, ale to okropne. Muszê to opowiedzieæ, chocia¿ to jest okropne (Cortázar 1985:78).
W cytowanym przyk³adzie bohaterka Gry w klasy wyranie nawi¹zuje do wypowiedzi swego rozmówcy, poprzedzaj¹cej jej wypowied. Cytuje jego opiniê po to, by z ni¹ polemizowaæ, by na przekór jego stwierdzeniu kontynuowaæ opowieæ o dramatycznych prze¿yciach z okresu w³asnej m³odoci. U¿ycie w tym wypadku trybu przypuszczaj¹cego spowodowa³oby, ¿e zdanie, o którym mowa, brzmia³oby jak hipoteza. W tekstach literackich tryb ³¹cz¹cy bywa wreszcie elementem strategii nadawczo-odbiorczej. Szczególnie jest to widoczne w sposobie prowadzenia narracji w Kronice zapowiedzianej mierci. Opowieæ ta jest rekonstrukcj¹ wydarzeñ sprzed lat. Narrator zbiera relacje wielu wiadków morderstwa, które mia³o miejsce w czasach jego m³odoci, oraz poprzedzaj¹cych je zdarzeñ, próbuj¹c ustaliæ, jak do niego dosz³o. Wspomnienia wiadków s¹ czêsto sprzeczne. Mieszaj¹ siê tu dwa plany czasowe plan g³ównej narracji, to jest zbierania materia³ów przez g³ównego bohatera, oraz plan odtwarzanych zdarzeñ sprzed lat. Zdania, których orzeczenie wystêpuje w formie trybu oznajmuj¹cego, komunikuj¹ fakty uznane za prawdziwe w rzeczywistoci powieciowej. Natomiast zdania z orzeczeniem w formie trybu ³¹cz¹cego niejednokrotnie odnosz¹ siê do zdarzeñ, które narrator pragnie przedstawiæ jako przypuszczalne lub ma³o prawdopodobne. Omawiana funkcja trybu subjuntivo jest chyba najtrudniejsza do oddania w przek³adzie. T³umacz bowiem nie mo¿e skoncentrowaæ siê na tej jednej sprawie, musi braæ pod uwagê tak¿e inne czynniki, takie jak zasady poprawnoci czy te¿ prawa spójnoci jêzyka przek³adu. Niejednokrotnie okazuje siê, ¿e prowadzi to do sprzecznych rozwi¹zañ, t³umacz wiêc musi zdecydowaæ, który z czynników jest najwa¿niejszy,
122
Ma³gorzata Gaszyñska-Magiera
a tak¿e które znaczenia orygina³u powinny byæ za wszelk¹ cenê ocalone w przek³adzie. Rola trybu jako elementu strategii narracyjnej nie zawsze znajdowa³a odbicie w przek³adzie. Dzia³o siê tak najczêciej dlatego, ¿e t³umacze stawiali wy¿ej zasady poprawnoci jêzyka docelowego4. Niekiedy jednak analiza jêzykoznawcza wydaje siê niewystarczaj¹ca, by oceniæ trafnoæ przek³adu. Rozwa¿my nastêpuj¹ce przyk³ady: (6) Nosotros ya les hemos pegado un tiro en el momento justo, y ojalá me lo peguen a mí cuando sea la hora (Cortázar 1984:67). My zadalimy im cios w odpowiednim momencie. Oby i mnie go zadano, gdy nadejdzie pora (Cortázar 1985:52).
Interesuj¹cy mnie fragment to zdanie rozpoczynaj¹ce siê od ojalá, s³owa, po którym w jêzyku hiszpañskim czasownik musi wyst¹piæ w trybie ³¹cz¹cym. S³owniki i gramatyki zgodnie t³umacz¹ je jako oby. Jest to wiêc przek³ad niemal dos³owny5. Mówi¹cy, jeden z bohaterów Gry w klasy, nie chce prze¿ywaæ w³asnej staroci i liczy na to, ¿e w odpowiedniej chwili kto mu skróci cierpienia. Zatem jego wypowied to ¿yczenie. Pos³u¿enie siê w przek³adzie modulantem oby jest wiêc tu w pe³ni uzasadnione. Natomiast u¿ycie go w t³umaczeniu nastêpuj¹cego zdania nie jest przekonuj¹ce: (7) Aquí tienes le dijo. ¡Y ojalá te maten! (Márquez 1982:147). Masz to powiedzia³a mu. I oby ciê zabili. (Márquez 1987:106).
W pierwszej chwili trudno sprecyzowaæ, na czym polega dysonans. Przek³ad Marrodána jest t³umaczeniem dos³ownym, jego poprawnoæ gramatyczna nie budzi w¹tpliwoci. Jednak¿e funkcja polskiego oby nie jest identyczna z funkcj¹ hiszpañskiego ojalá. Oby s³u¿y raczej do wyra¿ania ¿yczeñ pozytywnych. S³ownik jêzyka polskiego (1992) podaje nastêpuj¹ce przyk³ady: Oby nadesz³o lato!, Oby by³ szczêliwy!, Obymy zdrowi byli! (II:434). Ma³y s³ownik jêzyka polskiego te¿ podaje przyk³ady tylko dobrych ¿yczeñ z oby: Obymy tu wrócili! (1989:476). Przyk³ady z³ych ¿yczeñ znajdziemy w s³ownikach pod has³em bodaj, s³owem brzmi¹cym dzi nieco archaicznie. Ma³y s³ownik jêzyka polskiego (1989:51) definiuje je jako partyku³ê rozpoczynaj¹c¹ zdanie wyra¿aj¹ce ¿yczenia, zaklêcia i podaje takie przyk³ady: Bodaj siê tacy na kamieniu rodzili, Bodaj ciê pokrêci³o. W S³owniku jêzyka polskiego (1992, I:182) znajdujemy taki przyk³ad: Bodaj kark skrêci³!. Negatywne 4 Zainteresowanych problemami, o których wspomnia³am, odsy³am do pracy Granice przek³adalnoci. Subjuntivo i jego polskie ekwiwalenty w t³umaczeniach prozy latynoamerykañskiej, gdzie analizowane s¹ dok³adnie. 5 Niemal poniewa¿ w moim przekonaniu t³umaczka pope³ni³a b³¹d s³ownikowy, który powoduje, ¿e cytowany fragment staje siê niejasny. Zwrot pegar un tiro w tym kontekcie znaczy zastrzeliæ, zadaæ ostateczny cios, dobiæ. Mówi¹cy uwa¿a za nieludzkie sztuczne przed³u¿anie ¿ycia i staroci, mo¿liwe dziêki wspó³czesnej medycynie, i ¿yczy³by sobie, by zosta³o mu to oszczêdzone.
Czy mo¿liwe jest przekazanie w przek³adzie elementów komunikacji kulturowej?
123
¿yczenia pojawiaj¹ siê tak¿e pod has³em niech: Niech to licho porwie, Niech ciê gê kopnie (1992, II:322), Niech go diabli wezm¹, Niech go szlag trafi (1989:440). Takie wyra¿enia definiowane s¹ jako wykrzyknienie wyra¿aj¹ce ró¿ne stany uczuciowe, najczêciej niechêæ, niezadowolenie, czasem wielki podziw. Wróæmy do analizowanego fragmentu czy¿bymy mieli tu do czynienia po prostu z b³êdem czy niezrêcznoci¹ leksykaln¹? Przyjrzyjmy siê raz jeszcze przyk³adom przytaczanym przez s³owniki jêzyka polskiego. Wszystkie wyra¿enia, które mo¿na uznaæ za z³e ¿yczenia, s¹ w jêzyku polskim silnie zleksykalizowane, a ponadto brzmi¹ doæ abstrakcyjnie, nie precyzuj¹ tak naprawdê, co z³ego mia³oby spotkaæ rozmówcê. T³umacz wiêc stan¹³ tutaj przed nie³atwym wyborem miêdzy wyra¿eniem daj¹cym pozornie wiêksz¹ swobodê, jeli chodzi o rozwiniêcie zdania, a wyra¿eniami, byæ mo¿e, bli¿szymi znaczenia orygina³u, ale zmuszaj¹cymi niejako do u¿ycia zwrotu utartego, daleko odbiegaj¹cego od znaczenia tekstu wyjciowego. Dlaczego tak siê dzieje? Czy¿by jêzyk polski by³ w jakim sensie ubo¿szy? Czy¿by nie posiada³ rodków umo¿liwiaj¹cych przekazanie znaczeñ, które da siê wyraziæ w jêzyku hiszpañskim? Wydaje siê raczej, ¿e mamy tu do czynienia z sytuacj¹, której nie da siê zrozumieæ, nie próbuj¹c objaniæ kontekstu kulturowego, w jakim zosta³y wypowiedziane s³owa w oryginale. Chcia³abym odwo³aæ siê tutaj do koncepcji Donala Carbaugh (1990), amerykañskiego etnografa, który zajmuje siê miêdzy innymi problemem wzajemnych relacji kultury i komunikacji. Punktem wyjcia jego rozwa¿añ jest sprzeciw wobec doæ powszechnego uto¿samiania przez badaczy tych dwóch pojêæ. Dlatego te¿ najpierw podejmuje próbê zdefiniowania ka¿dego z nich. Komunikacjê uznaje za podstawowy proces spo³eczny, przez który jest tworzone, podtrzymywane i przekszta³cane ¿ycie spo³eczne. W komunikacjê wpisane s¹ struktury i procesy tworzenia znaczeñ; w niej zawiera siê ludzki wysi³ek zrozumienia wiata. Ponadto komunikacja dokonuje siê w konkretnej przestrzeni, przez specyficzne formy i dzia³ania. Pe³ni ró¿norodne funkcje. Komunikacja obejmuje wszelkie zachowania jêzykowe. Kultura natomiast to system symboli, symbolicznych form i znaczeñ. Systemy kulturowe posiadaj¹ potencja³ integracyjny. Oznacza to, ¿e kultura pozwala po³¹czyæ rozproszone czêci systemu symboli i znaczeñ w znacz¹c¹ ca³oæ. System kulturowy nie jest statyczny, mo¿e ulegaæ przekszta³ceniom. Jest zrozumia³y dla uczestników danej kultury, dziêki czemu wiat jawi im siê jako spójny. Jest dla nich ogólnie dostêpny za spraw¹ systemu kodów oraz g³êboko odczuwany, to jest istniej¹ce systemy kodów sugeruj¹, jakie uczucia s¹ w danym momencie w³aciwe. Ostatni¹ wyró¿nion¹ przez Donalda Carbaugh cech¹ kultury jest to, ¿e ma ona swoje korzenie w historii, to znaczy stanowi system koncepcji odziedziczonych, wyra¿anych w symbolicznych formach, dziêki którym ludzie siê porozumiewaj¹, utrwalaj¹ i rozwijaj¹ sw¹ wiedzê oraz kszta³tuj¹ postawy wobec ¿ycia. Zestawienie tych dwóch pojêæ komunikacji i kultury pozwala wyranie zobaczyæ, ¿e nie ca³a komunikacja jest kultur¹, a tak¿e, ¿e nie ca³a kultura jest to¿sama z komunikacj¹. To stwierdzenie okazuje siê szczególnie istotne
124
Ma³gorzata Gaszyñska-Magiera
w sytuacji kontaktu miêdzykulturowego. Bywaj¹ bowiem sytuacje, w których przedstawiciele ró¿nych kultur przywo³uj¹ ró¿ne systemy symboli i znaczeñ, niekiedy nawet czêciowo dostêpne dla reprezentantów tych kultur, jednak¿e w momencie kontaktu nie u¿ywaj¹ oni wzajemnie dostêpnych i zrozumia³ych kodów, co uniemo¿liwia efektywn¹ komunikacjê. Niemniej jednak oczywiste jest, ¿e komunikacja i kultura nie s¹ pojêciami niemaj¹cymi ze sob¹ nic wspólnego. Ich wzajemne relacje Donald Carbaugh przedstawia, pos³uguj¹c siê modelem w postaci dwóch przecinaj¹cych siê okrêgów:
Kultura
Komunikacja kulturowa
Komunikacja
Czêæ wspólna tych okrêgów wyznacza obszar pojêcia nazwanego przez Donalda Carbaugh komunikacj¹ kulturow¹. Wydaje siê, ¿e obszar ten powinien byæ przedmiotem szczególnego zainteresowania jêzykoznawców badaj¹cych to, co ogólnie nazywa siê kontaktami jêzykowymi, w tym teoretyków przek³adu. Tu bowiem bêd¹ siê mieciæ sytuacje, w których poprzez pewne zachowania jêzykowe dochodz¹ do g³osu elementy charakterystyczne dla danej kultury. Kulturowe formy komunikacji mog¹ przemawiaæ zarówno g³osem jednostki, jak ogó³u. Z jednej strony czerpi¹ z przesz³oci i do niej siê odwo³uj¹, tworz¹ wspólne dziedzictwo. Z drugiej strony jednak pozwalaj¹ doceniæ teraniejszoæ, kreatywnoæ indywidualn¹ i zbiorow¹, wyznaczaæ nowe horyzonty, osi¹gaæ lepsze rezultaty. Spróbujmy przeanalizowaæ raz jeszcze ostatni z przywo³anych cytatów. W tekcie hiszpañskim bohaterka, rozgoryczona i upokorzona domnieman¹ zdrad¹ narzeczonego, wpuszcza go do swego domu po to, by zwróciæ mu szkatu³kê z listami, które od niego otrzyma³a. S³owami, jakie do niego wypowiada, dok³adnie okrela to, co z³ego ma go spotkaæ ¿yczy mu mierci z r¹k konkretnych osób: braci rywalki, którzy chc¹ pomciæ hañbê siostry. Pragnie, by dope³ni³a siê zemsta, o której mówi ju¿ ca³e miasteczko. Inaczej mówi¹c z³orzeczy mu. Próbuj¹c przet³umaczyæ tê wypowied na jêzyk polski, t³umacz stan¹³ wobec problemu polegaj¹cego na tym, ¿e w polszczynie nie istnieje taka funkcja komunikacyjna. Nie wzmiankuj¹ jej obszerne inwentarze funkcji komunikacyjnych zawarte na przyk³ad w pracach Aleksego Awdiejewa (1987) ani Urszuli Czarneckiej (1990), jakkolwiek dok³adnie opisuj¹ funkcjê wyra¿ania ¿yczenia. Wydaje siê, ¿e w kulturze polskiej z³orzeczenie obwarowane jest silnym tabu, które nie pozwala wypowiedzieæ z³ego ¿yczenia, nawet
Czy mo¿liwe jest przekazanie w przek³adzie elementów komunikacji kulturowej?
125
pod adresem najgorszego wroga. Kultura polska nie dysponuje wiêc kodem, który uczyni³by jednoznacznie zrozumia³ym dla czytelnika jêzykowe zachowanie bohaterki, doæ powszechne w kulturze latynoamerykañskiej. Innymi s³owy, ten element komunikacji kulturowej nie jest w pe³ni dostêpny dla polskiego odbiorcy. Przyjrzyjmy siê jeszcze dwóm przyk³adom. W pierwszym wypadku t³umaczka dokona³a transformacji polegaj¹cej na zast¹pieniu czasownika w formie osobowej bezokolicznikiem. (8) Mi amiga me explicó repentina ocurrencia: para llegar adonde vivían los pueblos que hacían sonar el tambor-bastón y la jarra funeraria, era menester que fuéramos, de primer intento, a la gran ciudad tropical [...]; se trataba simplemente de permanecer allá, con alguna excursión a las selvas que decían cercanas, dejándonos vivir gratamente hasta donde alcanzara el dinero (Carpentier 1985:41). Moja przyjació³ka wyt³umaczy³a mi, co jej przysz³o do g³owy: ¿eby dotrzeæ do krajów, gdzie ¿y³y ludy graj¹ce niegdy na instrumentach szukanych przez muzeum, trzeba by³o najpierw jechaæ [dos³.: trzeba by³o, abymy pojechali dop. M. G.-M.] do wielkiego miasta tropikalnego [...]; chodzi³o po prostu o to, ¿eby tam pobyæ, urz¹dzaj¹c od czasu do czasu wyprawy do lasów, podobno blisko po³o¿onych i ¿yj¹c beztrosko, póki starczy pieniêdzy (Carpentier 1988:32).
W wersji oryginalnej podobnie jak w jêzyku polskim forma bezokolicznika jest gramatycznie poprawna, mimo to autor siê ni¹ nie pos³u¿y³. Dlaczego? Otó¿ czytelnikowi wiadomo, ¿e propozycja wyjazdu, o którym mowa, dotyczy tylko narratora i ¿e pieni¹dze przeznaczone s¹ wy³¹cznie dla niego. W oryginale u¿ycie pierwszej osoby liczby mnogiej w przytoczonej przez narratora wypowiedzi Mouche jest pierwszym wyranym sygna³em dla czytelnika, ¿e proponuje ona przyjacielowi oszustwo, zdefraudowanie pieniêdzy przeznaczonych na badania naukowe. Zostaje ods³oniête jej prawdziwe oblicze, widaæ, w jaki sposób próbuje manipulowaæ ¿yciem kochanka. U¿ycie bezokolicznika pozbawia polski przek³ad tego podtekstu. Pominiête w przek³adzie morfemy czasu, liczby i osoby w tekcie orygina³u wnosi³y wa¿ne odcienie znaczeniowe, stanowi³y istotny element strategii pisarskiej. Powodem, dla którego t³umaczka zdecydowa³a siê na taki zabieg, jest d¹¿enie do stworzenia doskona³ego tekstu w jêzyku docelowym. Charakterystyczn¹ cech¹ barokowego stylu Carpentiera s¹ bardzo d³ugie, wielokrotnie z³o¿one zdania, co polska stylistyka uznaje za ciê¿kie, niezrêczne. Kalina Wojciechowska, która deklarowa³a, ¿e dobry przek³ad ma sprawiaæ wra¿enie napisanego po polsku (Paszkiewicz 1976), niejednokrotnie skraca bardzo d³ugie okresy zdaniowe Carpentiera, uciekaj¹c siê do ró¿nych technik, takich jak nominalizacja czy redukcja. Jednak w omawianym wypadku kosztem rezygnacji z osobowej formy czasownika okaza³o siê istotne zubo¿enie treci. W kolejnym przyk³adzie t³umaczka pos³u¿y³a siê technik¹ redukcji, oddaj¹c zasadniczy sens dwóch zdañ z³o¿onych w jednym (zaprosi³a mnie). (9) Fue entonces cuando la pintora, respondiendo a una palabra de ella, me pidió que pasáramos algunos días en su casa de Los Altos [...] (Carpentier 1985:75).
126
Ma³gorzata Gaszyñska-Magiera Wtedy malarka, odpowiadaj¹c na jakie s³ówko Mouche, zaprosi³a mnie na kilka dni do swego domu w Los Altos [dos³.: poprosi³a mnie, abymy spêdzili kilka dni w jej domu w Los Altos dop. M. G.-M.] [...] (Carpentier 1988:59).
Dziêki temu wielokrotnie z³o¿one zdanie orygina³u w przek³adzie sta³o siê nieco krótsze i l¿ejsze. Jednak zastosowanie tego zabiegu spowodowa³o utratê pewnych istotnych treci orygina³u. W tekcie wyjciowym malarka zdaje siê prosiæ narratora, by wyrazi³ zgodê na pobyt w jej domu w swoim imieniu i w imieniu swej przyjació³ki. W ten sposób stara siê uszanowaæ konwenanse: to narrator jest organizatorem i szefem wyprawy, do niego wiêc powinna nale¿eæ decyzja, jak zostanie zaplanowany pobyt w obcym kraju. To jednak nie wszystko. W jej wypowiedzi znajduje odbicie w jêzyku pewien stereotyp kulturowy, bardzo silnie zakorzeniony w krajach Ameryki £aciñskiej: w sprawach dotycz¹cych pary kobiety i mê¿czyzny g³os decyduj¹cy zawsze nale¿y do mê¿czyzny. Dopiero póniej siê okazuje, ¿e ca³a sprawa zosta³a ju¿ wczeniej uzgodniona z Mouche, wiêc pytanie narratora o zgodê jest pustym gestem. Wyeliminowanie w przek³adzie zdania podrzêdnego zburzy³o strategiê pisarza, zgodnie z któr¹ czytelnik równoczenie z narratorem ma odkrywaæ taktykê Mouche. Jednoczenie nie uwidoczni³ siê w polskiej wersji wspomniany stereotyp kulturowy. Wydaje siê, ¿e w tym wypadku mo¿na siê by³o pokusiæ o zachowanie strategii pisarskiej, doæ subtelnie charakteryzuj¹cej bohaterów ksi¹¿ki. Pozostaje jednak w¹tpliwoæ, czy stereotyp, o którym by³a mowa, by³by widoczny dla polskiego czytelnika nawet wtedy, gdyby t³umaczka uszanowa³a strukturê sk³adniow¹ orygina³u. Jakkolwiek bowiem w tym wypadku polski czytelnik dysponuje kodem niezbêdnym do odkrycia znaczenia, to owo znaczenie nie nale¿y do wspólnego dziedzictwa kulturowego Polaka i Latynosa. Najprawdopodobniej wiêc czytelnik nieobeznany choæ w minimalnym stopniu z kultur¹ Ameryki £aciñskiej nie by³by w stanie odczytaæ tego wymiaru cytowanego fragmentu. Omówione powy¿ej przyk³ady wydaj¹ siê stanowiæ szczególn¹ pu³apkê dla t³umacza. Dylematy, przed którymi staje, s¹ niezwykle trudne do rozstrzygniêcia. W wypadku cytatu (7) okaza³o siê, ¿e jêzyk przek³adu nie dysponuje kodem umo¿liwiaj¹cym dostêp do pewnych elementów kultury jêzyka orygina³u. W ostatnim z cytowanych przyk³adów istnienie odpowiedniego kodu w jêzyku docelowym nie gwarantuje, ¿e odbiorca odkryje wszystkie znaczenia tekstu, poniewa¿ najprawdopodobniej nie zna on elementu kultury, który jest tu komunikowany. Byæ mo¿e wiêc tym razem t³umaczka mia³a racjê, stawiaj¹c na piêkn¹ polszczyznê? W tym wietle podzia³ na tak zwane przek³ady ukierunkowane na autora (author-oriented) i ukierunkowane na czytelnika (reader-oriented) wydaje siê niezbyt trafny. W cytowanych fragmentach wiernoæ autorowi za wszelk¹ cenê nie wnosi do jêzyka polskiego ¿adnych nowych, cennych wartoci co jest zasadniczym argumentem zwolenników takich przek³adów (Newmark 1991:20). Mo¿na sobie za to wyobraziæ, ¿e w skrajnych przypadkach zaciemni tekst przek³adu. Z kolei zorientowanie przek³adu na czytelnika prowadzi z jednej strony do zatarcia ró¿nic kulturowych miêdzy odbiorcami tekstu
Czy mo¿liwe jest przekazanie w przek³adzie elementów komunikacji kulturowej?
127
orygina³u i tekstu przek³adu, z drugiej mo¿e doprowadziæ do czêciowej lub ca³kowitej zmiany realiów, w których umieszczony jest orygina³. Czy mo¿liwe jest wiêc udostêpnienie przez przek³ad elementów komunikacji kulturowej zawartych w tekcie oryginalnym? Z ca³¹ pewnoci¹ nie zawsze. Bêdzie to tym trudniejsze, im bardziej odleg³e bêd¹ kultury, z których pochodz¹ tekst wyjciowy i tekst docelowy. Có¿ wiêc ma zrobiæ t³umacz? Wydaje siê, ¿e przede wszystkim powinien byæ szczególnie wyczulony na sytuacje, w których dochodz¹ do g³osu elementy komunikacji kulturowej. Wypadki takie wydaj¹ siê wymagaæ od niego g³êbokiej wiedzy o kulturze kraju, z którego pochodzi orygina³. Ponadto zwiêkszaj¹ one wymagania tak¿e wobec czytelnika. Aby móc w pe³ni zrozumieæ przek³ad, powinien on przyj¹æ postawê gotowoci do us³yszenia g³osu innej kultury wtedy, jeli t³umaczowi uda siê znaleæ odpowiedni kod, byæ mo¿e ten g³os zostanie zrozumiany.
BIBLIOGRAFIA Teksty Carpentier, A. 1985. Los pasos perdidos. La Habana: Editorial Letras Cubanas. Carpentier, A. 1988. Podró¿ do róde³ czasu. Prze³. K. Wojciechowska. Warszawa: Czytelnik. Cortázar, J. 1984. Rayuela. México: Bruguera Mexicana de Ediciones, S.A. Cortázar, J. 1985. Gra w klasy. Prze³. Z. Ch¹dzyñska. Kraków: Wydawnictwo Literackie. García Márquez, G. 1982. Crónica de una muerte anunciada. La Habana: Casa de las Américas. García Márquez, G. 1987. Kronika zapowiedzianej mierci. Prze³. C. Morrodán Casas. Warszawa: PIW. Vargas Llosa, M. 1989. La tía Julia y el escribidor. México: Fascículos Planeta. Vargas Llosa, M. 1983. Ciotka Julia i skryba. Prze³. D. Rycerz. Kraków: Wydawnictwo Literackie. Opracowania Awdiejew, A. 1987. Pragmatyczne podstawy interpretacji wypowiedzeñ. Kraków: Uniwersytet Jagielloñski. Carbaugh, D. 1990. Toward a perspective on cultural communication and intercultural contact. Semiotica 80. 1535. Czarnecka, U. 1990. Nauczanie mówienia w jêzyku polskim jako rozwijanie kompetencji komunikacyjnej (program dydaktyczny). Kraków: Uniwersytet Jagielloñski. Gaszyñska-Magiera, M. 1997. Granice przek³adalnoci. Subjuntivo i jego polskie ekwiwalenty w t³umaczeniach prozy latynoamerykañskiej. Kraków: Universitas. Gaszyñska-Magiera, M. 1998. Tryb przypuszczaj¹cy w nauczaniu jêzyka polskiego jako obcego. Acta Universitatis Lodziensis. Kszta³cenie Polonistyczne Cudzoziemców 10. 5160. Krasnowolski, A. 1909. Systematyczna sk³adnia jêzyka polskiego. Kraków: M. Arct. Kryñski, A.A. 1900. Gramatyka jêzyka polskiego. Warszawa: M. Arct. Ma³ecki, A. 1863. Gramatyka jêzyka polskiego wiêksza. Lwów: Ossolineum. Mañczak, W. 1966. Gramatyka hiszpañska. Warszawa: PWN.
128
Ma³gorzata Gaszyñska-Magiera
Mêdak, S. 1997. S³ownik form koniugacyjnych czasowników polskich. Kraków: Universitas. Miodunka, W. 1996. Uczmy siê polskiego. Warszawa: Polska Fundacja Upowszechniania Nauki. Newmark, P. 1991. About Translation. Clevedon, Philadelphia, Adelaide: Multilingual Matters. Paszkiewicz, J. 1976. Sztuka przek³adu. Zwierciad³o 21. 16. Perlin, J. 1991. Ma³a gramatyka jêzyka hiszpañskiego. Warszawa: Wiedza Powszechna. Perlin, O. 1981. Zarys gramatyki jêzyka hiszpañskiego. Warszawa: PWN. Skorupka, S., H. Auderska, Z. £empicka. 1989. Ma³y s³ownik jêzyka polskiego. Warszawa: PWN. S³ownik jêzyka polskiego. 1992. Pod red. M. Szymczaka. Warszawa: PWN.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
LESZEK BEREZOWSKI Uniwersytet Wroc³awski
Pragmatyczne podstawy archaizacji 1. Czytaj¹c polskie rozwa¿ania przek³adoznawcze, ³atwo nabraæ przekonania, ¿e kr¹¿y nad nimi widmo archaizacji. Artyku³y poruszaj¹ce ró¿ne aspekty tego zagadnienia pojawiaj¹ siê praktycznie w ka¿dym zbiorze publikacji na temat przek³adu, a swoje pogl¹dy wyg³aszaj¹ zarówno sami t³umacze, jak i badaj¹cy ich twórczoæ filolodzy. Temat jest zatem popularny, a rozpiêtoæ prezentowanych opinii unaocznia ju¿ sam przegl¹d tytu³ów drukowanych wyst¹pieñ: od dramatycznych zapytañ Czy skazanie na archaizacjê? (Stoch 1996) po weso³o brzmi¹ce dla wspó³czesnego czytelnika O jajcach w Manifecie Stanis³awa Barañczaka (Pisarkowa 1994), nie wspominaj¹c o filozoficznej zadumie Czy przek³ad autentyczny jest mo¿liwy (Wilczek 1993) lub skromnej rzeczowoci zapowiadanej przez tytu³ Przek³ad czy imitacja kilka refleksji w sprawie przek³adów poezji dawnej (Fuliñska 1996), czy te¿ po prostu O archaizacji przek³adu (Prokop 1974). Niezale¿nie od doboru tytu³u i, co o wiele wa¿niejsze, przedstawianych pogl¹dów autorzy tych rozpraw i manifestów niezmiennie pos³uguj¹ siê w swych analizach prawie wy³¹cznie kategoriami estetycznymi. Rozwa¿ania te zazwyczaj prowadz¹ zatem do wysoce subiektywnych wniosków, z którymi trudno dyskutowaæ przy u¿yciu obiektywnych argumentów. Na przyk³ad zdaniem Prokopa archaizacja przyprawia gêbê autorom tekstów z minionych epok (1974:98), a Wilczek (1993) snuje analogiê pomiêdzy archaizacj¹ t³umaczeñ tekstów powsta³ych w odleg³ej przesz³oci a graniem muzyki dawnej na oryginalnych instrumentach i porównuje powstaj¹ce w obu wypadkach wra¿enia estetyczne. Dociekania te wspieraj¹ siê oczywicie na mniej lub bardziej dog³êbnej analizie rodków jêzykowych wykorzystanych do archaizowania omawianych przek³adów, ale niezale¿nie od stopnia wysublimowania konkluzji, do których analiza ta prowadzi, przyjêcie konwencji estetycznej nieuchronnie skupia uwagê autora na ocenie zjawiska, a nie na jego istocie. Czêæ badaczy stara siê unikaæ stawania po stronie zwolenników czy przeciwników archaizowania i we wnioskach swych artyku³ów dyplomatycznie podkrela, ¿e s¹ to dwie odrêbne strategie pracy t³umacza, ale wczeniej, omawiaj¹c teksty przek³adów, opowiada siê po jednej lub drugiej stronie, oceniaj¹c fachowoæ czy zasadnoæ doboru elementów archaizuj¹cych (Wilczek 1993).
130
Leszek Berezowski
Analizowanie tego zjawiska w kategoriach estetycznych w du¿ej mierze uzasadnione jest faktem, i¿ zdecydowana wiêkszoæ omawianych przyk³adów dotyczy t³umaczenia poezji. Prowadzi to jednak do sytuacji, w której opisy zjawiska w sposób nieunikniony staj¹ siê mniej lub bardziej p³omiennymi przemowami przeciwko archaizacji lub w jej obronie, pomijaj¹cymi pytania o ród³o tego zjawiska czy mechanizm jego dzia³ania. Argumentacja estetyczna nie jest w stanie wyjaniæ, dlaczego archaizacjê stosunkowo rzadko stosuje siê w przek³adach dzie³ antycznych, a wiêc najstarszych (Prokop 1974:97), czy wskazaæ róde³ jej popularnoci w przek³adach z angielskiego b¹d francuskiego. Pos³ugiwanie siê kategoriami estetycznymi wystarcza jedynie do odnotowania istnienia takich faktów. Niniejszy artyku³ przedstawia odpowiedzi na te i im podobne pytania, analizuj¹c zjawisko archaizacji z punktu widzenia pragmatyki, a wiêc z perspektywy jêzykoznawstwa badaj¹cego zwi¹zki zachodz¹ce pomiêdzy jêzykiem a kontekstem jego u¿ycia. Pozwala to na zbudowanie prostego modelu wyjaniaj¹cego mechanizm dzia³ania archaizacji i na logiczne wyt³umaczenie zakresu jej wystêpowania, w tym faktów przytoczonych powy¿ej. 2. Jest rzecz¹ oczywist¹, ¿e wszelkie teksty powstaj¹ w okrelonym miejscu i czasie. Odnotowuj¹ to zwykle odpowiednio dobrane okoliczniki, na przyk³ad: roku pañskiego 1525 czy za króla Sasa, ale stanowi to tylko wierzcho³ek góry lodowej. Czas i miejsce powstania ka¿dego dzie³a zakodowany jest przede wszystkim w u¿ytych do jego napisania formach jêzykowych oraz pojêciach i przedmiotach pozajêzykowych, do których siê ono odnosi. Dla osób tworz¹cych konkretne teksty ma to niewielkie znaczenie i broszurki traktuj¹ce o promocji laptopów czy egzekucyjej Korony Polskiej powstawa³y i powstaj¹ w b³ogiej niewiadomoci swego wymiaru pragmatycznego. Sytuacja czytelników przedstawia siê jednak odmiennie. Odbiorcy wspó³czeni autorom obu broszur niczego raczej nie zauwa¿¹, ale wspó³czeni autorowi niniejszego artyku³u na pewno nie pozostan¹ obojêtni. Drugi z przytoczonych tekstów ³atwo zaklasyfikuj¹ jako dawny i stanie siê tak zarówno ze wzglêdu na u¿yt¹ formê gramatyczn¹ (egzekucyjej), jak i odniesienie do organizacji pañstwowej, która nale¿y ju¿ do przesz³oci (Korona Polska). Tak jêzyk, jak i rzeczywistoæ, któr¹ on opisuje, podlegaj¹ nieustannym przemianom i pierwsz¹ z przytoczonych broszur czeka niechybnie taki sam los, jaki spotka³ drug¹; czas i miejsce ich powstania pozostan¹ jednak na zawsze zakodowane w jêzyku i pojêciach u¿ytych do ich napisania. W wypadku gdy tego typu teksty s¹ przek³adami i omawia siê ich archaizacjê, zainteresowania badaczy skupiaj¹ siê jednak prawie wy³¹cznie na warstwie jêzykowej. Chêtnie dociekaj¹ oni sposobów archaizowania jêzyka przek³adów i przedstawiaj¹ je jako strategie pracy t³umacza, a stosunkowo rzadko wspominaj¹ o korzystaniu z kultury materialnej i pojêæ minionych epok jako narzêdzi do osi¹gania tego samego celu. Mo¿na by oczywicie spekulowaæ, ¿e asymetria ta wynika z preferencji filologów, którzy czêciej zajmuj¹ siê badaniem przek³adów poezji, a ta z kolei traktuje o sprawach bardziej ponadczasowych ni¿ proza i w efekcie okazuje siê bardziej podatna na archaizacjê
Pragmatyczne podstawy archaizacji
131
jêzykow¹ ni¿ kulturow¹. Nie jest to jednak konieczne, gdy¿ dysproporcja ta ma g³êbokie uzasadnienie pragmatyczne. Jako narzêdzia pracy t³umacza oba ród³a archaizmów maj¹ bowiem zdecydowanie odmienn¹ wartoæ. Archaizuj¹c jêzyk przek³adu, t³umacz, byæ mo¿e, utrudnia nieco odbiór powsta³ego w ten sposób dzie³a, ale znacz¹co nie wykracza poza wspó³czenie przyjêty zakres swych kompetencji. Ka¿dy czytelnik oczekuje od t³umacza zamiany jêzyka orygina³u na jêzyk docelowy, a archaizacja jêzyka przek³adu jedynie nadaje temu oczywistemu faktowi pewien konkretny kszta³t. Decyduj¹c siê na tego typu archaizacjê, t³umacz wkracza zatem w strukturê tekstu orygina³u w sposób mo¿e nieco specyficzny, ale za to w zakresie, w jakim jego interwencja jest i tak nieunikniona. Na przyk³ad: Go, litel book, go litel myn tragedie, Ther god thy maker yet, er that he dye, So sende might to make in some comedie! But litel book, no making thou envye But subgit be to alle poesye; And kis the steppes, wher-as thou seest pace Virgile, Ovyde, Homer, Lucan and Stace. (Geoffrey Chaucer, Troilus and Criseyde) Leæ, ma³a ksiêgo, ma³a tragedyjo, Mo¿e Bóg dobry przed zgonem mi zici Moc, bym napisa³ przecie komedyj¹, Leæ, ma³a ksiêgo, a nie siej zawici I b¹d mi jeno sam¹ poezyj¹, A gdy Wirgila czy Homera tropy, Albo Owida ujrzysz, ca³uj stopy. (T³um. Maciej S³omczyñski)
Nieu¿ywane wspó³czenie koñcówki, zastosowane przez S³omczyñskiego w nazwach gatunków literackich, czy elementy szyku przestawnego w wersie drugim na pewno nie s¹ przyk³adem polszczyzny z czasów odpowiadaj¹cych powstaniu angielskiego orygina³u (schy³ek XIV wieku), ale nie s¹ równie¿ przyk³adem wkraczania przez t³umacza w przek³adany tekst dalej ni¿ w jego jêzyk. Czerpi¹c z drugiego ród³a archaizmów, t³umacz posuwa siê natomiast zdecydowanie dalej. Opieraj¹c archaizacjê tekstu na pojêciach i kulturze materialnej minionych epok kraju jêzyka przek³adu, t³umacz wkracza w strukturê tekstu orygina³u w wielu obszarach pozajêzykowych. Gdyby S³omczyñski wprowadzi³ do cytowanego powy¿ej tekstu tego typu elementy, na przyk³ad umieszczaj¹c akcjê t³umaczonego utworu w Koronie czy te¿ stroj¹c jej bohaterów w kontusze, sugerowa³by nie tylko jej oddalenie w czasie od czytelników przek³adu, ale i jej wirtualne przeniesienie do kraju, w którym mieszkali ich przodkowie. Przemieci³by zatem akcjê utworu do dawnej Polski, co zdecydowanie wykracza³oby poza przyjêt¹ wspó³czenie rolê t³umacza literatury piêknej.
132
Leszek Berezowski
Strategia pracy t³umacza, która powoduje tego typu skutki, doskonale mieci siê w obowi¹zuj¹cych wspó³czenie normach przek³adu literatury dzieciêcej (choæ tam owe skutki nie wynikaj¹ najczêciej ze stosowania archaizacji, lecz innych zabiegów jêzykowych maj¹cych ten sam efekt, na przyk³ad t³umaczenia imion czy u¿ywania zdrobnieñ) i stanowi³a powszechnie stosowan¹ praktykê w niektórych minionych okresach historycznych (miêdzy innymi w renesansie) (laski 1997). Obecnie wykracza jednak poza kulturowo przyjêt¹ konwencjê pracy t³umacza i st¹d jej rzadkie u¿ycie oraz jeszcze rzadsze opisy. Prace przek³adoznawców skupiaj¹ siê zatem na badaniu archaizacji jêzyka przek³adu nie ze wzglêdu na szczególne zami³owanie do t³umaczeñ poezji, ale przede wszystkim dlatego, ¿e tylko tego typu wiadoma archaizacja przek³adanego tekstu mieci siê w obecnie kulturowo zaakceptowanych normach przek³adu i wystêpuje w praktyce. Samo zjawisko archaizacji nie ogranicza siê za wy³¹cznie do poezji, jako ¿e zale¿y nie od gatunku literackiego, ale, jak to wykazano powy¿ej, od dominuj¹cego w tekcie sposobu zakodowania miejsca i czasu jego powstania. Je¿eli przewa¿aj¹ w tym wzglêdzie elementy jêzykowe, tekst podatny jest na wiadom¹ archaizacjê jêzyka przek³adu, jeli tylko t³umacz zdecyduje siê na wybór takiej metody postêpowania, niezale¿nie od tego, czy dzie³o zalicza siê do poezji, prozy czy dramatu. Je¿eli natomiast przewa¿aj¹ elementy pozajêzykowe, archaizacja nastêpuje samoistnie. Wystarczy takich elementów nie uwspó³czeniaæ. Standardowym przyk³adem tego typu zjawiska s¹ t³umaczenia Nowego Testamentu. Nawet najbardziej nowoczesne przek³ady podlegaj¹ samoistnej archaizacji, jeli we wspó³czesnej szacie jêzykowej wspominaj¹ o robotnikach w winnicy zarabiaj¹cych denara dziennie (Mt 20, 116) czy s³ugach, którzy otrzymali od swego pana po minie (Mt 25, 1430) lub talencie (£k 19, 1128). Zachowane w ten sposób elementy kultury materialnej kraju jêzyka orygina³u wskazuj¹ czytelnikowi na dawne pochodzenie tekstu równie skutecznie jak wiadomie podejmowane przez t³umaczy zabiegi archaizuj¹ce, co najlepiej widaæ po identycznym potencjale obydwu róde³ archaizacji do zwodzenia czytelników na manowce. Archaizuj¹c przek³ad Sonetu X Johna Donnea, Sito siêgn¹³ po staropolski zwrot za jaje, który w kontekcie metafizycznych rozwa¿añ o mierci, jakim powiêcony jest utwór, zwiód³ swym znaczeniem nawet tak wytrawnego czytelnika jak Stanis³aw Barañczak (1992). Niezrozumienie tego zestawienia przez Barañczaka wywo³a³o ca³¹ seriê publikacji na temat znaczenia i u¿ycia owych fatalnych jaj w pimiennictwie polskim doby renesansu, doskonale obrazuj¹c los, jaki archaizacja jêzyka mo¿e zgotowaæ mniej wprawnym czytelnikom. Równie powa¿ne niezrozumienie grozi jednak nieprzygotowanemu czytelnikowi ze strony min i talentów zachowanych w tekstach przek³adów Ewangelii, szczególnie w kontekstach dobrze pasuj¹cych do wspó³czesnych nam znaczeñ obu tych wyrazów. Ryzyko opacznego zrozumienia tekstu jest jednak tylko efektem ubocznym archaizacji. Wracaj¹c do istoty zjawiska, nale¿y stwierdziæ, ¿e zilustrowane powy¿ej dwa ród³a kodowania czasu i miejsca powstania tekstu orygina-
Pragmatyczne podstawy archaizacji
133
³u stawiaj¹ t³umacza w zupe³nie odmiennej sytuacji. Jeli jest to w g³ównej mierze materia³ jêzykowy, archaizacja przek³adu wymagaæ bêdzie wiadomego stosowania strategii t³umaczeniowej nadaj¹cej tekstowi odpowiedni¹ patynê czasu, natomiast przek³ad w miarê dos³owny spowoduje powstanie tekstu na wskro wspó³czesnego. Je¿eli za jest to materia³ pojêciowo-kulturowy, efekt archaizacji wywo³a nawet t³umaczenie dos³owne, a wiadomego wysi³ku t³umacza wymagaæ bêdzie uwspó³czenienie tekstu, który ma naturaln¹ sk³onnoæ do samoarchaizacji. Proza i dramat rzadziej zatem dostarczaj¹ przyk³adów na archaizuj¹ce dzia³ania t³umaczy ni¿ poezja, poniewa¿ ze wzglêdu na czêsto g³êbsze zakorzenienie w miejscu i czasie swego powstania ³atwo archaizuj¹ siê same lub ulegaj¹ celowemu uwspó³czenieniu. Przyk³adem tego typu antyarchaizacji jest przytoczony poni¿ej fragment z angielskiego przek³adu Biblii, znanego jako Good News Bible, w którym przypowieæ o robotnikach w winnicy rozpoczyna siê w ten oto sposób: The kingdom of Heaven is like this. There was once a landowner who went out early one morning to hire labourers for his vineyard; and after agreeing to pay them the usual days wage he sent them off to work. Going out three hours later he saw some more men...
Tradycyjnego denara zastêpuje tu usual days wage, a wiêc zwyk³a dniówka, która, zgodnie z intencj¹ t³umaczy, nie przysparza tekstowi powagi, ale za to na pewno pozbawia go archaicznoci. Skupienie uwagi badaczy na archaizowaniu jêzyka przek³adu wynika zatem z dwu przes³anek: po pierwsze, tylko tego typu archaizacja mieci siê w obecnie przyjêtych normach przek³adu literatury doros³ej i jest praktykowana przez t³umaczy, a po drugie, jedynie tego typu archaizacjê mo¿na przypisaæ celowemu zabiegowi twórczemu t³umacza. Trudno bowiem omawiaæ w takich kategoriach archaizacjê, któr¹ narzuca sam tekst, czy jej metodyczne usuwanie. Oba te zjawiska niew¹tpliwie zas³uguj¹ na szczegó³owe zbadanie, ale w odrêbnym artykule, powieconym samoarchaizacji i jej neutralizowaniu. Dalsze rozwa¿ania bêd¹ zatem dotyczyæ wy³¹cznie archaizacji jêzykowej. Zarówno stosowane obecnie przez t³umaczy sposoby archaizowania przek³adów, jak i zainteresowania badaj¹cych je filologów nie s¹ wiêc przypadkowe, ale wynikaj¹ z podstawowej pragmatycznej w³aciwoci tekstów, znanej jako ich deiktycznoæ (Levinson 1983:7183), czyli wskazywanie na czas i miejsce ich powstania. Deiktycznoæ kryje siê jednak nie tylko za doborem narzêdzi do archaizowania tekstów, ale tak¿e za decyzj¹ o ich u¿yciu i odbiorem tego typu przek³adów przez czytelnika. 3. Czytelnik mo¿e dostrzec archaicznoæ pewnych elementów przek³adu b¹d jego ca³oci jedynie poprzez porównanie ze wspó³czesnym mu stanem jêzyka. Archaizuj¹ce wysi³ki t³umacza odnios¹ bowiem skutek tylko wtedy, gdy czytelnik wiadomie lub podwiadomie dostrze¿e, ¿e przek³ad korzysta z form jêzykowych, które wysz³y ju¿ z u¿ycia lub s¹ tego bliskie. Je¿eli czytelnik nie wykryje takiej ró¿nicy pomiêdzy swym w³asnym jêzykiem a jêzykiem
134
Leszek Berezowski
przek³adu, archaizacja nie zaistnieje w odbiorze przet³umaczonego tekstu, nawet je¿eli zosta³a faktycznie przez t³umacza zamierzona. Dla hipotetycznej osoby, która zachowa³a sw¹ polszczyznê na obczynie dziêki lekturze Biblii ksiêdza Wujka, ka¿dy wspó³czesny nam przek³ad archaizowany na jêzyk zbli¿ony do Wujkowego oczywicie nie bêdzie brzmia³ archaicznie, ale na przekór staraniom t³umaczy jak najbardziej wspó³czenie. Dostrze¿enie archaizacji przek³adu opiera siê zatem na takim samym mechanizmie jêzykowym jak zrozumienie u¿ycia przys³ówków blisko czy wczoraj. Aby dojæ do ich znaczenia w danej sytuacji, musimy znaæ czas i miejsce, w którym zosta³y u¿yte, a bez porównania z miejscem i czasem wypowiedzi ustalenie ich odniesienia, a wiêc daty i lokalizacji zamierzonej przez mówi¹cego, oka¿e siê praktycznie niemo¿liwe. Bêdziemy jedynie wiedzieæ, ¿e chodzi o dzieñ poprzedzaj¹cy moment wypowiedzi i miejsce nieodleg³e od mówi¹cego, ale w ¿aden sposób nie wydedukujemy, o którym dniu i punkcie mowa. W wypadku archaizacji takie samo odniesienie do czasu i miejsca lektury przek³adu czy pracy t³umacza dotyczy form jêzykowych, z jakich zbudowane jest t³umaczenie. Bez takiego odniesienia archaizacja nie zaistnieje, tak samo jak nie skonkretyzuj¹ siê mgliste znaczenia przytoczonych powy¿ej przys³ówków; oba warianty owego zjawiska ró¿ni¹ siê jedynie tym, ¿e archaizacja stanowi nieco rzadszy i bardziej wyszukany przejaw wspomnianego mechanizmu jêzykowego ni¿ powszechnie u¿ywane okoliczniki. Z punktu widzenia pragmatyki jest to jednak elementarny przyk³ad identycznych powi¹zañ pomiêdzy jêzykiem a kontekstem jego u¿ycia, powszechnie znanych jako deiktycznoæ czasowa. Z punktu widzenia zasady dzia³ania archaizacja staje zatem w jednym szeregu z innymi elementami deiktycznymi, takimi jak czas gramatyczny, okoliczniki miejsca i czasu czy zaimki osobowe. Je¿eli ogranicza siê ona zasadniczo do jêzyka przek³adu, to jej istota polega na zjawisku deiktycznoci czasowej, a jeli opiera siê na pojêciach i przedmiotach wiata przedstawionego w tekcie, to bazuje na deiktycznoci miejsca lub obu rodzajach deiktycznoci naraz. Konkluzjê poprzedniego podrozdzia³u mo¿na wiêc teraz przeredagowaæ, stwierdzaj¹c, ¿e przyjête obecnie normy przek³adu literatury doros³ej dopuszczaj¹ jedynie archaizacjê opart¹ na deiktycznoci czasowej. Istotn¹ cech¹ tej formy deiktycznoci jest z punktu widzenia czytelnika przek³adu jej dwuwartociowoæ. Dla literaturoznawcy archaizacja mo¿e wskazywaæ na bardzo konkretne epoki w historii literatury czy jêzyka (przyk³adem mo¿e tu s³u¿yæ wspomniany powy¿ej przek³ad Sity, stylizowany wed³ug autora na wiek XVI, i seria potwierdzaj¹cych to komentarzy). Dla czytelnika mniej zaznajomionego z arkanami historii literatury deiktycznoæ archaizacji nie jest jednak tak wyrazista i wskazuje ogólnie na przesz³oæ, nie wyszczególnia konkretnych przedzia³ów czasowych. Odró¿nia jedynie wspó³czesn¹ czytelnikom teraniejszoæ od bli¿ej niesprecyzowanej przesz³oci. Najlepszym potwierdzeniem takiego odbioru archaizacji jest powszechnie znany fakt, i¿ decyduj¹c siê na jej zastosowanie, t³umacze przewa¿nie nie dobieraj¹
Pragmatyczne podstawy archaizacji
135
form jêzykowych konsekwentnie z jednej epoki, ale nie zwa¿aj¹c na historiê jêzyka, siêgaj¹ po takie archaizmy, które bêd¹ zrozumia³e dla czytelnika. Zatem z góry zak³adaj¹, ¿e odbiorca raczej nie zorientuje siê w ró¿nych okresach czasu, na jakie potencjalnie mog¹ wskazywaæ poszczególne archaizmy, i odczyta ich u¿ycie jako znak umieszczenia autora utworu w ogólnie pojêtej przesz³oci. Dobr¹ ilustracj¹ takiej dwuwartociowoci po³¹czonej z dba³oci¹ o komfort czytelnika jest przywo³any powy¿ej fragment przek³adu Macieja S³omczyñskiego. Nie odtwarza on staropolszczyzny i nie nara¿a przez to czytelnika na ryzyko niezrozumienia tekstu, ale za to bardzo skutecznie umieszcza jego powstanie w przesz³oci. Dwuwartociowy charakter deiktycznoci nadawanej utworom przez archaizacjê wyjania zatem, dlaczego w zasadzie brak konkuruj¹cych ze sob¹ wspó³czesnych przek³adów, które stylizowa³yby, powiedzmy, Sonety Szekspira na polszczyznê wieku XVI, XVII i XVIII. Teoretycznie by³oby to ³atwe do pomylenia i historycy literatury przypuszczalnie potrafiliby nawet wskazaæ rodki jêzykowe, jakimi mo¿na by tego dokonaæ, ale w praktyce siê to nie zdarza, poniewa¿ dla przeciêtnego czytelnika archaizacja nie wi¹¿e siê z okreleniem tak szczegó³owych przedzia³ów czasowych, a wskazuje jedynie na oddzielenie teraniejszoci od wewnêtrznie niepodzielnej przesz³oci. 4. O wiele bardziej istotn¹ konsekwencj¹ tak pojêtej dwuwartociowej natury archaizacji jest fakt, ¿e t³umacz, przystêpuj¹c do przek³adania utworu literatury dawnej, a wiêc takiego, do którego potencjalnie mo¿na wprowadziæ archaizacjê, jeli tylko zostanie uznane to za stosowne, ma do czynienia z dwoma ró¿nymi czytelnikami orygina³u. Po pierwsze, z czytelnikiem pierwotnym, który ¿y³ w tych samych czasach co autor i odbiera³ tekst jako wspó³czesny, a po drugie, z czytelnikiem ¿yj¹cym w tych samych czasach co t³umacz i postrzegaj¹cym ten sam tekst jako dawny. Tak znaczna ró¿nica w odbiorze jednego tekstu wynika oczywicie z deiktycznej natury archaizacji, która, jak wykazano powy¿ej, pojawia siê tam, gdzie czytelnika i autora oddziela od siebie znaczny okres czasu, a znika, gdy s¹ oni sobie w miarê wspó³czeni. Czytelnik orygina³u postrzegaj¹cy taki tekst jako dawny jest zapewne bli¿szy t³umaczowi, jako ¿e wywodzi siê z tego samego lub nieodleg³ego pokolenia i odbiera utwór w sposób podobny do odbioru t³umacza, który te¿ jest przecie¿ czytelnikiem. Pierwotny czytelnik orygina³u mo¿e siê za wydawaæ ma³o rzeczywistym i odleg³ym od t³umacza uczestnikiem historii rozwoju literatury. To jednak on by³ faktycznym adresatem twórczoci dawnego autora i tylko on mia³ naturaln¹ mo¿liwoæ rozumienia tego typu tekstów w sposób pe³ny i autentyczny. Czytelnik wspó³czesny t³umaczowi, choæ bliski i jak najbardziej rzeczywisty, boryka siê z trudnociami w nad¹¿aniu za myl¹ autora, o czym najlepiej wiadcz¹ za³¹czane do tekstów komentarze, które wyd³u¿aj¹ siê z pokolenia na pokolenie i nie pozostawiaj¹ cienia w¹tpliwoci, ¿e czytelnik ten nie odbiera utworów dawnych równie swobodnie i naturalnie jak czytelnik pierwotny. Wspomniana bliskoæ odczuæ t³umaczy i wspó³czesnych im czytelników orygina³u przypuszczalnie wyjania ¿arliwoæ, z jak¹ wielu filologów broni archaizowania przek³adów, a wiêc stawiania czytelników t³u-
136
Leszek Berezowski
maczeñ w takiej samej sytuacji, w jakiej s¹ wspó³czeni im czytelnicy orygina³u. Nie zmienia to jednak faktu, ¿e przystêpuj¹c do pracy nad przek³adaniem tekstu dawnego, t³umacz musi wybraæ czytelnika orygina³u i uwzglêdniæ jego rozumienie tekstu w przek³adzie. Sytuacja, w której t³umacz staje wobec dwu tak ró¿nych czytelników orygina³u, mo¿e wydawaæ siê nietypowa, jako ¿e nie wspominaj¹ o niej standardowe opisy procesu przek³adu. Przyjmuj¹ one mo¿liwoæ istnienia ró¿nych grup czytelników t³umaczenia (i st¹d czêsto omawiane adaptacje na ich potrzeby), ale czytelnicy orygina³u zawsze stanowi¹ w takich modelach jednolit¹ grupê osób, dla których dany utwór jest przeznaczony. Opisy te jednak milcz¹co zak³adaj¹, ¿e miêdzy napisaniem tekstu przez autora a powstaniem przek³adu nie zachodzi znacz¹cy up³yw czasu, mog¹cy oddzia³ywaæ na zrozumia³oæ utworu i jego odczytanie przez t³umacza. Pasuje to doskonale do najczêciej spotykanej sytuacji, w której autor, t³umacz i czytelnicy danego utworu ¿yj¹ mniej wiêcej w tym samym czasie, ale zniekszta³ca obraz procesu przek³adu w nieco rzadszym wypadku, gdy taka równoczesnoæ nie zachodzi. Jeli autor i jego t³umacz ¿yj¹ w dwu wystarczaj¹co odleg³ych epokach, automatycznie pojawiaj¹ siê dwaj równie odlegli od siebie czytelnicy orygina³u i, co za tym idzie, dwie znacz¹co odmienne interpretacje danego dzie³a, którym mo¿na daæ wyraz w przek³adzie. Postulowane powy¿ej istnienie dwu ró¿nych czytelników orygina³u w wypadku tekstów dawnych pozwala poza wprowadzeniem drobnej korekty do standardowego modelu przek³adu tak¿e na wyjanienie zró¿nicowania popularnoci stosowania archaizacji w t³umaczeniach z ró¿nych jêzyków. Powszechnie wiadomo, ¿e t³umacze siêgaj¹ po ten zabieg o wiele rzadziej w przek³adach utworów staro¿ytnych, które s¹ przecie¿ o wiele starsze od czêciej archaizowanych dawnych tekstów angielskich czy francuskich. W wietle przedstawionej analizy przyczyny takiej dysproporcji s¹ dosyæ oczywiste. T³umacze tekstów dawnych pisanych jêzykami nowo¿ytnymi (na przyk³ad po francusku czy angielsku) maj¹ do czynienia z obu czytelnikami orygina³u i rzeczywicie mog¹ wybieraæ pomiêdzy oddaniem w przek³adzie jednej czy drugiej interpretacji. Szekspir b¹d Rabelais maj¹ oprócz pierwotnych adresatów swych dzie³ równie¿ czytelników wród wspó³czesnych nam Anglików czy Francuzów, co stawia t³umacza w sytuacji opisanej powy¿ej i pozwala archaizowaæ tekst lub go nie archaizowaæ, w zale¿noci od indywidualnych przekonañ. W wypadku jêzyków antycznych t³umacz takim wyborem ju¿ nie dysponuje, bo ani ³acina, ani klasyczna greka nie maj¹ wspó³czesnych nam czytelników, którzy postrzegaliby teksty pisane w staro¿ytnoci jako nasycone archaizmami. Pozostaje tylko pierwotny czytelnik orygina³u, dla którego utwory antyczne by³y jak najbardziej wspó³czesne, i tylko taki odbiór oryginalnych tekstów mo¿na sensownie odtwarzaæ w przek³adach. Archaizmy pojawiaj¹ siê rzadko, bo brak wspó³czesnych czytelników, których postrzeganie takich utworów jako dawnych mog³yby one odtwarzaæ w przek³adzie. Trudno bowiem za takich uznaæ garstkê studentów filologii klasycznej i ich wyk³adowców.
Pragmatyczne podstawy archaizacji
137
5. Mechanizm dzia³ania archaizacji i jej podstawowe w³aciwoci wynikaj¹ zatem wprost z pragmatycznych korzeni. Z kolei ze wzglêdu na skutki jej stosowania nale¿y j¹ uznaæ za mimetyczne narzêdzie pracy t³umacza. Jak to ju¿ wskazywano powy¿ej, wprowadzanie do przek³adu archaizmów ma przede wszystkim na celu przeniesienie do t³umaczenia poczucia dawnoci tekstu, które maj¹ wspó³czeni t³umaczowi czytelnicy orygina³u. cilej rzecz bior¹c, zastosowanie archaizacji nadaje przek³adowi tak¹ sam¹ deiktycznoæ czasow¹, jak¹ obecnie ma orygina³ dawnego utworu. Niezale¿nie jednak od precyzji sformu³owania nie ulega w¹tpliwoci, ¿e zamierzonym efektem wyboru takiej strategii pracy t³umacza jest postawienie czytelnika przek³adu w identycznej sytuacji poznawczej jak wspó³czesnego t³umaczowi czytelnika orygina³u, czyli odtworzenie wspó³czesnego odbioru przek³adanego dzie³a. Decyduj¹c siê na archaizacjê, t³umacze nie staj¹ zatem na stra¿y integralnoci znaczeniowej orygina³u czy wiernoci dawnemu autorowi, jak zdarza im siê czasami twierdziæ (na przyk³ad Sito, cytowany przez Wilczka (1993)), ale pieczo³owicie rekonstruuj¹ wspó³czesn¹ im recepcjê tekstów dawnych w jêzyku orygina³u. Nie oznacza to oczywicie, ¿e rezygnuj¹c z nadania przek³adowi takiej dodatkowej deiktycznoci czasowej za pomoc¹ archaizacji, t³umacz automatycznie pozostaje wierniejszy orygina³owi. Przek³ad tekstów dawnych na jêzyk u¿ywany przez czytelników wspó³czesnych t³umaczowi (ale nie autorowi orygina³u) równie¿ stanowi rekonstrukcjê odbioru przek³adanego utworu, tylko ¿e w takim wypadku odtwarzana jest nie wspó³czesna, ale pierwotna recepcja dzie³a. Przedsiêwziêcie obci¹¿one jest jednak takim samym ryzykiem jak stosowanie archaizacji, jako ¿e t³umacz nie ma pewnoci ani co do pe³nego znaczenia elementów lub ca³oci przek³adanego utworu, ani co do jego pierwotnej recepcji. T³umacz rezygnuj¹cy z archaizacji polega w tym zakresie na krytyce tekstu i w³asnej intuicji, podobnie jak t³umacz pos³uguj¹cy siê archaizacj¹ polega na badaniach historycznoliterackich oraz w³asnym wyczuciu jêzykowym. Obu t³umaczom doskwieraj¹ nieco inne problemy, poniewa¿ t³umacz-archaizator zmaga siê przede wszystkim z doborem adekwatnych form z historii w³asnego jêzyka, a t³umacz rezygnuj¹cy z archaizacji docieka w pierwszej kolejnoci dok³adnego znaczenia i zasad u¿ycia dawnych form jêzyka orygina³u. Obaj poruszaj¹ siê jednak na gruncie jêzyka, który ze wzglêdów historycznych nie jest ich jêzykiem ojczystym (nawet osoby w pe³ni dwujêzyczne nie mog¹ przecie¿ sensownie utrzymywaæ, ¿e naturalnie pos³uguj¹ siê staropolszczyzn¹ czy angielszczyzn¹ z czasów Szekspira), i obaj skazani s¹ na rekonstrukcjê. Nie jest to jednak ¿adna szczególna cecha archaizacji lub jej pomijania, ale przek³adu w ogóle, poniewa¿ ka¿dy przek³ad jest rekonstrukcj¹ i dotyczy jêzyka obcego, a archaizacja lub jej brak nadaj¹ tym oczywistym faktom tylko pewien szczególny kszta³t. Czerpi¹c z podstawowych pojêæ pragmatyki mo¿na zatem dok³adnie opisaæ mechanizm dzia³ania archaizacji i wyjaniæ zakres jej stosowania oraz wiele innych w³aciwoci, ale ostateczna decyzja o jej zastosowaniu lub pominiêciu nale¿y do t³umacza. Po czêci mo¿e ona zale¿eæ od obowi¹zuj¹cych w danym momencie norm przek³adu, ale nie s¹ one absolutne i zawsze pozostawiaj¹
138
Leszek Berezowski
t³umaczowi pewien margines swobody. Ocenê korzystania z takiej mo¿liwoci wyboru nale¿y za pozostawiæ specjalistom od estetyki, jako ¿e zdecydowanie wykracza to poza granice pragmatyki, a doskonale mieci siê w ich polu dzia³ania, czemu czêsto daj¹ wyraz w publikacjach oceniaj¹cych stosowanie lub brak archaizacji w przek³adzie. Z analizy pragmatycznej wynika jedynie, ¿e wartoæ przek³adu literatury dawnej zale¿y nie tyle od faktu u¿ycia której z tych strategii, poniewa¿ obie prowadz¹ do rekonstrukcji odbioru takich utworów, ale raczej od maestrii jej wykonania, czyli od czynnika ca³kowicie subiektywnego, a nie od namacalnych faktów jêzykowych. BIBLIOGRAFIA Barañczak, S. 1992. Ocalone w t³umaczeniu. Poznañ: a5 Fuliñska, A. 1996. Przek³ad czy imitacja kilka refleksji w sprawie przek³adów poezji dawnej. W: Filipowicz-Rudek, M., J. Konieczna-Twardzikowa (red.). Miêdzy orygina³em a przek³adem. Vol. II. Kraków: Universitas. Levinson, S. 1983. Pragmatics. Cambridge: CUP. Pisarkowa, K. 1994. O jajcach w Manifecie Stanis³awa Barañczaka. Teksty Drugie 3. Prokop, J. 1974. O archaizacji przek³adu. W: Baluch, J. (red.). Z teorii i historii przek³adu artystycznego. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielloñskiego. Stoch, M. 1996. Czy skazanie na archaizacjê?. W: Filipowicz-Rudek, M., J. Konieczna-Twardzikowa (red.). Miêdzy orygina³em a przek³adem. Vol. II. Kraków: Universitas. laski, J. 1997. Spotkania literatury polskiej z europejsk¹ w przek³adach doby redniowiecza i Renesansu. W: Nowicka-Je¿owa, A., D. Knysz-Tomaszewska (red.). Przek³ad literacki: teoria, historia, wspó³czesnoæ. Warszawa: PWN. Wilczek, P. 1993. Czy przek³ad autentyczny jest mo¿liwy: kilka refleksji na temat przek³adu Sonetu X Johna Donnea. W: Fast, P. (red.). Przek³ad artystyczny. Vol. V. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu l¹skiego.
CZÊÆ III K£OPOTY Z NAZWAMI W£ASNYMI
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
PIOTR STALMASZCZYK Uniwersytet £ódzki
Problemy z nazwami Literatura filozoficzna, logiczna i jêzykoznawcza dotycz¹ca nazw jest niezwykle obfita. Ju¿ pierwszy europejski traktat z zakresu jêzykoznawstwa, Kratylos Platona, w znacznej mierze powiêcony jest nazwom i nazywaniu1. Ka¿da kolejna epoka przynosi³a nowe opracowania tej tematyki i nowe definicje nazw. Jednak¿e mimo wielowiekowej tradycji i nies³abn¹cego zainteresowania t¹ problematyk¹ wyczerpuj¹ce zdefiniowanie i pe³na klasyfikacja typów nazw ci¹gle nie s¹ wolne od kontrowersji. W niniejszym artykule zajmujê siê tylko jednym typem nazw, a mianowicie nazwami w³asnymi (zw³aszcza toponimami, antroponimami i tytu³ami) pojawiaj¹cymi siê w literaturze. Ograniczê siê tu do zasygnalizowania niektórych problemów zwi¹zanych z ich w³aciwym rozpoznaniem, interpretacj¹ i t³umaczeniem. Dla potrzeb poni¿szych rozwa¿añ przyjmujê definicjê nazwy zaproponowan¹ przez prekursora i wspó³twórcê nowoczesnej logiki formalnej, Gottloba Fregego, który w rozprawie Sens i znaczenie okreli³ nazwê jako wszelki symbol, który wystêpuje jako imiê w³asne i ma tym samym za znaczenie jaki okrelony przedmiot (w najszerszym rozumieniu tego s³owa) (Frege 1977:62). W póniejszych uwagach Frege pisze równie¿, ¿e znaczeniem nazwy jest przedmiot przez ni¹ oznaczany, czy nazywany (Frege 1977:130), co mo¿na porównaæ z tez¹ 3.203 Traktatu logiczno-filozoficznego: Nazwa oznacza przedmiot. Przedmiot jest jej znaczeniem (Wittgenstein 1997:13)2. Tak rozumiana nazwa w³asna nie ma ¿adnej treci, a jedynie nazywa jaki element rzeczywistoci. Dla dalszych rozwa¿añ przydatna oka¿e siê równie¿ teza 3.3 Traktatu: Tylko zdanie ma sens; tylko w kontekcie zdania nazwa ma znaczenie (Wittgenstein 1997:15). Dla teorii t³umaczenia skrajn¹ konsekwencj¹ przyjêcia powy¿szych pogl¹dów by³oby uznanie, ¿e nazwy w³asne, jako nieposiadaj¹ce znaczenia (konotacji, treci), s¹ nieprzet³umaczalne i nie powinny byæ t³umaczone (tak uwa¿a na przyk³ad Newmark (1982)). Ta myl, obecna w s³owach Julii Capuletti: 1
Zob. omówienie w: Kaczmarkowski 1990. W artykule ca³kowicie pomijam filozoficzno-logiczne za³o¿enia, kontekst i implikacje twierdzeñ Fregego i Wittgensteina. 2
142
Piotr Stalmaszczyk
Có¿ znaczy nazwa? To, co zwiemy ró¿¹, pod inn¹ nazw¹ nie mniej by pachnia³o3, da siê sprowadziæ do doæ trywialnego stwierdzenia, ¿e nazwa jest tylko nazw¹. Jednak¿e powy¿sze podejcie trzeba odrzuciæ w wypadku interprertacji i t³umaczenia tekstów, w których nazwy wystêpuj¹ w wiêkszej liczbie i pe³ni¹ ró¿ne role, nie tylko identyfikuj¹ce czy nazywaj¹ce elementy rzeczywistoci. Takich tekstów dostarcza na przyk³ad klasyczna i wspó³czesna literatura irlandzka. Nim jednak przejdê do tego zagadnienia, chcia³bym przedstawiæ kilka przyk³adów b³êdnego rozpoznania (a niekiedy nawet nierozpoznania) nazw w³asnych w t³umaczeniach. Pierwszego przyk³adu dostarczaj¹ dwa fragmenty z t³umaczenia Wysp Aran Johna Millingtona Syngea. W oryginale znajduje siê stwierdzenie: It gave me a strange feeling of wonder to hear this illiterate native of a wet rock in the Atlantic telling a story that is so full of European associations. The incident of the faithful wife takes us beyond Cymbeline to the sunshine on the Arno, and the gay company who went out from Florence to tell narratives of love (Synge 1992:20).
Natomiast t³umacze, Magdalena Kulig i Pawe³ Piasecki, proponuj¹ nastêpuj¹c¹ wersjê: Mia³em dziwn¹ wiadomoæ, ¿e ten oto prosty, niepimienny mieszkaniec skalistej wysepki na Atlantyku opowiedzia³ mi historiê, w której a¿ roi siê od rozmaitych w¹tków na wskro europejskich. Przygoda z wiern¹ ¿on¹ przywodzi nam na myl historiê Cymbelina ze s³onecznego Arno i weso³ej kompanii, która wyruszy³a z Florencji, by s³uchaæ opowieci o mi³oci (Synge 1994:26).
Wersja polska razi nieporadnoci¹ stylistyczno-leksykaln¹, jednak chcia³bym zwróciæ tu uwagê jedynie na kompromituj¹ce t³umaczy nierozpoznanie nazwy geograficznej (hydronimu) Arno. Do jej identyfikacji wystarczy³yby nie tylko elementarne wiadomoci z geografii i szeroko pojêtej kultury, ale tak¿e dwa szczegó³y natury jêzykowej. Zwrot on the Arno jednoznacznie wskazuje, zarówno poprzez u¿ycie przyimka on, jak i przedimka okrelonego the, ¿e Arno jest rzek¹. Drugi przyk³ad z tej samej ksi¹¿ki dotyczy nastêpuj¹cego zdania: It was the eve of the Parnell celebration in Dublin (Synge 1992:74). A¿eby zrozumieæ (i w³aciwie przet³umaczyæ) ten fragment nale¿y wiedzieæ, ¿e Parnell to Charles Stewart Parnell, parlamentarzysta i charyzmatyczny m¹¿ stanu, kontrowersyjny bohater narodowy Irlandii, zmar³y w 1891 roku. Przy zajmowaniu siê literatur¹ irlandzk¹ znajomoæ tego typu faktów nale¿y do niezbêdnego i oczywistego minimum. Niestety, t³umacze równie¿ w tym wypadku okazali siê zupe³nie niekompetentni. W ich t³umaczeniu powy¿szy fragment kompletnie traci sens, nazwisko zmienia siê w nazwê bli¿ej nie3 Romeo i Julia (akt II, sc. 2), t³umaczenie Stanis³awa Barañczaka. S³owa Julii zainspirowa³y szereg opracowañ podejmuj¹cych problematykê nazw, por. chocia¿by ksi¹¿kê Carrolla (1985) Whats in a name?.
Problemy z nazwami
143
okrelonego wiêta (w dodatku w liczbie mnogiej): By³a to wigilia Parnell, które obchodzi siê w Dublinie (Synge 1994:80). Mo¿na przy okazji zauwa¿yæ, ¿e takie pojedyncze b³êdy w sposób nieunikniony wp³ywaj¹ na ogóln¹ ocenê ca³ego przek³adu: je¿eli t³umacz nie radzi sobie w kwestiach oczywistych, to mo¿na mniemaæ, ¿e równie¿ w przypadkach wymagaj¹cych g³êbszej wiedzy oka¿e siê bezradny. Polska wersja Wysp Aran stanowi niezamierzony katalog wszelkich mo¿liwych b³êdów t³umaczeniowych. Pomy³ki zdarzaj¹ siê jednak nawet dowiadczonym i wybitnym t³umaczom. W Pismach krytycznych Jamesa Joycea w dwóch esejach znajduje siê wzmianka o s³ynnych zabytkach pimiennictwa irlandzkiego, znanych pod angielskimi tytu³ami The Yellow Book of Lecan oraz The Book of the Dun Cow. Znakomity t³umacz, Maciej S³omczyñski, raz t³umaczy te tytu³y jako ¯ó³ta Ksiêga Lecanu i Ksiêga Krowy z Dun (Joyce 1998:93), w drugim miejscu za jako ¯ó³ta ksiêga Lecana i Ksiêga krowy z Dun (Joyce 1998:145). W pierwszym wypadku chodzi o s³awny czternastowieczny traktat powsta³y w Lecan (w hrabstwie Sligo), ciekawszy jest jednak problem drugiego tytu³u. The Book of the Dun Cow to dos³owne angielskie t³umaczenie tytu³u wczesnoirlandzkiej Lebor na hUidre, czyli Ksiêgi ciemnobr¹zowej krowy4, rêkopisu z pocz¹tku XII wieku, zawieraj¹cego miêdzy innymi najstarsz¹ wersjê s³ynnego eposu Táin Bó Cúailnge. Prawdopodobnie t³umacza wprowadzi³o w b³¹d owo dun w angielskim tytule. Oprócz rdzennie angielskiego s³owa dun, które znaczy ciemnobr¹zowy, bury, istnieje równie¿ w jêzyku angielskim zapo¿yczenie z irlandzkiego, tak¿e w formie dun, ale o znaczeniu fort, twierdza, czêsty element irlandzkich nazw miejscowych. Zapewne t³umacz zasugerowa³ siê w³anie tak¹ interpretacj¹ tytu³u angielskiego i nie dochodz¹c oryginalnej formy irlandzkiej, utworzy³ niefortunny polski tytu³ Ksiêga krowy z Dun. Powy¿szy przyk³ad pokazuje, ¿e przy interpretacji nazwy niezwykle istotne jest w³aciwe jej rozpoznanie na gruncie jêzyka orygina³u, czyli dotarcie do tekstualnego substratu. Podobny problem mo¿e siê tak¿e pojawiæ przy korzystaniu z opracowañ w jêzyku innym ni¿ omawiane dzie³a, na przyk³ad z angielskich opracowañ literatury irlandzkiej lub walijskiej. W krótkim wprowadzeniu do kultury i literatury celtyckiej Bo¿ena Gierek wspomina o walijskich traktatach prawnych i stwierdza, ¿e Niestety, orygina³ «Prawa z Hywel» nie zachowa³ siê do dzisiaj [...] (Gierek 1998:135). Nie istnia³o jednak ¿adne Prawo z Hywel, a jedynie Prawo Hywela, okrelane tak od imienia g³ównego kodyfikatora, walijskiego w³adcy z X wieku, Hywela ap Cadella, zwanego Hywelem Dda, czyli Dobrym. Pomy³ka autorki wynika zapewne z korzystania z opracowañ angielskich, w których mówi siê o Hywels Law lub Law of Hywell, co stanowi t³umaczenie walijskiego Cyfraith Hywel. Hywel Dobry odegra³ w historii Walii tak wa¿n¹ rolê, ¿e b³¹d przy rozpoznaniu jego imienia mo¿e rzuciæ cieñ na kompetencjê autorki i wiarygodnoæ pozosta³ych rozwa¿añ. Niestety, dalsze uwagi o opowieciach walijskich jedynie potwierdzaj¹ te w¹t4
Nazwa ta upamiêtnia ulubion¹ krowê wiêtego Ciarána z Clonmacnoise, gdzie Ksiêga póniej powsta³a.
144
Piotr Stalmaszczyk
pliwoci, a dowodu ponownie dostarcza b³êdnie zidentyfikowana nazwa w³asna. Pisz¹c o Czerwonej Ksiêdze z Hergest, Gierek zauwa¿a, ¿e zawiera ona: równie¿ cykl wierszy wi¹zanych z Llywarch Henem oraz z Heleddem [...] Utwory Heledda op³akuj¹ upadek królewskiego domu Powys i s¹ zaliczane do najznakomitszych w walijskiej literaturze (Gierek 1998:136137).
Problem w tym, ¿e nie by³o nigdy utworów Heledda, poniewa¿ nie by³o Heledda. By³a natomiast Heledd, siostra Cynddylana, postaæ prawdopodobnie historyczna. Anonimowy autor utworów zwi¹zanych z Llywarchem w³o¿y³ w jej usta elegiê, która rzeczywicie nale¿y do najznakomitszych w walijskiej literaturze. Je¿eli jednak przytacza siê takie s¹dy, nale¿a³oby wczeniej siê dowiedzieæ, kogo one dotycz¹. Powy¿sze przyk³ady pokazuj¹, ¿e w³aciwe rozpoznanie nazwy staje siê swoist¹ prób¹ dla ca³ego t³umaczenia lub opracowania, a w pewnych wypadkach nawet pu³apk¹, w któr¹ wpada nieostro¿ny t³umacz. Na marginesie mo¿na zauwa¿yæ, ¿e tego typu niefrasobliwoæ, czy raczej brak kompetencji, zdarza siê czêciej przy t³umaczeniu literatur mniej znanych trudno bowiem wyobraziæ sobie tak ra¿¹ce b³êdy przy identyfikacji najwa¿niejszych nazwisk i tytu³ów na przyk³ad pimiennictwa angielskiego. Z punktu widzenia niniejszych rozwa¿añ ciekawsze s¹ jednak teksty, w których nazwy pe³ni¹ dodatkow¹ funkcjê lub nios¹ ze sob¹ istotne informacje. Odpowiednich przyk³adów mo¿e dostarczyæ literatura irlandzka. W tradycji irlandzkiej (czy szerzej, gaelickiej) funkcjonuje motyw przywi¹zania do miejsca i lojalnoci terytorialnej. Na przestrzeni wieków powsta³o wiele utworów powiêconych miejscom, w tym tak¿e swoiste metryczne katalogi miejsc Dinnshenchas (Historie miejsc). Wywodz¹ce siê z okresu rednioirlandzkiego (IXXI wiek), Dinnshenchas podaj¹ dok³adne historie i opisy tysiêcy miejsc oraz naiwne etymologie ich nazw, ale niektóre fragmenty ograniczaj¹ siê do samego wyliczenia toponimów, jak w wypadku poni¿szej strofy, powiêconej wy³¹cznie jeziorom (Gwynn 1991:307): Loch ind Eich, loch ind Aige, loch na nDrúad, loch na Dáime, loch Láig, loch na Fer Fuinid, loch Nechtain, loch nAthguinig.
W tak zwanym epizodzie topograficznym s³ynnego eposu Táin wymienionych jest przesz³o szeædziesi¹t miejsc i ich nazw (niekiedy z objanieniem), a w jego najstarszej wersji pojawia siê ich przesz³o trzysta piêædziesi¹t (zob. Ó Cuiv 19891991:99). Genius loci zauwa¿alny jest równie¿ w dwudziestowiecznej literaturze irlandzkiej, czego najlepsz¹ ilustracjê stanowi twórczoæ chocia¿by Jamesa Joycea, W.B. Yeatsa, a z pisarzy bardziej wspó³czesnych Briana Friela, Seamusa Heaneya, Cathala Ó Searcaigh czy szkockiego poety pisz¹cego w jêzyku gaelickim, Sorleya MacLeana. Leksykalnym wyk³adnikiem owego ducha miejsca s¹ nazwy geograficzne, zape³niaj¹ce wiersze, poematy, opowiadania i sztuki teatralne. Nazwy geograficzne wi¹¿¹ spo³ecz-
Problemy z nazwami
145
noæ z fizycznym otoczeniem, pe³ni¹ funkcjê kulturotwórcz¹, a jednoczenie maj¹ w sobie moc tajemnych zaklêæ5. Frank Hardy, tytu³owy uzdrawiacz wiary ze sztuki Briana Friela Faith Healer, przed ka¿dym seansem recytowa³ nazwy walijskich i szkockich miasteczek, tylko dla ich hipnotyczno-uspokajaj¹cej mocy: Kinlochbervie, Inverbervie, Inverdruie, Invergordon, Badachroo, Kinlochewe, Ballantrae, Inverkeithing, Cawdor, Kirkconnel, Plaidy, Kirkinner... (Friel 1984:332). W innej sztuce Friela, Translations, problem t³umaczenia, dla potrzeb administracyjnych, nazw irlandzkich na angielski powi¹zany jest z kwesti¹ zachowania to¿samoci oraz kultury i staje siê metafor¹ stosunków ³¹cz¹cych Irlandiê z Angli¹. Gdyby pokusiæ siê o przek³ad na jêzyk polski sztuki Faith Healer, forma nazw musia³aby pozostaæ taka sama, dla tekstu wa¿ne jest ich brzmienie oraz kontrast pomiêdzy nazwami walijskimi i szkockimi, zaznaczony eksplicytnie w tekcie. Inna natomiast sytuacja pojawia siê w krótkim fragmencie wiersza Seána Ua Cearnaigh, I gcuimhe Bobby Sands, powiêconego Bobby Sandsowi, wiêniowi politycznemu i irlandzkiemu dzia³aczowi republikañskiemu, zmar³emu w szeædziesi¹tym szóstym dniu strajku g³odowego. W oryginale irlandzkim znajduj¹ siê nastêpuj¹ce linijki (cyt. za Malone 1988): Saoirse don tír Ó Airdí Chuain go Dún Mhaonmhaí
Dos³owne t³umaczenie na angielski brzmi: Freedom for the land From Airdí Chuain to Dún Mhaonmhaí [Wolnoæ dla ziemi od Airdí Chuain po Dún Mhaonmhaí]
Omawiaj¹c ten wiersz, Joseph Malone (1988:87) sugeruje, ¿e w wypadku czytelnika na przyk³ad amerykañskiego ¿adna z owych nazw nie jest wystarczaj¹co zrozumia³a i proponuje zast¹pienie ich innymi, bardziej znanymi, równie¿ nawi¹zuj¹cymi do pó³nocnych i po³udniowych krañców Irlandii: Freedom for all of Ireland From Belfast Lough to Bantry Bay.
Wed³ug Malonea podstawianie (substitution) nazw jest zabiegiem w pe³ni uprawnionym, zw³aszcza gdy t³umaczenie zosta³o skierowane do konkretnego odbiorcy. Podstawienie nazw nie jest jednak w powy¿szym wypadku zabiegiem zupe³nie neutralnym, poniewa¿ Belfast Lough i Bantry Bay to nie tylko nazwy bardziej znane, ale równie¿ brzmi¹ce bardziej po angielsku. Wersja z podstawionymi nazwami traci swój pierwotny charakter. Bobby Sands walczy³ o zjednoczon¹ Irlandiê, Irlandiê woln¹ od wp³ywów brytyjskich, 5
Na temat roli nazw geograficznych w literaturze irlandzkiej zob. Sheeran (1988) oraz Stalmaszczyk (19911993).
146
Piotr Stalmaszczyk
i taka jest wymowa wiersza Ua Cearnaigh. Jak zauwa¿y³ w dyskusji nad tym fragmentem Adam Sumera, wystarczaj¹cym zabiegiem interpretacyjnym jest zamiana irlandzkiego don tír (dla ziemi) na angielskie for all of Ireland (dla ca³ej Irlandii). Ta modyfikacja (o charakterze amplifikacji) u³atwia zrozumienie wystêpuj¹cych w wierszu nazw geograficznych, a jednoczenie nie zmienia wymowy utworu. Pos³uguj¹c siê terminologi¹ wprowadzon¹ przez Uspienskiego (1997) (aczkolwiek w nieco innym kontekcie), mo¿na powiedzieæ, ¿e dobór nazw staje siê w wierszu Ua Cearnaigh problemem punktu widzenia, czyli centralnym problemem kompozycji tekstu artystycznego. Zmiana nazwy w przek³adzie w oczywisty sposób zmienia (lub raczej narusza) punkt widzenia wprowadzony przez autora. Z drugiej strony t³umaczenie wiersza musi uwzglêdniæ nie tylko punkt widzenia autora, ale równie¿ czytelnika. W tym konkretnym przyk³adzie mo¿na to osi¹gn¹æ poprzez amplifikacjê terminu poprzedzaj¹cego nazwy. Jeszcze innego przyk³adu ilustruj¹cego zjawisko punktu widzenia dostarcza irlandzki wiersz Cathala Ó Searcaigh, An Lilí Bhándearg (Ró¿owa lilia). Pierwsza czêæ utworu koncentruje siê na zmaganiu poety z materi¹ jêzyka, poszukiwaniu odpowiednich s³ów (t³umaczenie na angielski Frank Sewell, Ó Searcaigh 1997:237): [...] I brush the floor. Do the dishes. Flick through my Dinneen. Throw old half-written pages into the fire and search the whole time through memory, mind and imagination for words flowing fast with feeling. Holy and precise words to fuse my poem with eternal worth. Words to bring it into the light. The huge pink lily stares wideeyed from its clay vase. Motionless.
W cytowanym fragmencie pojawia siê nazwa Dinneen. U¿ycie czasownika flick (przegl¹daæ) wskazuje, ¿e chodzi tu o ksi¹¿kê. I rzeczywicie, s³owo Dinneen jest metonimicznym u¿yciem nazwiska autora bardzo znanego s³ownika irlandzko-angielskiego. Wydany w 1904 roku, s³ownik Patricka Dinneena u¿ywa starej irlandzkiej czcionki i starej pisowni. Do jego niew¹tpliwych zalet nale¿y bardzo bogaty materia³ przyk³adowy, pochodz¹cy z licznych róde³ i ró¿nych dialektów. W roku 1977 wydano nowy du¿y s³ownik irlandzko-angielski, ale s³ownik Dinneena pozostaje w dalszym ci¹gu niezast¹pionym ród³em, zw³aszcza przy studiowaniu starszej literatury. O jego pozycji mog¹ wiadczyæ dwa poszerzone wydania (1927, 1934) i wielokrotne wznowienia. W strofie opisuj¹cej wysi³ek zwi¹zany z poszukiwaniem s³owa nawi¹zanie do tego w³anie s³ownika jest oczywistym zasygnalizowaniem punktu widzenia. Co ciekawe, ten punkt widzenia zosta³ w oryginale irlandzkim osi¹gniêty bezporednio poprzez u¿ycie s³owa s³ownik: [...] foclóir an Duinnínigh. Dlaczego zatem wersja angielska pos³uguje siê tylko nazwiskiem, bez ¿adnej wskazówki interpretacyjnej? Czêciowej odpowiedzi udzieli³ sam t³umacz, Frank Sewell, pisz¹c we wstêpie do dwujêzycznego zbioru wierszy Ó Searcaigh, ¿e
Problemy z nazwami
147
idealny czytelnik te¿ powinien byæ dwujêzyczny. Dla takiego czytelnika w³aciwa interpretacja nazwy nie stanowi najmniejszego problemu. Na zakoñczenie tych krótkich rozwa¿añ dotycz¹cych nazw w³asnych i t³umaczeñ pragnê powróciæ do cytowanej ju¿ wczeniej tezy 3.3 Traktatu: Tylko zdanie ma sens; tylko w kontekcie zdania nazwa ma znaczenie (Wittgenstein 1997:15). S¹dzê, ¿e powy¿sze przyk³ady pozwalaj¹ na odwrócenie tej tezy i na stwierdzenie, ¿e to dziêki nazwom zdania, a tak¿e ca³e teksty, nabieraj¹ znaczeñ. BIBLIOGRAFIA Carroll, J.M. 1985. Whats in a Name?. New York: W.H. Freeman. Frege, G. 1977. Pisma semantyczne. T³um. B. Wolniewicz. Warszawa: PWN. Friel, B. 1984. Selected Plays. London and Boston: Faber and Faber. Gierek, B. 1998. Celtowie. Kraków: Znak. Gwynn, E. 1991. The Metrical Dindshenchas. Part III. Dublin: Dublin Institute for Advanced Studies (wyd. 1: 1913). Joyce, J. 1998. Pisma krytyczne. T³um. M. S³omczyñski. Kraków: Wydawnictwo Zielona Sowa. Kaczmarkowski, M. 1990. Jêzykoznawstwo w Kratylosie Platona. W: Plato. Kratylos. T³um. Z. Brzostowska. Lublin: Redakcja Wydawnictw KUL. Malone, J.L. 1988. The Science of Linguistics in the Art of Translation. New York: State University of New York Press. Newmark, P. 1982. Approaches to Translation. Oxford: Pergamon Press. Ó Cuív, B. 19891991. Dinnshenchas. The literary exploitation of Irish place-names. AINM Bulletin of the Ulster Place-Name Society IV. 90106. Ó Searcaigh, C. 1997. Out In The Open. Transl. F. Sewell. Indreabhán: Cló Iar-Chonnachta. Sheeran, P. 1988. Genius Fabulae: The Irish Sense of Place. Irish University Review 18:2. 191206. Stalmaszczyk, P. 19911993. Geographical Names in Gaelic Poetry: Function and Problems with Translation. AINM Bulletin of the Ulster Place-Name Society V. 7181. Synge, J.M. 1992. The Aran Islands. London: Penguin (wyd. 1: 1907). Synge, J.M. 1994. Wyspy Aran. T³um. M. Kulig, P. Piasecki. Warszawa: wiat Literacki. Uspienski, B. 1997. Poetyka kompozycji. T³um. P. Fast. Katowice: l¹sk. Wittgenstein, L. 1997. Tractatus Logico-Philosophicus. T³um. B. Wolniewicz. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Przek³adaj¹c nieprzek³adalne..., pod redakcj¹ W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego, Gdañsk 2000, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdañskiego, ISBN 83-7017-947-9
KRYSTYNA SZCZENIAK Uniwersytet Gdañski
Nazwy w³asne w t³umaczeniach tekstów historycznych W niniejszym tekcie przedstawiam zagadnienia obecnoci nazw w³asnych (g³ównie toponimów, tak obiektów zamieszka³ych, jak i niezamieszka³ych) w udostêpnianych wspó³czesnemu czytelnikowi polskiemu dokumentach i ród³ach historycznych oraz tekstach wa¿nych historycznie, t³umaczonych z jêzyka niemieckiego1. Przyk³ady bêdê przytacza³a z obszaru Mazur i Warmii, g³ównie przy tym z wieku XIX2. Nazwy w³asne pozwalaj¹ toponomacie-dialektologowi na odczytanie wielu informacji tkwi¹cych poza nimi. Daj¹ badaczowi jêzyka niejednokrotnie mo¿liwoæ zobaczenia wiatów istniej¹cych poza s³owami. Gdy w listach niemieckich pastorów z po³owy XIX wieku zapisano w terenie takie nazwy osad, jak: Markogiski, do Markogisk (G 41), do Budgetsch (G 38, 41), do Dubagik (G 38), do Pelkagischk (G 40), obok nazw: Markawiski, Budwiecze, Budwiecz (G 40), Dobawiski, Dobawisk (G 40, 41) i Dubawiski (G 38), a przy nich podano nazwy urzêdowe (Budweitschen, Dubawen, Markawischken, Pelkawen), pozwoli³o to dzisiejszemu badaczowi na postawienie tezy typowo jêzykoznawczej, i¿ mamy tu do czynienia z daleko posuniêt¹ palatalizacj¹ spó³g³osek wargowych (w tym wypadku v) przed samog³oskami szeregu przedniego [i; e], a zapisane tam [g] jest tylko grafemem polskiej [ j], zanotowanej tak przez pastora, któremu bli¿szy by³ system graficzny jêzyka niemieckiego3. Zatem 1 Przy czym formu³owane tu uwagi mog¹ siê odnosiæ do innych t³umaczeñ tekstów dokumentów, w których wystêpuj¹ nazwy miejscowoci i obiektów fizjograficznych. Nie odnosz¹ siê natomiast do t³umaczeñ tekstów literackich, gdy¿ zapisana tam toponimia jest niejednokrotnie tworem autorskim i postêpowanie z ni¹ zale¿y od t³umacza. Choæ i w takim wypadku pozostaje aktualne rozwa¿anie wiatów za s³owami, czego dowodz¹ kolejne t³umaczenia na przyk³ad Mistrza i Ma³gorzaty czy Kubusia Puchatka. 2 W tym okresie wspomniane obszary nale¿a³y do Prus Wschodnich. Przyk³ady bêd¹ pochodzi³y z nastêpuj¹cych tekstów: [Toeppen] 1998; Martuszewski 1978; Jasiñski 1992; Z dziejów Leca (Gi¿ycka) 1998; [Rothe] 1997. Nazwy w³asne z XIX wieku z tego obszaru przytaczane bêd¹ za ankiet¹ Marcina Giersza, której zawartoæ opracowa³am i wyda³am w ksi¹¿ce Teka Toruñska Marcina Giersza. Analiza materia³u nazewniczego (1994) (dalej w niniejszym artykule bêdê u¿ywaæ skrótu tytu³u, na przyk³ad: G 125, gdzie liczba oznacza oryginaln¹ stronê w rêkopisie ankiety nazewniczej Marcina Giersza, przechowywanym w Toruniu). Materia³ porównawczy bra³am z prac Leydinga-Mieleckiego (1947, 1959). 3 Szerzej na ten temat piszê w artykule Geheimnissvolles /g/... (1992).
150
Krystyna Szczeniak
we wspomnianych wy¿ej nazwach zapisano efekt procesu [v+i, v+e > vji, vje > ji, je]. Kolejn¹ obserwacj¹ jêzykoznawcz¹ by³a uwaga, i¿ wynik owej palatalizacji (procesu zachodz¹cego w dialektach jêzyka polskiego) zapisano w nazwach pochodzenia ba³tyckiego (na przyk³ad Budwiecie, to lit. buda + vieta, a zatem nazwa równa siê semantycznie polskiej formie Budziska i znaczy tyle, co miejsce, gdzie postawiono budy, mieszkania pierwszych osadników). Kolejny wniosek (ju¿ historyczno-jêzykowy) brzmi: na tych obszarach, sk¹d pochodz¹ wspomniane nazwy, pierwotni osadnicy litewscy (wiadcz¹ o tym zarówno sufiksy i rdzenie cytowanych nazw, jak i odpisy dokumentów lokacyjnych, dokonanych przez Wojciecha Kêtrzyñskiego (1882; 1879))4 w czasie zapisu nazw s¹ ju¿ w mniejszoci, skoro w nazwach pochodzenia ba³tyckiego odnotowano zarówno zmazurzony, a pierwotnie ba³tycki, sufiks -iki > -iski, jak i hiperpoprawne è (bêd¹ce swoist¹ ucieczk¹ od mazurzenia) oraz ow¹ palatalizacjê. Mylê, ¿e z kolei ten wniosek, wysnuty z nazw tak, a nie inaczej zapisanych, mo¿e byæ wskazówk¹ dla historyków lub potwierdzeniem pewnych tez dla badaj¹cych stosunki narodowociowe na tym obszarze w XIX wieku. Fakty zapisane w dokumencie lokacyjnym potwierdzane bywaj¹ przez sam kszta³t nazwy, jej semantykê. Nazwy o nietypowym dla terenu rdzeniu czy sufiksie zawsze sugeruj¹ obcoæ osadników. Tak jest w wypadku takich nazw, jak na przyk³ad: Mostery (Monastery), Fedorowo czy Onufryjewo, które potwierdzaj¹ lokacjê osad starowierów w okolicach dzisiejszego Mr¹gowa (a ówczesnego Z¹dzborka, urzêdowo Sensburga), czy Giereliszki, Widgiry, Botkuny (w by³ym powiecie go³dapskim), którym nadano w czasie lokacji urzêdowe nazwy: Gerehlischken, Wittgirren, Butkuhnen. Nieznajomoæ za zasady, i¿ jêzyk osadników mo¿e mieæ wp³yw równie¿ na kszta³t nazwy, rodzi takie sytuacje, jak w wypadku pary nazw: Laszki Iwaki, zapisanej w dokumentach dziewiêtnastowiecznych jako Laski Gross, Gross Lassken, Laski, Laskow (G 22) Iwaschken, Iwaski, Iwaskow (G 25). Powy¿sze toponimy (odnotowane na obszarze mazurz¹cym), spowodowa³y, i¿ po drugiej wojnie wiatowej w ramach ustalania nazewnictwa osad obie nazwy potraktowano mechanicznie, widz¹c w nich zapis [s, ]. A przecie¿ nie tylko toponomasta wie, ¿e nie u¿ywano apelatywu wszechobecnego w terenie (w tym wypadku lasu na obszarze wyj¹tkowo zalesionym) na nazwanie miejsca osiedlenia, bo on niczego tam nie wyznacza³, niczego nie wyodrêbnia³. Ju¿ tych kilka przyk³adów (a mog³oby ich byæ wiêcej, na przyk³ad Kurzontken, czytaj: Kurc¹tken; czy b³êdne odczytywanie niemieckiego Aschbude jako popielne budy, gdy nale¿a³oby tu widzieæ raczej budy postawione po wypaleniu terenu albo budy, czyli mieszkania tych, co wypalali teren; semantycznie odpowiadaj¹ tej nazwie odlitewskie Kiepojcie) mówi nam, jak bardzo wa¿ne dla lingwisty, a póniej dla badacza przesz³oci tego obszaru mog¹ byæ nazwy zapisane w dokumentach historycznych. Dziêki nim wiemy miêdzy 4 Przymiotnik polski, obecny w tytule drugiej pracy, odnosi siê nie tyle do genezy nazw, ile do ich brzmienia, fonetyki i odmiany, czyli znaczy tyle, co funkcjonuj¹ce w jêzyku polskim lub u¿ywane przez ludnoæ polskiego pochodzenia.
Nazwy w³asne w t³umaczeniach tekstów historycznych
151
innymi, ¿e osada Aschbude musia³a powstaæ w okresie, kiedy teren na osadnictwo zdobywano poprzez jego wypalanie, a nie karczowanie. I dlatego, jeli lingwista napotyka t³umaczenie pracy, w której spodziewa siê zastaæ nazwy miejscowoci lub obiektów fizjograficznych5, i wie, ¿e s¹ tam obecne nazwy zapisywane w wersji fonetycznej, tak polskie, jak i rosyjskie, z góry cieszy siê na odkrywanie owych wiatów za s³owami. A jeli jeszcze praca ta powsta³a w XIX wieku i dotyczy historii Mazur, ówczenie le¿¹cych na obszarze Prus Wschodnich, radoæ jest podwójna6, bo wydaje mu siê, ¿e mo¿e mieæ okazjê obserwacji przechodzenia nazwy z jednego jêzyka (dialektu) do drugiego i uchwycenia jej zapisu przez autora pracy na którym z etapów zmian7. Jednym s³owem, jêzykoznawca (toponomasta i dialektolog) oczekuje, i¿ w t³umaczeniu spotka siê z nazwami u¿ytymi przez autora i ¿e one umo¿liwi¹ mu dalsze badania. Tymczasem w niektórych pracach tego typu, szczególnie t³umaczonych ostatnio8, pierwszeñstwo dano mo¿liwoci lokalizacji osady (rzeki, jeziora czy góry lub innego obiektu) na dzisiejszej mapie. W omówieniach zasad ich wydania wyranie siê mówi, i¿ w procesie t³umaczenia zastosowano trzy mo¿liwoci oddania nazwy wystêpuj¹cej w t³umaczonym tekcie: 1. Zamieniono zapisan¹ nazwê na obecnie obowi¹zuj¹c¹. 2. W wypadku gdy obecna nazwa, zmieniona po drugiej wojnie wiatowej, pomija lokaln¹ tradycjê, t³umacz u¿ywa dawniejszych nazw polskich9 5 Do orygina³u dostêp jest zwykle bardzo utrudniony, tak dzieje siê równie¿ w wypadku pracy Toeppena (1998). 6 Na tym obszarze (na pod³o¿u wielonarodowego i wielodialektalnego osadnictwa) funkcjonowa³a administracja niemiecka, wród której znajdowali siê ludzie mówi¹cy ró¿nymi dialektami jêzyka niemieckiego, st¹d te¿ nazwy miejscowoci podlega³y wielokierunkowej, roz³o¿onej w czasie germanizacji i polonizacji. lady tych zawirowañ do dzi tkwi¹ w takich nazwach wspó³czesnych, jak: Go³dap, Rapa, Meszno, Czarne; ich odpowiedniki urzêdowe z XIX wieku to Goldape, Angerapp, Meschkrupchen, Joduppen. O wszelakich niuansach takiego przejmowania nazwy obcojêzycznej pisze w artykule Transpozycje strukturalne prusko-polsko-niemieckie w zakresie nazw topograficznych na Pomorzu Mazowieckim Ludwik Zabrocki (1980). 7 W XIX wieku urzêdnicy zwykle poszerzali nazwy miejscowoci z tego obszaru po dostosowaniu fonetycznym i graficznym do systemu jêzyka niemieckiego o sufiks -en lub -an (o ile nazwa nie by³a genetycznie niemiecka, lecz ba³tycka lub s³owiañska), na przyk³ad Grabowo>Grabowen; Ko³kowo>Kolkowen>Kalkau; Jagiele>Gagellen; Kiepojcie>Kipeitschen; Czarne >Czarnen, Scharnen; *Turol>Thuroscheln; Czymochen