Konrad T. Lewandowski - Noteka 2015 www.bookswarez.prv.pl
Dzień zaczął się i wcześnie i ponuro jak w powieści sensacyjn...
24 downloads
838 Views
144KB Size
Report
This content was uploaded by our users and we assume good faith they have the permission to share this book. If you own the copyright to this book and it is wrongfully on our website, we offer a simple DMCA procedure to remove your content from our site. Start by pressing the button below!
Report copyright / DMCA form
Konrad T. Lewandowski - Noteka 2015 www.bookswarez.prv.pl
Dzień zaczął się i wcześnie i ponuro jak w powieści sensacyjnej . Z łóżka wyciągnął mnie dzwonek , a za progiem stało trzech smutnych facetów . Niezupełnie smutnych . Dwóch uśmiechnęło się na mój widok , z czego jeden całkiem szeroko . Można było zrozumieć ten brak urzędowej powagi . Nieogolona gęba , rozbiegane oczy oraz zmierzwione kudły czyniły mnie zapewnie podobnym do skacowanego borsuka . - Radosław Tymaszewski , stały wspólpracownik tygodnika "Obleśne Nowinki" ? zapytał najsmutniejszy Spojrzałem spode łba - Tak , to ja . Wyciągneli legitymacje , bardzo dbając , bym nie pomyślał że to rewolwery . - Ministerstwo Obrony Narodowej - oznajmili chórem - Wiecie co , panowie , to chyba naprawdę pomyłka .. - Możemy wejść ? Pytanie , rzecz jasna , było retoryczne . Kiedy już wpakowali się do środka i zamkneli drzwi , ten najbardziej wesoły oznajmił : - Przychodzimy w sprawie pańskich artykułów dotyczących naszego resortu ... - Ależ ja to wszystko zmyśliłem ! - nie byłem pewien , czy w obecnej sytuacji jest to rozsądny argument , ale w sumie nie miałem nic innego do powiedzenia . - Wiemy o tym - rzekł ten umiarkowanie wesoły - Właśnie dlategu tu przyszliśmy - Ojczyzna pana potrzebuje - dodał ten najsmutniejszy Zakręciło mi się w głowie . A to wszystko przez to , że trzy miesiące wcześniej w "Obleśnych Nowinkach" zmienił się naczelny . Istniało kilka reguł rządzących procesem następstwa zadków na stołku naczelnego .Po pierwsze : kadencje krótkie zawsze następowały po długich , na zasadzie kreska-kropka-kreska-kropka jak w alfabecie Morse'a . Po drugie : każdy naczelny typu "kropka" zaczynał od gruntownej reformy pisma celem jego większego urynkowienia . Mówiąc po ludzku : uskuteczniał nowe , w swoim przekonaniu genialne pomysły na czytanki dla analfabetów . Eksperymenty te owocowały rychłym spadkiem nakładu , w wyniku czego wydawca spławiał nowatora i dawał na jego miejsce przytomniejszego człowieka , który wkrótce doprowadzał nakład do poprzedniego poziomu . Następowała kadencja typu "kreska" . Jednak po pewnym czasie wydawca znów zaczynał kombinować jak by tu jeszcze bardziej urynkowić "Nowinki" i w efekcie zaczynał się następny cykl . Nie było by w tym nic przykrego , gdyby nie to , że przy każdej reformie "Nowinek" dochodziło do pogromu stałych współpracowników . Tym razem przyszła kolej na kropkę , czyli porcję postępu . Nowy naczelny na dzień dobry oznajmił , że od tej pory nie będziemy żadnym brukowcem , tylko poważnym pismem bulwarowym . Wśród autorów głupawek wybuchła panika . Ktoś kopnął się do komputera i zaczął przerabiać rolnika spod Piotrkowa , który zarąbał żonę motyką do buraków , na hrabiego Luisa z Monaco , który udusił żonę żywym pytonem . Kilka osób przezornie poszło rozglądać się za robotą gdzie indziej , a mnie strzezlił do głowy ten cholerny pomysł . W te pędy zapisałem się na audiencję do naczelnego . - Czym zajmował się pan do tej pory ? - zapytał pół godziny później , patrząć "przenikliwie" Wymieniłem tytuły paru moich głupawek . Zgodnie z oczekiwaniem naczelny skrzywił się z dezaprobatą . - Postanowiliśmy , że już dość wymysłów - oznajmił .
- Od tej pory będziemy pismem bardziej reportażowym . Ponadto rozpoczynamy druk dalszego ciągu "Pana Tadeusza" . Nie trzynastej księgi ! - zastrzegł się gwałtownie , widząc radosny błysk w moich oczach. - Jest pewien młody , bardzo zdolny poeta , który podjął się opisać dalsze losy rodu Sopliców do Powstania Styczniowego włącznie . - Aha ... - chyba wiedziałem o którego poetę chodzi . Bez wątpienia o tego , który niedawno w trybie pilnym musiał żenić się z córką wiceprezesa wydawnictwa Też chciałbym zaproponować coś zupełnie nowego - oznajmiłem . - Co takiego ? - mina naczelnego świadczyła , że nie ma dla niego pomysłów nowych . - Pomyślałem , że "Nowinki" mogły by opublikować kilka supertajnych dokumentów Sztabu Generalnego . - A skąd je pan weźmie ? - zająknął się lekko i od razu , dla równowagi wzruszył ramionami . - Wymyślę . Bez trudu mogłem odczytać hieroglify , w które ułożyły się zmarszczki nowego naczelnego . Z jednej strony psułem mu nową koncepcję pisma , a z drugiej gdyby udało mi się zrobic jakąś większą zadymę ... jakaś interpelacja w Sejmie ... To była by wspaniała reklama dla "Nowinek" . - Cóż ... - stęknął - Sądzę że mimo zaplanowanych zmian na przedostatniej stronie znajdzie się trochę miejsca . Niech pan wymyśla ... - zakończył zdegustowany . Wróciłem do domu okrutnie z siebie zadowolony . Nie dość , że znalazłem sposób na naczelnego , to jeszcze po raz pierwszy w mojej karierze w "Nowinkach" trafiła mi się pisanina wymagająca zaangażowania więcej niż trzech szarych komórek . Z zapałem zabrałem się do roboty . I trzeba , psiakrew , trafu , że sześć tygodni później pan Prezydent rozgonił Sejm i ogłośił się Naczelnikiem Państwa ... W samochodzie ten umiarkowanie wesoły przedstawił się jako półkownik Moraszczyk , po czym wyciągnął ze schowka moją teczkę ewidencyjną z WKU . - Służył pan może w wojsku ? - zapytał rozwiązując tasiemki . - Nie - A dlaczego ? - Wykryto u mnie alergię na sierść kota . Zirytowany zaszeleścił gwałtownie papierami . Mina wydłużyła mu się gdy , znalazł wyniki badań lekarskich . - Rzeczywiście - westchnął - jest alergia na sierść kota , a na dotatek na kurz i pyłki traw . - Czyli na koszary i poligon - skwitowałem zastanawiając się kiedy przejdą do rzeczy . - Mam nadzieję , że nie jest pan pacyfistą - odezwał się ten , który uśmiechał się najszerzej . - Nie jestem , ale za to znam dużo dowcipów o trepach . Prowokacja dała zaskakujący skutek . Wszyscy trzej wyraźnie się zaniepokoili . Odniosłem wrażenie , że nie wiedzą jak ze mną rozmawiać . . Zapadło niezręczne milczenie . Mijaliśmy właśnie Dworzec Zachodni i skręcaliśmy w kierunku Alei Jerozolimskich . W tym momencie jakiś pacyfistycznie nastrojony gołąb nasrał na przednią szybę . Dobra wróżba , pomyślałem . - Proszę zrozumieć , że zależy nam na pańskiej współpracy - odezwał się wreszcie Moraszczyk - Nie jesteśmy pańskimi wrogami . - A kim ? Ten najsmutniejszy odetchnął z ulgą i odwrócił się na chwilę od kierownicy . - Generał Brygady Ryszard Jankowski - wyciągnął rękę . - Ja też generał , tyle że dywizjii - przedstawił się ten najweselszy - Emil Stebnowski . - I co mamy robić ? - spytałem starając się ukryć zaskoczenie . - Przygotować obronę kraju według taktyki pańskiego pomysłu - oznajmił Moraszczyk .
- Mogliśmy zając się tym sami , ale uznaliśmy , że będzie pan cennym konsultantem - dodał Stebnowski . - Nie wierzę ! Wjeżdżaliśmy już w bramę budynku naprzeciwko domu handlowego IKEA . - Opracowaliśmy już konstrukcję szerokozakresowego pelengnatora , o którym wspomina pan w swoich artykułach - ciągnął Stebnowski - W chwili obecnej trwa montaż ponad dwóch tysięcy tych urządzeń . Poza tym dziś rano rozpoczeliśmy rozśrodkowywanie dywizjii pancernych . Słuchałem tego oniemiały . Po raz pierwszy od czasów przedszkola zapomniałem języka w gębie . Samochód zatrzymał się przy wewnętrznym dziedzińcu . - Napisał pan trzy artykuły ? - zapytał Jankowski - Nie , cztery - wykrztusiłem - wszystkie złożyłem w redakcji "Nowinek" - Psiakrew ! Mówiłem że ten naczelny coś ukrywa ! - zdenerwował się Moraszczyk - Zdaje się że pański szef zniszczył ze strachu ostatni artykuł o strategii chaosu . - To do niego podobne - mruknąłem zastanawiając się intensywnie do czego oni zmierzają . - Czy mamy przygotować jakieś manewry ? Wszyscy trzej popatrzyli na mnie jak na zielonego ludzika . - Jesteśmy tajną grupą konsultacyjną Naczelnika Państwa - oznajmił zimno Stebnowski - Nasze zadanie polega na zorganizowaniu wojny obronnej , która wybuchnie najdalej za dziewiędziesiąt sześć godzin . Opracowane przez nas wytyczne będą natychmiast przekazywane do Sztabu Generalnego , a stamtąd bezpośrednio na front ! Cios obuchem w łeb zrobił by na mnie dużo mniejsze wrażenie . - Czy ... - z trudem przełknąłem ślinę - Czy to znaczy , że Amerykanie nie blefują ? Afera z Sejmem zaczęła się całkiem niewinnie . Pewnego dnia w jednej z gazet pojawił się artykuł solidnie podbudowany faktami o związkach jednego z posłów z rosyjską mafią . Poseł ów należał do małej , opozycyjnej partyjkii , która nie miała szans na wejście do jakiegokolwiek rządu . Zaś dowody były na tyle niezbite , że Sejm prawie jednogłośnie uchwalił uchylenie immunitetu i wykluczył czarną owcę ze swego grona . W ten sposób powstał precedens . Tydzień później , kiedy wszyscy zaczeli o sprawie zapominać , inna gazeta , w żaden sposób nie powiązana z tą pierwszą , opublikowała materiały kompromitujące trzech innych posłów , tym razem jednego z koalicji rządzącej i dwóch z głównej partii opozycyjnej . Jak poprzednio , dowody były nie do odparcia . Dokumenty i zdjęcia jednosnacznie wskazywały , że panowie posłowie brali od rosyjskich mafiosów za wciskanie właściwych guzików do głosowania . W Sejmie zawrzało jak w kraterze czynnego wulkanu . Aferze najchętniej ukręcono by łeb , gdyby nie świeżutki precedens , który teraz okazał się mieć urok zadry w tyłku . Ostatecznie , sejmowa większość , wychodząc z założenia , że w sumie , po całej sprawie , będzie o jeden głos do przodu , wbrew skowytom opozycji zrobiła trójce winowajców polityczne kęsim . I wtedy ruszyła lawina . Coraz to nowe gazety , prywatne stacje telewizyjne i radiowe zaczęły na wyścigi ujawniać powiązania kolejnych posłów z rosyjską mafią . Tym razem obrywało się głównie posłom koalicji rządowej . Dziennikarze zamienili sie w łowców głów dyszących żądzą mordu . Poszczególne gazety zaczęły się licytować liczbą skompromitowanych posłów . Sejm najpierw zgłupiał z wrażenia , a potem jak jeden mąż zaczął udawać greka . Tymczasem wyszło na jaw , że w pierwszej połowie lat dziewiędziesiątych polska policja zawarła z "biznesmenami zza buga" pewien nieformalny układ . W zamian za nietykanie polaków , rosyjscy mafiosi dostali wolną rękę jeśli chodzi o ich własnych rodaków na terenie polski . Mogli ich wieszać , palić i ścinać , a nasi stróże prawa mieli na to patrzeć przez palce , pod warunkiem , że wśród ofiar nie będzie polskich podatników . Obie strony sumienne przestrzegały porozumienia , aż w końcu , w ciągu następnego ćwierćwiecza , jakoś tak niepostrzeżenie , dwie trzecie polskich parlamentarzystów znalazło się na tajnych listach płac
prywatnych spółek z przewagą kapitału zza Buga . Te wydarzenia niewiele mnie obchodziły . W czasie kiedy sejm przypominał płonący skład materiałów wybuchowych , pracowałem nad cyklem artykułów , dzięki którym miałem nadzieję dotrwać do końca kadencji nowego naczelnego w redakcji "Nowinek" . Wojsko , dziwnym zbiegiem politycznych okoliczności , rządzone przez dwóch ministrów obrony narodowej na raz ( bo sejmowa komisja powoławszy drugiego , nie zdążyła odwołać starego ) wydawała się instytucją całkowicie niegroźną . Formę i styl dokumentów Sztabu Generalnego zapożyczyłem z ogólnie dostępnych książek historycznych i sensacyjnych . Na dobrą sprawę moim celem była niewinna , intelektualna zabawa . Miałem ochotę znaleźć odpowiedź na pytanie , w jaki sposób można walczyć z przeciwnikiem dysponującym dużą przewagą technologiczną . Skoro nad polem bitwy mamy wrogiego satelitę obserwacyjnego , niżej samoloty zwiadowcze , pod nimi bombowce strategiczne , myśliwce , samoloty szturmowe , helikoptery , a pod całym tym parasolem oddziały pancerne i zmotoryzowane , to jak można rozgryźć tę piramidę nie dysponując żadną podobną strukturą nad swoim wojskiem ? Odpowiedź na to pytanie dawały teoria chaosu i teoria burzy . Szło o to , aby uniknąć koncentracji własnych wojsk przed atakiem . Jeśli bowiem zaczniemy gromadzić w jednym miejscu oddziały pancerne , by potem rozpocząć ofensywę , to przeciwnik dysponujący dobrym zwiadem elektornicznym i przewagą w powietrzu błyskawicznie wykryje to zgrupowanie i minuta osiem przerobi je na kupę złomu i opiłków zaprawionych odrobiną keczupu . Wszystko to na długo przed tym , jak na horyzoncie pojawią się obce czołgi . Tak więc nasze wojska powinny skupiać się tylko w momencie ataku , a nie przed , bo to wystawie jae na zniszczenie z powietrza . Istnieje w przyrodzie pewne zjawisko , które dokładnie odpowiada tym wymaganiom . Jest nim piorun uderzający z chmury w ziemię . Wszak przed wyładowaniem atmosferycznym ładunki elektryczne nie skupiają się w jednym punkcie chmury , lecz w momencie uderzenia pioruna spływają z całej jej objętości . Pytanie jak sprawić , by czołgi zachowywały się jak naelektryzowane drobiny deszczu i lodu , a "pancerny piorun" uderzył dokładnie tam gdzie trzeba ? Tym , co steruje przebiegiem błyskawicy , jest różnica potencjałów elektrycznych pomiędzy niebem a ziemią . W przypadku czołgów mogło by to być źródło szumu radiowego , jakim niewątpliwie była by kolumna wrogich czołgów i pojazdów zmechanizowanych . Wystarczy więc , rozproszone na dużym obszarze czołgi , wyposażyć w pelengnatory , po czym drogą radiową dać im sygnał do ataku . Tego typu natarcia nie da się zaznaczyć na mapie sztabowej jedną równą strzałką , będzie to raczej krzak przypominający zygzak błyskawicy , ale można mieć pewność że ta błyskawica uderzy dokładnie tam gdzie powinna . Jeśli ponadto dowódcom czołgów wyda się rozkaz unikania wzajemnych kontaktów przed dotarciem do wroga ( w razie przypadkowego spotkania mieliby się od siebie natychmiast oddalać ) , to całość operacji upodobni się do tzw. przepływu burzowego . A poniewarz na przepływy burzowe nie wymyślono jeszcze matematycznego wzoru , więc ruchy naszych wojsk staną się całkowicie nieprzewidywalne dla przeciwnika . Wykorzystując ten pomysł wysmażyłem cztery szczegółowe teksty upozorowane na tajne dokumenty sztabowe . Naczelny trochę marudził i kręcił nosem , że pisanie ku pokrzepieniu serc było dobre w czasach rozbiorów , ale materiały kupił . Zdążyły się ukazać trzy odcinki . Tymczasem polityczne trzęsienie ziemi sięgnęło zenitu . W momencie , gdy do zabawy w ujawnianie współpracowników rosyjskiej mafii włączyła się telewizja publiczna , Sejm , a mówiąc ściślej , koalicja rządowa , odkryły , że całą akcję przygotował i rozpoczął wywiad wojskowy . Bez wiedzy premiera , ale za to przy pełnej , acz cichej akceptacji prezydenta . W czsie gy Wysoka Izba ustalała , na której latarni przed Domem Namiestnikowskim powiesić Głowę Państwa , w całej Polsce rozpoczęła się obława na rosyjskich "biznesmenów" . Schwytanych
umieszczano w wagonach towarowych i wysyłano ciupasem za Bug . Kilka co bardziej paskudnych postaci w ogólnym zamieszaniu "uciekło do Mandżurii" . Oczywiście premier znów o niczym nie wiedział . Koalicję ogarnął ustawodawczy amok . Uchwaliliby bez wątpienia rzeczy straszne , gdyby nie posłowie prawicowi , których , jak stwierdził cytowany na łamach prasy pewien rosyjski mafioso "nie warto było kupować " . Przynajmiej raz polska prawica , uzbrojona w nogi od krzeseł zdemolowanych w sejmowej stołówce , wykazała swoją wyższość na sali obrad . W kuluarach wsławiła się prawicoworadykalna patriotyczna partia "Samosierra" , której posłowie szarżując wzdłuż korytarza samym swym impetem znieśli i rozgromili cztery kordony Straży Marszałkowskiej . Na sali koalicjanci , wprawdzie liczniejsi , ale gorzej uzbrojeni zostali przyparci do lewej ściany . W rezultacie marszałek Mirski , na którym połamano laskę , kiedy wygrzebywał się spod ruin prezydium , potraktowanego na dodatek butelką z benzyną , mógł zrobić tylko jedno . Wezwać straż pożarną i policję , co też uczynił . Tak zakończyły się ostatnie obrady Sejmu piętnastej kadencji . W sumie była na co patrzeć , bo loża prasowa pracowała cały czas na pełnych obrotach , ale kiedy następnego dnia zjawiłem się w redakcjii "Nowinek" , drogę zastąpił mi cieć . Wręczył wierszówkę i oznajmił , że nigdy mnie tu nie było , nikt mnie nie zna ani nawet o mnie nie słyszał - zarządzenie naczelnego i basta . Nietrudno się domyślić , że mój szef widząc że wojsko wypływa na wierzch , ze strachu musiał robić pod siebie . Zostałem bez pracy i więcej czasu mogłem poświęcić na czytanie gazet . Reakcje międzynarodowe na wydarzenia w Polsce były zaskakujące . Niemcy z trudem kryli zadowolenie . Koniec końców , przecinając mafijne szlaki przerzutowe , odwaliliśmy za nich kawał dobrej roboty . Podobnego zdania byli Czesi . Jednym zdaniem polskie obrotowe przedmurze wznowiło działalność ! Słowacy z zapałem poszli w nasze ślady , natomiast Węgrzy doszli do wniosku że chcieli by i boją się . Ukraina dokładnie odwrotnie . Białoruś i Litwa udawały że chwilowo ich nie ma . Rosja wystosowała stanowczą notę protestacyjną , ale jednocześnie prezydent Wałanow , którego uprawnienia za sprawą rodzin mafijnych zostały ograniczone do funkcji reprezentacyjnych , upił się z radości na umór . Wspólnota Europejska groziła kolejnym odłożeniem rozmów na temat członkowstwa Polski , lecz najbardziej histeryczna okazała się reakcja Stanów Zjednoczonych . Demokratyczny prezydent Nancy wygłosił w Kongresie płomienną mowę , w której powołując się na swój demokratyczny rodowód i demokratyczne tradycje Amerykanów , zażądał przywrócenia demokracji w Polsce . Zapowiedział , że w tej sprawie nie cofnie się przed niczym i użyje wszelkich dostępnych środków . Potem zaczęła się czystka w CIA , która o wydarzeniach w Polsce dowiedziała się z telewizjii . To znaczy , odpowiednie raporty oczywiście istniały , tylko utknęły w stercie podobnych im dokumentów . Kilku urzędników położyło dokumenty po niewłaściwej stronie biurkai wyszło tak , jak z przepowieściami Nostradamusa , których trafność sprawdza się zawsze po fakcie . W efekcie przez kilka dni po wystąpieniu prezydenta , z siedziby CIA głowy dotychczasowego kierownictwa wynoszono koszami . Amerykanie nie blefują - odpowiedział poważnie Stebnowski - Nasz wywiad również przegapił jedną cholernie ważną rzecz . - Jaką ? - Tajny układ w sprawie kontroli nad rosyjską bronią atomową . Ponieważ oficjalny rząd w Moskwie nie był w stanie nic w tej kwestii zagwarantować , Amerykanie dogadali się z przewódcami głównych rodzin mafijnych w Rosjii . Ci zgodzili się dopilnować by żadna z głowic nie trafiła do rąk muzułmanów , ale w zamian zażądali koncesji na Polskę . Mieliśmy zostac wyjęci spod parasola Interpolu , rzecz jasna nieoficjalnie , rosyjskie mafie inwestycyjne miały nie spotkać w Polsce konkurentów , A CIA przekazywać dane dotyczące działań Polskiej policji . Rząd Stabów Zjednoczonych Ameryki przystał na te warunki bez wahania . Oddali polskę do przerobienia na bazę rosyjskiej mafii . Ot , taka
maluśka Jałta . - Więc czeka nas wojna z Rosją ? - zapytałem chrapliwie . - Nie , nie z Rosją - odparł Jankowski - Rosyjskie rodziny mafijne podzieliły pomiędzy siebie wpływy w wojsku tak , aby na każdy klan wypadało po jednej , góra dwie dywizje . W tej chwili panuje tam stan równowagi i każda rodzina , która wyśle do Polski własną dywizję , naraża się na to , że rodziny które tego nie zrobią , wykorzystają nadarzającą się przewagę , by rozszerzyć swoje wpływy . Każdy ojczulek chrzestny woli mieć własne czołgi pod ręką i nie nadstawiać karku dla innych . Tak więc to amerykanie mają wyciągać kasztany z ognia . Oni mają lepszy pretekst , bo będą walczyć o przywrócenie demokracji i im bardziej zależy , bo właśnie dziś rano kilku mafijnych kacyków zapowiedziało , że straty poniesione ostatnio w Polsce , odbiją sobie sprzedając pluton na Bliski Wschód . Nancy zareagował na to jak na ostrogę w tyłku . Słuchałem tego z zaciśniętymi pięściami . - Dobrze - wycedziłem , kiedy Jankowski skończył - bierzmy się do roboty Kiedy już naczytałem się gazet do syta , przyszła pora by wybrać jedną z nich i zaproponować tam swoje usługi . Nie wiem czemu , ale nie miałem ochoty zaciągać się do kolejnego brukowca . Myślenie to dziwny nałóg , nieprzyzwyczajonych boli , a przyzwyczajonych też boli bo nie można przestać . Po tekstach o taktyce chaosu odczuwałem niedosyt i wbrew wszelkiej logice miałem ochotę napisać coś niegłupiego . W pewnej chwili wpadła mi w oczy reklama pisma "Śmiała Myśl" . Rzecz wyglądał obiecująco , więc zanotowałem adres redakcji i wyszedłem na ulicę . Monarchiści po rozgonieniu Sejmu doszli do wniosku że "teraz albo nigdy" i postawili wszystko na jedną kartę . Dziesięć kroków po wyjściu z klatki byłem już członkiem dostojnej manifestacji fałszującej okropnie , za to głośno "Bogurodzicę" . Dwie przecznice dalej okazało się że na identyczny pomysł wpadli anarchiści . Ci dla odmiany zawodzili "Mury" . Obie manifestacje odnosiły się do siebie z taką wyższością , że w ogóle się nie zauważały . Przez blisko trzy przystanki tramwajowe oba tłumy maszerowały każdy swoją połówką jezdni , zgodnie blokując cały ruch . Co było dalej , nie wiem bo skręciłem w swoją stronę . Potem minąłem plac na którym lewicowy bez wątpienia elektorat wygwizdywał lewicowych posłów za to , że dali sobie wklepać na oczach całej Polski . I jakoś specjalnie głośno nie domagano sie przywrócenia demokracji . Wręcz przeciwnie . Na mieście czuć było dużą ulgę i luz , że wreszcie przestano rozciągać nas i przykrawać do europejskich gabarytów . Policja spokojnie kierowała ruchem demonstrantów , którzy domagali się wielu dziwnych rzeczy , ale na pewno nie demokracji . Wyglądało na to , że wreszcie mamy swój ulubiony ustrój dyktaturę bez terroru . - Naczelny "Śmiałej Myśli" popatrzył na mnie krytycznie . - A czy potrafi pan zaspokoić intelektualne ambicje naszych czytelników ? zapytał z powątpiewaniem . - Sądzę , że tak - odparłem stanowczo - Chciałem zaproponować cykl artykułów popularnonaukowych systematyzujących naszą wiedzę o rzeczywistości . A więc najpierw astronomia , potem fisyka cząstek elementarnych aż do teorii strun i fałd kompozycyjnych , dalej teoria grawitacji , która ściśle łączy się ze stanem współczesnej filozofii . Od filozofii przeszedł bym do psychologii , socjologii i historii - wyrecutowałem jednym tchem i czekałem na efekt . - Czy pan się na tym wszystkim zna ? - Tak . Mam również kilka pomysłów , jak w przystępny sposób przedstawiać złożone problemy naukowe . Nastąpiła chwila ciszy . Naczelny wciąż patrzył na mnie podejrzliwie - Dobrze , proszę pisać - rzekł wreszcie . Ludzie ! Omal się nie rozpłakałem ze szczęścia . Nareszcie miałem dowód na to , że nie zaliczam się do ginącego gatunku istot myślących na Ziemi . Do tej pory musiałem przyjmować ten fakt wyłącznie na wiarę . Z rozwainym włosem poleciałem do domu , po drodze tratując manifestację Matek Polek z hasłami
antyfeministycznymi albo odwrotnie . Z dna szuflady wyciągnąłem moje najtajniejsze zapiski . Godzinę później cały pokój zawalony był otwartymi książkami , a ja zwijałem się jak w ukropie . Powinienem się domyślić , że to zbyt piękne żeby było prawdziwe . Dwa tygodnie później w redakcji usłyszałem : - Wie pan , musieliśmy opuźnić druk pańskiego tekstu o jeden numer , bo korektorka nie zrozumiała słowa "blazar" . - Słucham ? - Przecież w tekście stoi jak wół , że jest to struga materii emitująca bardzo silne promieniowania gamma , skierowana wprost w kierunku ziemi . Taką strugę materii , kiedy obserwujemy ją z boku , nazywamy jetem , a jej źródłem jest wirująca czarna dziura z dyskiem akrecyjnym . - No widzi pan , ten dysk akrecyjny ... - Psiakrew ! Akapit wcześniej napisałem , że taką postać przybiera materia ścigana przez czarną dziurę i że przypomina to pierścienie Saturna ! - Wie pan , to wszystko jest takie skomplikowane . Dlaczego właściwie nasz czytelnik ma się zmuszać żeby przez to brnąć ? - Bo takie rzeczy istotnie dzieją się w kosmosie i człowiek inteligientny powinien o tym wiedzieć ! - Ale ten pański artykuł trzeba czytać tak uważnie i ze zrozumieniem ...Jeśłi przeoczy się jedno zdanie , przestaje się cokolwiek rozumieć . - Czy to zarzut ? Nie powiedział ani "tak" ani "nie" . Jego twarz wyrażała jedno i drugie . - Napisałem ten tekst logicznie , po polsku i takl prostu jak było można , ale nie bardziej ! - wycedziłem - Astronomowie , u których to konsultowałem , mieli pretensje że trywializowałem , bo nie napisałem , że dysk akrecyjny formuje się dlatego , że materia spadając na czarną dziurę zachowuje moment pędu ... - Wie pan , nasz czytelnik ma wprawdzie aspiracje ... - Skoro ma aspiracje , to niech aspiruje ! - Wie pan , może z następnym artykułem będziemy mieli mniejsze problemy . Niech pan pisze dalej . O czym to będzie ? - O budowie atomu - odparłem ponuro - Będzie to wstęp do teorii fałd kompozycyjnych . - Dobrze , więc do zobaczenia za tydzień . Pracowałem pełen najgorszych przeczuć . I słusznie , bo to co się stało później , byłoby śmieszne , gdyby nie było prawdziwe : - Niestety , nie możemy przyjąć pańskiego tekstu do druku , gdyż jest on zbyt niezrozumiały . - Niezrozumiały ?! - Używa pan takich pojęć jak "foton" i nie tłumaczy , co to jest . - Pan żartuje ! Przecież każdy wie , co to jest foton . Możemy zrobić szybki test . Proszę państwa !!! - wrzasnąłem na całą redakcję - Kto wie , co to jest "foton" ? Spojrzało na mnie kilka par baranich oczu . W końcu ktoś oznajmił : - To zakład fotograficzny w mojej dzielnicy Z łomotem usiadłem na krześle . Cod , że się nie rozleciało . - Przecież to jest poziom fizyki z pierwszej klasy szkoły średniej ! zaskowyczałem - Proszę pana , nasi czytelnicy to humaniści , którzy w szkole nie lubili fizyki i matematyki . Często wspominają o tym w swoich listach . Może więc napisał by pan coś o parapsychologii lub o poznaniu pozazmysłowym . - Mówi pan , że tylko humaniści ? - westchnąłem ciężko - Tzreba mi było powiedzieć od razu , że to półinteligenci ! - Myślę , że nie powinniśmy przedłużać tej rozmowy . Nasi czytelnicy kupują "Śmiałą Myśl" dlatego , że to pismo daje im poczucie bycia elitą . Nie zamierzamy zmieniać tego stanu rzeczy jakimiś nieodpowiedzialnymi tekstami . Na pańskie miejsce damy porady seksuologiczne . - I słusznie ! - warknąłem - Gdzie zbierze się dwóch albo trzech , tam zaraz wzywany jest seksuolog .
- Pan nas obraża ! Proszę wyjść !!! Wyszedłem . Potem zacząłem się zastanawiać , gdzie tu mieści się najbliższa redakcja jakiegoś paskudnego , wrednego , lecz uczciwego brukowca . Potem się upiłem . A bastępnego dnia z łóżka wyciągnął mnie dzwonek do drzwi . Nie , to nie mogą być pojedyńcze czołgi ! - stanowczo stwierdził Jankowski Samotny czołg to zbyt mała siła . Potrzebny jest co najmniej pluton czołgów . - To nie kłóci się z moją teorią - odparłem po namyśle - Byle tylko te plutony nie łączyły się w większe grupy przed atakiem . - Da się zrobić - odpowiedział Jankowski - Ja dołożyłbym do takiej grupy jeszcze wóz bojowy piechoty - odezwał się Stebnowski . - W sumie będzie pięć dużych pojazdów - pokręciłem głową - za dużo . - W takim razie dajmy o jeden czołg mniej - zaproponował Stebnowski - Nie powinniśmy rezygnować ze wsparcia piechoty ... - Racja - przyznał Jankowski i obaj popatrzyli na mnie . - Też myślę , że to dobry pomysł - od[parłem . W momencie otworzyły się drzwi i do pokoju wpadł Moraszczyk . - Duńczycy udostępnili Amerykanom Borholm jako bazę wypadową - oznajmił - W tej chwili lądują tam samoloty z piechotą morską , a okręty desantowe właśnie mijają Kopenhagę . - A co z lotniskowcami ? spytał Stebnowski . - Trzy na Morzu Północnym , dwa na Adriatyku . - Nasza flota ? - Zgodnie z planem koncentruje się w rejonach zatok Pomorskiej i Gdańskiej . Odsłoniliśmy już środkowe wybrzeże . - Odłoniliście ? - zdumiałem się . - Wobec takiej przewagi technologicznej nie jesteśmy w stanie bronić całego wybrzeża , dlatego skupiliśmy się na tych jego fragmentach , w których mamy sprzyjające warunki terenowe . - Więc pozwolicie im wylądować ? - Planujemy oddać Kołobrzeg bez walki - odparł Stebnowski - Przyjmiemy walkę w głębi kraju i reszta zależy od pana teorii . - Wróćmy lepiej do naszych czołgów . - odezwał się Jankowski - Musimy jeszcze omówić kwestię łączności i zaopatrzenia . - Nie będzie łączności - odpowiedziałem - Potrzebujemy tylko możliwości przesyłania rozkazu ataku do poszczególnych grup . Czy to da się zrobić mimo zagłuszania ? Moraszczyk znów wyszedł z pokoju , a Jankowski skinął twierdząco głową - Nie da się zagłuszyć wszystkich częstotliwości na raz , więc to nie problem . Jednak dobrze było by mieć stałe źródło informacji z pola walki . - Więc wyślijmy tam dziennikarzy - stwierdziłem - Jak najwięcej ekip telewizyjnych z krajów neutralnych . I dajcie im wszystkie możliwe przepustki . - To jest myśl - przyznał Stebnowski - Zajmę się tym - teraz i on wyszedł z pokoju . Cokolwiek zaskoczony popatrzyłam na Jankowskiego . - Gdzie oni wszyscy poszli ? - Przekazać informacje do Sztabu Generalnego - odparł generał - Pan wybaczy , ale nie wpóścimy pana do centrum obrony . Paru naszych konserwatywnych kolegów mogło by dostać zawału . Poza tym jest jeszcze kwestia profesionalizmu . Pańskie pomysły trzeba przełożyć na dość hermetyczny język rozkazów i wolelibyśmy , aby przy tym nie było cywila , także ze względu na tajemnicę wojskową . Wreszcie po prostu było by tam ciasno . - Ciasno ? - Nie jesteśmy jedyną tego typu grupą dyskusyjną - oznajmił Jankowski - Wydział do walki elektronicznej przyhołdubił sobie maniaka od wirusów komputerowych , a dowództwo lotnictwa kilku wesołków z ... Mniejsza o to z jakiej gazety . mam nadzieję , że nie czuje się pan obrażony .
- Skądże , to całkiem interesujące . W tym momencie wrócił Moraszczyk - mamy już plany strategiczne Amerykanów - stwierdził krótko i od razu wyjaśnił : - Nasz człowiek w Waszyngtonie awansował w wyniku ostatnich ruchów kadrowych . - A nie mówiełem ... - mruknął Jankowski - Nie zamierzają podbijac całej Polski , ale upokorzyc i ośmieszyć naszą armię kontynuował Moraszczyk - Wychodzą z założenia , że jeśli dadzą nam pokazowego łupnia , plus akcja propagandowa , plus sankcje gospodarcze , to Naczelnik Państwa złoży urząd i rozpisze wolne wybory . Ich media już trąbią o "wielkiej zabawie w strzelanego" i "polowaniu na polski reżym" - Czy to oznacza że użyją wszelkich typów sprzętu najnowszej generacji ? zapytałem - Zgadza się . - A jak my wyglądamy na tym tle ? - Przeciętnie jesteśmy gorsi o jedną generację - odparł Jankowski - Mamy trochę sprzętu na światowym poziomie , ale możemy go użyć dopiero w decydującym momencie . Reszta nadaje się tylko do działań opóźniających , a około jedna piąta tego co posiadamy to rupiecie przydatne tylko jako ruchome tarcze . - Czyli podtrzymujemy stare , dobre tradycje kampanii wrześniowej podsumowałem ponuro . Jankowski odwrócił sie do Moraszczyka . - którędy pójdą ? Półkownik rozłożył na stole mapę sztabową pólnocnej Polski - Wyląduję gdzieś na zachód od Kołobrzegu , ale na pewno poniżej jeziora Jamno . Dokładnego miejsca desantu jeszcze nie ustalili . Potem oficjalnie wyruszą na Warszawę , ale faktycznie nie chcą posuwać sie dalej niż do Bydgoszczy . Sądzą , że do tego czasu zrealizują wszystkie cele polityczne . - Polska to spory kraj - mruknąłem - Wbijanie w nas takiego klina , to z ich strony spore ryzyko . - Dlatego właśnie wykorzystają całą posiadaną przewagę technologiczną odpowiedział Moraszczyk - Będą sie starać żeby nawet mysz nie zbilżyła sie do nich na odległość strzału ... - Urwał , bo właśnie otworzyły się drzwi i do pokoju wparował Stebnowski targając za sobą wózek z sześcioma telewizorami . - Panowie - wysapał od progu - Trzeba to wszystko podłączyć i nastawić , każdy na inny serwis informacyjny . - Nie lepiej było to zlecić technikom ? - spytałem . - Tajemnica wojskowa . Im mniej osób pana zobaczy tym lepiej . Kwadrans później telewizyjna mozaika w kącie pokoju zaczęła działać , na razie z wyłączonym głosem . Wszyscy czterej pochyliliśmy się nad mapą . - Trzon naszych wojsk pancernych zdążyliśmy już rozlokować w Puszczy Noteckiej , Bydgoskiej i w Borach Tucholskich - oznajmił Stebnowski - A więc główna bitwa pancerna powinna rozegrać się na Pojezierzu Krajeńskim stwierdziłem . - Mniej więcej - zgodził się Jankowski - Do tej pory mamy zamiar prowadzić walkę minową i działania opóźniające opierając się na małych , ruchliwych oddziałach wyposażonych w samochody terenowe . Te zgromadziliśmy już w kompleksie leśnym w okolicach Białogardu . - Co właściwie możemy zrobić ? - spytałem . - Tak naprawdę ? - odparł Stebnowski - Stoczyć jedną zwycięską bitwę i maksymalnie wykorzystać ją politycznie . W walce z tak silnym przeciwnikiem nasza armia nie jest w staniebronić się dłużej niż miesiąc . Nie ma również mowy o długotrwałej wojnie ze Stanami Zjednoczonymi , mamy na to za mały potencjał gospodarczy . - Jednym słowem , musimy przejść przez ucho igielne , a nawet nie wiemy czy jesteśmy wielbłądami - skwitowałem - Zgadza się - rzekł Jankowski - i dlatego liczymy , że pańska teoria nam w tym
pomoże . - Co pan sądzi o tym , by rozproszone plutony pancerne rozlokować w lasach wzdłuż rzek Brda i Gwda ? - spytał rzeczowo Stebnowski przerywając te dywagacje . Popatrzyłem uważnie na mapę . - Zgadzam się - odparłem - Na Pojezierzu Krajeńskim prawie nie ma lasów , więc Amerykanie nie będą się tam bali wleźć . - Pozostaje jeszcze problem zaopatrzenia - przypomniał Jankowski . - Skoro ma być jedna bitwa , więc wystarczy , jeśli każdy czołg wyruszy do walki z pełnym bakiem i kompletem amunicji - odpowiedziałem - Czy można uzupełnić paliwo na stanowiskach wyjściowych ? - Tak , ale to za mało . Musimy znaleźć jeszcze jakiś sposób - powiedział stanowczo Stebnowski - Pańska teoria wyklucza bieżące zaopatrywanie walczących wojsk . - Ależ skąd ! O tym było w czwartym artykule , który nie zdążył sie ukazać . Należy rozwieźć po bańce paliwa i kilka pocisków do wszystkich gospodarstw rolnych w rejonie potencjalnych działań . Nasze czołgi będą uzupełniac paliwo przejeżdżając przez każdą wieś . Chyba możemy liczyc na patriotyzm ludności ? Stebnowski zmarszczył brwii . - Trzeba się szybko za to zabrać - oznajmił . On i Jankowski wstali od stołu . - Czy pelengnatory szumu radiowego są już zamontowane na wszystkich czołgach ? - spytałem . - Tego dopilnowaliśmy w pierwszej kolejności - rzekł Stebnowski . - Konieczny jest również nakaz zachowania ciszy radiowej aż do chwili bezpośredniego kontaktu z wrogiem . Nasi mają lokalizowac przeciwnika i nasłuchiwać rozkazu ataku . Plutony między sobą powinny zachowywać kontakt wzrokowy . - Dopilnujemy tego - zapewnił Jankowski - I jeszcze jedno . Wsparcie lotnicze . Co z nim ? - Wojska pancerne otrzymają je dopiero w chwili rozpoczęcia ataku . Do tego czasu oddajemy Amerykanom pełną przewagę w powietrzu - odparł Stebnowski . - Najlepsze samoloty ukryliśmy równie głęboko jak czołgi - dodał Jankowski . Obaj generałowie wyszli pośpiesznie z pokoju . Zostałem sam z Moraszczykiem , który wyciągnął pódełko z chorągiewkami na szpilkach i zaczął ozdabiac nimi mapę . - Metoda stara , ale bardziej niezawodna od najlepszego komputera - stwierdził z uśmiechem . Potem załatwił sobie sztywne połączenie ze Sztabem Głównym , nasadził słuchawki na uszy i w ogóle przestał się odzywać . Czas mijał , a ja patrzyłem jak chorągiewki na mapie zaczynają powoli obrysowywać coś na kształt worka otaczającego Pojezierze Krajeńskie od południa , wschodu i zachodu . Dwie godziny późniwej nagle zgasło światło . - Zaczęło się - rzekł w ciemności Moraszczyk . Milczał przez chwilę , po czym dodał : - Właśnie rozwalili nam elektrownie Turów , Kozienice i rafinerię w Płocku . Zaraz włączy się zasilanie awaryjne . Chyba byłem przygotowany na coś takiego , lecz mimo wszystko poczułem jak coś łapie mnie za gardło . Minutę później istotnie zapaliło sie światło , a telewizory zaczęły działać . Moraszczyk znieruchomiał przyciskając słuchawki do głowy . - Nancy właśnie postawił ultimatum - powiedział po chwili - Dał nam czterdzieści osiem godzin . Atak na elektrownie był dla podkreślenia wagi orędzia ... Obaj odwróciliśmy sie do telewizorów . Właśnie dwie stacje zachodnie pokazywały płonący Płock , jedna rozbebeszone generatory elektrowni Turów , a na pozostałych królowała ojcowsko zatroskana twarz prezydenta Nancy'ego . - Są duże naciski na Niemców , by przyłączyli sie do sankcji gospodarczych i udostępnili Amerykanom Rugię - mówił Moraszczyk - Kanclerz Halentz gra na zwłokę i tłumaczy się zaszłościami historycznymi . - Amerykanie nadstawiają karku za Rosjan , a my za Niemców , niezły pasztet ! -
stwierdziłem . Przez cały kolejny dzień nie nastąpił nowy atak . Stacje telewizyjne pokazywały koncentrujące sie na Borholmie oddziały amerykańskiej piechoty morskiej , załadunek sprzętu na okręty desantowe i patriotyczne manifestacje w miastach polskich . Komentarze mówiły o głębokim zmanipulowaniu naszego społeczeństwa , a od czasu do czasu pojawiał sie ukryty w krzakach samotny polski czołg . W telewizji amerykańskiej wojskowi eksperci demonstrowali najnowsze systemy broni i tłumaczyli dlaczego żadnemu amerykańskiemu żołnierzowi nie stanie sie krzywda w Polsce . Jankowski z Stebnowskim nie pojawili się ani razu . Siedziałem sam z Moraszczykiem , który zajęty swoimi chorągiewkami nie przejawiał ochoty do rozmowy . Okazało się że do naszego pokoju przylega całkiem przyzwoity apartament ze wszystkimi wygodami . To był cały obszar po którym mogłem się poruszać . Tacę z jedzeniem o ustalonej porze stawiano pod drzwiami i stamtąd zabierał ją Moraszczyk . W przeciwieństwie do mnie mój opiekun lub raczej strażnik czuwał bez przerwy , co pewien czas łykając jakieś tabletki . Na dwanaście godzin przed upływem ultimatum Amerykanie zdmuchneli nam nadajniki telewizyjne we wszystkich większych miastach i skasowali maszt radiowy w Gąbinie . - Do trzech razy sztuka ... - westchnął ciężko Moraszczyk Niedługo potem wrócił Jankowski . - Wszystko wskazuje na to że będziemy gotowi na czas - oznajmił - Zrobiliśmy co do nas należało , reszta w rękach Boga i Chaosu . Chaos zaczął się dokładnie o godzinie zapowiedzianej przez prezydenta Nancy'ego . W jednej chwili umilkła prawie cała łączność radiowa , a czynne radary zostały zniszczone . Nie wiadomo ile amerykańskich samolotów znalazło się nad Polską , w każdym razie wystarczająco dużo , by nasza obrona przeciwlotnicza mogła zaliczyć kilkanaście pewnych trafień . Wywołało to konsternację amerykańskich mass mediów , bo samoloty były niewykrywalne ... - Jakim cudem zdołali tego dokonać ? Strzelali na oślep ? - zapytałem Jankowskiego . Generał uśmiechnął się . - Myślę że mogę ci zdradzić tę tajemnicę wojskową - stwierdził - Otóż czasami nawet zupełnie niewykrywalny dla radarów i podczerwieni samolot można wypatrzeć stojąc na dachu . kilku amerykańskich dowódców planując naloty , najwyraźniej o tym zapomniało . By odegrać się za tę przykrą niespodziankę , Amerykanie precyzyjnie odstrzelili pomnik warszawskiej Syrenki , po czym zabrali się za systematyczne niszczenie obiektów wojskowych na terenie Pomorza Zachodniego . Ogromnie ucierpiały tysiące makiet z dykty i brezentu , ze wstawionymi do środka piecykami typu "koza" jako źródłem podczerwieni . W odpowiedzi przeciwnik użył inteligientniejszej amunicji , która z tylko sobie wiadomych powodów w pierwszej kolejności zabrała się za karczowanie przydrożnych płaczących wierzb . - Punkt dla chłopaków z wywiadu i wydziału walki elektronicznej - oznajmił Jankowski gdy przestał się śmiać . - To ich robota ? - spytałem - Tak . Udało im się przemycić do komputerowego katalogu celów opis "standartowego typu maskowania polskiego czołgu" ... Jeszcze śmieszniej zrobiło się , gdy po rutynowym bombardowaniu na plażach pomiędzy Kołobrzegiem a Sianożętami zaczęła lądować nieustraszona piechota morska . Greenpeace ogłosił natychmiast listę endemicznych gatunków roślin i zwierząt , zagrożonych amerykańskimi bombardowaniami i rozpoczął globalną akcję protestacyjną pod hasłem ochrony mikołajka nadmorskiego . Pierwsza przeszkoda militarna czekała na Amerykanów dopiero przy trasie Kołobrzeg - Koszalin . Szczęśliwym trafem akurat była na miejscu ekipa telewizji szwajcarskiej . Na prawym , górnym ekranie pojawił się najnowszy model czołgu z rodziny Abramsów . Wóz zgrabnie radząc sobie z przeszkodami terenowymi
właśnie dojeżdżał do autostrady , gdy nagle z przydrożnego rowu wylazło coś jak przerośnięty pająk . Miało pół metra średnicy , tyleż wysokości i korpus przypominający garnek . Przebierając chyba dziesięcioma wielostawowymi odnóżami , z nieprawdopodobną zręcznością pobiegło w stronę czołgu . Jednym susem wskoczyło na pancerz , przywarło i eksplodowało . Ułamek sekundy później wybuchające paliwo i amunicja zamieniły Abramsa w ziejącą ogniem skorupę . Nie wierzyłem własnym oczom . Tymczasem w polu widzenia pojawiły się następne czołgi i równocześnie spod ziemi i krzaków zaczęły wyłazić kolejne samobierzne miny . Na ekranie rozpętało się piekło . Sądząc po kilku nagłych skokach i osobliwym znieruchomieniu obrazu szwajcarscy dziennikarze porzucili kamery i uciekli . - Pajączki nieźle sobie radzą - stwierdził Jankowski z czułością w głosie . Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu . - To naprawdę nasze ? - wykrztusiłem wreszcie . - A co pan myślał , że we wszystkich dziedzinach musimy być koniecznie trzecim światem ? - odparł zirytowany . - Ależ skąd u nas taki poziom zaawansowania elektroniki ?! Wiem co nieco o problemach ze sterowaniem robotami kroczącymi . Żeby osiągnąć taką płynność ruchów i zwinność , potrzebny by był procesor o niesamowitej skali integracji ... zwłaszcza przy takich wymiarach całości ...Nigdy nie byliśmy dobrzy w produkcji procesorów ... - myślałem głośno - To od kogo ta licencja ? - Faktycznie - przyznał Jankowski - Dłubanie w krzemie nie jest naszą mocną stroną . Dlatego też "pajączkiem" nie steruje elektronika . W każdym razie nie całkowicie . - A co ? - Wypreparowany system pająka korsarza z zapasem pożywki na rok . Jeśli się nie mylę , wykorzystano także instynkt drapieżniczy tego gatunku Oniemiałem , a potem distałem ataku narodowej dumy . To cholernie fajne uczucie . Przestało byc fajnie , kiedy wszystkie "pajączki" zużyły się , bo jak dotąd wyprodukowano tylko próbną serię , a amerykańska armia dotarła do Białogardu . Tutaj stawiły jej czoło nasze oddziały opóźniające , wyposażone w lekko opancerzone Tarpany . na każdym samochodzie terenowym był kaem , uniwersalna wyrzutnia rakiet przeciwpancernych i przeciwlotniczych oraz pięciu żołnierzy . To było zbyt mało , by przychamować potężnie krytą z powietrza kolumnę najświeższej mutacji Abramsów i transponterów opancerzonych . Nasi chłopcy dali z siebie wszystko , z czego amerykańska telewizja pokazała głównie bebechy . Najwyrażniej po to by odbic sobie poprzednie wypadki serwowali na maksymalnych zbliżeniach płonące i rozwałkowane trupy polskich żołnierzy . A mieli z czego wybierać . Bez wsparcia z powietrza dwie trzecie naszych tarpanów zostało zniszczone zanim podjechało na tyle blisko by zobaczyś przeciwnika . Amerykańskie F-210 i pancerne helikoptery Patton raz po raz wyłuskiwały nasze samochody . Na szczęście niezupełnie bezkarnie . Ktoś tam za wielką wodą , na widok kolejnego walącego się na ziemię śmigłowca , postanowił przekartkować historię Polski , bo w komentarzach telewizyjnych pojawiły się pierwsze głosy zwątpienia w błyskotliwy sukces operacji "Zew Demokracji" . Na razie były to jednak głosy odosobnione . Amerykański taran skutecznie zmiażdżył nasze oddziały opóźniające oczyszczając sobie drogę aż do Szczecinka . Tylko jedna rzecz im nie wyszła . jakoś dziwnym trafem nie udało im się ośmieszyć polskiej Armii . Nadeszła pora aby w praktyce zastosować moją teorię . Był to już piąty dzień w towarzystwie pułkownika Moraszczyka i jego chorągiewek na szpilkach . Łeb mi puchł od oglądania telewizji . Amerykańskie dowództwo doskonale zdawało sobie sprawę , że pakując się na Pojezierze Krajańskie włażą do worka utkanego z naszych czołgów , ale o to im właśnie chodziło . Chcieli przyjąć bitwę na naszych warunkach i pokazać nam co warte są amerykańskie wartości i pociski
przeciwpancerne . By wzmocnić powietrzną osłonę swoich wojsk , ściągneli na morze północne jeszcze jeden swój lotniskowiec i więcej samolotów nad Borcholm . Potem spokojnie zajeli Czarne , Debrzno i wolniutko , dwoma kolumnami , ruszyli w stronę Noteci . Nasze czołgi rozproszone w lasach nad brzegami Gwdy i Brdy nie wydawały sie nebezpieczne . Amerykańskie samoloty początkowo próbowały je wyszukiwać i niszczyć , ale siedzący na drzewach snajperzy z ręcznymi wyrzutniami rakiet szybko wybili im ten pomysł z głowy . W tej sytuacji amerykanie poprzestali na zaminowaniu z powietrza wszystkich dróg wychodzących z lasów i dali sobie spokój . Wyszli z założenia że Polacy muszą wreszcie opóścić krzaki i zacząć się koncentrować , a wtedy oni zademonstrują światu nowe , śliczne polish jokes . Nawiasem mówiąc , wszystkie amerykańskie programy rozrywkowe od kilku dni bazowały na dowcipach o "pijanych polaczkach i ich zardzewiałych tankietkach" . Bardzo popularny był konkurs pod hasłem "Co robi polski dyktator w krzakach nad Notecią ? " . Wymawiali to "Noteka" . Wyglądało więc na to , że amerykańscy sztabowcy nie czytali "Obleśnych Nowinek" Bogu dzięki ! Kiedy chorągiewki z białymi gwiazdkami dotarły na wysokość Sępólna , wrócił Stebnowski . On i Jankowski popatrzyli na mnie wyczekująco . - Co z minami ? - spytałem . - Saperzy uporali się z większością z nich - odparł Stebnowski - Miejmy nadzieję że większość naszych czołgów nie będzie jechać po drogach . - Zaczynajmy - powiedziałem nieswoim głosem . Obaj generałowie wybiegli z pokoju . Kwadrans później nad Pojezierzem Krajeńskim pojawiły sie myśliwce bombardujące . Zamiast bomb zaczeły zrzucać setki dziwacznych pojemników wielkości tornistra . Każdy taki pojemnik po upadku na ziemię nadmuchiwał się samoczynnie przybierając postać czołgu . Niewielki , elektryczny silnik sprawiał , że makieta natychmiast zaczynała sunąć przed siebie , a reflektor podczerwieni i generator pola magnetycznego udawały że ma ona silnik spalinowy i pancerz . - To pomysł tych wesołków z lotnictwa - oznajmił Moraszczyk Trzy minuty później w powietrzu zrobiło się gęsto od amerykańskich samolotów . Nadleciały kolejne eskadry polskich . Z ziemi wyglądało to trochę jak pokaz fajerwerków . I nagle na jednym z telewizorów pojawił się film hard porno . Dopiero po chwili dotarł do mnie głos spikera tłumaczący , że z niewiadomych przyczyn taki właśnie obraz od kilku minut odbierany jest z amerykańskiego satelity szpiegowskiego zawieszonego nad polem walki . - Drugi punkt dla chłopaków z elektroniki - skwitował Moraszczyk - Trzeba przyznać że to największy wyczyn od czasów złamania Enigmy ! Na dodatek jest na co popatrzeć ... Gapiąc się na panienkę doznającą orgazmu w równych trzydziesto sekundowych odstępach pomyślałem że teraz musi sie udać . Potem przyszedł Jankowski z wiadomością , że niebawem wystartują nasze najlepsze samoloty wsparcia pola walki - Skorpiony pierwszej i drugiej generacji . - To zostały nam jeszcze jakieś lotniska ? - spytałem zdumiony . - Większość - odpowiedział spokojnie generał - Na tę okazję mieliśmy przygotowane pływające pasy startowe , ukryte chwilowo pod powierzchnią niektórych jezior . Minutę później CNN doniosła , że amerykańscy informatycy rozgryźli wreszcie numer z wierzbami i usuneli szkodliwy plik z katalogu celów . Największą trudność sprawiał im fakt , że plik ów miał cechy wirusa komputerowego . W każdym bądź razie było już po wszystkim i myślące pociski odzyskały swą skuteczność . Chorągiewki oznaczające plutony naszych czołgów przemieszczały się zupełnie chaotycznie . Moraszczyk nie spuszczał oczu z telewizorów . Jednym uchem słuchał komentarzy , drugim wiadomości ze Sztabu Głównego . Wrócił Stebnowski . Powiedział że wszystkie rozkazy zostały już wydane i pozostaje tylko czekać .
Usiedliśmy i patrzyliśmy na mapę . Wyglądało na to że wszystko spieprzyłem . Podczas gdy chorągiewki z białymi gwiazdkami formowały równe rubieże obronne , nasze miotały się wokół nich jak pyłki Browna . Aż nagle w tym chaosie zaczął się rysowac jakiś porządek . Białoczerwone chorągiewki ułożyły się cos na kształt pierścienia otaczającego pozycje amerykańskie . A potem ten pierścień rozmazał się tworząc najpięknieszy na świecie fraktal . Na tyle , na ile Moraszczyk mógł go odwzorowac na mapie , był to klasyczny fraktal drzewkowy . Od innych tego typu fraktakli różnił sie tylko tym , że kształtował się od brzegów do środka , czyli odwrotnie niż one . A środkiem krystalizacji były tu amerykańskie kolumny pancerne ! W komuniaktach zaczęto mówić o "rosnącej sile i precyzji polskich ataków" . Na ekranach płonęły czołgi nasze i ich . Samoloty jak szalone ściagały się nad polami i dachami domów . Moraszczyk desperacko wypatrywał tabliczek z nazwami miejscowości i terenowych punktów orientacyjnych . Polskie czołgi wchodząc w rejon walk przerywały cisze radiową , co zwiększało szum w eterze i tym samym przyspieszało rozrost pancernego fraktala . Pominięcie etapu koncentracji wojsk spowodowało wydłużenie czasu reakcji wykrycie-zniszczenie celu w amerykańskim systenmie dowodzenia . Satelita faszerujący komputery sztabowe binarnym pornosem wydłużał ten czas jeszcze bardziej . Tymczasem natarcie fraktalne rozwijało się lawinowo . Amerykańskie centrum dowodzenia , siłą rzeczy powodujące największy szym radiowy , zostało zaatakowane koncentrycznie ze wszystkich stron na raz . Luźne grupy polskich czołgów , zdawało by się niegodne uwagi , jakimś cudem , tuż pod nosem amerykanów połączyły się w pancerne pięści . To znaczy , cud to był dla nich . W kilku komentarzach użyto nawet słowa "magia" . Potem używano go coraz częściej ...W sztabie na Borholmie nie wierzono w magię . Dlatego ponad połowa biorących udział w bitwie amerykańskich samolotów szukała miejs koncentracji polskich czołgów . .. Trzy godziny po rozpoczęciu kontrnatarcia w trójkocie Więcbork - Wysoka - Nakło n. Notecią wrzało jak w kotle czarownicy . Na mapie polski fraktal systematycznie pożerał amerykańskie pozycje . Piechota morska biła się z właściwym sobie profesjonalizmem , lecz nic nie mogła na to poradzić , że ilekroś jakiś oddział wzywał przez radio wsparcia , to najczęściej zamiast odsieczy nadjeżdżały polskie czołgi i to z najmniej spodziewanego kierunku . Mimo to bronili się twardo , a ich przewaga w powietrzu stawała sie coraz bardziej odczuwalna . Nasze Skorpiony wykruszały się zatrważająco szybko , a my po prostu nie mieliśmy ich więcej . Swoje robiła też różnica poziomów techniki wojskowej . Walki przeciągneły się do zmroku i trwały w nocy . Kiedy już się wydawało , że mimo wszystko rozwalimy sobue głowy o ten mur , ten się nagle zawalił . Około drugiej w nocy amerykańskie centrum dowodzenia przestało jazgotać . Obszar bitwy zaczął przesuwać się na północ . Cofali się ! O świcie weszły do walki niedobitmki naszych wojsk spod Białogardu . Byli zbyt słabi aby zamknąc pierścień okrążenia , ale Amerykanie ze swym zdezintegrowanym systemem dowodzenia i poszatkowaną łącznością nie byli w stanie sie przegrupować . Ich rozbite oddziały umykające z nadnoteckiego tygla , napotkawszy opór na drodze do morza , stawały i zaczynały domagać się ewakuacji drogą lotniczą . I znowu zamiast helikopterów transportowych często pojawiały się polskie czołgi . Pod Człuchowem nasze T-85 i ich śmigłowce przybyły jednocześnie . Spowodowało to cały szereg gorszących scen rodem z ewakuacji Sajgonu przed laty . Miło było patrzeć , jak porzucając cały sprzęt , wieją uczepieni helikopterów jak kiście winogron . Tam gdzie pomoc nie nadchodziła na czas , amerykańscy żołnierze zaczynali się poddawać . Ich pierwsze pytanie po złożeniu broni brzmiało :"Jak wyście to zrobili ?" . Niektórzy w szoku powtarzali , że to niemożliwe , by amerykańska technologia mogła zawieść . Dla tych trzeba było szybko zorganizować pomoc psychoterapeutyczną . Około dziesiątej ustały ostatnie walki powietrzne , a zaczęło się trzęsienie ziemi w Waszyngtonie . Przedpołudniowe serwisy informacyjne pokazywały bez przerwy
płonące Abramsy i kolumny amerykańskich jeńców . Redakcje były zasypywane telefonami od widzów domagających się aby przerwano emisję tego filmu katastroficznego i podano wreszcie informacje z Polski . W Kongresie obudzili się republikanie , a jeden z nich przypomniał sobie , że Kościuszko też miał tytuł Naczelnika Państwa . Prezydent Nancy podobno złapał ciężką grypę . W Europie Rada Starców z Brukseli uchwaliła rezolucję że pobicie Amerykanów było czynem głęboko niesłusznym . Brytyjski minister spraw zagranicznych oderwany przez dziennikarzy od porannej herbaty bredził o polsko-amerykańskiej granicy pokoju na Noteci . Zaraz potem BBC zapowiedziała rewelacyjną realcję z polskiego centrum dowodzenia , w którym zastosowano alternatywne metody kierowania wojskami . Na ekranie pojawił sie pokój sztabowy z rozłożoną na stole mapą Pojezierza Krajeńskiego , nad którą pochylało sie kilku czubków z różdżkami , wahadełkami i bardzo mądrymi minami . W kącie siedział czarno ubrany facet z oczami wybałuszonymi jak przy chronicznym zatwardzeniu i raz za razem wbijał szpilki w woskowy model najnowszego Abramsa . Pod ścianą podskakiwał szaman w powłóczystych szatach i rytmicznie uderzał grzechotką we własną głowę . Wokół tego panoptikum krążyło kilku generałów . Gdy któryś z "ekspertów" zaczynał im coś tłumaczyć , przytakiwali z uwagą . - Co to jest , do diabła - nie wytrzymałem . - Chyba nie sądzi pan , że powiemy im jak naprawdęto zrobiliśmy ? - odparł Stebnowski - Niech pan pomysli - uśmiechnął się - ilu teraz specjalistów od New Age będzie musiał zatrudnić Pentagon . To lepsze od bombardowania ... - A niech was ..! - Oczywiście liczymy na pańską całkowitą dyskrecję - dodał Jankowski - Tego nie może pan opisać w "Obleśnych Nowinkach" - Ma się rozumieć . Czy mogę już iść do domu ? - To jeszcze nie koniec - rzekł Stebnowski Rzeczywiście to nie był koniec . O godzinie szestnastej pięć Polska wypowiedziała wojnę Danii za współudział w agresji . Kwadrans później trzy nasze myśliwce bombardujące typu Halny zaatakowały Kopenhagę . Dwa dokonały precyzyjnego bombardowania centarli sterowania świateł ulicznych . Trzeci zdemolował browar Tuborg . Obfita piana wypływająca przez okna dymiącego browaru , sądząc z komentarzy , zrobiła na tubylcach nie mniejsze wrażenie , niż grzyb atomowy . Supernowoczesna centrala sterowania światłami ulicznymi , oparta na procesach logiki rozmytej , trafiona czterema rakietami , doznała kompletnej schizofrenii . Ruch uliczny w całej Kopenchadze oraz na całej Zelandii został sparaliżowany . Punktualnym i sumiennym Duńczykom świat zawalił się na głowę . Polskie samoloty , by uniknąc spotkania z amerykańskimi , podczas dolotu i powrotu kryły się w niemieckiej przestrzeni powietrznej nad Uznamem i Rugią . Niemcy zareagowali na ten incydent notą dyplomatyczną utrzymaną w tonie łagodnej perswazji . - Jo ,jo ,żeby mi to było przedostani raz ... - Stebnowski bardzo udatnie naśladował piwny baryton kanclerza Halentza Duńska obrona powietrzna została zaskoczona , gdyż o godzinie szesnastej obsługa radarów skończyła pracę i poszła do domów . Amerykański satelita , jakby mnie kto pytał , nadal emitował trzydziestosekundowego pornosa wpędzając zamorskich speców od elektroniki w myśli samobójcze . Trzeba uczciwie przyznać , że przeliczyliśmy się , jeśli chodzi o duńską królową . Zacna staruszka osobiście objęła dowódctwo nad armią , i w ciągu kilku godzin z miasta wariatów , jaki stała sie Kopenhaga , zrobiła znowu stolicę państwa . Zmobilizowała to co było pod ręką i zwróciła się o pomoc do NATO . Niestety , tak się złożyło , że tym , czym akurat mogła dysponować królowa Małgorzata , były dwie bliźniacze Homoseksualne Brygady Powietrzno Desantowe , Lesbijska i Gejowska . Ta druga już sześć godzin po ogłoszeniu alarmu miała już sześdziesięcio procentowy ubytek stanów etatowych w wyniku dezercji . Brygada lesbijska stawiła się w komplecie , ale zgodziła się wyruszyć do walki tylko pod
warunkiem , że zostanie wyposażona w bomby atomowe i że celem będzie Warszawa . Tymczasem Niemcy milczeli , a Francuzi zareagowali na sytuację masowymi demonstracjami pod hasłem "Nie chcemy umierać za Kopenhagę" . Rosyjska mafia spełniła swoje groźby i sprzedała pluton do Pakistanu , w wyniku czego Amerykanie natychmiast przestali interesować się problemem krzewienia demokracji w Polsce . Gdy wyszło na jaw , w czyim faktycznie interesie amerykańscy chłopcy wzieli w skórę pod Notecią , Kongres pod presją opinii publicznej zabronił prezydentowi Nancy'emu jakichkolwiek działań zbrojnych w Europie . Wylani z kąpielą Duńczycy zostali na lodzie i zaczeli się intensywnie zastanawiać , kto właściwie i po co zapisał ich do NATO ? W końcu zgodzili się na niemiecką mediację w celu załagodzenia konfliktów z Polską . - Nieźle narozrabialiśmy - mruknąłem do Stebnowskiego - Amerykanie dostali po łapach , NATO okazało się warte funta kłaków , a jedynym państwem mającym coś do powiedzenia w Europie okazały się Niemcy . Czy o to nam chodziło ? - Nie warto płakać nad rozlanym mlekiem - odpowiedział generał - Trzeba będzie przywyknąć . Chyba nie sądzi pan , panie Tomaszewski , że to , co było do tej pory , będzie trwać wiecznie ? Historia nigdy się nie kończy ?