KsIEGI4rANIC ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY Prototyp UFO: tajne niemieckie projekty II wojny ś wiatowej
K...
94 downloads
1058 Views
20MB Size
Report
This content was uploaded by our users and we assume good faith they have the permission to share this book. If you own the copyright to this book and it is wrongfully on our website, we offer a simple DMCA procedure to remove your content from our site. Start by pressing the button below!
Report copyright / DMCA form
KsIEGI4rANIC ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY Prototyp UFO: tajne niemieckie projekty II wojny ś wiatowej
KSIĘ GI TAJEMNIC
Seria Anikenowska" odkrywaj ą ca najsł ynniejsze tajemnice, niezwykł e wydarzenia i niewyt ł umaczalne zjawiska JAMES M. ALLEN
PETER LEMESURIER
ATLANTYDA W ANDACH
BOGOWIE POCZĄTKÓW PIEŚŃ GWIAZD WIELKA PIRAMIDA
ALEX BOESE NIEZNANE ARCHIWA MISTYFIKACJI
JOHANNES VON BUTTLAR
ALEC MACLELLAN
UFO Z ROSWELL
TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
WC BORGIN
JOHN MALONE
TAJNE ARCHIWA ARCHEOLOGII NOWE ZAGADKI ARCHEOLOGII
PRZEPOWIEDNIE STULECIA
DAVID HATCHER CHILDRESS
WYŻ SZY WYMIAR
ARCHEOLOGIA POZAZIEMSKA GENIUSZ TECHNIKI BOGÓW WIMANY I INNE STATKI POWIETRZNE HINDUSKICH BOGÓW SERIA ZAGINIONE MIASTA ERICH VON DANIKEN
ZNAKI Z PRZESZŁ OŚCI RICHARD ELLIS
POTWORY GŁĘ BIN JOSEPH P FARRELL
GWIAZDA Ś MIERCI Z GIZY
ERNST MECKELBURG NICK POPE
NIEPROSZENI GO Ś CIE Z UFO MARINA POPOWICZ
MOJE SPOTKANIA Z UFO MICHAEL PREISINGER
ZAGADKA TRÓJKĄTA BERMUDZKIEGO ROZWIĄ ZANA ELIZABETH CLARE PROPHET
NIEZNANE LATA W Ż YCIU JEZUSA NICHOLAS REDFERN
TAJNE ARCHIWA FBI
JOHANNES & PETER FIEBAG
RICHARD SAUDER
MASZYNA WIECZNOŚ CI
PODZIEMNE BAZY I TUNELE PODWODNE BAZY I TUNELE
STUART GORDON
KSIĘ GA CUDÓW
JERRY E. SMITH
ELMAR R. GRUBER
HAARP - BROŃ OSTATECZNA
TAJNY Ś WIAT PARAPSYCHOLOGII CH.H. HAPGOOD
TAJEMNICA ACAMBARO
JOHN & ANNE SPENCER
ENCYKLOPEDIA MISTYCZNYCH I Ś WIET1 MIEJSC
HARTWIG HAUSDORF
WILLIAM TORBI17
BIAŁ A PIRAMIDA XX WIEK - STULECIE ZAGADEK I FENOMENÓW
KENNEDY I JEGO ZABÓJCY
JOHN HOGUE
OSTATNI PAPIEŻ GARY HYLAND
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY HEINZ KUHBERG
LOGIKA CUDÓW
LUCJAN ZNICZ
CYWILIZACJE NIELUDZKIE GRANICE EKSPANSJI MIĘ DZY MAŁ PĄ A CYBORGIEM OSOBLIWOŚ CI Ż YCIA ZIEMSKIEGO Ś WIATY OBOK NAS Ż YCIE NIEZIEMSKIE
Wstę p
50 lat temu pewien obiekt rozbi ł si ę na pustyni Nowego Meksyku. To ł wydarzenie, tak jak kamie ń wrzucony w g ł adką toń stawu, do dzi ś wywoł uje spore falc i zawirowania. Prawdopodobnie nigdy do ko ń ca nie dowiemy si ę , co naprawdę zdarzy ł o si ę latem 1947 roku w Roswell. Po latach, dzi ę ki legendom i mitom, powstał ym w zwi ązku z t ą histori ą , wszyscy (a przynajmniej ci, których to obchodzi ło) otrzymali „informacj ę ", ż e na ranczu „Maca" Brazela uleg ł katastrofie pozaziemski statek kosmiczny, a jednego lub dwóch ż ywych czł onków za ł ogi ukryto w „bezpiecznym miejscu". Moż na wype łnić luki w tej historii wed ł ug swojego uznania — ka ż dy, kto si ę tym interesuje, ma do zaoferowania w ł asną wersj ę wydarze ń . Wiara w pozaziemskie pochodzenie lataj ą cych talerzy jest obecnie tak silnie zakorzeniona, ż e rzadko próbuje si ę j ą kwestionowa ć . Cale serie hollywoodzkich superprodukcji, takich jak Bliskie spotkania trzeciego stopnia czy Dzie ń Niepodleg łoś ci, a takż e literatura science fiction, seriale telewizyjne w rodzaju Star 7'rek oraz sensacyjne doniesienia o UFO przez prawie 50 lat bombardowa ł y nas s ą dami i obrazami wyra ż aj ącymi pogl ąd, ż e inteligentne istoty z kosmosu nie tylko istniej ą , lecz wrę cz wpadaj ą do nas z wizytą . W ś wiadomoś ci zbiorowej pokutuje przekonanie, ż e to prawda. Tymczasem wypada zada ć sobie pytanie, na podstawie jakich to dowodów mo ż emy doj ść do takiego wniosku? Prawd ę powiedziawszy — ż adnych. Zapomnieliś my już , ż e skrót UFO (Unidentified Flying Object) oznacza jedynie niezidentyfikowany obiekt lataj ący. Wł aśnie dlatego przyjmowane w wi ększoś ci przypadków zaobserwowania dziwnego obiektu najprostsze wyja ś nienie, ż e pochodzi on z innego ś wiata, nie musi by ć przypuszczeniem s ł usznym, lecz tylko najbardziej wygodnym. Począwszy od Roswell rzecz jasna, pojawił a się niezliczona liczba mniej lub bardziej sensacyjnych doniesie ń z cał ego ś wiata o zaobserwowaniu UFO. Trwa ło to do niedawna. W latach 90. XX wieku stwierdzono znaczy spadek liczby podobnych relacji, zarówno w prasie, jak i w telewizji, w porównaniu do poprzednich dziesi ę cioleci. Dlaczego tak si ę stał o? Czy nasi kosmiczni bracia porzucili nas, a mo ż e zastosowali wobec porwanych ludzi techniki prania mózgu, aby wyeliminowa ć ryzyko ujawnienia prawdy Przez ofiary? Jak b ę dzie wynikać z dalszej lektury tej ksi ąż ki, odrzucam oba te scenariusze, oraz wszelkie podobne, na korzy ść duż o bardziej oczywistego wyja ś nienia. Jestem przekonany, ż e wszelkie zjawiska podobne do UFO to stworzony na u żytek publiczny kamufla ż dla ś ci ś le tajnych, wci ąż ewoluuj ą cych badań nad wojskowymi
P
,
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
projektami, si ę gaj ą cymi lat II wojny ś wiatowej, które zosta ł y zapocz ą tkowane — jak wiele innych — w hitlerowskich Niemczech. W projekt zaanga ż owane s ą nie więcej niż trzy, cztery współpracuj ące pań stwa, a z biegiem czasu technologia zosta ł a udoskonalona do takiego stopnia, ż e nie sposób przypadkowo dostrzec ż adnych obiektów. Krótko mówiąc, jeż eli coś widzimy, to znaczy, ż e to w ł aś nie mieliś my zobaczy ć . Staraj ąc się uzasadni ć taki wniosek, pragn ął em wykazać , ż e za istniej ą cą kilkadziesiąt lat przykrywką w postaci lataj ących talerzy kryj ą si ę pewne istotne obszary wiedzy, wciąż czekaj ące na odkrycie, oraz fakty historyczne, pozostaj ące w takim czy innym związku z prawdziwymi przyczynami pojawiania si ę UFO. Ujawniaj ąc je, mam nadziej ę zainspirować czytelników do rozwa ż enia tego zagadnienia pod innym k ątem, bardziej ś wiadomie, mniej histerycznie, z jasnym spojrzeniem i ś wież ym umys ł em, ż eby stwierdzi ć , czy uda si ę znale źć nowe odpowiedzi na pytania, dotycz ące znanych ju ż od dawna zjawisk i obserwacji. Nie dysponuj ę tak wielką siłą przekonywania, by wp łyn ąć na wnioski, jakie nasun ą się czytelnikowi podczas lektury, mam jednak nadziej ę , ż e zorientuje si ę on, iż za ca łą tą historią kryje si ę — i zawsze si ę krył o — duż o wię cej, niż zosta ło ujawnione. Bez wzgl ędu na stronę, po której si ę opowiesz, znaczący jest sam fakt, ż e wzi ął eś do rę ki tę książ kę, bo to znaczy, ż e chcesz co najmniej dowiedzie ć si ę czegoś wię cej o tych zakulisowych sprawach, które mog ą dotyczyć prawdziwej historii lataj ących talerzy. Materia łu do rozważ ań jest sporo. Na pierwszy rzut oka wi ększo ść danych wydaje si ę nie mie ć ż adnego związku z tematem, ale w rzeczywisto ś ci stanowi ą one integralny skł adnik struktury cał ej tej historii. Zaskoczeniem dla wielu mo ż e być fakt, ż e w poszukiwaniu punktu zaczepienia musieli ś my cofnąć się aż do ź ródeł na wpoi mistycznych koncepcji teozoficznych oraz zapozna ć się z inspirowanymi przez nie sektami religijnymi. Sporo takich tajnych stowarzyszeń powstał o w Niemczech w latach poprzedzaj ą cych wybuch I wojny ś wiatowej. Podczas okresu anarchii, który nast ąpił po klę sce Niemiec, jedno z nich da ł o początek partii politycznej, a w ś ród jej pierwszych czł onków znalazł się Adolf Hitler. To wł aś nie stą d wzięł y się pseudomistyczne elementy, le żą ce u podstaw faszyzmu, które mialy tak ogromny, destruktywny wp ływ na ś rodowiska niemieckich intelektualistów i naukowców. Gdy Hans Horbiger og ł osił swoje radykalne pogl ądy na istotę Wszech ś wiata w postaci zwartej, cho ć niew ątpliwie nawiedzonej teorii nazwanej Welteislehre ( ś wiat z lodu i ognia), uznano j ą za apoteoz ę nowego Zeitgeist (ducha czasów). Jej przeciwników w szkołach i na uczelniach ogarn ął niepokój, bo oczekiwano od nich, ż e włą czą te wierutne bzdury do programów nauczania. Mówi się, że potrzeba jest matk ą wynalazku. Je ś li chodzi o III Rzesz ę w latach H wojny ś wiatowej, stwierdzenie to nie jest pozbawione sensu. W faszystowskim systemie o ś wiaty, gdzieś na marginesie nowego ś rodowiska akademickiego funkcjonowa ły tak znane osobistoś ci ś wiata nauki jak Nikola Tesla oraz Austriak, Viktor Schauberger. Pomys ł y Tcsli mogły znaleźć zastosowanie w niektórych projektach zbrojeniowych po obu stronach frontu II wojny ś wiatowej, prace Schaubcrgera natomiast zaowocowa ły powstaniem niewielkiego urzą dzenia lataj ą cego, rzekomo wykorzystuj ącego odkryte przez niego źródł o „darmowej energii". Takie były kierunki badań , realizowanych przez ukszta łtowane ideologicznie ś rodowiska naukowe, przy wsparciu finansowym kó ł wojskowych. Badania doprowadzi ły do powstania rakiet na paliwo sta łe, kierowanych przewodowo pocisków rakietowych, silników odrzutowych oraz helikopterów. By ć moż e pewnego dnia, dzi ęki komuś takiemu jak Schauberger, wojsko otrzyma ł oby prezent w postaci lataj ących dysków.
9 Jednak to nie Schaubergerjecz ludzie tacy jak dr Richard Mietlic znale ź li się w samym sercu prac nad „prawdziwymi" lataj ącymi dyskami. Przypatruj ą c si ę ich karierze i osi ągni ęciom z czasów wojny, mo ż emy zapozna ć sig z dwoma projektami, prowadzą cymi do wyprodukowania pierwszych lataj ących dysków, moż liwych do zastosowania w praktyce. Niewiele wiemy o rzeczywistym ówczesnym poziome technologicznym, jednak jest bardzo prawdopodobne, ż e prace prowadzone podczas wojny stanowił y kamienie milowe w badaniach nad produkcj ą lataj ących dysków. Poczynaj ą c od prymitywnych prototypów, powsta łych na bazie przerobionych konwencjonalnych samolotów z dobudowanymi kolistymi skrzyd ł ami, doprowadzono do stworzenia ultranowoczesnych maszyn w formie dysków, wyposa ż onych w specjalnie skonstruowane silniki odrzutowe, których osi ągi zostawiały w tyle wszystkie samoloty, b ę dące wówczas w u ż yciu, nie wyłą czaj ąc najnowszego odrzutowca Luftwaffc, my ś liwsko-bombowego Me 262. Wydaje si ę jednak, ż e wysił ki te okaza ły się daremne, gdyż już wkrótce alianci zaczę li przetrz ąsać każ dy zakątek zrujnowanych Niemiec w poszukiwaniu „tajnych broni", a ludzie, pomagaj ący w ich projektowaniu, produkcji i testowaniu—najcz ęś ciej członkowie SS, ostatniego mecenasa tego rodzaju projektów — znale ź li się w odległoś ci tysi ąca kilometrów. Wielu do łą czył o do społ eczno ś ci niemieckich w zaprzyja ź nionych krajach Ameryki Południowej, cho ć podobno niektórzy, zabrawszy ze sob ą ostatnie elementy projektu lataj ą cych dysków, trafili w odleg łe miejsca odosobnienia, znajduj ące si ę rzekomo na Antarktydzie. Sprawdzimy te pog ł oski. Wró ć my jednak do powojennej Europy, gdzie alianci przechwycili kontrol ę nad rzeszą specjalistów oraz cz ęś ciowo zachowan ą technologi ą . Przedstawiciele kraju najbardziej aktywnego na tym polu — Stanów Zjednoczonych — uznawali, ż e ich tajny plan „Paperclip" („Spinacz") by ł najbardziej efektywnym sposobem rekrutacji specjalistycznego personelu, dlatego porównamy go ze staraniami innych aliantów i wys ł uchamy wielu dziwacznych historii. Tam, gdzie Amerykanom si ę nic powiodło, Brytyjczycy odnie ś li wielki sukces. W tajemniczy sposób (na przekór wielu przeciwno ś ciom) Wielka Brytania bardzo szcz ęś liwie weszła w posiadanie kompletu rysunków technicznych niemieckiego projektu lataj ących dysków... Następnie pojawiaj ą się dwa kolejne, mniej lub bardziej wiarygodne w ątki. Jeden z nich dotyczy Kolumbii Brytyjskiej i nawi ązuje do sugestii, jakoby po wojnie Anglia i Kanada wspólnie uczestniczy ł y w pracach nad budow ą lataj ącego dysku wł asnego projektu na podstawie wspomnianego planu. Drugi nakazuje nam ponownie zwróci ć uwagę na Antarktyd ę , a konkretnie na ameryka ń ską ekspedycj ę na ten kontynent z 1947 roku. O wyprawie tej mówi ło się przez d ł uż szy czas, ż e został a zorganizowana w celu spotkania z nowo przyby łymi mieszkań cami Antarktydy i z ich ocala łymi (lub nowymi) lataj ą cymi dyskami — znana by ł a jako operacja „High lump" („Skok wzwy ż "). W tym samym roku wzros ł o napi ę cie mi ę dzy sojusznikami. Stopniowe umacnianie się potęgi militarnej Zwi ązku Radzieckiego i jego wschodnioeuropejskich satelitów stało si ę źródł em nieporozumień miedzy Amerykanami a Brytyjczykami w kwestii podział u zdobyczy wojennych i surowców. S ądzę , ż e zawiedzione nadzieje strony brytyjskiej leż ał y u podstaw decyzji o otwartych przelotach nowych dysków nad obszarem Ameryki. Czę sto zapomina się o tym, ż e Roswell był o bazą jedynej ameryka ń skiej jednostki bombowej, przystosowanej do przenoszenia ł adunków nuklearnych, a wi ę c przeloty nad tym obszarem musiały być szczególnie niemile widziane. Miały one na celu udowodnienie
10
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
najważ niejszemu sojusznikowi, ż e Anglia wciąż jest zdolna „ugodzi ć mocniej, niż moż na się spodziewać " — niektórym Brytyjczykom zreszt ą do dzi ś tak si ę wydaje. I tu docieramy do punktu wyj ś cia. Czy to angielsko-kanadyjski lataj ą cy talerz wyl ądował w Roswell? Wydarzenie takie miałoby oczywi ś cie bardzo poważ ne konsekwencje, które postaramy si ę tu przedyskutowa ć , podobnie jak rozwa żymy argumenty za i przeciw powstaniu pewnej organizacji, za łoż onej przypuszczalnie w nast ępstwie wypadków w Roswell, w ramach której Wielka Brytania, Stanu Zjednoczone i Kanada wspólnie pracowałyby nad budową lataj ących dysków. Od czasów II wojny ś wiatowej i wysi ł ków Miethego minęł o ponad 50 lat. Prawie na pewno nastąpił y bardzo istotne zmiany w technologii produkcji dysków w porównaniu z obiektami pierwszej generacji, obserwowanymi w tamtych odleg ł ych czasach. Wystarczy tylko popatrze ć na ogromny skok, jaki dokona ł się od czasu wojny w rozwoju konwencjonalnych samolotów, by u ś wiadomi ć sobie, ż e podobny postę p mógł dotyczyć osiągów i wyposaż enia tajemniczych pojazdów. Prawdopodobny rozwój elektrograwitacyjnego systemu nap ędowego w począ tkach lat 60. zrewolucjonizowa ł projekt i umoż liwił trzem uczestnicz ą cym w nim pań stwom dotarcie do planet naszego Układu Sł onecznego... Dla niektórych te rozwa ż ania id ą o krok za daleko w kierunku fantastyki naukowej, dlatego wi ę c, po zwiedzeniu kilku baz wojskowych prawdopodobnie zwi ązanych z projektem, takich jak sł ynna Strefa 51 i inne, na zako ń czenie naszej opowie ś ci zajmiemy si ę kilkoma wątkami pobocznymi o nieco mniej ekscentrycznym charakterze. Ponieważ historie dotyczące UFO i lataj ących talerzy zd ąż yły obrosnąć legendą , czasem pojawiaj ą się wątpliwoś ci, co lub czyje s ądy moż na bra ć za dobrą monetę . Z braku jakiegokolwiek oficjalnego stanowiska lub wyja śnienia poszukiwacze prawdy musz ą drąż yć bardzo głę boko, aby znaleźć choć by najmniejszy okruch lub ś lad, cokolwiek, co pozwoli skierowa ć ich dzia łania w ca ł kowicie nowym kierunku. Obszar poszukiwań jest szeroki i stosunkowo ma ł o zbadany, dlatego te ż , skoro brakuje drogowskazów, nawet najmniejsze zboczenie ze ś cieżki moż e oznaczać cał e lata rozwi ązywania zagadek i rozszyfrowywania znaków. Zanim przyst ąpił em do realizacji swego projektu, próbowa ł em znaleźć przekonuj ą cą i w polni zadowalaj ącą teorię , zgodną z „oficjaln ą linią", przyj ętą przez autorytety z dziedziny badania zjawiska UFO. Mimo przeczytania wielu tomów i wys ł uchania niezliczonych wywiadów z najwybitniejszymi ufologami na ś wiecie mój sceptycyzm wobec oficjalnie przyj ętego „prawdziwego" wyt ł umaczenia pozosta ł praktycznie niewzruszony. Oto dlaczego napisa ł em t ę książ kę . Chciałem znale źć odpowiedzi, które móg łbym uznać za prawdopodobne, i s ądzę , ż e w ogólnym zarysie uda ł o mi się tego dokona ć . Kiedy na początku próbował em obj ąć wzrokiem ca ły obraz, mia ł em nadziej ę, ż e poś ród chaosu, jak na obrazku w te ś cie Rorschacha, pojawi si ę ukryty motyw. I rzeczywi ś cie. Mam nadzieję , ż e tobie takż e uda si ę go dostrzec... Gary Hyland sierpień 2000
Rozdział I
Teologia to próba wyjaś nienia problemu przez ludzi, którzy go nie rozumiej ą . W zamierzeniu nie s łuży wyjawieniu prawdy, lecz usatysfakcjonowaniu pytaj ą cego. Elbert Hubbard Filister
Najobrzydliwsza, najbardziej niebezpieczna u ekstremistów jest nie skrajność , lecz nietolerancja. Zło nie tkwi w ich pogl ą dach, lecz w tym, co mówi ą o swoich przeciwnikach. Robert F. Kennedy Pogoń za sprawiedliwoś cią
anim przyjrzymy si ę do ść niespójnej historii popularnych w Niemczech tajnych stowarzysze ń oraz ich kluczowej roli w kszta łtowaniu niemieckiej polityki wobec zjawisk takich jak lataj ące dyski, należ y wspomnieć o jednym z nich, co do którego istnienia dyskusje trwaj ą od zako ń czenia wojny, a które, wed ł ug kilku ś wiadków, kierował o bardzo wczesnym etapem realizacji projektu pojazdu w kszta ł cie spodka, b ę dącego tematem dalszej cz ęś ci naszej historii. Chodzi o stowarzyszenie Vril, odgrywaj ące tak waż ną rol ę w cał ej opowieś ci, ż e musimy zacz ąć wł aś nie od niego. Ź ródło, z którego cz łonkowie stowarzyszenia (oraz osoby niezrzeszone) czerpa ł y inspiracj ę , prowadzi do lorda Edwarda Bulwer-Lyttona, znanego brytyjskiego powieś ciopisarza z XIX stulecia. Jego prace w pó źniejszym czasie natchn ęł y ludzi takich jak Cccii Rhodcs do za łoż enia Mię dzynarodowej Organizacji Okr ągł ego Stoł u. Dla nas najbardziej znacz ącym elementem spu ś cizny po pisarzu jest powie ść zatytuł owana Vril — The Power of the Coming Race (Vril — potęga nowej rasy). Opowiada ona o dawno niewidzianej rasie nadludzi nazywanych Vril-Ya, którzy wydostaj ą się ze swych siedzib wc wnętrzu ziemi poprzez przej ś cia w Tybecie i w innych miejscach, by obj ąć we wł adanie powierzchni ę globu za pomoc ą tajemniczej sił y zwanej Vril. To wł a śnie ona sprawia, ż e ludzie zamieszkuj ący planetę, którzy poznali jej niezwyk łą moc, bez wahania poddaj ą si ę Vril-Ya.
Z
12
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
Czym wł aś ciwie jest Vril (lub si ł a W, jak czasem jest okre ś lany)? To co ś w rodzaju „mocy", o której mowa w filmach z serii Gwiezdnych Wojen. W rzeczy samej zastanawiam się , czy Vril nie by ł wcze ś niej znany scenarzystom, tak du ż e są podobień stwa mię dzy tymi poj ęciami. Krótko mówiąc, Vril to potęż ne pole energetyczne, które ca ł y czas otacza wszystko i wszystkich — „centrum nerwowe naszej potencjalnej ś więtoś ci", jak sugestywnie stwierdzili Pauwels i Bergier w pracy The Dawn oj Magic (Jutrzenka magii) z 1969 roku. Ktokolwiek zapanuje nad Vrilem, stanie si ę panem samego siebie, innych i cał ego ś wiata — a ostateczne o ś wiecenie powinno by ć celem ż ycia każ dego, kto poszukuje prawdy. Rasa ż yj ą ca pod ziemią potrafi okie ł znać tę si łę i uż yć jej w odpowiedniej chwili, by zwyci ęż yć mieszka ń ców powierzchni globu... Przegl ądaj ąc materiał y ź ródłowe do tej ksi ąż ki, wielokrotnie zadawał em sobie pytanie, czy przypadkiem w tej historii, przypominaj ącej raczej opowie ść z gatunku science fiction, nie kryje si ę ziarenko prawdy. Po g łę bszym namyś le odnoszę się do tego ze sporą dozą sceptycyzmu, jednak niezaprzeczalny jest fakt, i ż pierwsza wzmianka o stowarzyszeniu Vril (nazywanym też Lożą Oś wieconych lub Stowarzyszeniem Prawdy) pojawi ł a si ę w amerykań skim czasopi ś mie w 1947 roku. Autorem by ł dr Willy Ley, s łynny niemiecki pionier budowy rakiet, który uciek ł do Stanów Zjednoczonych w 1933 roku, po przej ę ciu władzy przez hitlerowców. W artykule jest mowa o niewielkiej grupce, Zawi ą zanej w 1925 roku w Berlinie, której cz ł onkowie pozostawali w kontakcie z tajemnicz ą ras ą nadludzi. Najwyra ź niej ich zadaniem by ł o stworzenie warunków, w których nadludzie mogliby — z pomoc ą si ł y Vril — opanowa ć ś wiat (przypuszczalnie tak ż e z pomocą hitlerowców). Ley zasia ł pewną wątpliwość , sugeruj ą c, ż e grupa rozpocz ęł a dział alno ść dopiero w 1925 roku, bo by ł o to dość dawno po ukazaniu si ę dzieł a Lyttona, z którego treś cią zapoznali si ę też inni. Na przykł ad francuski konsul w Kalkucie, niegdysiejszy poszukiwacz przygód, Louis Jacolliot, gar ś ciami czerpa ł od Lyttona, przygotowuj ąc swe wł asne prace i wykł ady. Jednakż e Ley nie wspomniał o tym, ż e w 1925 roku oficjalnie rozwi ą zano inną grup ę (Thule), której cz ł onkowie, tacy cho ć by jak bardzo wp ływowy Karl Haushofcr, mogli wyprowadzi ć z cienia idee Vrila. Zarówno Thule, jak i poprzedzaj ą ca j ą grupa Germanonorden koncentrowa ły się na zdobywaniu wiedzy o prehistorycznych Aryjczykach oraz ich obrz ędach, więc nagł a zmiana kierunku poszukiwań w stronę tybetań skich legend o Agharti i Szambali (domniemanych ź ródeł pochodzenia Vril-Ya) nic by ł a raczej zgodna z ich statutem. Nasuwa si ę wniosek, ż e stowarzyszenie Vril powstał o jako pochodna tych grup. Jego cz ł onkowie nie czuli si ę skrępowani tradycyjnym l ękiem przed nieznanym i zaj ęli si ę kontynuacj ą swych prac, prowadzonych dotychczas w tajemnicy. Jaki jednak to wszystko ma zwi ązek z lataj ącymi dyskami? Mamy tu dwie mo ż liwoś ci, zależ nie od tego, w co kto woli wierzy ć . Pierwsza teoria g łosi, ż e Vril-Ya wydrąż yli wielką liczbą tuneli przecinaj ących kul ę ziemską, którymi przemieszczaj ą si ę z ogromną prę dkoś ci ą w pojazdach w kszta ł cie dysków, zbudowanych wedł ug ich wł asnych projektów. Plany pojazdów mia ły zostać przekazane cz ł onkom stowarzyszenia Vril, konkretnie dr. W.O. Schumannowi, który zbudowa ł taki wehiku ł . Był on wyposaż ony w nap ę d elektromagnetyczny, opracowany na podstawie innych planów, które otrzyma ł kolejny czł onek stowarzyszenia, Hans Kohler. Wedł ug drugiej teorii, Vril-Ya to prawdziwe „biologiczne istoty pozaziemskie" (ang. EBE —Extraterrestrial Biologicał Entities, jak brzmi ich prawid ł owa nazwa), które odwiedzaj ą Ziemi ę od tysi ęcy lat, obserwuj ą c i kontroluj ą c duchowy rozwój rodzaju
13 ludzkiego. Wraz z pojawieniem si ę narodowosocjalistycznej ideologii, uznaj ącej swych głosicieli za „ras ę panów", obdarzon ą dziedzictwem i maj ą cą przed sob ą szczytne cele, istoty te uzna ł y wielkość sprawy i postanowi ł y udostępnić im technologi ę budowy latających dysków. Jednak gdy Hitler zacz ął coraz bardziej skł aniać sig ku złu, które mógł za pomocą Vrila czyni ć , pomoc ta został a wstrzymana, a by ć moż e nawet przekierowana na rzecz aliantów. Jak wspominano, wszystko zale ży od tego, komu i w co wierzy ć — mamy tu do czynienia z wieloma niejasno ś ciami. Dla tych, którzy pragn ą si ę zapoznać z histori ą powstania lataj ących dysków, zbudowanych r ęką czł owieka, niew ątpliwie istotne jest samo istnienie podobnych przekazów. Przed zdję ciem cał unu tajemnicy z mitu Vrila nale ży zbadać kolejny wątek, który mo ż e mieć znaczenie dla naszej opowie ś ci. W 1945 roku w Berlinie radzieccy ż ołnierze, nacieraj ący na imponuj ąc ą do niedawna Kancelari ę Rzeszy, natknęli się na kilka ciał tybetań skich mnichów, ubranych w tradycyjne, pomara ń czowe szaty; najwyra źniej ofiary rytualnego samobójstwa. Sk ąd si ę oni tam wzi ę li? W pierwszej chwili wydaje si ę , ż e to kompletny absurd, ale gdy przypomnimy sobie o zasadniczej roli tybcta ń skich tajemnic dla legendy o Vrilu i „królu ś wiata", obecno ść mnichów w tym miejscu nabicra wi ększego sensu. Je ś li się zastanowi ć , ich pobyt w stolicy Tysi ą cletniej Rzeszy móg ł być próbą ustanowienia wi ę zi pomi ę dzy tybetań ską ojczyzną Vrila a aryjskim Vaterłandem. Hitler do samego koń ca wierzył , ż e walczy o s ł uszną sprawę i ż e ocalenie nadejdzie z Dalekiego Wschodu. Zanim opowie ść o Vrilu ca ł kowicie zawładnie naszą wyobraź nią, dla porzą dku powinniś my cofnąć się do wiktoriań skiej Anglii, do roku 1867, kiedy to Robert Wentworth Little za ł oż ył angielski odłam Bractwa Ró ż okrzyż owców. Grupa Little'a, licz ąca okoł o 145 wtajemniczonych cz ł onków (którzy, jak wie ść niesie, w większoś ci byli masonami), stanowił a pierwszą brytyjską gałąź organizacji, powsta ł ej na kontynencie europejskim już w XV wieku, której nazwa pochodzi ł a od imienia za ł oż yciela, Christiana Roscnkreuza. Jej celem był o studiowanie i interpretowanie tajników przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy okultystycznej. Zaj ę cie to stanowi ł o idealne połą czenie z kilkoma nieco bardziej ezoterycznymi wierzeniami i ceremonia łami masoń skimi. W wielu innych stowarzyszeniach, tajnych lub jawnych, dawniej i dzi ś wąska elita najbardziej wpł ywowych czł onków pragnie nawi ąza ć łą czność z podobnymi grupami za granic ą . Róż okrzyżowcy Little'a nie stanowili tu wyj ątku, b ędąc w kontakcie z podobnymi grupami w Niemczech praktycznie od chwili za ł oż enia. Moż na się zastanawia ć , dlaczego utrzymywano takie kontakty, skoro dzia ł alno ść organizacji miał a być tajna, ale dzi ę ki temu grupa pozostawał a na bieżą co w kwestii kształ tuj ących si ę rytuał ów i obrzę dów, maj ących kluczoe znaczenie dla jej istnienia. Utrzymanie tajemnicy nabra ł o znaczenia zw ł aszcza w zwią zIlu z perturbacjami, które dotkn ęł y wiele takich stowarzysze ń w Niemczech pod koniec XVIII wieku. Król pruski Fryderyk Wilhelm II po łą czył te grupy pod chwytliwym mia:em Oś wieconych, aby ostatecznie zdelegalizowa ć je wszystkie w obawie, ż e mogą one _.:odgrza ć nastroje rewolucyjne w jego królestwie. Ale dla niektórych wspólników Little'a to oficjalne stowarzyszenie by ł o najwyraź niej zbyt zachowawcze. W 1886, 1887 lub 1888 roku (nie ma zgodno ś ci co do dokł adnej daty :ocznej) kilku by ł ych róż okrzyż owców stworzyło w Londynie odłam, nazwany szumnie Zamknię tym Zakonem Zł otej Jutrzenki. Jego cz ł onkowie mieli jednak niewiele wspólnego z róż okrzyż owcami, bo zaj ęli się kultywowaniem rytuał ów magicznych. Dwaj gł ówni zak=życiele nowej grupy, dr William Wynn Westcott i S.L. MacGregor-Mathers, wci ągnę li rań wiele ówcze ś nie znanych osobisto ś ci, mi ędzy innymi autora powieś ci fantastycznych -
14
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
Arthura Machena, samego Bulwer-Lyttona, Aleistera Crowleya (który pó źniej zasłynie jako „czarny mag" i ostatni Wielki Mistrz Zakonu), poet ę noblistę W.B. Yeatsa oraz autora Draculi Brama Stokera. Wł aś ciwie grupa składał a się z samych m ęż czyzn. Jedynym wyj ątkiem by ł a Florence Farr, dyrektorka teatru Abbey w Dublinie i towarzyszka życia Georgc'a Bernarda Shawa. W tym czasie w Niemczech od ró ż okrzyż owców takż e odłą czały się grupki rozłamowe, które wprowadza ły nowe rytua ły i obiekty kultu, podobnie jak w przypadku Z łotej Jutrzenki. Na przykł ad ceremonia wtajemniczenia w przypadku Z ł otej Jutrzenki przypuszczalnie obejmował a przyrzeczenie kandydata do zachowania tajemnicy „pod kar ą wykluczenia z szeregów i ś mierci lub pora ż enia zł ym urokiem". Z tego wynika, ż e członkowie tej grupy poznali tajemnic ę wykorzystywania mocy takich jak Vril, a przynajmniej byli o tym przekonani. Jakby nie by ł o, wtajemniczeni zapewniali sobie zachowanie milczenia na tematy zwi ązane z organizacj ą:, konsekwencje zł amania przysi ęgi były przera ż aj ące. W manife ś cie Złotej Jutrzenki, napisanym w 1896 roku przez Mathersa, jest mowa o jego sporadycznych kontaktach z istotami wy ż szego rz ędu, które same w sobie oraz poprzez zawarte w nich pok ł ady złych mocy napawały go przeraż eniem. Być moż e do stworzenia tych wierze ń dla dobra przywództwa przy ł ożył ręki sam Lytton, bo nie bez przyczyny dokument przeznaczony dla cz łonków stowarzyszenia zawiera ł tak ekscytuj ące tre ś ci. Być moż e nie dostrzegamy tu istoty sprawy, jednak mo ż liwe jest te ż , ż e takie groź by stanowiły część mechanizmu, pozwalaj ącego na utrzymanie tajemnicy i zachowanie milczenia na zewn ątrz grupy. Tak czy inaczej, nale ży brać pod uwagę fakt, ż e mamy tu do czynienia z elitarn ą grup ą osób, odgrywaj ących gł ówne role w swoich dziedzinach, maj ących jak najlepsz ą reputacj ę , które nie były skł onne traktowa ć poważnie melodramatycznych zachowa ń swego Wielkiego Mistrza, gdyby nic mia ły ku temu istotnych powodów. Nale ży takż e pamiętać , ż e wszyscy oni znali prace swego wspó ł towarzysza Lyttona na temat legend o Vrilu oraz wp ływ, jaki miały one na ich wł asne zainteresowania, dlatego potrafiliby zareagowa ć w przypadku nabrania jakichkolwiek w ątpliwoś ci. Pojawienie się angielskich róż okrzyż owców spowodował o oż ywienie w krę gach mistycznych, jednak ju ż wkrótce zostali oni przy ć mieni przez teozofów, siln ą i maj ąc ą dużą sil ę przyciągania grup ę, która wkrótce zdoby ł a dominuj ącą pozycj ę w ś ród podobnych organizacji. Na ostatnie lata XIX wieku przypad ł czas, gdy w cał ej zachodniej Europie, nie wyłą czaj ąc Wielkiej Brytanii, zapanowa ł o przekonanie, ż e teozofia sta ł a się wrę cz zwiastunem ca ł kowicie nowej teologii. Koncepcja ta, b ędąca syntezą wielu religii, stosował a pewien chwyt, polegaj ący na oferowaniu ka ż demu tego, czego oczekiwa ł , aby w ten sposób wybić się na doktryn ę , która mogł aby zjednoczyć ś wiatu progu trzeciego millenium, do którego pozostawa ł o wówczas już tylko jedno stulecie. W konfrontacji z teozofi ą judeoehrze ś cijań stwo, hinduizm, mahometanizm i inne doktryny, które ze wzgl ę du na swój ograniczony zakres wydawa ł y si ę niepełne i niedoskona ł e, miały ulec marginalizacji. Teozofia oferowa ł a atrakcyjny i uderzaj ący do głowy koktajl zł oż ony z ezoterycznego buddyzmu, ustanowienia uniwersalnego braterstwa ludzko ś ci i hierarchii tajnych mistrzów, dzięki czemu tuż po jej ogł oszeniu w 1875 roku na ca łym ś wiecie szybko powstawał y liczne grupy jej wyznawców. Madame Helena Bł awatska, jedna -ze wspó ł twórczyń teozofii, pochodził a z Rosji, gdzie sp ę dzi ła pierwsze, wyj ątkowo barwne lata swego ż ycia. W wieku zaledwie 17 lat
15 wydano j ą za generał a, ale zwi ązek ten nie trwał dł ugo i B ł awatska wkrótce wyjechał a z kraju, udaj ąc si ę w podróż na tajemniczy Daleki Wschód w poszukiwaniu g łę bokiego, duchowego sensu swego ż ycia, podobnie jak przcd ni ą i po niej robi ł o to wielu innych ludzi. Po 10 latach wróci ł a do Rosji, maj ąc silnie rozwinięte zdolnoś ci mediumistyczne oraz umiejętność telekinezy, czyli wprawiania w ruch obiektów za pomoc ą siły woli. Podczas odprawiania jednego z magicznych rytua łów B ł awatska odnios ł a prawie ś mierteln ą ran ę od miecza, co zachwia ł o jej wiarą we własne zdolno ś ci i, po wyzdrowieniu, popchn ęł o na kolejn ą wyprawę w poszukiwaniu o ś wiecenia, tym razem do Kairu. Podczas pobytu w tym mie ś cie założył a religijne stowarzyszenie, którego ż ywot był jednak krótki, po czym popad ł a w długi i przeniosł a się do Stanów Zjednoczonych, oddzielaj ąc się oceanem od swoich wierzycieli. W Ameryce w 1873 roku B ł awatska poznał a w Vermont puł kownika Olcorta, z którym połą czył a j ą więź przyja źni. Najwyraź niej podzielał on jej poglądy na sprawy duchowe, bo dwa lata pó źniej wspólnie za ł ożyli kontynuacj ę grupy kairskiej, Towarzystwo Teozoficzne. Wraz z dwoma dodatkowymi uczniami (prawdopodobnie wspieraj ącymi finansowo ca ł e przedsi ę wzię cie) towarzystwo przenios ł o się w 1878 roku do Bombaju, osiedlaj ąc si ę w leżą cym nad brzegiem rzeki przedmie ś ciu Adyar, gdzie mieś ci się do dzisiejszego dnia. Wkrótce na Zachód zacz ęł y dociera ć opowie ś ci o „cudach" dokonywanych przez cz ł onków towarzystwa, a w szczególno ś ci przez sam ą B ł awats ką . To skłonił o londyń skie Towarzystwo Bada ń Metapsychicznych do oddelegowania sceptycznie nastawionego dr. Hodgsona do Bombaju w celu zweryfikowania niezwyk łych doniesie ń opisywanych w gazetach. Po zapoznaniu si ę z bezpo ś rednimi dowodami Hodgson dostarczył do Londynu raport, w którym stwierdza ł , ż e nie znalazł nic poza „ewidentnym oszustwem i wyj ątkową naiwno ś ci ą " hinduskich członków stowarzyszenia. Ale opinia Hodgsona by ł a pojedynczym gł osem po ś ród szumu i plotek, narastaj ących wokó ł teozofii, i nie mogła zaszkodzi ć B ł awatskiej, która z upodobaniem wykorzystał a okazj ę , by obróci ć negatywną wymowę raportu na swoj ą korzyść — zakł adaj ą c, rzecz jasna, ż e poczciwy dr Hodgson poinformowa ł j ą o swych wnioskach przed powrotem do Anglii. Wkrótce potem w pracy zatytu ł owanej The Secret Doctrine (Nauka tajemna) zosta ł y opublikowane g ł ówne zasady wiary wyznawanej przez B ł awatską i 01cotta. W tej ksi ąż ce, uznawanej przez wi ększość piszących na tematy okultystyczne za jej najwa ż niejsze dzie ł o, Bławatska zawar ł a swoje stanowisko wobec teozofii, zapocz ątkowują c tym lawin ę wydarzeń . W Wielkiej Brytanii pomyś lnie zainaugurowano lo żę teozoficzną, która okaza ł a si ę najważ niejszą komórką tego mchu, wyznaczaj ącą jego kierunek na przyszł ość . W tym miejscu nale ż y wspomnieć o Annie Besant, ż onie pastora, która co prawda wst ąpiła do brytyjskiej lo ż y dopiero w 1889 roku, ale wykorzystuj ąc sł abo ść lokalnego przywództwa, uzyska ł a w niej tak silne wpływy, ż e po ś mierci B ł awatskiej, co nastąpi ł o dwa lata później, zdo ł ał a cał kowicie usunąć holistyczne akcenty buddyjskie, góruj ą ce w tym zgromadzeniu, na rzecz hinduizmu. Ta najbardziej nieortodoksyjna z ż on anglikań skich duchownych wierzył a, ż e utrzymanie systemu kastowego to najlepszy sposób szerzenia idei duchowego doskonalenia poprzez kolejne wcielenia w ł ań cuchu reinkarnacji, a takż e dziedzictwo cywilizacji Zachodu, maj ącej jakoby swe korzenie w baśniowej aryjsko-hinduistycznej spo ł eczno ś ci staro ż ytnych Indii. Myś l tę wskazała sama B ł awatska w jednej ze swych ostatnich prac, zatytu ł owanej The Stanzas of Dzyan (Strofy Dzjana). Rzekomo zaginione przed wiekami w tybeta ń skiej bibliotece, strofy te zosta ły jej „objawione" w stanie transu w 1888 roku. Objawienie
16
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
koncentruje si ę na pozostałoś ciach wysoko rozwini ę tej cywilizacji, która kwitł a na obszarze obecnej pustyni Gobi. Jej przedstawiciele porzucili powierzchni ę Ziemi i zstąpili w jej głą b, gdzie zbudowali dwa podziemne miasta, Szambal ę i Agharti. Czy B ł awatska opar ł a się na współ czesnych źródłach literackich, takich jak praca Bulwer-Lyttona, czy te ż naprawdę miała bezpo ś redni ą łą czność z jakimi ś mistycznymi ź ródł ami, tego nie dowiemy signigdy, ale ponownie znajdujemy tu nawiązanie do tajemniczych mocy, które okie łznał a przed wiekami zaginiona cywilizacja. Trudno si ę dziwić , ż e dysponuj ąc tak tre ś ciwym i interesuj ącym materiałem, londyńskie Towarzystwo Teozoficzne pod przywództwem pani Besant wesz ło w okres o żywionej dział alnoś ci. Teozofia była idealnym rozwiązaniem dla coraz lepiej wykszta ł conego społ eczeń stwa, dojrzewaj ącego w czasach niespotykanej wcze śniej industrializacji i poszukuj ącego w ż yciu nowych tre ś ci oraz duchowego przewodnictwa. W obliczu sukcesu, jaki odniosł a pani Besant w popularyzowaniu teozofii w Wielkiej Brytanii i rozszerzaniu jej zasi ęgu na coraz wi ę cej stowarzysze ń , nie dziwi fakt, ż e w niedł ugim czasie powsta ł a loż a niemiecka. W rzeczywisto ś ci w Niemczech teozofia dała pocz ą tek kilku ró ż nym grupom, które pó źniej zaliczono do ariozofi i, b ędącej zbieraniną lóż , z których ka ż da czynił a starania, by jak najlepiej wpisa ć się w budzące si ę na nowo sympatie nacjonalistyczne, co pozostawa ło w jawnej sprzeczno ś ci z szeroko poj ę tymi poglądami teozoficznymi. Wracaj ą c do Wielkiej Brytanii, grupa pani Besant, podobnie jak Z łota Jutrzenka, stopniowo traci ła kolejnych wtajemniczonych na skutek ogólnego zniechę cenia, spowodowanego wyniszczaj ąc ą i krwaw ą 3 wojną ś wiatow ą . Jednak w Niemczech podobne stowarzyszenia trafi ły na podatny grunt w spo ł ecze ń stwie, które był o rozczarowane cesarzem i nieoczekiwanymi stratami, poniesionymi na wojnie. Aby znaleźć korzenie katastrofy, która dotkn ęł a Europ ę kilkadziesi ąt lat póź niej, należy uważ nie przyjrze ć się grupom, które propagowa ły ariozofi ę i wkrótce przy ć miły podobne organizacje w Wielkiej Brytanii. Na ten okres przypadaj ą też pierwsze nie ś miał e prądy w niebu okultystycznym, prowadz ące do powstania lataj ących dysków. W 1905 roku nieprawomy ś lny mnich cysterski Adolf Josef Lanz (wydalony z zakonu w wieku lat 19 za naruszenie regu ł y) przybra ł wymyś lone szlacheckie nazwisko .Wrg Lanz von Liebenfels, próbuj ąc dodać sobie powagi oraz wiarygodnoś ci w zwią zku z planowanym rozpocz ęciem wydawania w Wiedniu antysemickiego czasopisma. Nazwa periodyku pochodzi ł a od starogerma ń skiej bogini księż yca zwanej Ostara. Jej zniekształcone imi ę przetrwało do dziś jako Easter (ang. Wielkanoc). Celem wydawcy „Ostary" był o nieco pokrę tne objaś nianie mitologii starogerma ń skiej z uż yciem terminów zrozumiałych dla przeci ę tnego austriackiego lub niemieckiego robotnika, b ędącego współ czesnym spadkobierc ą rasy aryjskiej. Gazeta nawo ływała też do bojkotu „mi ędzynarodowego ż ydostwa", które miale by ć ź ródłem wszelkiego z ła nie tylko w Niemczech, ale na całym ś wiecie. Jednym z g łównych wątków przewijaj ących si ę w artyku łach było poję cie wszechobecnej energii psychicznej, przenikaj ącej kosmos, której najdoskonalsze ucieleś nienie stanowi ły najczystsze cechy aryjskiej urody: jasne w łosy, niebieskie oczy i temu podobne. Grupy etniczne nie odpowiadaj ą ce temu ideał owi (Ż ydzi, Cyganie i inni) miały zostać zlikwidowane poprzez z łoż enie w ofierze bogom, którzy stworzyli i upodobali sobie Aryjczyków. Pomię dzy wydawaniem kolejnych numerów „Ostary" dla do ść wą skiego, ale wiernego grona czytelników Liebenfels znalaz ł czas, by napisa ć dziele ksi ąż kowe: Theozoology (Teozooloda). Był a to jedna z pierwszych prób wyznaczenia ram poj ę ciowych.
17 pozwalaj ących na zapoznanie si ę z nowo powsta łą nauką zwaną socjobiologi ą oraz sklasyfikowanie ró ż nic rasowych (mię dzy ras ą aryjską i innymi) na podstawie darwinistycznej teorii ewolucji, Interes musia ł iść doskonale, bo po dwóch latach Liebenfels naby ł niewielki zameczek na wysokim brzegu Dunaju. Miejsce to zosta ł o wybrane dla zapoczątkowania nowego projektu, jakim by ło zebranie grupy uczniów podatnych na rasistowskie idee szerzone przez „Ostar ę" w celu sformowania Ordo Novo Templi (Zakonu Nowych Templariuszy). W dzie ń Boż ego Narodzenia 1907 roku Liebenfels podniós ł na blankach flag ę z wybranym znakiem zakonu — by ł a nim swastyka. Dotychczas symbolu tego u ż ywano w formie zgodnej z ruchem wskazówek zegara, jako silnego talizmanu zapewniaj ącego pomy ś lność , jednak zakon, co nikogo nic zdziwi ło, przyj ął kojarzą cą się ze zł em wersj ę przeciwną ruchowi wskazówek zegara, zaadaptowan ą później przez narodowych socjalistów. „Ostara" by ł a nadal publikowana, a w 1909 roku zamek odwiedził mł ody Adolf Hitler w celu zakupienia starych numerów czasopisma. Podobno jednym z prenumeratorów by ł Heinrich Himmler, pó ź niejszy dowódca SS. Wiele pseudomistycznych obrzędów odprawianych w jego Czarnym Zakonie było ż ywcem wziętych z przepisów i porad zamieszczanych w „Ostarze". Jak na ironi ę hitlerowcy, po przej ęciu wł adzy, zakazali wydawania czasopisma z powodu jego ra żą co mistycznego charakteru. Inną ważną postaci ą w ówczesnych Niemczech by ł Guido von List, d ł ugoletni przyjaciel Liebenfelsa, który jako m łody człowiek zgłę biał pisma Tacyta, opisuj ącego staroż ytnych Germanów jako wspaniałych, błę kitnookich i jasnowłosych wojowników. Von List osiągnął znaczącą pozycj ę w 1881 roku publikacj ą dzieł a Mitologiczny krajobraz Niemiec, w którym usił ował przedstawi ć staroż ytne pomniki i ruiny jako dowody chwalebnej przeszł oś ci Aryjczyków. Wraz z pojawieniem si ę niemieckiej teozofii zyska ł ś wieżą perspektyw ę i na nowo ukierunkował swoje przekonania. Wydaje si ę wię c nieuchronne, ż e gdy Liebenfels zacz ął wydawać „Ostarę", von List zamieszcza ł w tym czasopi ś mie swoje artykuł y, a nawet sam zosta ł nowym templariuszem. Jednak w 1908 roku odszed ł , by założ yć swoje wł asne Stowarzyszenie Guido von Lista, gromadz ące niewielką grupkę jego zwolenników, w ich liczbie kilku znanych teozofów. W praktyce stowarzyszenie von Lista zajmowa ł o się tym samym, co zakon Liebenfelsa, na przyk ład odcyfrowywaniem runów i rytua ł ami starożytnych kapłanów Wotana. Von List zmar ł w Berlinie w 1919 roku na zapalenie płuc, maj ąc 71 lat, jednak jego wk ład w duchowe odrodzenie wierze ń aryjskich by ł ogromny. Kilka lat pó źniej od jednego z od ł amów jego grupy wzi ęł a swój początek hitlerowska Narodowosocjalistyczna Partia Pracy. W 1912 roku od berli ń skiej loż y von Lista oderwa ł a si ę grupa niezadowolonych czł onków, którzy sformowali now ą wspólnotę Germanenorden (Zakon Germa ń ski). Choć przewodzi ł jej Philip Stauff, najważniejszą rol ę odegrał Rudolf von Sebottendorff, który do łą czył w 1916 roku. To on kierowa ł sekretnym, antysemickim skrzyd łem w szeregach tej organizacji, którego zadaniem by ło zwalczanie „tajnego ż ydowskiego przymierza". Prawdziwe nazwisko Sebottendorffa brzmia ło Adam Glauer, ale podobnie jak Lanz przybrał on zmy ś lony, arystokratyczne brzmi ący pseudonim, by doda ć sobie powagi. Aby zostać szeregowym cz ł onkiem, kandydat musia ł dowie ść swego germa ń skiego pochodzenia do trzech pokole ń wstecz oraz pomy ś lnie przej ść pomiary czaszki, wykonywane cyrklem kalibrowym, w celu potwierdzenia nordycko-aryjskich korzeni. Pod wodz ą Stauffa i Sebottendorffa stowarzyszenie przej ęł o oryginalne idee teozoficzne i zupe łnie zmieniło ich sens. Jego cz ł onkowie wierzyli, ż e mieszanie si ę ras leży u podstaw wszystkich nieszczęść oraz ż e Niemcy powinny d ąż yć do stworzenia nadrz ę dnej rasy aryjskiej, aby 2 — Zaginione tajemnice technologii...
„S
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
przej ąć i sprawować wł adzę nad ś wiatem. Ponadto zakon twierdzi ł , ż e jego najstarsi cz łonkowie s ą „narzę dziami przywódców tybeta ń skich” — potomków Atlantydów, mieszkaj ą cych obecnie „gdzie ś w Himalajach" pod rz ą dami „Króla Strachu" lub „Króla Ś wiata" — pod takim mianem wł adca ten by ł znany wtajemniczonym. Ta tajemnicza istota zwana królem mia ł a —tub ma —wł adzę nad ż yciem i ś miercią każ dego mieszka ń ca Ziemi, a kontakt z nią nawi ązywano poprzez medytacje lub postrzeganie pozazmys ł owe. Do komunikacji sł użył a te ż specjalna, tybeta ń ska talia kart tarota, a gdyby wszystkie te sposoby zawiod ł y, wtajemniczeni dysponowali specjaln ą radiostacj ą . Poniewa ż wiadomo było, ż e król jest ś miertelny, w przeci ą gu nadchodzą cych lat pojawi ł o się wiele sugestii, kim mógł by on być naprawdę . W kontekś cie tym powtarza ł o się wciąż nazwisko Rosjanina, Georgija Iwanowicza Gurdijeffa. Gurdijeff odby ł duchowe przeszkolenie w Tybecie przed podró żą po Europie, podczas której głosił wszystkim, którzy chcieli go s ł uchać , ż e zgodnie z jego odkryciem wię kszo ść ludzi idzie przez ż ycic, „śpiąc", nie dostrzega prawdziwego sensu istnienia — jak automaty, które nie wiedz ą, co się z nimi dzieje i dlaczego. Jedynym ratunkiem dla kogo ś , kto zda sobie spraw ę z tego, ż e znalazł si ę w takiej sytuacji, jest przyst ąpienie do serii ć wiczeń psychofizycznych, w celu przywrócenia ś wiadomo ś ci. Późniejsze has ł o Hitlera Deutschland Erwache! (Niemcy, obud ź cie si ę !) oraz jego wzmianki o „triumfie woli" to wyraź na pozostał ość tych i podobnych pogl ą dów. To, czy Hitler kiedykolwiek kontaktowa ł się z „królem", stanowił o tre ść dociekań wiciu powojennych publicystów. W 1917 roku pobór do wojska oraz sama wojna uszczupla ły szeregi cz ł onków innych grup, ale Germanenorden wci ąż szczycili si ę ponad setk ą lóż w cał ym kraju (lo ż a berliń ska miała tylu wtajemniczonych, ż e trzeba było wynajmować cał y parter ratusza na biura i miejsce spotka ń ). Niemieckie okopy I wojny ś wiatowej stał y się miejscem, w którym zwykli szeregowi ż oł nierze nagle zaczynali poszukiwa ć głę bszego sensu swego ż ycia. W brudzie i w fatalnych, frontowych warunkach bytowych niektórzy z nich przystrajali swe he ł my mitycznymi symbolami, które odgrywa ł y rol ę talizmanów i chroni ły ich przed trafieniami brytyjskimi kulami. Ameryka ń scy ż oł nierze nosili pó ź niej w Wietnamie pokojowe symbole i has ł a, Niemcy natomiast zwrócili si ę w okopach ku zabobonom. Najpopularniejszym symbolem by ł a swastyka. Dla pokole ń ż yjących po II wojnie ś wiatowej swastyka kojarzy si ę jednoznacznie z okropie ń stwami faszyzmu, okrucie ń stwem obozów koncentracyjnych. Ale przed I wojn ą światow ą takie skojarzenia nie istnia ł y. W rzeczywisto ś ci znak ten pochodzi z zamierzch łych czasów, pojawił się bowiem w Indiach ju ż okoł o IV wieku p.n.e. Oznacza ł nieskoń czoną potęgę boskiej siły, skierowanej przeciwko wrogom. Coś takiego właś nie był o potrzebne ż ołnierzom kul ą cym się w okopach. Choć symbol ten był znany uczestnikom obu stron konfliktu, w Niemczech oswojono si ę z nim lepiej dzi ęki opublikowaniu go w Nauce tajemnej Bł awatskiej. Przedwojenne organizacje, takie jak Ordo Novo Templi, oraz czasopisma, jak cho ć by „Ostara", uzna ł y go za swoje logo i w ten sposób z wolna przeniknął on na front, gdzie panowa ł mę ski kult „wojownika". Czł onkowie grup okultystycznych uwa ż ali, ż e w odpowiedzi na wezwanie mistrzów rozlicznych lóż takż e walcz ą za Niemcy — za jednolity rasowo Vaterland. W chaosie, który wybuch ł w kraju po przegraniu wojny, nikogo nie dziwi ło, ż e wielu zdemobilizowanych ż o łnierzy zwróci ł o się ponownie w stronę grup okultystycznych w poszukiwaniu pociechy i rady w tych niespokojnych czasach. Ruch ten, zharmonizowany z powszechn ą tendencj ą do powrotu do pradawnych rasowych (Valkisch) korzeni,
I9 coraz bardziej zasklepia ł się w sobie w poszukiwaniu odpowiedzi na dylematy zwi ązane ze swą w ł asną dział alno ś cią . Sebottendorff dostrzega ł narastaj ące niezadowolenie w rodzinnym Monachium, uznaj ąc jednocześ nie, ż e jego organizacja nie robi ł a nic, lub prawie nic, by zaspokoi ć żą dzę odwetu, tkwi ącą w ludziach powracaj ących z frontu. Niemcy nie spodziewali si ę, ż e przegraj ą tę wojnę . Szokuj ąca szybko ść , z jaką wojska niemieckie ponios ły kl ę skę , godzi ł a w patriotyczn ą dumę oraz morale pokonanych ż ołnierzy, którzy usi łowali nadać swemu życiu jakiś sens, a takż e znaleźć dla siebie miejsce w społ ecze ń stwie, otrz ąsaj ącym si ę powoli z wojennego koszmaru. Sebottendorff, gdy tylko został wybrany na Wielkiego Mistrza pot ęż nej bawarskiej lo ż y Germanenorden, niezwłocznie zaj ął si ę stworzeniem nowego organu prasowego stowarzyszenia. Czasopismo zatytuł owane „Runy", którego znakiem graficznym by ł a swastyka, ujrza ł o ś wiatł o dzienne na pocz ątku 1918 roku. Sebottendorff wraz ze ś wież o przyj ę tym do grupy Walterem Nauhausem widzieli w „Runach" idealne narz ędzie, wspomagaj ące rekrutacj ę nowych czł onków. Od wiosny do jesieni liczebno ść stowarzyszenia wzros ł a z 200 do 1500 osób, głównie byłych ż oł nierzy, należą cych w wi ększo ś ci do klasy ś redniej. Spotkania wciąż odbywał y si ę w domu Sebottendorffa w Monachium, ale wkrótce lo ż a zaczęł a wynajmować sal ę konferencyjn ą w hotelu. Zakon Germanenorden by ł gotowy na spotkanie z histori ą. Ze wzgl ędu na skrajnie prawicow ą i antysemick ą wymowę przemówień , wygł aszanych przez czł onków grupy, w sierpniu 1918 roku Sebottendorffnazwal swoj ą lożę stowarzyszeniem Thule, aby odci ąć się od socjalistów i zwolenników republiki, którzy —jak si ę obawiano —mieli zakłócać przebieg spotkań . Rząd republiki weimarskiej dopiero rodzi ł się w bólach, kraj by ł podzielony politycznie i sta ł się areną walk oddział ów milicji, złoż onych ze zdemobilizowanych ż ołnierzy, z bojówkami socjalistów. 7 listopada 1918 roku w Bawarii doszł o do bezkrwawego przewrotu, w wyniku którego w ładzę przej ę li przeciwni wojnie socjali ś ci i ogł osili ten region niezależną republiką . Dwa dni póź niej Sebottendorff zwoł ał naprędce walne zebranie w hotelu, podczas którego z wielkim przej ęciem oznajmił , ż e marzenie o Vaterlandzie, do którego urzeczywistnienia d ąż yli, nie szczę dzą c si ł , rozwiał o się . Aby doń powrócić , trzeba b ę dzie trafi ć do serc i umys ł ów tutejszych mieszkań ców, a takż e pokonać ich wrogów. Odt ą d stowarzyszenie Thule sta ło się jeszcze bardziej gł oś ne i wojownicze w dzia ł aniach na rzecz wysadzenia z siod ła socjalistów. Nazywaj ą c swoj ą grup ę Thulc, Sebottendorff nawi ązał do aryjskiego mitu, w którym Thule, znane tez jako Ultima Thule, by ł o stolic ą krainy Hyperborea. To tajemnicze, legendarne pa ń stwo z dalekiej Pó łnocy miał o być rzekomo bram ą przej ś ciową do nowych ś wiatów, galaktyk i innych wymiarów, a tak ż e do „ś wiata wewn ę trznego", ulubionego miejsca wyznawców teorii „pustej Ziemi", którzy usi ł owali dowie ść , ż e wewnątrz naszego globu znajduje si ę inny, kompletny ekosystem. Prawdziwi Hyperborejczycy mieli być rozbitkami z obcego statku kosmicznego, który przylecia ł na Ziemię ze ś wiata wyaiszezoneRo wojennym kataklizmem. Zasiedlaj ąc rozmaite obszary Europy, da ć mieli początek róż norodnym grupom etnicznym, takim jak: Baskowie, Breto ń czycy, Celtowie, Nordycy oraz Ariowie. Po ś rodku god ł a stowarzyszenia Thulc widnia ł sztylet, którego ostrze oplata ł wieniec d ębowych li ś ci, a zakrzywiona swastyka wokó ł rękoje ś ci wysył ak promienie boskiego, hyperborejskiego ś wiatł a. Wszystkie te elementy wyst ępował y później w mitologii nazistowskiej. Dwukierunkow ą strategi ę , przyj ę tą przez Sebottendorffa i stowarzyszenie Thule w walce z monachijskimi socjalistami, realizowano przede wszystkim w oparciu
20
ZAGINIONE TAJEMNICE TECHNOLOGII III RZESZY
o lokaln ą gazetę „Beobachtcr", zakupion ą przez organizacj ę za 5000 marek ju ż w 1918 roku, po ś mierci jej poprzedniego w ł aś ciciela. Po zmianie nazwy na „lVItinchener Beobachter und Sportblatt" Sebottendorff zmodyfikowa ł pierwotną formę periodyku w kierunku otwarcie populistycznego czasopisma z du żą liczbą wiadomo ś ci sportowych, wymieszanych z tekstami o zabarwieniu nacjonalistycznym lub antysemickim. Gazeta odniosł a nie lada sukces po ś ród tandetnych brukowców. Do maja 1919 roku redakcja mie ś cił a Się w pomieszczeniach wynaj ętych przez stowarzyszenie w hotelu. Drugą metodą walki z socjalistami i komunistami by ło organizowanie zbrojnego oporu. Nie było to zresztą ż adnym zaskoczeniem, gdy ż Sebottendorff zgromadzi ł sporą ilość broni, niew ątpliwie dzi ęki wydatnej pomocy był ych ż oł nierzy, którzy mieli dost ęp do wojskowych arsena ł ów. Na począ tku grudnia 1918 roku grupa usi ł ował a porwa ć podczas wiecu nowo wybranego kanclerza Bawarii, Eisnera, ale akcja zako ń czył a si ę kompletnym fiaskiem, podobnie jak próba stworzenia bojówki, która mia ł a rozbijać zgromadzenia socjalistów i torpedowa ć poczynania lokalnych wł adz. Jednak kolejne przedsi ę wzięcie został o zwień czone sukcesem. Po I wojnie ś wiatowej w wielu niemieckich krajach zwią zkowych panowa ł a tymczasowa anarchia, spowodowana s ł aboś cią administracji republiki weimarskiej. Bawaria nie by ła na tym tle wyj ątkiem. Wł adzę w landzie przej ę li socjali ś ci, ale stary lokalny rz ą d wci ąż urzę dował w Baumbergu, pozostaj ąc tam praktycznie na wewnętrznej emigracji. Stowarzyszenie Thule zdawa ł o sobie spraw ę, ż e rząd powróci, gdy tylko sytuacja na to pozwoli. W ca ł ym kraju powstawa ł y grupy milicyjne, zł oż one z by ł ych ż ołnierzy i marynarzy, znane pod nazw ą Freikorps (korpusy ochotnicze), które w nieoficjalny sposób pomaga ły w utrzymaniu porządku siłom policyjnym i niewielkim oddział om regularnego wojska, na których istnienie wyrazili zgod ę alianci. Nic nie sta ł o na przeszkodzie, aby stowarzyszenie Thule utworzy ł o wł asny oddział w ramach Freikorpsów — Kampfbund Thule (Zwi ązek Bojowy Thule), a tak ż e wspierał o inne grupy powstaj ące w mie ś cie, takie jak cho ć by Wikingowie. Na wiosn ę rząd pozostąj ący na uchodź stwie wezwał Freikorps do przygotowania powstania. W maju 1919 roku KampIbund Thule wraz z jednostką Bund Oberland po czterodniowych walkach wypar ły z miasta socjalistów. Dzię ki udanej kampanii w „Beobachter", trafiaj ą cej do „serc i umys ł ów", oraz publikowaniu przepe ł nionych patosem tekstów o poleg łych bohaterach społ eczeń stwo Bawarii opowiedzia ł o się za powrotem starego rz ądu, co w rezultacie jeszcze bardziej umocni ło pozycj ę stowarzyszenia Thule. Po na pozór zwyci ę skiej bitwie Sebottendorff wyjecha ł z Monachium w d łuż szą podró ż , pozostawiaj ąc samemu sobie stowarzyszenie Thule, ,,Beobachter" oraz niewielką parti ę polityczną, którą założ ył rok wcześ niej, we wrze ś niu 1918 roku. Do tego momentu typowy cz ł onek stowarzyszenia by ł przedstawicielem ś rednio zamoż nej inteligencji, jednak Sebottendorff zorientowa ł się, ż e w celu zdobycia poparcia prostych ludzi nale ży poszerzy ć zakres dzia ł ania. Pierwszym krokiem w celu pozyskania mas pracuj ących był o kupienie „Beobachtera", ale istnia ł a potrzeba stworzenia platformy politycznej, zdolnej do przyci ągnię cia robotników z lokalnych fabryki zak ł adów produkcyjnych. W tym celu Sebottendorff poprosi ł należą cego do Thule Karla Harrera, który pracował też dorywczo dla „Beobachtera" jako sprawozdawca sportowy, aby zorganizował grupę dyskusyjn ą dla robotników, pragn ących dowiedzie ć się wię cej o zał oż eniach i celach stowarzyszenia. Przypuszczalnie chcia ł w ten sposób powi ększyć szeregi swego Koś cioła, a takż e pozna ć nastroje mas, aby przyj ąć program dzia łania pomyś lany zgodnie z ich potrzebami — podobnie post ępują współ cześ ni politycy, wykorzystuj ą cy dyskusje
21 tematyczne i specjalistów od opinii publicznej dla poprawienia swych notowa ń . Harrer podj ął się zadania i wkrótce, wraz z siedmioma innymi cz łonkami stowarzyszenia Thule, mi ę dzy którymi najbardziej aktywny by ł Anton Drexler, za ł oż ył Deutscher Arbeiterverein (Niemieckie Forum Robotnicze). Liczebno ść stowarzyszenia wci ąż rosł a, wię c Drexler nalega ł , aby zrobi ć kolejny krok naprzód i wkroczy ć na scen ę polityczną jako peł noprawna partia. Po d ł ugotrwa ł ych naciskach przyznano mu racj ę i 5 stycznia 1919 roku powstał a Deutsche Arbeiterpartei (Niemiecka Partia Robotnicza), na której czele stan ął Drexler. Po pokonaniu socjalistów, podczas nieobecno ś ci Sebottendorffa, partia wkrótce przej ęł a kontrolę nad „Beobachtercm". Wywo ł ał o to pewne napi ę cia wś ród pracowników redakcji, które opadły dopiero po zmianie formy prawnej gazety w spó ł kę z ograniczoną odpowiedzialno ś cią, w której równoważ ne udzia ł y miał y stowarzyszenie Thule i nowa partia. Jednak ju ż na pocz ątku 1921 roku ca ło ść udział ów należ ał a do Drexlera, który przekaza ł je liderowi partii (by ł nim wówczas Adolf Hitler). Od tej chwili „Bcobachter" stał si ę oficjalnym organem partii nazistowskiej. Obecnie moż na si ę jedynie domyś lać , co o tym wszystkim sądził Sebottendorff, jednak podejrzewam, ż e popularyzacja jego wierze ń w szeregach jasno okre ś lonej partii politycznej le ż ał a w interesie stowarzyszenia Thule. W rzeczy samej, kiedy nowa partia obrosł a już w piórka, jej ś mietankę nadal stanowili byli cz ł onkowie stowarzyszenia, mi ę dzy innymi przyszły zastę pca FUhrera Rudolf Hass i minister kultury Alfred Rosenberg. Dwaj inni zdobyli sobie z łą sł awę w późniejszej historii partii hitlerowskiej — byli to Dietrich Eckart i Karl Haushofcr. W tym wł a ś nie czasie na scenie pojawia si ę Adolf Hitler. W czasie wojny walczy ł froncie, uzyskuj ąc stopień kaprala i otrzymuj ą c Ż elazny Krzy ż za odwagę . Jego rIsistowskie pogl ądy zaostrzy ł y si ę jeszcze bardziej podczas s ł u ż by w okopach, przez zanudza ł towarzyszy broni, pouczaj ą c ich wci ąż i robią c im uwagi. Po zako ń czeniu wojny Hitler wróci ł do swego przybranego ojczystego miasta — Monachium. Poszuku2; pracy, zosta ł wywiadowc ą policyjnym i zbiera ł informacje o grupach przest ępczych, masuj ących w mie ś cie. Bez w ą tpienia s łysza ł o stowarzyszeniu Thule, a niewykluczow.. ż e był jego czł onkiem — przecież pogl ądy miał zbliż one, w dodatku zaprenumerow-_-1..Ostar ę ". Jednak nie ma na to ż adnego dowodu. Być moż e wszelkie ś lady zosta ł y zatarte po jego doj ś ciu do władzy. Wiadomo jednak na pewno, ze we wrze ś niu . :19 roku Hitler by ł obecny na jednym z mityngów nowo powsta ł ej Niemieckiej Partii (DAP) w monachijskiej piwiarni, poniewa ż jego policyjni mocodawcy :wk wyczuleni na zalatuj ące komunizmem sł owo „robotniczy", wyst ę puj ące w nazwie r:.--_:2owania. Gdy niespodziewanie okaza ł o si ę , ż e linia polityczna tej partii odpowiaz_:-!-zo pogl ą dom, Hitler sporz ą dził niewiele mówi ący raport dla swych prze ł oż onych, 1C 7Z.:111 zaczął bywać na zebraniach, a ż został szczęś liwie wybrany na siódmego cz ł onka =.:u partii. Dzi ęki umiej ętnoś ci przemawiania i nami ę tnej retoryce po odej ś ciu z woj: p