JULIAN APOSTATA
LISTY EDYCJA KOMPUTEROWA, PRZY WSPÓŁPRACY MIROSŁAWA TOMANY: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL:
[email protected] MMIII ®
TŁUMACZENIE: WITOLD KLINGER W nawiasach przy kolejnych numerach listów podano numerację edycji tekstu greckiego. W nawiasach kwadratowych [ ] znajdują się uzupełnienia wprowadzone Tłumacza; w nawiasach ostrych ( ) uzupełnienia wydawców tekstu greckiego. Kursywą wyróżniono uwagi Tłumacza.
UWAGI DO EDYCJI KOMPUTEROWEJ: Chcielibyśmy złożyć gorące podziękowania Panu Mirosławowi Tomanie za bezinteresowną pomoc, dzięki której stało się możliwe udostępnienie tego niezwykle trudno dostępnego źródła „szerokiemu gronu odbiorców”.
przez
1(4) DO EUAGRIOSA MÓWCY 1
Niewielki zespół czterech pól w Bitynii, podarowany mi niegdyś przez babkę2, ofiaruję Ci w podarku do Twego rozporządzenia. Jest on za mały, aby przysporzyć komuś bogactwa i uczynić go zamożnym, a jednak nie jest całkowicie pozbawiony właściwości przyjemnych, jeśli Ci o nim wszystko szczegółowo opowiem. Nic mi nie przeszkadza pogawędzić sobie wesoło z Tobą obsypanym darami charyt i muz3. Odległość jego od morza wynosi nie więcej jak 20 stadiów4 i żaden przekupień ani marynarz nie zakłóci spokoju tego miejsca swą gadatliwością lub brutalnością. Ale i nie jest on zupełnie wyzuty z darów Nereusa5: ma przecie zawsze i rybę świeżą i drgającą jeszcze, a gdy z domu wyszedłszy, znajdziesz się na pewnym wzgórzu, to ujrzysz i Propontydę6, i wyspy7, i miasto noszące imię szlachetnego władcy8, i przy tym nie będziesz stąpał po trzcinach i porostach morskich, niepokojony przez te smętne i nie nadające się do wymienienia brudy, które morze wyrzuca na piaski swego wybrzeża, lecz po powoju, tymianku i ziołach wonnych. Głęboką ciszę ma wkoło, kto tam wypoczywa i w księgę spogląda, a potem, gdy da odpoczynek wzrokowi, tak słodko jest spojrzeć na okręty i morze! Takie letnisko, gdym był chłopcem bardzo jeszcze młodym, wydawało mi się najmilsze: posiada ono bowiem i źródła nie najgorsze, i kąpiel rozkoszną, i ogród, i drzewa. Już bowiem będąc mężem, tęskniłem za tym dawnym trybem życia i powracałem niejednokrotnie, i spotkanie z nim nie było dla nas9 bez korzyści umysłowej. A jest tu także drobna pamiątka mojej pracy na roli, winniczka niewielka, lecz przynosząca mi wino wonne i słodkie, które nie potrzebuje czekać, aż z czasem dopiero otrzyma coś z Dionizosa i charyt; grona te, czy znajdują się na swojej łozie, czy też wyciskane są w tłoczni, pachną różami, moszcz zaś w swych beczkach glinianych jest już według Homera10 cząstką nektaru. Czemuż więc łóz takich nie było wiele i nie większej ilości pletrów11? Być może dlatego, że wieśniakiem nie byłem zbyt gorliwym, a może i dlatego, że mieszalnik dionizowy jest u mnie trzeźwy i wiele potrzebuje daru nimf12, ja zaś wino przygotowywałem tylko dla siebie i mych przyjaciół, a tych
była garstka. A teraz, głowo umiłowana, oddaję Ci ten dar drobny, co prawda, lecz miły, jako przechodzący od przyjaciela do przyjaciela, a według Pindara13, poety mądrego, ,,z domu do domu". List ten napissłem pospiesznie, przy lampie, tak że jeśli w czymś popełniony jest błąd, nie badaj go zbyt surowo ani też jak mówca, co mówce gani: Achemenidy jam był przedtem łanem, dziś jestem Meniska, Także i później mój los z ręki do ręki wciąż szedł; Choć właścicielem więc mym dziś nazywa się ten, jutro — inny, Nie jest w istocie nim nikt, chyba kapryśny bóg, Traf14. 1
Euagrios poza tym nieznany, występuje raz jeszcze w korespondencji Juliana (list 26). 2 Była nią Teodora, córka Augusta Maksymiana, współrządcy Dioklecjana, żom Konstancjusza Chlorusa, dziadka Juliana. 3 Charyty i muzy, bóstwa opiekujące się pcelami i artystami. 4 Tj. ok. 3.5 km; stadion miał ok. 180 m. 5 N e r e u s, bóstwo morskie. 6 Dziś morze Marmara. 7 Dziś Wyspy Książęce. 8 Tj. Konstantynopol. 9 Tzn. dla Juliana i jego przyrodniego brata, Gallusa. 10 Odyseja X 359. 11 Pletr, grecka miara długości, równająca się ok. 30 m. 12 Nimfy, boginki wodne. Starożytni Grecy pili winu zmieszane z wodą. 13 Pindar, sławny poeta grecki żyjący na przełomie VI i V w. p. n. e. Cytat Wzięty z Olimp. VI 99. 14 Anth. Pal. IX 74. 2(8) DO EUMENIOSA I FARIONOSA1
Jeżeli ktoś Was przekonał, że dla ludzi nie ma nic słodszego i pożyteczniejszego jak filozofowanie w wolnym czasie i bez nakładu pracy, to cn i sam jest oszukany, i Was także oszukuje. Skoro więc żyje w Was dawny [do filozofii] zapał i niby płomyk jakiś jasny nie zagasł dotychczas, to — co do mnie — uważam Was za szczęśliwych. Wszak ci to już czwarty upłynął rok i trzeci nadto przemija miesiąc, odkąd rozstaliśmy sią z sobą2. Checnie bym stwierdził naocznie, jak wiele w ciągu tego czasu postąpiliście naprzód. Co do mnie, to godne jest podziwu, że mówię jeszcze po helleńsku: do takiego stopnia z powodu przebywania w tyra kraju staliśmy się barbarzyńcami. Nie lekceważcie ćwiczeń słownych. Nie zaniedbujcie retoryki i bliskiego obcowania z poezją. Zwiększcie jeszcze troskę Waszą o poznanie nauk i całym wysiłkiem Waszym niech
będzie zrozumienie zasad Arystotelesa i Platona. To winno być dziełem głównym, to kamieniem węgielnym, podstawą, ścianami domu i dachem. Cała zaś reszta — to rzeczy podrzędne, choćby nawet przez Was były opracowane staranniej niż przez niektórych dzieła na tę nazwę zasługujące. Rad tych udzielam Wam, kochając Was — przysięgam na sprawiedliwość bożą — jak braci; byliście mi bowiem współuczestnikami studiów i przyjaciółmi. Jeśli więc będziecie mi posłuszni, będę Was kochać jeszcze goręcej; jeśli zaś ujrzę, że posłuszni nie jesteście, będę się smucić. Smutek zaś nieustanny czym zwykle się kończy, wypowiedzieć nie chcę, lepszej życząc Wam wróżby. 1 2
Osobistości poza tym nie znane. Studiowały razem z Julianem w Atenach. Data ta dotyczy pobytu Juliana w Atenach w 355 r. 3(9) JULIAN DO ALYPIOSA1, BRATA KA1SARIOSA2
Sylozont5, jak opowiadają, wyruszył do Dariusza i przypomniawszy podarowany mu płaszcz, zażądał za to Samosu. Tym później pysznił się Dariusz mniemając, że za małą rzecz oddał mu wielka. Sylozont mimo to skąpej doznał wdzięczności. Porównaj na przykład położenie nasze i ludzi ówczesnych. Przede wszystkim czyn mój ma, jak mniemam, przed Dariuszowym jedna przynajmniej przewagę, że nie oczekiwałem, aż mi ktoś inny to przypomni, lecz po tak długim czasie zachowawszy świeżą pamięć Twej przyjaźni, skoro tylko bóg mi pozwolił, powołałem Cię wśród pierwszych, nie zaś — poślednich. Takie więc były sprawy poprzednie, a co do spraw przyszłych, to może mi pozwolisz coś ci przepowiedzieć, bo będąc także wieszczkiem sądzę, że będą one o wiele lepsze cd minicnych (niech tylko miłościwą będzie mi Adrasteja4): Ty bowiem nie potrzebujesz poszukiwać króla skłonnego do podbijania dla Ciebie wolnego grodu, ja zaś potrzebuję wielu ludzi, zdolnych podnieść pogaństwo z upadku haniebnego. Na takie więc żarty z Tobą pozwala mi nieokrzesana muza Galów, ty zaś prowadzony przez boginię przybywaj, pełen radości. Dodatek własnoręczny: Chceszli w obozie zimowym polować na kozły i barany dzikie? Przybądź do przyjaciela, który Ciebie i przedtem, choć nie mógł jeszcze wiedzieć, jak wiele znaczysz, mimo to miłością swą otoczył. 1
Alypios, ceniony przez Juliana, który mu zlecił misją odbudowy świątyni w Jerozolimie (Ammian. Marcell. XXIII 1, 2). W czasie pobytu Juliana w Galii zarządzał Brytanią.
2
Kaisarios odgrywał poważną rolę za rządów cesarza Walensa (364—378). Sylozont był to brat tyrana wyspy Samos, Polykratesa; ofiarował on Dariuszowi, późniejszemu królowi perskiemu (521 — 485), płaszcz i w nagrodę za to mianowany został przez niego tyranem Samos. 4 Adrasteja, bogini, którą identyfikowano z Przeznaczeniem, Nemezis. 3
4(10) JULIAN DO ALYPIOSA, BRATA KAISARIOSA
Właśnie opuściła mnie choroba, gdy przysłałeś mi Swe dzieło geograficzne1. Nie z mniejszą przyjemnością otrzymałem przysłaną przez Ciebie mapkę2: zawiera ona bowiem wykresy lepsze od dawniejszych. Owiałeś to poezją, dołączywszy Twe jamby, nie takie, jakie opiewają bójkę Bupalową3, jak mówi o tym poeta z Kyreny4, lecz jakie urocza Safona5 pragnie do swych hymnów dostroić, a to stanowi taki właśnie dar, jaki, być może, wypadało Tobie mi dać, mnie z rozkoszą największą przyjąć. Co do prowadzenia przez Ciebie spraw, cieszymy się razem z Tobą, że wszystko pragniesz wykonywać energicznie i zarazem łagodnie. Połączenie bowiem łagodności i umiarkowania z męstwem i siłą i stosowanie pierwszej drogi do ludzi przyzwoitych, drugiej zaś do niepoprawnie zepsutych, i przy tym w sposób nieubłagany, jest — z pewnością — dziełem niemałego daru wrodzonego i cnoty. Życzymy ci więc, abyś, do obu tych celów dążąc, zespolił je w całość piękną. Nie na próżno więc wierzyli najwięksi mędrcy starożytności6, że to jest wszystkich cnót celem ostatecznym. Obyś w zdrowiu i szczęściu trwał aż do kresu najdalszego, bracie mój najpożądańszy i najbardziej mi oddany! 1
Prawdopodobnie mapę Brytanii, której Alypios był namiestnikiem. Być może plan Jerozolimy, gdzie Alypios miał dozorować odbudowa świątyni. 3 Bupalos, rzeźbiarz z Kladzomen w Azji Mn. Był on przedmiotem ostrych napaści ze strony poety Hjpponaksa. 4 Chodzi tu o Ka11imacha z Kyreny, najwybitniejszego poetę okresu aleksandryjskiego. 5 Safona, poetka liryczna żyjąca w VII/VI w. na wyspie Lesbos. 6 W pierwszym rzędzie Sokrates. 2
5(11) DO PRISKOSA1
Tylko co opuściła mnie ciężka i męcząca choroba, gdy dzięki opatrzności wszystkowidzącego Zbawcy2 doszedł do rąk moich list Twój w dzień, w którym, po raz pierwszy otrzymałem kąpiel. Skoro tylko przed wieczorem go odczytałem, trudno mi wypowiedzieć, jak wiele mi
sil przybyło z samego odczucia życzliwości szczerej i czystej. Obym na tyle stał się jej godny, abym przyjaźni Twej nigdy nie zhańbił. Pismo Twoje odczytałem zaraz, pismo zaś bogom podobnego Antoniosa do Aleksandra3 odłożyłem sobie na dzień następny. Piszę te słowa w siedem dni później, odpowiednio do dalszych — dzięki opatrzności boga — postępów mego ozdrowienia. Zachowaj się zdrowo dla mnie, o najbardziej pożądany i oddany mi bracie, abym za sprawą wszystkowidzącego boga ujrzał cię jeszcze, mój skarbie! Do tego przypisek własnoręczny: Na moje zbawienie, na wszystkowidzącego boga, napisałem, jak myślę. O najlepszy! Kiedy Cię ujrzę i uściskam? Teraz bowiem, jak zakochany śmiertelnie, nawet Twój podpis całuję. 1
P r i s k o s, filozof, którego Julian poznał w czasie pobytu w Pergamonie. Tj. Słońce, po gr. Helios, po łac. Sol., bóstwo czczone w państwie rzymskim zwłaszcza od czasów cesarza Aureliana (270—275). 3 Osobistości występujące w korespondencji przyjaciela Juliana, filozofa Libaniosa. Aleksander był prawdopodobnie namiestnikiem Syrii. 2
6(12) DO PRISKOSA
Co do przybycia do mnie Twej Dobrotliwości, to, jeśli zamiar taki żywisz, poradź się bogów i ujawnij gorliwość: możliwe bowiem, że nieco później i ja także nie będę miał czasu. Poszukaj wszystkich pism Jamblicha1, odnoszących się do mego współimiennika, bo Ty jeden to możesz: posiada je bowiem zięć Twojej siostry w odpisie bardzo poprawnym. Kiedym o tej sprawie pisał, ukazał mi się pewien znak, godny, jeśli się nie mylę, podziwu. Zaklinam Cię, niech Teodorejczycy2 i w Twoje także nie bębnią uszy, jakoby łowcą zaszczytów był ów prawdziwie boski i po Pitagorasie i Platonie trzecie miejsce zajmujący Jamblich. Jeśli zaś zuchwalstwem jest ujawniać przed Tobą mój sąd, jak to właściwe jest zapaleńcom, to wyrozumiałość dla mnie nie sprzeciwia się rozumowi: wszak ja sam w filozofii przepadam do szaleństwa za Jamblichem, w mądrości zaś dotyczącej bogów — za moim wspólimiennikiem — i sądzę, że zgodnie z Apollodorem wszyscy inni wobec wymienionych — niczym. O zestawieniach z Arystotelesa, które wykonałeś, tyle Ci oświadczam, że przez nie uczyniłeś mnie Twym uczniem, choć imienia tego nie noszę. Słynny ów Tyryjczyk3 zawarł w większej ilości ksiąg nieliczne pisma z logiki, Ty zaś przez Twą jedną książczynę o filozofii Arystotelesowej uczyniłeś mnie jej entuzjastą, nie zaś tylko nosicielem tyrsu. Jeśli praw-
dą jest, co mówią, to, gdy przybędziesz do mnie, liczne pisma moje z zimy poprzedniej same Ci swą drugorzędność ujawnią. 1
Jamblich, filozof neoplatoński, żył w IV w. Skłonny był do mistycyzmu i dlatego ceniony przez Juliana. 2 Teodoros był uczniem Jamblicha. 3 Makrymos z Tyru, filozof neoplatoński, wywarł poważny wpływ na ukształtowanie się poglądów religijnych i filozoficznych Juliana. 7(13) JULIAN DO PRISKOSA
Otrzymawszy pismo Twoje, natychmiast wysłałem Archelaosa1, aby Ci oddał list mój i znak2 na dłuższy czas ważny, jak to nakazałeś. Zdecydowanemu zbadać Ocean stanie Ci się z pomocą boga we wszystkim po myśli, jeśli tylko nie ulękniesz się wcale dzikości Galów i wichury zimowej. Wszystko to tak się odbędzie, jak bogu się podoba, ja zaś przysięgam Ci na tego, któremu wszelkie dobro zawdzięczam, Zbawcę, że po to pragnę żyć, żeby stać się wam użytecznym. Kiedy zaś wymawiam to słowo wam, mówię o prawdziwych filozofach, do których wiedząc, że ja należę, Ty wiesz także, jak bardzo Was ukochałem, kochani i oglądać pragnę. W zdrowiu więc niech Was opatrzność boża na długie jeszcze lata ustrzeże. Bracie mój, najbardziej mi upragniony i najbardziej przyjazny. Czcigodną Hippię i dziatki Wasze pozdrawiam. 1
Archelaos, przyboczny oficer Juliana. Tj. diploma, dający prawo wolnego przejazdu pocztą państwową, cursus publicus, zastrzeżoną dla osób oficjalnych. 2
8 (14) JULIAN DO ORIBASIOSA1
Boski Homer2 twierdzi, że istnieją dwie bramy snów, i co do tego, co ma nastąpić, nie na jednakowe zasługują zaufanie. Ja zaś myślę, że Ty teraz więcej niż kiedykolwiek miałeś jasnowidzenie przyszłości. Widziałem bowiem i ja dzisiaj coś podobnego. Zdawało mi się, że widzę w bardzo przestronnej sali biesiadnej wysokie drzewo, które pochyla się ku ziemi, przy jego zaś korzeniu latorośl boczną, drobną jeszcze i świeżo odrosłą, lecz bujnym już okrytą listowiem. O tę latorośl małą pełen byłem wielkiego niepokoju, aby nie wyrwał jej ktoś razem z drzewem wielkim. Gdy zaś podszedłem bliżej, widzę, że to wielkie drzewo leży już w całej swej długości na ziemi; mała zaś latorcśl, trzymając się pro-
sto, wzwyż ponad ziemię się unosi. Kiedym to ujrzał, zawołałem w udręce: ,,W niebezpieczeństwie zagłady znajduje się nawet boczna odnoga tak wielkiego drzewa". Tu przemówił do mnie ktoś całkowicie mi nie znany: ,,Spójrz uważnie i nabierz otuchy! Wszak póki korzeń tkwi w ziemi, mniejsza latorośl pozostaje nie uszkodzona i będzie utwierdzona mocniej3". Takie były widzenia tych snów — i bóg wie, dokąd one prowadzą. Co się zaś tyczy owego rzezańca wstrętnego4, to chętnie bym się dowiedział, kiedy o mnie takie rzeczy opowiadał: czy przed spotkaniem ze mną, czy po nim. Opowiedz mi więc o nim, co tylko możesz. O stosunku moim do niego wiedzą ludzie, że kiedy on krzywdził mieszkańców prowincji, ja często milczałem, wbrew temu, co mi przystało, jednych nie wysłuchując, drugich do siebie nie dopuszczając, innym znów nie dowierzając, niektóre zaś rzeczy na jego towarzyszy zwalając. Kiedy jednak on uznał za słuszne obarczyć mnie częścią swej hańby, przysłał mi swój wstrętny i bezwstydny memoriał, co miałem robić: milczeć czy walczyć? Pierwsze postępowanie jest, jak myślę, głupie, godne niewolników i nienawistne bogom, drugie, przeciwnie, jest sprawiedliwe, męża swobodnego godne, lecz wobec spraw mnie wiążących niedozwolone. Co więc uczyniłem? Oto w obecności wielu, o których wiedziałem, że mu doniosą, oświadczyłem: „pewna osoba memoriał swój ma całkowicie i we wszystkim poprawić, ponieważ jest on wysoce nieprzyzwoity". Ten usłyszawszy o tym, tak daleki okazał się w postępowaniu od poczucia miary, że choć znajdowałem się w pobliżu niego, popełnił to, czego — na boga — nie popełniłby nawet dużej miary tyran. A wtedy co miał uczynić gorliwy wyznawca zasad Platona i Arystotelesa? Czy trzeba było zamknąć oczy na to, że ludzie biedni wydawani są w moc grabieżców, czy też w miarę możności brać pod swą obronę tych, co na skutek działań tej bogom nienawistnej bandy już, jak myślę, swą pieśń łabędzią wznoszą? Mnie więc wydało się rzeczą haniebną skazywać na śmierć natychmiastową i pogrzebu pozbawiać trybunów legionów, swe miejsce w szeregu opuszczających, samemu natomiast, czy trzeba było dać odpór takim rozbójnikom, poniechać mój obowiązek obrony biedaków, zwłaszcza skoro walczy po mej stronie sam bóg, który mną pokierował — i choćby nawet wypadło mi zginąć, to odejść stąd z czystym sumieniem niemałą jest pociechą. Oby tylko bogowie darowali mi znów dzielnego Sallustiosa5. Jeżeli z powodu tej sprawy otrzymam następcę, nie będzie mnie to chyba smucić! Lepiej jest krótki czas przeżyć prawidłowo niż długi — licho; i zasady perypatetyczne nie są bynajmniej, jak zapewniają niektórzy, od stoickich mniej szlachetne, lecz tym jednym tylko, według mnie, się od siebie różnią, że ostatnie są zawsze gorętsze i nierozważniejsze, pierwsze
uważają za słuszne trwać z rozmysłem przy raz powziętym postanowieniu. 1
Oribasios, lekarz, zaufany Juliana. Odyseja XIX 562. 3 O podobnym widzeniu sennym referuje Ammian. Marceli. XX 5, 10. 4 Prawdopodobnie chodzi tu o eunucha Euzebiusza, zaufanego Konstancjusza, choć nie jest wykluczone, że Julian miał na myśli Florencjusza, piastującego funkcię namiestnika prowincji zachodnich cesarstwa (tzw. praefectus praetorio Galliarum), wrogiego Julianowi. 5 Salustiusz, wysoki urzędnik cesarski, którego Konstancjusz odwołał z otoczenia Juliana na Wschód. Julian poświęcił mu specjalny utwór: Consolatio ad Sallustium (pocieszenie dla Sallustiusza). 2
9(17) JULIAN DO KONSTANCJUSZA AUGUSTA
Zawsze jedne i te same żywiąc uczucia, zachowałem zarówno w moich obyczajach, jak i w spełnieniu warunków układu wierność mojemu postanowieniu, jak to ujawniło wiele faktów dokonanych. Skoro bowiem Ty mnie, ogłoszonego Cezarem1, rzuciłeś pod gromy straszliwych bitew, js, poprzestając na władzy mi nadanej, jak sługa Twój wierny, napełniałem uszy Twoje częstymi wiadomościami o pomyślnym biegu wypadków, zawsze za nic sobie ważąc niebezpieczeństwa, jak to z ciągle napływających świadectw jest wiadome: w czasie szerokiego rozprzestrzeniania się i przenikania wszędzie Germanów byłem zawsze w trudach wojennych najpierwszy, w odpoczynku — ostatni. Jeśli jednak obecnie nastąpił, jak mniemasz, jakiś nie znany dotąd przewrót — słowo to mi wybacz — stało się to z tej przyczyny, że wykonali w końcu swój dawno powzięty zamiar żołnierze, co w wielu już ciężkich wojnach trwonili bezowocnie swe życie, szemrząc i nie godząc się na pozostawanie pod władzą wodza drugiego stopnia, zwłaszcza gdy nie widzieli możliwości otrzymania od Cezara za długie ich trudy i częste zwycięstwa zasłużonej nagrody. Do gniewu żołnierzy, którzy nie otrzymywali ani wyższego stopnia, ani całorocznej płacy, przyłączyła się jeszcze ta nieoczekiwana okoliczność, że ludzie ci, nawykli do kraju o zimie mroźnej, otrzymali rozkaz wyruszenia na najdalsze świata wschodniego krańce — i oderwani od małżonek i dzieci, zmuszeni są ciągnąć tam, ze wszystkiego wyzuci i nadzy... Nadzwyczajnie tym rozdrażnieni żołnierze ci, w nocy zebrali się razem, otoczyli kwaterę główną (palatium) i Juliana przez wielokrotnie powtarzane okrzyki Augustem obwołali. Wyznaję, że zdjęty przerażeniem uciekłem, i choć mnie długo wywoływano, w odosobnieniu i ukryciu ratunku szukałem; kiedy jednak zwłoki mi nie dawano, ja za całą
obronę mając — że tak powiem — pierś własną, wystąpiłem i przed obliczem wszystkich stanąłem w tym przeświadczeniu, że rozruchy te dadzą się jednak uśmierzyć: bądź mojej osoby powagą, bądź przemówieniem łagodzącym. Lecz dziwnym gniewem zapłonęli żołnierze i w końcu posunęli się tak daleko, że nie mogąc oporu mojego przezwyciężyć, w ciągłych natarciach śmiercią mi uporczywie grozili. Wreszcie uległem, to wziąwszy pod uwagę, że w razie dokonania na mnie zabójstwa ktoś inny dałby się ogłosić cesarzem. Taki jest przebieg wypadków, który, błagam Cię, przyjmij spokojnie. Nie wyobrażaj sobie, że cośkolwiek odbyło się inaczej. Nie pozwalaj na szkodliwe szeptanie ludzi zawistnych, mających zwyczaj wzniecać ku własnej korzyści między cesarzami waśnie, lecz, pochlebstwo odegnawszy daleko, zwróć się raczej do sprawiedliwości, z cnót wszystkich najwyższej — i uczciwie proponowaną Ci przeze mnie równość położenia przyjmij w dobrej wierze: wszak po namyśle dojrzałym uznałem ją za pożyteczną zarówno dla państwa rzymskiego, jak i dla nas związanych i krwią tak drogą, i tym, że obaj u szczytu Fortuny się znajdujemy. Wybacz więc powyższe wymagania rozsądku: nie tyle pragnę, żeby stały się one rzeczywistością, jak żebyś uznał je za pożyteczne i uczciwe — ja, który Twoje także rady przyjąć gotów jestem skwapliwie. Co zaś uważam za konieczne, aby doszło do skutku, w zwięzłym wyłożę skrócie. — Sam będę Ci dostarczał koni pociągowych hiszpańskich, a nadto „letów"2, tj. młodzież bądź z tej strony Renu zrodzoną, bądź tych, co się już poddali i na naszą stronę przeszli — celem włączenia ich do wojsk cudzoziemskich — i „tarczników", i to aż do końca mojego żywota zobowiązuję się czynić nie tylko chętnie, ale nawet gorliwie; Twoja natomiast Łaskawość będzie nam dawać naczelników administracji cywilnej państwa3, mężów znanych ze swei sprawiedliwości i zasług, promowanie zaś pozostałych, tj. zwyczajnych sędziów tudzież czynnych oficerów armii i straży przybocznej przystoi pozostawić do mego uznania, niedorzeczne jest bowiem, mając uprzednio możność zabezpieczenia się, dopuszczać do boku naczelnego wodza ludzi, których obyczaje i pragnienia są nieznane. To jeszcze mogę bez wahania stwierdzić: moich nowozaciężnych żołnierzy z Galii, przez przewlekłe zamieszki i klęski bardzo ciężkie udręczonych, ani dobrowolnie, ani pod przymusem nie będę w stanie w dalekie i obce kraje posłać z obawy, że po zupełnym wytępieniu tej młodzieży ludzie będą na wspomnienie przeszłości usychać ze smutku, przy myśli zaś o przyszłości umierać z rozpaczy. Nie będzie też rzeczą odpowiednią dla przeciwstawienia szczepom partyjskim4 powoływać stąd posiłków, kiedy jeszcze napadom barbarzyńców nie zamknięto tu drogi i kiedy, jeśli wolno jest powiedzieć prawdę, właśnie te prowincje, przez nieustanne nieszczęścia nękane, same potrzebują znacznej pomocy z ze-
wnątrz. Rzeczy powyższe zalecając napisałem, jak myślę, list pożyteczny — i oto teraz uderzam w prośbę i błagania. Wiem bowiem, wiem (obym tylko nie rzekł nic sięgającego ponad władzę obecną!), ile to zadrażnień już ujawnionych i beznadziejnych porozumiewający się ze sobą władcy dzięki wzajemnym ustępstwom i zgodzie na stosunek poprawny zamienili! Na przykładach więc przodków naszych staje się jasne, że kierownicy państw przez takie właśnie lub podobne pomysły odnaleźli niejako drogę do życia w niezmąconym szczęściu i przez to potomności i czasom nawet najdalszym pamięć o sobie wdzięczną przekazali. 1
Zgodnie z praktyką stosowaną od czasów Hadriana (117—138) tytuł Cezara nosił przyszły następca tronu, tytuł zaś Augusta zastrzeżony był dla panującego cesarza. Obwołanie przez wojsko Juliana Augustem oznaczało, że w Rzymie było dwóch cesarzy. 2 Laeti, gentiles, nazwy jeńców, głównie germańskich, których osadzano na pustych terenach nadgranicznych z obowiązkiem służby wojskowej. 3 Najwyżsi urzędnicy cesarstwa w liczbie czterech, którym podlegały wielkie kompleksy prowincji (Galia, Italia, Iliria, Wschód). 4 W tym wypadku chodzi o państwo Persów-Sassanidów, którzy z pocz. III w. zburzyli monarchię Fartów.
10(19) DO MAKSYMINA1
Nakazałem, aby statki liniowe znajdowały się w pobliżu Kenchrejów2. W jakiej ilości — powie Ci naczelny wódz Hellenów; jak zadanie Tobie powierzone masz wykonać, posłuchaj mnie: spiesznie i niesprzedajnie. Abyś jednak tego ze mną współdziałania nie żałował, o to z pomocą bogów zatroszczę się ja sam. 1
Adresa nieznany. Być może list napisany w czasie wyprawy Juliana przeciw Konstancjuszowi. 2 Port Koryntu nad Zatoką Sarońską.
11(20) DO KORYNTIAN
Między Wami a mną istnieje odziedziczona po ojcu1 moim przyjaźń: ten bowiem zamieszkał u Was — i od Was wyjechawszy jak Odyseusz . od Feaków, uwolnił się on od długotrwałej tułaczki2. 1 2
Mowa o Juliuszu Konstancjuszu. Homer, Odyseja XIII 116.
12 (25b) DO OSOBY NIEZNANEJ
Urywek z opisu pochodu na Byzantion Szliśmy spiesznie około lasem pokrytych Gór Hercyńskich1... i ujrzałem oto zjawisko wyjątkowe: ja przynajmniej zaręczam śmiało, że nic podobnego nie widziałem nigdy w tym wszystkim, cośmy w państwie rzymskim poznali, lecz czy to ktoś pomyśli o trudnej do przebycia dolinie Tempe w Tesalii, czy też o Cieśninie Termopilskiej, czy wielkich, nie, olbrzymich górach Tauru, niech wie, że co do niedostępności wszystko to wobec Wyżyny Hercyńskiej to tylko słowo puste (Suda p. h. Chrema). 1
Góry Hercyńskie, pasmo górskie w środkowej Europie, którego cja jest sporna. Prawdopodobnie góry ciągnące się na północnym brzegu Dunaju.
lokaliza-
13 (26) DO MAKSYMOSA FILOZOFA1
Wszystko naraz na mnie się wali i mowę mi odbiera, i myśl jedna drugiej ujawnić się nie pozwala. Czy jest to cierpienie duchowe, czy inne jakie, nazywaj je, jak Ci się podoba. Przywróćmy jednak wypadkom taki porządek, jaki nadał im czas. Dzięki złożywszy bogom, co pod wszystkimi względami są dobrzy, gdyż przedtem pisać mi pozwolili, a może jeszcze pozwolą nam się zobaczyć! Skoro tylko zostałem samowładcą wbrew mej woli, jak wiedzą o tym bogowie, o tym na wszelki możliwy dla mnie sposób obwieściwszy, wyruszyłem na barbarzyńców2, która to wyprawa trwała trzy miesiące; powracając zaś z niej na wybrzeża Galatów, począłem rozglądać i rozpytywać się tych, co stamtąd przybyli, czy nie zawinął na nie jaki filozof lub ich uczeń, odziany w płaszcz lub lżejszą narzutkę. Kiedy zaś byłem już w pobliżu Bisentionu3 — a jest to mieścina teraz odebrana, niegdyś gród wielki, wspaniałymi świątyniami ozdobiony, obwarowany zaś tak murami, jak naturalną pozycją miejsca, bo opływa go dokoła rzeka Dubis4, sam zaś gród wznosi się wysoko, niby jakiś szczyt skalny wśród morza, dla ptaków nawet niedostępny, z wyjątkiem tych miejsc, gdzie okalająca go rzeka tworzy przed miastem niby wybrzeże — w pobliżu więc tego miasta spotkał mnie filozof ze szkoły cynicznej w płaszczu wytartym i z kijem w ręku. Ujrzawszy go z daleka przypuszczałem, że to nikt inny, tylko Ty. Podszedłszy już bliżej, sądziłem, że to jest ktoś przychodzący w każdym razie od Ciebie. Ujawniło się jednak w końcu, że to jest
mąż miły, co prawda, nie dorównujący jednak temu, com w nadziei mej oczekiwał. Jedno więc takie zdarzyło mi się złudzenie. Potem począłem myśleć, że Ciebie, tak czynnego w mojej sprawie męża, nie spotkam w żadnym razie poza granicami Hellady. Świadczę się Zeusem, świadczę się wielkim Heliosem, świadczę się potęgą Ateny oraz wszystkimi bogami i boginiami, jak bardzo ja, z ziemi Keltów wkraczając do ziemi Ilirów5, o Ciebie drżałem i o Ciebie bogów zapytywałem, co prawda, nie odważając się czynić tego osobiście, bo nie byłbym w stanie znieść ani widzenia, ani słyszenia tego, co mogłoby się dziać w tym czasie z Tobą, lecz powierzywszy uczynić to innym — tym zaś bogowie zwiastowali wyraźnie, że dokoła Ciebie powstawać będą pewne niepokoje, nic jednak groźnego, nic sprzyjającego wykonaniu zamierzeń zbrodniczych. Widzisz jednak, że pominąłem wiele wydarzeń, o których warto żebyś się przede wszystkim dowiedział, a mianowicie, jak od razu poczuliśmy jawną wolę zgodnych bogów oraz jakim sposobem uniknęliśmy takiej ilości spisków, choć nikogośmy nie stracili śmiercią, nikogo nie pozbawili mienia, lecz strzegliśmy się tylko chwytanych na gorącym uczynku. Lecz o tym może nie pisać teraz, a opowiadać Ci należy, i myślę, że Ty słuchać o tym będziesz z rozkoszą. Bogom oddajemy już cześć jawnie i większość żołnierzy, którzy ze mną w pochód wyruszyli, wyznaje bogów. Złożyliśmy już tym bogom wiele dziękczynnych za nas hekatomb6. Bogowie nakazują mi wszystko w miarę możności oczyszczać i, ja przynajmniej, chętnie im jestem posłuszny: w nagrodę obiecują mi oni, jeśli nie osłabnę, obfite mych trudów owoce. Przybył do nas Euagrios7... tego czczonego u nas boga... Oprócz tych rzeczy wiele jeszcze innych przychodzi mi do głowy, lecz należy coś niecoś odłożyć aż do Twojego przybycia. Przybywaj wiec, zaklinam Cię na bogi, jak najprędzej, skorzystawszy z dwóch albo większej ilości wozów pocztowych: Wysłałem też dwóch najwierniejszych z mej służby ludzi, z których jeden odprowadzi Cię aż do obozu, drugi zaś doniesie mi, że przybyłeś już i jesteś, Ty zaś sam tej młodzieży obwieść, który z nich ma drugiemu przewodzić. 1
Maksymos z Tyru, filozof neoplatoński, nauczyciel Juliana, główny sprawca jego apostazji. 3 O tej wyprawie przeciw Germanom mówi Ammian, Marceli. XX 10. 5 Bisentio. dziś Besancon. 4 Dziś Doubb, nad nim leży Besancon. 5 O tym marszu z Galii do Ilirii mówi Ammian Marceli. XXI 7. 6 Hekatomby, ofiary składane ze stu wołów, w ogóle ofiary z bydła. O zamiłowaniu Juliana do częstych ofiar mówi Ammian. Marcell XXII 12, 6; XXV 4, 17. 7 Por. list 1.
14 (28) JULIAN DO JULIANA WUJA SWEGO1
Z początkiem trzeciej godziny nocy, nie mając ani jednego sekretarza, gdyż zajęci byli wszyscy, z trudem zdołałem Ci te słowa napisać. Żyjemy, przez bogów uwolnieni od konieczności zniesienia albo popełnienia czegoś, co by naprawić się już nie dało. Świadkiem zaś jest mi Helios, do którego ze wszystkich bogów najgoręcej o pomoc się modliłem, oraz królujący nam Zeus, że nigdy nie modliłem się o zabójstwo Konstancjusza, lecz przeciwnie — o to, by zabójstwa nie było. Dlaczego więc nań wyruszyłem? Ponieważ mi to jasno nakazali bogowie, obiecując mi w razie posłuszeństwa — ocalenie, w razie zaś pozostania na miejscu to, czego oby żaden z bogów nie czynił, a zresztą i dlatego, że ogłoszony przezeń wrogiem państwa, chciałem go tylko nastraszyć, sprawy zaś doprowadzić do jakiegoś słuszniejszego porozumienia. Gdyby natomiast miały one rozstrzygnąć się bitwą, chciałem, pozostawiając wszystko przeznaczeniu, oczekiwać tego, co podoba się ich umiłowaniu ludzkości. 1
Był to brat Basiliny, matki Juliana. Jak wynika z TReści tego listu, jakby apologii Juliana, tamten nie pochwalał jego buntu przeciw Konstancjuszowi.
15 (29) JULIAN DO EUTERIOSA1
Żyjemy przez bogów ocaleni. Złóż im za mnie ofiarę dziękczynną. Masz ją jednak składać nie za jednego męża, lecz za wspólnotę wszystkich Hellenów. Jeśli zaś wolny czas pozwoli Ci przeprawić się do grodu Konstantyna2, to spotkanie z Tobą będę cenił wysoko. 1
Był to znajomy Libaniosa, por. Ammian. Marceli. XVI 7, piastował wysoką godność dworską przełożonego nad sypialnią cesarską (praepositus sacri cubiculi). 2 Jest to jedyny list Juliana pisany z Konstantynopola.
16 (30) DO TEODOROSA
utrzymawszy Twój list, ucieszyłem się, rzecz naturalna. Dlaczego nie miałbym się cieszyć, dowiadując się, że towarzysz i z przyjaciół mych najmilszy ocalał? Skoro zaś, zdjąwszy opasujący pismo sznur, przeczytałem je kilkakrotnie, nie mogę wyrazić słowem, w jakim znalazłem się stanie! Pełen ukojenia i radości duchowej ucałowałem list Twój, widząc w nim
wierne odbicie Twego szlachetnego charakteru. Listu Twego każdy szczegół opisywać osobno — trwałoby zbyt długo i nie byłoby może obce gadatliwości nadmiernej. Natomiast tego, co w liście Twym chwalą szczególnie, nie zawaham się tu powiedzieć. Przede wszystkim chwalę to, żeś pijackiej zniewagi, jaką wyrządził nam wielkorządca — jeśli jeszcze wielkorządcą należy go nazywać, nie zaś tyranem — do serca zbytnio nie wziął, zdając sobie sprawę, że to w niczym Ciebie nie dotyczy. Następnie Twe gorące pragnienie pomagania temu grodowi, koło którego przebywałeś, jest także jasnym dowodem umysłu filozofa. W ten sposób przez pierwszą cechę zdajesz mi się być pokrewny Sokratesowi1, przez drugą — Muzoniosowi2. Sokrates bowiem mówił, że bogowie nie dozwalają nikomu z ludzi lichszych i gorszych wyrządzić szkodę mężowi dobremu. Muzonios zaś, gdy go na wygnanie zesłał Neron, troską swa otaczał nawet Gyaros3. Te dwa ustępy listu Twego pochwaliwszy, nie wiem nawet, jak mam przyjąć trzeci: każesz mi bowiem w liście Twym wskazywać Tobie, co w słowach lub czynach Twoich wydaje mi się brzmieć fałszywie. Ja zaś, zdając sobie sprawę, że sam w chwili obecnej więcej niż Ty takich zachęt potrzebuję, choć mogę powiedzieć wiele, odłożę to do innego czasu. Żądanie więc takie nawet Tobie nie przystoi: nie zbywa Ci bowiem na czasie wolnym, z natury wyposażony jesteś dobrze, filozofie zaś kochasz goręcej niż kiedykolwiek kto inny. Następujące trzy rzeczy w połączeniu ze sobą okazały się dość silne, aby uczynić Amfiona4 wynalazcą muzyki starożytnej: Czas, także tchnienie bóstw, za pieśnią wreszcie szał.
Tym trzem potęgom nawet brak instrumentów muzycznych nie może się skutecznie przeciwstawić. Kto bowiem te trzy rzeczy posiada, ten może i instrumenty wynaleźć. Czyż nie wiemy z tradycji, że on wynalazł nie tylko melodie, ale dla nich właśnie lirę, korzystając bądź z natchnienia demonów5, bądź z daru bogów, bądź z jakiegoś trudno spotykanego przypadku? I większość starożytnych, na te trzy rzeczy najbardziej zwróciwszy uwagę, oddawała się szczerze filozofii, niczego więcej nie potrzebując. 1
Sokrates, sławny filozof grecki, nauczyciel Platona, skazany przez Ateńezyków w 399 na śmierć przez wypicie trucizny (cykuty). 2 Muzonios, zamożny obywatel miasta Wolsinii w Etrurii, zwolennik filozofii stoickiej, wygnany z Italii przez cesarza Nerona, otrzymał prawo do powrotu od Wespazjana. 3 Gyaros, wyspa z archipelagu Cyklad, mała i prawie bezwodna. 4 Amfion był królem Teb, synem Zeusa i Antiopy. Według legendy pod wpływem jego gry na lirze ułożyły się potężne głazy tworząc mury tebańskie. 5 Eurypides, Błagalnice 192.
17 (31) DO PROHAIRESIOSA1 SOFISTY
Czemu nie miałbym napisać do Prohairesiosa, jako do człowieka dzielnego? Wszak ci to jest mąż, który tak rozlewa dokoła swą wymowę, jak rzeki po równinie rozlewają swe fale, i w krasomówstwie z samym Peryklesem idzie o lepsze, choć nie szerzy jak ten „w Helladzie zamętu i zamieszania"2. Nie dziw się jednak, że będę z Tobą mówić ze zwięzłością lakońską. Przecież to Wam, sofistom, przystoi wygłaszać mowy bardzo długie i wielkie, co zaś do nas — wystarcza, że do Was piszemy, choćby krótko. Dowiedz się oto, że ze wszystkich dokoła stron świata do mnie spływa spraw całe mnóstwo. Jeśli więc uprawiasz historię, to wszystko odnoszące się do przyczyn mego powrotu3 obwieszczę Ci najdokładniej wręczywszy Ci listy — te świadectwa na piśmie. Jeśliś jednak postanowił aż do kresu starości trwać przy swych ćwiczeniach wstępnych i swych starannie wykończonych mowach, nie będziesz się chyba uskarżał na moje milczenie. 1
Prohairesios był chrześcijaninem. Słów tych użył komediopisarz Arystofanes w Acharnejczykach, w. 535. 3 Tzn. powrotu Juliana z Galii do Konstantynopola w 361 r. 2
18 (32) DO BAZYLEGO1 WIELKIEGO
Przysłowie mówi: „Ty nie wojnę zwiastujesz", ja zaś dorzucę jeszcze słowo komika2: ,,złotą mi przynosząc wieść". Przybądź więc, dokaż tego czynem i pośpiesz do nas, a przybędziesz jako przyjaciel do przyjaciela... Co prawda, nieustanna, wspólna praca nad państwowymi sprawami może się wydawać do pewnego stopnia uciążliwa dla tych, co nic nie czynią niedbale. Jednakże Ci, co w trosce o nią uczestniczą, są to ludzie, jestem tego pewny, przyzwoici, rozsądni i bez wyjątku nadają się do wszystkich zajęć. Dają mi więc pewną ulgę, tak iż mogę niczego nie zaniedbując także zażywać spoczynku. Współżyjemy bowiem bez tej dworskiej obłudy, której, jak myślę, dotąd jednej tylko doświadczyłeś, zgodnie z którą chwalący nienawidzą chwalonych nienawiścią sroższą niż swych największych wrogów. Przeciwnie my, z zachowaniem przystojnej między nami swobody badając się wzajem, gdy zachodzi tego potrzeba, i nawet udzielając sobie nagany, niemniej jednak kochamy się wzajem3... Dlatego dana nam jest możność (oby zawiść była od nas daleka!) przystępować do pracy po wypoczynku, w toku pracy nie czuć znużenia, zasypiać zaś bez strachu; wszak, gdy czuwam, czuwam, rozumie się, nie tyle z myślą o mnie, ile o wszystkich pozostałych.
Być może, zasypałem Cię stekiem próżnych słów i niedorzeczności: wszak, uległszy słabości, pochwaliłem samego siebie, niby ów przysłowiowy Astydamant4. Lecz napisałem to, aby Cię przekonać, że przybycie Twoje, człowieka rozumnego, przyniesie mi więcej korzyści, niż odbierze wolnego czasu. Pospiesz, skorzystawszy, jak już mówiłem, z poczty państwowej, a spędziwszy z nami tyle czasu, ile Ci się podoba, odjedziesz od nas, kiedy sam zechcesz, odprowadzony, jak przystoi. 1
Bazyli Wielki, wybitny pisarz chrześcijański, biskup Cezarei w Kapadocji. Arystofanes, Piutos, w. 268. 3 Platon, Meneksenes 247 B. 4 Astydamant, poeta tragiczny, któremu wystawiono w nagrodę nim kazał wyryć ułożoną przez siebie pochwałę samego siebie. 2
posąg.
Na
19 (33) JULIAN DO HERMOGENESA1, BYŁEGO PREFEKTA EGIPTU
Dozwól mi przemówić do Ciebie na modłę lirycznie nastrojonych retorów: „O, jak na przekór oczekiwaniu sam ocalałem! O, jak wbrew nadziejom usłyszałem, żeś Ty owej hydrze2 trzygłowej się wymknął". Na Zeusa, nie o bracie Konstancjuszu tu mówię, choć był on, jakim był, tylko o otaczających go trzech bestiach wszystkim zazdroszczących, które go — z natury wcale nie łagodnego, choć takim wydawał się wielu — czyniły jeszcze trudniejszym do zniesienia. Konstancjuszowi więc, skoro już zmarł, niech, jak się to mówi, ziemia będzie lekka. Nie chcę jednak, Zeusem się klnę, by i tamci ucierpieli niesłusznie i, ponieważ przeciw nim wystąpili liczni oskarżyciele, wyznaczony już został sąd3. Ty zaś, miły Ojcze, choćby to było ponad Twe siły, pospiesz się: dawno już bowiem pragnąłem Cię ujrzeć, a dziś, usłyszawszy z radością o Twym ocaleniu, rozkazuję Ci przybyć. 1
Nie należy go, jak się zdaje, mylić z Hermogenesem, praefectus praetorio Orientis (wielkorządcą Wschodu), wymienionym przez Ammian. Marceli. XIX 12, 6. 2 Hydra, wielogłowy potwór wodny występujący w mitologii greckiej, najbardziej znana hydra lernejska, z którą walczył Herakles. 3 Doradcy Konstancjusza, przeciw którym ustanowił Julian trybunał sądowy poświadczony przez Ammian. Marcell XXIII 3. 20 (34) DO EUSTATIOSA1 FILOZOFA
Boję się, że mój wstęp będzie zbyt utarty: „Szlachetny mąż, chociażby''...2 ciąg dalszy znasz niewątpliwie... Wiesz bowiem, ja mąż biegły w piśmiennictwie i filozofii, co z tego wynika: masz już we mnie przy-
jaciela, jeśli tylko obaj jesteśmy ludźmi szlachetnymi. Co do Ciebie, gotów jestem zaręczyć, że jesteś takim. O sobie — milczę: oby jednak, tak się stało, żeby inni za takiego mnie uznali! Czegóż więc wkoło wciąż krążę, jak gdybym miał rzec coś niewłaściwego, kiedy należy powiedzieć Ci wprost: „przybywaj, spiesz i — jak się to mówi — leć!" Prowadzić Cię będzie ów bóg [dla wędrowców] miłościwy3 wraz z dziewicą-podróżniczką, powiezie Cię poczta państwowa powozem i dwoma, jeśli zechcesz, końmi dodatkowymi. 1
Eustatios był uczniem filozofa Jamblicha i przyjacielem Juliana. Za Konstancjusza posłował na dwór Sassanidów. 2 Cytat zaczerpnięty z Eurypidesa, frg. 902 (Nauck). Brzmi on: Szlachetny mąż, chociażby żył na krańcu ziemi, choćbym nie ujrzał nigdy go, jest druhem mym. 3 Enodius, łac. Hermes, był opiekunem podróżników, jego żeńskim odpowiednikiem była Enodia.
21 (35) DO EUSTATIOSA FILOZOFA
„Gościa, co przyjdzie, życzliwie przyjmij w dom; gdy chce odejść, odprowadź". Takie prawo ustanowił w mądrości swej Homer1. Między nami jednak istnieje coś lepszego niż więzy przyjaznej gościnności, bo więzy osiągalnego dziś wykształcenia i wspólnej dla bogów czci. Nikt więc nie może mnie słusznie obwiniać o złamanie wprowadzonego przez Homera prawa, choć uważałem Cię za godnego dłuższej u nas gościny. Gdy bowiem ujrzałem, że ciało Twe wymaga troskliwej pielęgnacji, pozwoliłem Ci powrócić do Twej ojczyzny i zatroszczyłem się o ułatwienie podróży przynajmniej o tyle, że wolno Ci korzystać z pojazdu państwowego. Niechże więc razem z Asklepiosem2 wiodą Cię wszyscy bogowie i pozwolą nam spotkać Cię ponownie! 1 2
Wiersz zaczerpnięty z Homera, Odyseja X 74. Bóg Asklepios był opiekunem lekarzy. 22 (36) DO JULIANA EUSTATIOS
O, jakim dobrodziejstwem był dla mnie znak wolnej jazdy, choć otrzymany z opóźnieniem1. Zamiast bowiem z drżeniem i trwoga dać się unosić furgonowi pocztowemu i natrafiać bądź na pijanych woźniców, bądź na muły opasłe z braku ruchu i nadmiaru obroku, zamiast znosić kurz, niezgrane okrzyki i trzaskanie z biczów, dana mi była możność podróżować powoli szlakiem osłoniętym i zacienionym, wyposażonym w liczne
wodotryski, liczne przystosowane do pory roku gospody dla odpoczywającego miedzy jednym wysiłkiem a drugim, gdzie dawana mi była możność wytchnienia w czystym powietrzu i cieniu kilku rozłożystych platanów lub cyprysów z Fedrosem z Myrrinuntu lub innym jakimś dialogiem Platona w ręku. Tyle przyjemności doznawszy z udzielonego mi przejazdu wolnego, uznałem za rzecz nieprzyzwoitą nie zakomunikować Ci o tym otwarcie, o głowo ze wszechmiar uświęcona i boska! 1
Eustatios w sposób wyrazisty maluje różnicę między poczta państwową, zapewniającą podróżnemu maksimum wygody a normalnymi środkami podróży. 23 (40) JULIAN DO FILIPA1
Jeszcze będąc Cezarem — bogami się klnę — do Ciebie pisałem i myślę, że nie raz jeden. Wielokrotnie też do tego się zabierałem, lecz okoliczności coraz to inne stawały mi na przeszkodzie, potem z powodu obwołania mnie Augustem istniejąca między mną a zmarłym już Konstancjuszem tak zwana „przyjaźń wilcza"2... Na wszystkie bowiem sposoby wystrzegałem się wysyłania za Alpy listów, nie chcąc dla kogokolwiek stawać się przyczyną ciężkich kłopotów. Nie bierz jednak pisywania listów za dowód życzliwości dla Ciebie. Nieczęsto bowiem język ma wolę do zgody z rozsądkiem. Być także może, że pokazywanie listów cesarskich jest wynikiem chełpliwości i pyszałkowatości ludzkiej, skoro one niby owe pierścienie, noszone przez ludzi złego smaku — pokazywane są tym, co do nich nie nawykli. Przyjaźń prawdziwa natomiast zawiązuje się najczęściej dzięki podobieństwu charakterów, następnie dzięki szczeremu, nie zaś udanemu podziwowi, kiedy człowiek łagodny a pełen umiaru i skromności zdobędzie miłość tego, kto fortuną i umysłem jest odeń silniejszy. Ale i te pisma [moje] są pełne wielkiej próżności i nadmiernej gadatliwości; ja przynajmniej na siebie się gniewam, że wyrastają mi nad miarę, i sam staje się gadułą, choć mam możność nauczyć się języka pitagorejczyków3. Otrzymałem widome znaki Twej przyjaźni: czarę srebrną o wadze jednej4 miny oraz medal ze złota. Chciałem Cię już wezwać do siebie, jak o tym pisałem, lecz wiosna już świta, drzewa się rozwijają, jaskółki są lada chwila oczekiwane, które gdy przybędą, wypędzą nas z domów na wojnę, dając hasło do przekroczenia granicy, my zaś pójdziemy przez Wasze siedziby, tak iż lepiej by było, gdybyś za zgodą bogów w Twoim kraju z nami się spotkał, a to, spodziewam się, rychło już nastąpi (chyba ze strony bogów zjawi się jakaś przeszkoda) — i o to właśnie modły do bogów wznosimy.
1
Był to przyjaciel Juliana, choć nie ma o nim wzmianki w innych pismach Apostaty. Korespondował z nim Libanios. 2 Przysłowie wyrażające wzajemną nieufność, zaczerpnięte z Pindara, Pytyjska II, w. 155. 3 Tzn. hołdowanie milczeniu, w czym ćwiczyli się pitagorejczycy. 4 Była to 1/60 część talentu attyckiego o wadze 26 kg; 1 mina równała się więc ok. 43 dkg.
24 (41) JULIAN DO EUSTOCHIOSA1
Mądremu Hezjodowi2 podobało się zapraszać podczas świąt dla współuczestnictwa w radości sąsiadów, gdyż właśnie oni współboleją i współniepokoją się, ilekroć zdarzy się jakiś nieoczekiwany wypadek. Ja zaś twierdzę, że należy wołać wtedy przyjaciół, nie zaś sąsiadów. Przyczyna mego twierdzenia jest ta, że za sąsiada można mieć także wroga, za przyjaciela zaś mieć wroga można nie prędzej, aż białe stanie się czarnym, a gorące — zimnym. Ponieważ jednak Ty jesteś mi przyjacielem nie tylko dziś, lecz byłeś nim już od dawna i stale pozostawałeś mi życzliwy, to, gdyby nawet nie było innego na to wskazania, przynajmniej ta okoliczność, że wciąż dla siebie byliśmy i jesteśmy życzliwie usposobieni, mogłaby uchodzić za poważny dowód. Przybywaj wiec osobiście, aby otrzymać ode mnie godność konsula3. Dowiezie Cię poczta państwowa, korzystającego z jednego pojazdu i jednego dodatkowego konia. Jeżeli jeszcze o coś trzeba dla Ciebie się modlić, to niech bóg i bogini podróży4 będą ci przyjaźni! 1
Prawdopodobnie identyczny z sofistą cytowanym przez Sudę s. v. Eustochios, żyjącym za Konstancjusza. 2 Poeta grecki żyjący w VII w. Zdanie zaczerpnięte z jego poematu: Prace i dni, w. 343 nn. 3 Za cesarstwa konsulat stał się godnością honorową, nadawaną przez cesarza w ciągu tego samego roku kilku nawet osobom. 4 Tj. Hermes i Hekata.
25 (42) JULIAN DO AETIOSA1 BISKUPA
Wszystkich w ogóle przez błogiej pamięci Konstancjusza, z jakiego bądź tytułu za szaleństwa Galilejczyków wygnanych z wygnania tego odwołałem, Ciebie zaś nie tylko odwołuję, ale pomny na dawną znajomość i zażyłość wzywam, abyś przyjechał do nas. Będziesz przy tym korzystał z jednego powozu poczty państwowej i jednego konia dodatkowego.
1
Aetios był założycielem sekty Eunomianów, którzy głosili odrębność Chrystusa i Ducha Sw. od Boga. Ponieważ był zaufanym Gallusa, brata przyrodniego Juliana, do którego posłował, Konstancjusz po zgładzeniu Gallusa skazał go na wygnanie do Frygii. Julian odwołał go z wygnania i obdarował majątkiem na wyspie Lesbos. 26 (54) DO BYZAKIJCZYKOW1
Zwróciłem Wam wszystkich Waszych radnych2 i ich zastępców, czy przyjęli oni zabobon galilejski, czy też w inny sposób uskutecznili swą z rady miasta ucieczkę, z wyjątkiem tych, którzy w grodzie głównym świadczeniom publicznym zadość uczynili. 1
Byzakijczycy, prawdopodobnie chodzi w tym wypadku o mieszkańców prowincji Byzacene, dziś płd. część Tunisu. 2 W późnym cesarstwie członkowie rady (curia), tzw. dekurionowie, obciążeni byli wielkimi świadczeniami na rzecz państwa, tak że wielu bogaczy usiłowało różnymi sposobami uniknąć tej funkcji. 27 (58) DO ZENONA ARCYLEKARZA1
Wiele innych rzeczy świadczy o Tobie, że wzniosłeś się na sam szczyt sztuki lekarskiej oraz że nadajesz się do niej z powodu, zarówno prawości Twego charakteru, jak i czystości Twego życia, teraz zaś przybywa do tego jeszcze następująca rzecz kapitalna: oto, choć jesteś dziś od Aleksandryjczyków daleko, uwagę grodu tego wciąż na siebie zwracasz, tak jak gdybyś niby owa pszczoła zostawił w nich jakieś żądło; pięknie, jak mi się zdaje, powiedział niegdyś Homer2: Lekarz to taki jest mąż, co sam jeden wart tyle, co wielu.
Ty jednak nie jesteś po prostu tylko lekarzem, lecz nadto nauczycielem tych, co tej sztuki nauczyć się pragną, tak iż czym dla większości ludzi są lekarze, prawie tym samym dla uczniów jesteś Ty. Z Twego wygnania odwołuje Cię — i przy tym nie bez sławy — to samo, co było jej przyczyną. Jeżeli bowiem z Aleksandrii wygnany zostałeś niesłusznie za sprawą Georgiosa3, to z zupełnym prawem możesz teraz powrócić. Powracaj zatem, otoczony szacunkiem i zachowując godność dawniejszą4, nam zaś z obu stron należy się wdzięczność, gdyż zwróciliśmy Aleksandryjczykom Zenona, Zenonowi zaś Aleksandrię. 1
Zenon był wybitnym lekarzem, nauczycielem Oribaziosa, z którym korespondował Julian. Czynny był w Aleksandrii, gdzie prowadził wykłady z medycyny.
2
Cytat z Iliady XI 514. Georgios był ariańskim biskupem Aleksandrii i swymi intrygami spowodował wygnanie Zenona z Egiptu. 4 Tzn. funkcję naczelnego lekarza Egiptu, którą piastował Zenon przed wygnaniem. 3
28 (59) DO ALEKSANDRYJCZYKÓW1
Znajduje się u Was, jak słyszę, obelisk kamienny wysokości dostatecznej2, porzucony jednak na wybrzeżu morskim jako coś zupełnie bezwartościowego. Dla niego to błogiej pamięci Konstancjusz zbudować kazał okręt mający go odwieźć do Konstantynopola, grodu mego ojczystego. Ponieważ jednak z woli bogów wypadło mu odejść przeznaczoną drogą z tego świata na tamten, żąda ode mnie teraz tego daru świętego ta ojczyzna moja, ze mną ściślej niż z nim związana: on bowiem kochał ją jak siostrę, ja zaś kocham ją jak matkę. Przecież i urodziłem się w niej, i wychowałem, i nie mogę pozostawać dla niej obojętnym. Cóż więc [mam uczynić]? Ponieważ i ja Was kocham nie mniej niż mą ojczyznę, daję do wystawienia u Was posąg spiżowy. Jest to zrobiona niedawno kolosalna podobizna męża3, którego według słów Waszych czcicie, a gdy ją postawicie, będziecie mieli zamiast kamienia o trzech powierzchniach4 z napisem egipskim — wyobrażenie męża ze spiżu. Opowiadanie zaś o tym, jakoby istnieli jacyś tego obelisku czciciele5, którzy wpadają w sen przy jego szczycie, przeświadczą mnie o konieczności zabrania go stąd ze względu na cześć bogów. Ci bowiem, co widzą usypiających tam ludzi, gdy dokoła dzieją się bez względu na to rzeczy brudne i rozpustne, nie uważają tego kamienia za święty i z powodu okazywanej mu przez wyznawców czci mniej okazują jej bogom. Z tego więc powodu przystoi i Wam zabrać się razem z nami do dzieła i odesłać go do mej ojczyzny, która Was gościnnie przyjmuje, kiedy spływacie do Pontu6, i przez to przyczynić się zarówno do jej zewnętrznego wyposażenia, jak do jej wyżywienia7. W każdym razie nie będzie Wam chyba niemiłe, że stanie także i wśród jej mieszkańców jeden z Waszych pomników, na który, wpływając do tego grodu, spoglądać będziecie z radością. 1
Konstancjusz sprowadził z Egiptu do Rzymu obelisk, który ustawiony na rozkaz Sykstusa V stoi tam po dziś dzień. Zamierzał on, również sprowadzić inny obelisk do Konstantynopola i poczynił w tym celu pewne przygotowania. Julian kontynuował je, ale obelisk został przetransportowany do stolicy dopiero po jego śmierci. 2 Przeciętną wysokość obelisku podaje Pliniusz, Nat. hist. XXXVI 9; wynosiła ona 85 stóp, tj. ok. 35 metrów. 3 Nie ma zgody wśród komentatorów co do osoby, którą ów posąg miał przedstawiać. Mógł nim być sam Julian względnie Aleksander Wielki.
4
Miejsce niejasne, obeliski bowiem były zwykle czteroboczne, a nie trójboczne. Por. Arnmian. Marceli. XVII 4, 6. 5 Prawdopodobnie czciciele słońca, któremu poświącone były obeliski 6 Tj. na Morze Czarne. 7 Konstantynopol, o którym mówi Julian, żywiony był głównie zbożem sprowadzanymi z Egiptu, tak jak Rzym głównie zbożem importowanym z Afryki, dziś. Tunisu i Algieru.
29 (60) SAMOWŁADCA CEZAR JULIAN, NAJWYŻSZY, CZCIGODNY DO LUDU ALEKSANDRYJCZYKOW1
Jeśli nie czcicie Aleksandra, założyciela grodu Waszego, a przed nim jeszcze Sarapisa, boga wielkiego, największego, to jakim sposobem nie zdjęła Was najmniejsza choćby troska o to, co wszystkim ludziom jest wspólne, tj. o ludzkość i przyzwoitość? Troska, dodam jeszcze, o nas, którego bogowie wszyscy, a przede wszystkim ów wielki Sarapis, uznali za godnych, abyśmy nad całym światem praworządnym panowali? Do nas więc należało zachować sąd nad tymi, którzy Was skrzywdzili. Lecz ponoć daliście się unieść porywowi gniewu, który ma zwyczaj Popełniać zbrodnie, rozum odrzuciwszy precz2.
Prawda, otrząsnęliście się potem z nagłego oburzenia, lecz później do dobrych zamiarów dorzuciliście znów jawne bezprawie — i choć jesteście takim narodem, nie powstydziliście się ważyć na to samo, za co słusznie znienawidziliście owego krzywdziciela. Powiedzcie mi, na Sarapisa, za jakie zbrodnie oburzyliście się na Georgiosa? Wy powiecie prawdopodobnie, że przeciw Wam podjudzał zmarłego Konstancjusza, po czym ten wprowadził do tego grodu świętego swe wojska, a rządzący Egiptem prefekt3 obsadził najświętszy tego boga obwód i zagrabił następnie i bogów podobizny, zwyczajne świątyń wyposażenie ozdobne. Gdyście się na to, rzecz naturalna, oburzyli i bronić boga, a raczej jego własności usiłowali, prefekt ten poważył się na czyn równie krzywdzący, jak bezbożny — i nasłał na Was swych ciężkozbrojnych, więcej pono obawiając się Georgiosa niż samego Konstancjusza, który, samego siebie strzegąc, do Was odnosił się nie jak tyran, lecz z umiarem i po obywatelsku. Z tych więc powodów Wy, choć słusznie gniewaliście się na nienawistnego bogom Georgiosa, znów gród ten święty splamiliście krwią. Mieliście przecie możność los jego oddać pod głosowanie sędziów. Wtedy dopiero dokonałby się nie mord i bezprawie, lecz prawidłowy wymiar sprawiedliwości, który by Was, niewinnych zupełnie, bronił, sprawców zaś zbrodni, nie dających się naprawić, karał, wreszcie doprowadzał do opamiętania tych wszystkich, co grody tak wielkie i ludy tak kwitnące mają sobie za nic, okrucieństwa zaś nad nimi popełniane uważają za drobny szczegół własnego panowania.
Porównajcie więc obecne pismo moje z tym, które wysłałem Wam poprzednio, i wniknijcie w istniejące między nimi różnice. Jakie Wam wtedy wypisywałem pochwały! Dziś natomiast, na bogi, z powodu tej zbrodni, choć Was kocham jeszcze, chwalić już nie mogę. Oto poważa się lud, niby zgraja psów, człowieka rozszarpać, a potem nie wstydzi się wyciągać ku bogom rąk krwią zbroczonych, jakby były one czyste!... „Lecz Georgios zasłużył na taką karę" — powiecie. „Może nawet na gorszą i okrutniejszą" — gotów jestem odrzec. „I z naszego powodu" — powiecie jeszcze, na co i ja się zgodzę. Jeżeli jednak dodacie: ,,I z naszych rąk", na to zgody mej nie ma. Istnieją przecie u nas prawa, które nałoży szanować i miłować jak najgoręcej zarówno nam wszystkim razem, jak każdemu z nas z osobna. Jeżeli jednak niektórym z Was zdarzy się coś z nich na własną rękę naruszyć, to jako ogół przynajmniej powinniście być praworządni i poddawać się ustawom, nie zaś łamać wszystko, co od pcczątku uznane było za dobre. Aleksandryjczycy! Szczęśliwie dla Was przynajmniej to się zdarzyło, że powyższe wykroczenie Wasze przypadło na czasy moje, gdyż ja przez cześć dla wspomnianego boga, a także dla dziada i współimiennika mojego4, który sprawował władzę i w samym Egipcie, i w tym grodzie naszym, chowam dla Was przywiązanie braterskie. Władza bowiem, która siebie lekceważyć nie pozwala, surowsza i niczym nie zmącona nigdy by nie przymknęła oczu na zuchwalstwo ludu, by nie wyleczyć go z jak gdyby jakiejś ciężkiej choroby nazbyt przykrym lekarstwem. A ja przychodzę do Was z powodów, o których dopiero co mówiłem, z łagodnością i słowami przestrogi. Bo mam przeświadczenie, że w ten sposób łatwiej trafię do Waszych przekonań, skoro przecież jesteście, tak jak słyszę, z dawien dawna Hellenami i dziś jeszcze w sposobie myślenia i całym życiu tkwi w Was godne pochwały i szlachetne piętno tego Waszego zacnego urodzenia. 1
Georgios, o którym była mowa w liście do Zenona (58), jako biskup ariański Aleksandrii ściągnął na siebie nienawiść mieszkańców Aleksandrii bezwzględnym wykonywaniem antypogańskich edyktów Konstancjusza, tak że na wieść o śmierci tegoż został zamordowany. O samym zabójstwie mówi Ammian. Marcell. XXII 11, 10. 2 Cytat zaczerpnięty z Plutarcha, Moralia 435 F. 3 Prefektem Egiptu był wtedy Artemiusz. 4 Mowa o dziadku Juliana po kądzieli, a więc ojcu jego matki, Basiliny, Julianie, po którym otrzymał Julian imię. Por. Libanios, Orat. XVIII 9. 30 (61) JULIANA EDYKT O WYCHOWANIU1
Za wychowanie prawidłowe my uważamy nie takie, które ujawnia bogactwo i piękno tkwiącej w języku rytmiki, lecz takie, które daje zdro-
we nastawienie umysłu, wyposażonego w rozum oraz trafne mniemanie o tym, co jest dobre i złe, piękne i brzydkie. Kto sam inaczej myśli, inaczej swych uczniów poucza, jest, jak mi się zdaje, jednakowo daleki tak od prawidłowego wychowania, jak i od tego, aby sam stał się człowiekiem pożytecznym. I gdyby ten rozdźwięk między myślą i słowem zdarzał się tylko w rzeczach małego znaczenia, byłby on, co prawda, zły, ale do pewnego stopnia znośny; skoro jednak nawet w rzeczach największej wagi ten czy ów inaczej sam myśli, sprzecznie zaś z tym, co myśli, poucza, to czy nie jest to postępowanie handlarzy i przy tym nie handlarzy uczciwych, lecz najgorszych, co najbardziej ten towar zachwalają, którzy uważają za najlichszy, i za pomocą tych pochwał przyciągają i oszukują tych, na których pragną własną lichotę przerzucić. Wszyscy więc zgłaszający się do nauczania czegokolwiek bądź powinni być ludźmi o charakterze uczciwym i posiadać w swej duszy przekonania nie kłócące się z tym, co czynią oni publicznie. Takimi właśnie w stopniu jeszcze większym powinni być, jak sądzę, ci wszyscy, którzy dla celów literackich z młodzieżą obcują, występując zrazu w roli objaśniaczy autorów dawnych, potem retorów i gramatyków, a zwłaszcza mówców popi-sowych; ci bowiem na uwieńczenie wszystkiego pragną być nauczycielami nie tylko wymowy, ale i obyczajności oraz tego, co u nich nosi nazwę „filozofii obywatelskiej". Czy to prawda, czy nie, zagadnieniu temu dajmy na razie pokój. Teraz zaś. pochwalając dążenia tych ludzi do celów tak pięknie zapowiedzianych, pochwaliłbym ich jeszcze goręcej, gdyby tylko nie kłamali i nie pozwalali zrobić im zarzutu, że co innego sami rnają na myśli, a o czym innym uczniów swych pouczają. Co więc [z tego wynika]? Przecież dla Homera i Hezjoda, Herodota i Tukydidesa, Demostenesa, Lysiasa i Izokratesa bogowie byli początkodawcami wszelkiej cywilizacji; czyż ludzie wymienieni nie uważali siebie za święty dar: w oczach jednych Hermesa, w oczach drugich — muz? Jest więc według mnie niedorzecznością, że powyżsi tłumacze ich dzieł odmawiają czci boskiej tym istotom, którym pisarze ci ją składali. A jednak mimo tej niedorzeczności ja nie twierdzę wcale, że powinni oni obcować z młodzieżą dopiero po zmianie swego stanowiska, lecz zostawiam im możność wyboru: nie uczyć tego, co nie uważają oni za pożyteczne — chcąc zaś uczyć, przede wszystkim czynem i swym uczniom dowodzić, że ani Homer, ani inny z autorów, dziś im objaśnianych,...2 i potępiwszy bezbożność, nierozum i błędność ich o bogach twierdzeń. Ponieważ ludzie ci żyją z objaśniania pism dawnych, za co pobierają płacę, sami przez to się niejako przyznają, że zdolni są do wielce hańbiącego zysku i dla garści pieniędzy zniosą wszystko. Aż do obecnej chwili wiele było przyczyn niecdwiedzania świątyń — i zewsząd grożące niebezpieczeństwo dostarczało usprawiedliwienia skry-
wającym swe najprawdziwsze bogów pojmowanie. Odkąd jednak bogowie dali nam swobodę, wydaje mi się niewłaściwe, żeby ludzie ci tego o bogach uczyli, czego sami nie uważają za słuszne. Lecz skoro oni uważają za mądrych tych, których są sami tłumaczami i jakby prorokami, to przede wszystkim niech współzawodniczą z nimi w głębokiej czci dla bogów, jeśli natomiast mniemają, że ludzie ci co do istot uchodzących za godne czci najwyższej byli w błędzie, to niech chodzą do kościołów Galilejczyka, aby objaśniać Mateusza i Łukasza... Wyście ustanowili prawo, aby nie spożywać mięsa bydląt ofiarnych, ja zaś pragnę, aby — jak Wy byście powiedzieli, ,,na nowo odrodziły się Wasze uszy i język2... aby przeciwnie, dane nam było [w ofiarach tych] uczestniczyć zawsze — mnie i każdemu, kto wespół ze mną dobrze myśli i czyni". W sposób powyższy ustanowione zostaje jedno wspólne prawo dla nauczycieli i profesorów. Uczęszczanie jednak do nich nikomu z młodzieży nie jest wzbronione. Nie jest bowiem ani naturalne, ani rozsądne przed młodzieżą, która nie wie jeszcze, dokąd ma się skierować, zamykać drogę najlepszą, i to z obawy, że wrócą mimo ich woli ku wierzeniom ojczystym. Co prawda, byłoby może słuszne uzdrawiać i ich także tak, jak się robi z umysłowo chorym, tj. wbrew ich woli, lecz słuszne jest także okazać wyrozumiałość dla wszystkich dotkniętych tą chorobą: należy bowiem, jak myślę, oświecać, nie zaś karać pozbawionych rozumu. 1
Jest to raczej edykt z 362 r. aniżeli list, choć zapewne rozsyłany był on w formie listu. Wywołał gwałtowną replikę, ze strony pisarzy chrześcijańskich (np. św. Ambrożego, Przeciw Symmachowi, św. Augustyna, Wyznania VIII 5, por. Ammian. Marcell. XXII 10, 7) przeciw Julianowi. Edykt ten był głównym narzędzięm walki Juliana z chrześcijaństwem, który spodziewał się, że zamknie nim drogę chrześcijanom do nauki, a tym samym pozbawi możności konkurowania z wyznawcami dawnej wiary. 2 Luki w tekście spowodowane są opuszczeniem drażliwych miejsc przez przepisywaczy chrześcijańskich. 31 (73) JULIAN DO TRAKÓW
Takiemu cesarzowi, który jedynie dochód ma na oku, prośba Wasza wydawałaby się niełatwa do zaspokojenia i nie uznałby za słuszne ze szkodą publiczną okazać niektórym łaskę szczególną2. Ponieważ jednak my wzięliśmy sobie za cel nie ściąganie ze swych poddanych jak najwięcej pieniędzy, lecz czynienie im jak najwięcej dobra, to ta troska nasza zdejmie z Was kwotę należną3. Zdejmie jednak nie całkowicie, lecz należytość zostanie rozdzielona i jedna część przypadnie na Waszą korzyść, dru-
ga — na korzyść żołnierzy, przez co sami zyskacie w stopniu niemałym pokój i bezpieczeństwo. A wiec aż do trzeciego rozłożenia daniny4 darujemy Wam wszystko, cokolwiek z kończącego się roku pozostawało jeszcze, później będzie każdy [z Was] płacić podatek wedle zwyczaju, bo i dla Was pieniądze niepobrane stanowią łaskę dostateczną, i nam nie wolno nie dbać o korzyść powszechną. O tym już do rządców prowincji wysłane są rozkazy. Oby bogowie przez czas życia Waszego w zdrowiu Was zachowali! 1
Ponieważ Julian urodził się w Konstantynopolu położonym na terenie Tracji, sam również uważał się za Traka. Por. Consolatio ad Sallust. 8. 2 Mieszkańcy prowincji Tracji wystąpili do Juliana z prośbą o skreślenie zaległych podatków, tzw. indulgentia debitorum. Por. Codex Theodos. XI 28. 3 Istnieją liczne świadectwa na temat skreślania przez cesarzy zaległych podatków. Por. Ammian. Marcell. XXV 4, 15. 4 Łaciński termin indictio oznaczał piętnastoletni okres podatkowy, prawdopodobnie liczony od 312 r. 32 (75b) JULIANA USTAWA O LEKARZACH
Że wiedza lekarska bywa dla ludzi zbawienna, świadczy jawnie jej użyteczność. Stąd wychowankowie filozofów słusznie głoszą, że i ona z niebios zstąpiła: wszak przez nią właśnie daje się naprawiać słabość natury ludzkiej oraz wszystko, co należy do przypadających na nią niedomagań. Dlatego zgodnie z rozumowaniem prawidłowym i odpowiednio do woli dawnych władców my, kierowani naszą miłością człowieka, rozkazujemy: macie i w latach dalszych pędzić życie wolne od ciężarów spoczywających na radnych miasta. 33(78) DO ARYSTOKSENOSA1 FILOZOFA
Czy trzeba Ci czekać aż mego wezwania? Czy nie powinno się wybierać raczej „zawsze" niż ,,nigdy"? Strzeż się, abyśmy nie wprowadzili zwyczaju uciążliwego, skoro tego samego wypadnie nam oczekiwać zarówno od przyjaciół, jak od znajomych, w ogóle choćby przypadkowych! Może komuś niełatwo będzie zrozumieć, w jaki sposób my, cośmy się jeszcze nie widzieli, stali się już sobie przyjaciółmi? A w jaki sposób stali się nam na zawsze przyjaciółmi ci, co żyli przed lat tysiącem, na Zeusa, albo nawet przed dwoma ich tysiącami? A przez to właśnie, że byli oni pod każdym względem ludźmi doskonałymi i charakteru nieskazitelnego. Przecież i my pragniemy stać się takimi właśnie, i choćbyśmy byli, jak przynaj-
mniej ja, jeszcze dalecy od tego, by nimi być, to jednak samo nasze pragnienie przydziela nas do jednej z nimi klasy. Lecz po co tu długo się rozwodzić? Jeżeli sądzisz, że powinieneś przyjść bez powołania, przybędzicsz z pewnością; jeżeli zaś na powołanie czekasz, oto przybywa do Ciebie od nas powołanie. Spotkaj się więc z nami, za sprawą Zeusa patronującego przyjaźni, około Tyany2 i pokaż nam wśród Kapadoków Hellena czystej krwi, dotychczas bowiem widzę ludzi niechętnych ofiarom, niewielu zaś chętnych, lecz nie umiejących ich składać. 1
Tak podają najlepsze rękopisy, w drobnej, gorszej części występuje Aristomenes. Nic bliższego o nim nie wiadomo. 2 Tyana, miasto w Kapadocji, miejsce urodzenia Apolloniusza uchodzącego za cudotwórcę.
34 (79) USZKODZONY NA POCZĄTKU LIST DO PEWNEGO KAPŁANA1
...Pegazjosa nigdybyśmy łatwo nie dopuścili, gdybyśmy się nie przekonali dowodnie, że on i przedtem, choć zdawał się być biskupem Galilejczyków, umiał czcić i szanować bogów. Zawiadamiam Cię o tym nie na podstawie tylko plotek osób nawykłych rzeczy podobne ze ziości lub przyjaźni opowiadać. Ponieważ coś podobnego o nim i nam mówiono, to i ja — bogami się klnę — sądziłem, że winienem go bardziej niż jednego z najgorętszych mieć w nienawiści. Kiedy jednak przez zmarłego Konstancjusza na dwór cesarski powołany w tę podróż wyruszałem, to z Troady wyruszywszy wcześnie, bo zaraz po wstaniu, do Ilionu przybyłem w porze pełnego już rynku. Ten [Pegazjos] spotkał mnie tam i, ponieważ pragnąłem dokładnie poznać to miasto (był to dla mnie pretekst do zwiedzenia świątyń), stał się moim przewodnikiem i, jako obcego, oprowadzał mnie wszędzie. Dowiedz się więc jego czynów i słów, z których każdy się domyślić może, że jest on dobrze obeznany ze wszystkim, co odnosi się do bogów. Jest tam miejsce czci Hektora2 jako herosa, gdzie w małej kapliczce stoi jego posąg spiżowy, a naprzeciw pod odkrytym niebem wystawiono ogromną podobiznę Achillesa. Jeśliś miejsce to obejrzał, wiesz, rozumie się, o czym mówię. Opowieść o tym, dlaczego przeciwstawiony Hektorowi Achilles zajmuje tam całe podniebie, możesz usłyszeć od oprowadzających. Ja, zastawszy tam ołtarze jeszcze gorące i niemal rozpalone, podobiznę zaś Hektora obficie namaszczoną oliwą, spojrzałem na Pegazjosa i z lekka przekonania jego badając, zapytałem: „Co to ma znaczyć? Czyżby Iliończycy ofiary jeszcze składali?" Ten zaś na to: „A cóż w tym dziwnego, że oddają cześć dzielnemu mężowi i ich współobywatelowi, podob-
nie jak my czcimy męczenników?" Podobizna ta nie jest dobrego smaku, lecz zamiar [snycerza], oceniany na tle owych czasów, nie jest pozbawiony dowcipu. Cóż więc nastąpiło potem, zapytasz. „Chodźmy do świętego obwodu Ateny Iliońskiej" — powiedziałem, on zaś z wielką ochotą poprowadził, otworzył mi świątynię i, biorąc mnie niejako na świadka, pokazał mi dokładnie, że wszystkie posągi są nienaruszone i przy tym nie uczynił nic z tego, co zwykle czynią ci ludzie z czci bogów wyzuci, tj, na swym czole nie nakreślił, jak oni, znaku pamięci o owym bezbożniku3 i nie zagwizdał sobie, jak oni; dwie bowiem rzeczy stanowią u nich szczyt wiedzy o bóstwie: gwizdać wobec demonów i kreślić na czole znak krzyża... Tych dwóch wiadomości już z góry postanowiłem Ci udzielić, trzecią zaś, która mi w tej chwili do głowy przyszła, nie sądzę również, żeby mi trzeba było przemilczeć. Ten sam Pegazjos towarzyszył mi także do miejsca czci Achillesa i pokazywał mi grób jego, również zachowany w całości, zaś ja byłem przekonany, że został on przezeń rozrzucony, i zbliżał się doń z ogromnym szacunkiem. To sam widziałem, słyszałem też przy tym od ludzi, którzy odnoszą się doń obecnie wrogo, że potajemnie śle Heliosowi pokłony i modły. Czyżbyś mnie nie uznał w tej sprawie za świadka? Co się zaś tyczy stosunku jego do bogów, to kto mógłby tu być świadkiem bardziej wiarogodnym niż sami bogowie? Czyżbyśmy uczynili Pegazjosa kapłanem, gdybyśmy wiedzieli, że bogom brakiem czci uchybił? Jeśli zaś za owych czasów on, już to dążąc do władzy, już to pragnąc bogów świątynie ratować, nakładał na siebie te tam szmaty i udawał, jak o tym nam nieraz komunikował, bezbożność, ograniczoną zresztą tylko do nazwy (okazało się bowiem, że profanacji żadnej nigdy nie popełnił, z wyjątkiem pobrania z gospody nieznacznej ilości kamieni, aby w ten sposób resztę ocalić), to czy będziemy mu to liczyć? i nie będzie nam wstyd tak samo z nim postępować, jak postąpił Afodios4, i zadawać mu te męczarnie, jakie" pragną na nim oglądać wszyscy Galilejczycy? Jeśli więc choć trochę ze mną się liczysz, to nie odmówisz szacunku nie tylko jemu, ale i tym wszystkim, którzy oblicze swe zmienili, a to w tym celu, aby jedni łatwiej ulegali naszym wezwaniom do tego, co jest dobre, drudzy zaś mniej się cieszyli. Jeśli bowiem będziemy odpychali tych, którzy sami do nas przychodzą, to nikt za głosem przywołujących łatwo nie pójdzie. 1
Adresat, listu zarzucał Julianowi, że naznaczył na kapłana pogańskiego dawnego chrześcijanina. Pegazjos bowiem był uprzednio biskupem miasta Ilionu (staroż. Troi). List ten jest jakby apologią Juliana. 2 O kulcie bohaterów homeryckich na wzgórzu Ilionu w czasach historycznych podaje szczegóły W. Klinger, Ze starożytnej wiary ludowej, Poznań 1927. 3 Julian ma tu na myśli Chrystusa. 4 Afodios, postać nieznana.
35 (80) JULIAN DO JULIANA WUJA1
Jeśli listy Twoje uważam za coś lichego, to chyba sami bogowie mi już odebrali rozsądek doszczętnie2.
Jakich bowiem nie zawierają one zalet! Jest przecież w nich i życzliwość, i wierność, i prawość, i przede wszystkim to, bez czego wszystko inne jest niczym, tj. rozum we wszystkich jego postaciach, jak ścisłość myśli, pojętność, zaradność, się ujawniający. Że jednak na listy Twe nie odpisuję (bo i na to się uskarżałeś), pochodzi stąd, że czasu, bogami się klnę, nie mam. Nie sądź, że jest to z mej strony udawanie czy żart: biorę na świadków bóstwa opiekujące się wymową, że prócz Homera i Platona nie towarzyszy mi ani jedna księga filozoficzna, retoryczna czy gramatyczna, żaden traktat historyczny dziś powszechnie używany. Wyżej wymienieni jednak są dla mnie czymś przypominającym przywiązywane amulety, bo pozostają zawsze w swym zawiązaniu. Poza tym modlę się niewiele, choć jeśli kiedy, to teraz właśnie potrzebuję modłów wielu i wielkich. Gniecie mnie ciężar zewsząd napływających trudności. Prawdopodobnie zobaczysz to Ty sam, skoro ja przybędę do Syrii. Co do tego, o czym pisałeś, wszystko pochwalam, wszystko podziwiam... i nic z tego nie jest do odrzucenia. Wiedz więc, że z pomocą bogów wszystkiego tego dokonam. Przede wszystkim postaw [brakujące] kolumny świątyni dafnejskiej3; pozabieraj je wszędzie z pałaców królewskich, a na ich miejsce postaw zabrane z domów, sąsiednich, a gdy i tu ich zabraknie, postaw je z wypalonej cegły i wapna i niech stoją, aż obłożywszy je na zewnątrz marmurem, otrzymamy do użytku doskonalsze. Sam przecie wiesz, że świętość znaczy więcej niż kosztowność, i jak wiele przynosi ona radości ludziom zdrowo myślącym, póki oni żyją i z życia korzystają. Co do Twej sprawy z Laurakiosem4 sądzę, nie powinienem nic Ci polecać poza radą, żebyś gniewów wszelkich poniechał. Pozostaw wszystko sądowi i bądź gotów do odparcia jego obmowy słowem rozumnym, wierząc zupełnie w słuszność Twej sprawy. Nie twierdzę bynajmniej, że list jego do Ciebie, pełny pychy i lekceważenia, jest łatwy do zniesienia, tylko że mimo to znieść go należy. Obowiązkiem bowiem męża dzielnego i wielkodusznego jest zniewagi wszelkie znosić, słów nie mówiąc złych.
Jak bowiem pociski miotane na mur mocny i twardy doń nie przywierają, lecz z tym większą siłą odeń odskakują na tych, co je miotali, tak samo niezasłużona zniewaga, skierowana na męża dzielnego, nie dosięga go, lecz przeciw temu, kto ją rzucił, się zwraca. Co zaś listów moich dotyczy,
które, jak mówisz, on otrzymawszy ode mnie, ogłosił, to śmieszne mi się wydaje mówić o tym sądowi. Nic bowiem nigdy, bogami się klnę, takiego ani do Ciebie, ani do kogokolwiek innego nie napisałem, czego ujawnienia wobec wszystkich sobie bym nie życzył. Jaka bowiem rozpusta, jaka pycha, jakie pomiatanie ludźmi, jakie wyzwiska i słowa plugawe znalazły się kiedykolwiek w listach moich? Ja przynajmniej, będąc na kogoś oburzony, nawet przy danej mi możności powiedzenia czegoś niby z owego wozu dionizyjskiego, tak, jak o Laudakidasie mówił Archiloch5, powiedziałbym to w słowach dostojniejszych i przyzwoitszych. Skoro zaś listy moje zawierały dowody istniejącej między nami przyjaźni, to czyż miałbym chcieć raczej, żeby to pozostało utajone, niż było wyświetlone? Z jakiej przyczyny? Mam za świadków bogów i boginie, że nie oburzyłbym się wcale, gdyby ktoś ogłosił wszystkie moje do małżonki listy, do takiego stopnia wszystko w nich tchnie czystością. Jeżeli zaś to, com do Ciebie, wuja mojego, pisał, ktoś inny i dalszy jeszcze przeczytał, to ten raczej złośliwiec, co to śledził, słuszniej mógłby ściągnąć na siebie naganę niż ja, com to pisał, i niż Ty, albo inny ktoś, kto to czytał. W tym przynajmniej ustąp mi i nie niepokój się, lecz na to jedno zważaj: jeśli Laurakios jest człowiekiem nikczemnym, wystąp przeciw niemu ostro, jeśli jest to człowiek przyzwoity i pełen umiaru, to choćby przeciw Tobie zawinił, wybacz mu. Ludzi bowiem w życiu politycznym dzielnych, choćby nam prywatnie nie odpowiadali, należy traktować życzliwie; ludzi natomiast niegodnych, choćby nam dogadzali, w sprawach publicznych winno się trzymać w garści. Nie mówię tu oczywiście o nienawidzeniu ich, lecz o stosowaniu do nich ostrożności, aby po kryjomu Ci nie szkodzili; jeśli zaś są do upilnowania nazbyt trudni, nie posługuj się nimi zupełnie. Co się zaś tyczy człowieka, o którym sam pisałeś, że, choć ze swej podłości był dokoła znany, podawał się za lekarza i był jakoby przez nas powołany, to ten, zanim jeszcze przed obliczem naszym stanął, został w swej istocie przejrzany, a raczej zdemaskowany (przez kogo, wyjawię Ci sarn przy spotkaniu), a przeze mnie odrzucony. Zamiast ziem, o które prosiłeś, ponieważ już poprzednio zostały przeze mnie podarowane (świadkami są bogowie, związkom krwi patronujący), dam ci daleko lepsze, Ty zaś sam je ocenisz. 1
Julian został świeżo mianowany wielkorządcą Wschodu (praefectus praetorio Orientis). 2 Cytat z Homera Iliady VII 360. 3 Dafne był to gaj ze świątynią Apollina, w sąsiedztwie Antiochii Syryjskiej. 4 Laurikios czy Laurakios był namiestnikiem Izaurii (Azja Mniejsza). Wzorowy urzędnik ściągnął na siebie gniew wuja Juliana, do którego wystosował list z zarzutami, czym ten dotknięty zwrócił się do cesarza. Niniejszy list zawiera odpowiedź Apostaty na list wuja. 5 Archiloch, wybitny poeta grecki (VII w. p. n. e.) znany z ostrego języka.
36 (81) JULIAN DO KALLIKSENY1, KAPŁANKI MACIERZY BOGÓW
Już od starożytnych wiemy, że Ujawnia męża prawość jeden tylko czas2,
ja jednak powiedziałbym jeszcze, że ujawnia on także jego dla bogów cześć i miłość. „Lecz zaświadczona jest także — powie ktoś — Penelopy dla męża miłość" i będzie on potem w kobiecie miłość do bogów cenić niżej niż miłość do męża. Lecz czy nie będzie on wtedy wyglądał jak ten, kto wypił zbyt wiele mandragory3? Jeżeli jednak weźmie się pod uwagę różną [w obu wypadkach] długość czasu, a mianowicie, że Penelopa4 za jej przywiązanie do męża jest niemal przez wszystkich chwalona, kobiety zaś czci bogów oddane niedawno jeszcze znajdowały się w niebezpieczeństwie, i dorzuci jeszcze do tego, że czas ich cierpień był dwa razy tak długi jak cierpień Penelopy, to czyż można słusznie tę Penelopę z Tobą zestawić? Nie umniejszaj więc sobie pochwał za to, za co i bogowie Cię wszyscy wynagrodzą, i my ze swej strony uczcimy godnością podwójną, bo oto do posiadanego już poprzednio kapłaństwa przenajświętszej Demetry dodajemy ci jeszcze kapłaństwo największej Macierzy bogów5 frygijskiej w ukochanym od bogów grodzie Pessinuncie6. 1
Kalliksena, skądinąd nie znana. Wiersz zaczerpnięty z Sofoklesa Edypa króla 614. 3 Mandragora, roślina z gatunku belladony, której wyciąg działał odurzająco. 4 Penelopa, żona Odyseusza, uchodziła za wzór wierności małżeńskiej. 5 Macierz bogów, Magna Mater, czczona w Azji Mniejszej bogini płodności. 6 Pessinunt, miasto w Frygii, przez Rzymian przyłączone do Galacji. 2
37 (82) JULIAN PRZECIW NEILOSOWI1
Więcej wart byłeś przedtem, kiedyś milczał, niż teraz, kiedy słowem się bronisz: wtedy jeszcze mnie nie oczerniałeś, choć pono miałeś to już na myśli, obecnie zaś, niby ów człowiek, co długo coś w sobie nosił, wylałeś na mnie od razu cały potok wyzwisk. Czyż nie winienem uznać za zniewagę dla siebie i oszczerstwo, żeś wziął mnie za podobnego do dwóch Twych przyjaciół. Obu im oddałeś się nie proszony, a ściślej mówiąc, pierwszemu nie proszony, drugiemu zaś na znak tylko, że mógłby Cię przyjąć do współdziałania, stałeś się posłuszny. Lecz czy ja istotnie do Konstancjusza i Magnencjusza2 jestem podobny, to ujawni, jak się to mówi, rzecz sama, Ty zaś, że chwalisz samego siebie jak owa niewiasta poety komicznego3 Kobieto, chwalisz się, jak Antydamant ów,
jasne jest z listu, który mi przysłałeś. Słowa bowiem, jak „nieustraszoność", ,,ogromna odwaga" albo zdania: ,,O, gdybyś wiedział, kto jestem, jak wielki i jaki!" i w ogóle zwroty podobne, przebóg, czy nie należy to wszystko do przechwałek hałaśliwych, lecz pustych? Lecz, na charyty i Afrodytę, dlaczego, jeśliś taki odważny i mężny, wystrzegałeś się, kiedy zachodziła potrzeba postawienia po raz trzeci na kartę? Ludzie bowiem, którzy ściągają na siebie gniew władcy, szybko usuwają się od niebezpieczeństw, co jest rzeczą najłatwiejszą i, można powiedzieć, najprzyjemniejszą, przynajmniej dla ludzi nie pozbawionych rozsądku — i jeśli przy tym trzeba ponieść karę dodatkową, to doznają jeszcze strat pieniężnych, ostatecznym zaś skutkiem gniewu władcy jest to, co nazywają złem nie do naprawienia, tj. utrata życia. Mając to wszystko w pogardzie, gdy poznałeś już to, o czym my, zacofańcy, jeszcze nic nie wiemy, człowieka jako jednostkę, członka rodu i społeczeństwa, dlaczego, na bogów, twierdziłeś, że musisz się wystrzegać „trzeciego rozbicia"? Ja przecie, nawet gniewając się na Ciebie, nie uczynię Cię z dobrego złym. Wszak byłbym zazdrości godzien, gdybym przez przewód sądowy mógł tego dokonać, bo, jak twierdzi Plato4, mógłbym także rzeczy odwrotnej dokazać. Skoro jednak cnota nie uznaje nad sobą żadnej władzy, nie trzeba Ci było na nic podobnego liczyć. Lecz Ty wyobrażasz Sobie, że jest rzeczą wielką wszystkim złorzeczyć, wszystkich zniesławiać i ze świątyni pokoju czynić otwarcie warsztat wojny. Albo może myślisz z dawniejszych Twych przewin tym się usprawiedliwić i Twej obecnej śmiałości użyć za przykrywkę Twej poprzedniej zniewieściałości? Czy słyszałeś bajkę Babriosa5: Kochała się łasica w pięknym chłopcu raz6.
Ciąg dalszy z księgi tej sam odczytaj. Choćbyś wiele słów stracił, nikogo chyba z ludzi nie przekonasz, że nie jesteś tym, czym się raz na zawsze stałeś i za co większość ludzi Cię od dawna uznała. To nie miłość mądrości spowodowała Twą obecną tępotę umysłową i zuchwalstwo, lecz przeciwnie owa "podwójna niewiedza", o której mówi Plato, bo będąc bliższy od nas zupełnej niewiedzy wyobrażasz sobie, żeś jest ze wszystkich najmędrszy i przy tym nie tylko z tych, co dziś są i co przedtem byli, lecz pono także i z tych, co dopiero będą: w ten sposób do nadmiaru tępoty przybyły jeszcze cechy wysokiego o sobie mniemania. Lecz, o ile o Ciebie chodzi, powiedziałem już więcej niż dosyć. Być jednak może, że z Twego powodu powinienem z tego przede wszystkim się usprawiedliwić, żem Cię zbyt pośpiesznie powołał do uczestnictwa w sprawach publicznych. W tym jednak, o Dionizjosie, jam zbłądził nie pierwszy i nie sam jeden. Wszak oszukał nawet wielkiego Platona Twój
współimiennik7 oraz Kallipos Ateńczyk8. Plato sam przyznaje, że wiedział o jego zepsuciu, takiej jednak głębi w nim zepsucia nigdy sobie nie wyobrażał. Lecz czy należy o tym mówić, skoro nawet najlepszy z wyznawców Asklepiosa, Hippokrates9, powiedział raz: „W błąd mnie wprowadziły szwy na tej czaszce". Mężowie więc wymienieni zawiedli się na tych, których znali, lekarz zaś zapomniał o spostrzeżeniach swojej nauki. Czyż można się dziwić, że Julian usłyszawszy nagle, iż Neilos nabiera cech męża, dał się w błąd wprowadzić? Znasz także ze słyszenia imię i dzieje słynnego Fedona10 z Elidy, jeśli zaś nie znasz, to zbadaj je dokładniej: ja Ci tu tego opowiadać nie będę. Człowiek ten mniemał, że dla filozofii nie ma nic nieuleczalnego, lecz przeciwnie, że wszyscy są przez nią oczyszczani po wszelkich żywotach, zatrudnieniach, namiętnościach i podobnych rzeczach. Gdyby ona tylko ludziom z natury dobrym i pięknie wychowanym wystarczała, to nie byłoby w niej dla mnie nic godnego podziwu. Jeżeli jednak ludzi znajdujących się w takim upadku wznosi ku światłu, to wydaje mi się ona zasługiwać na podziw zupełnie wyjątkowy. Z tych powodów moje o Tobie mniemanie, jak wiedzą o tym wszyscy bogowie, poczęło się stopniowo ku lepszemu skłaniać. Przynajmniej miejsca dla Ciebie odpowiedniego nie wyobrażałem sobie ani wśród pierwszych, ani nawet drugich z najlepszych. Jeśli o tym nie wiesz, to dowiedz się od zacnego Symmacha11; jestem bowiem pewny, że ten nigdy skłamać nie może, będąc ze wszystkich z natury najprawdomówniejszy. Jeżeli Ty się gniewasz na mnie za to, że nie dałem Ci przed wszystkimi miejsca pierwszego, to ja, przeciwnie, gniewam się sam na siebie za to, że umieściłem Cię jeszcze wśród ostatnich, i czuję wdzięczność do tych wszystkich bogów i bogiń, którzy tak Twemu w sprawach uczestnictwu, jak i przyjaźni naszej przeszkodzili. Chociaż bowiem poeci wiele mówią o Famie, jakoby była ona boginią (niech będzie — zresztą, jeśli tak chcesz, coś demonicznego także i w Famie), nie należy przecież jej całkowicie zaufać, gdyż istota demoniczna z natury swej nie jest czymś tak zupełnie czystym i skończenie dobrym, jak cały rodzaj bogów, lecz uczestniczy także jakimś sposobem w czymś zupełnie odmiennym. Jeżeii jednak o pozostałych demonach mówić tego nie wolno, to mówiąc o Famie, że wiele ona kłamstw, wiele też prawdy rozgłasza, sam nigdy nie mogę być przyłapany na fałszywym świadectwie. Lecz sądzisz może, że nieokiełzany język Twój wart jest, jak to się mówi, czterech obolów?12 Czyż nie wiesz, że i Tersytes13 bardzo zuchwale wobec Hellenów przemawiał, lecz Odyseusz ów przemądry kijem go za to wygrzmocił, Agamemnon zaś mniej dbał o jego pijackie wyzwiska niż przysłowiowy żółw o muchy. Lecz czyn wielki to bynajmniej nie przyganianie innym, lecz wykaza-
nie, że sam na potępienie nie zasługujesz. Jeżeli należysz do tej właśnie klasy ludzi, daj na to dowody. Czy będąc jeszcze młody, dostarczyłeś kiedy powodu do pochlebnej o Tobie opowieści? Lecz ja za przykładem Eurypidesowej Elektry — „tak smutne przemilczam wypadki''14. Kiedy znów wyrosłeś na męża i w obozie wojskowym zjawić się odważyłeś, jak się tam, na Zeusa, sprawowałeś! Twierdzisz, żeś został wydalony, potknąwszy się o Twoją miłość prawdy, lecz czym możesz to udowodnić? Tym, że jak Ty, tak i wielu, i to najgorszych łotrów, wyrzuconych zostało ze swych posad przez tych, co i Ciebie wypędzili? Nie to jest cechą dzielnego i pełnego umiaru męża, o przemądrzały Dionizjosie, że odchodzi on, ścigany nienawiścią potężnych. Byłbyś w naszych oczach lepszy, gdybyś nam wykazał, że przez obcowanie z Tobą ludzie nabierają umiaru, lecz, przysięgam, nie jest to zadanie na Twoją miarę, ani tych niezliczonych, co Twój sposób życia naśladują gorliwie: skały bowiem, zderzając się ze skałami, kamienie zaś z kamieniami nie tylko stąd korzyści nie odnoszą, lecz przeciwnie, silniejsze bez trudu miażdżą słabsze. Czy nie należałoby mówić o tym ze zwięzłością lakońską? Lecz z Twojej winy, jak sądzę, stałem się już od cykad attyckich gadatliwszy. Za zniewagi przeciw mnie w pijackim uniesieniu miotane wymierzę Ci karę odpowiednią, skoro chcą tego bogowie i władczyni nasza Adrasteja. Jaka więc będzie to kara i co może najboleśniej dotknąć Twój język i umysł? Postaram się o to, abym zarówno w słowach mych, jak i czynach jak najmniej sam popełniwszy błędów, niewiele złośliwemu językowi Twemu dawał powodów do czczej paplaniny. Co prawda, nie jest mi tajne, że, jak wieść niesie, nawet Afrodycie Momos15 wyśmiał jej sandał. Widzisz więc, że sam Momos nieraz aż pękał [z wysiłku] i z trudem tego sandału mógł się uczepić. Oby zatem dane Ci było w uprawianiu Twej złośliwości dożyć do starości głębszej niż Tytonowi16 wśród bogactw większych niż Kinyrasowe17 i rozkoszy wyszukańszych niż Sardanapalowe18, tak, aby spełniło się na Tobie przysłowie: „Starcy są w dwójnasób dziećmi"!19 A boski Aleksander dlaczego wydawał Ci się tak wielki? Czy dlatego, że zostawszy jego [czynów wielkich] naśladowcą, szedłeś także z nim w tym o lepsze, co zarzucił mu Hermolaos20 młodzieńczy? Co do sprawy pierwszej, to nie ma człowieka na tyle pozbawionego rozumu, aby podejrzewać Cię o to. Co zaś do drugiej, a mianowicie, czego właściwie doznał ten Hermolaos, na co się skarżył i za co, jak powiadają, postanowił zabić Aleksandra — to przeciwnie, nie ma nikogo, kto by nie był co do Ciebie przekonany. A wysłuchałem, bogami się klnę, niemało ludzi, którzy podając się za Twych gorących przyjaciół starali się usprawiedliwić Twoją winę, wysłuchałem nawet kogoś w nią niewierzącego, lecz jest to owa
przysłowiowa jaskółka, która sama jeszcze wiosny nie czyni21. Lecz może Aleksander z tego powodu wydał Ci się wielki, że Kallistenesa22 zamordował okrutnie, że ofiarą jego pijaństwa padł Kleitos23, także Filotas i Parmenion24, bo co się tyczy owego Hektora25, utopionego w nurtach bądź Nilu w Egipcie, bądź Eufratu (bo się mówi o tym dwojako), to ja zarówno tę, jak i pozostałe jego igraszki pokrywam milczeniem, aby nie wydać się oszczercą męża, który nie wzniósł się, co prawda, do doskonałości moralnej, lecz w sprawach wojennych był wodzem niedoścignionym: z nim Ty ze względu na Twe skłonności i męstwo tyle masz wspólnego, ile go jest między rybą i zwierzem sierścią okrytym. Wysłuchaj więc bez zbytniego gniewu wezwanie następujące: Córko! nie dana Ci jest wojennego znajomość rzemiosła26.
Dalszych słów nie wypisuję, bo, na bogi, wstyd mnie ogarnia, proszę jednak ich dosłuchać: rozsądne jest przecież, aby czynom odpowiadały słowa, i człowiek, który unikał czynu, nie powinien unikać ich nazwy. Lecz Ty, który korzysz się przed święta pamięcią Magnencjusza i Konstansa, za co wojujesz z żywymi i znieważasz wszystkich, co w czymkolwiek bądź od Ciebie są lepsi? Czy dlatego, że wymienieni lepiej od żywych mogą ukarać tych, co ich znieważają? Lecz tego nie przystoi Ci mówić; jesteś przecie, jak sam piszesz, najzuchwalszy ze wszystkich. A skoro nie to jest przyczyną, to może coś innego, nie chcesz wyśmiewać tych, co już nic nie czują? Lecz czyż jest wśród żywych ktoś na tyle głupi albo małoduszny, żeby miał w wysokiej cenie Twoje o nich słowa i nie życzyłby sobie raczej pozostać zupełnie Ci nie znanym, a gdyby to było zgoła niemożliwe, nie wolałby, jak ja obecnie, uzyskać od Ciebie raczej naganę niż ocenę zaszczytną? Obym nigdy tak źle nie rozumował i obym nigdy Twej pochwały nie cenił wyżej od Twego potępienia! Lecz może sam ten list do Ciebie pisany jest oznaką, że ukąszenie Twe odczuwam? Na bogów zbawców27, jest on raczej oznaką, że oto zadaję cios Twemu nadmiernemu z siebie zadowoleniu, bezkarności Twego zuchwałego języka, zdziczeniu duszy czy zamroczeniu Twego umysłu, wreszcie Twej przekornej we wszystkim, ruchliwości. Było w mej mocy, gdybym istotnie odczuł ból Twego ukąszenia, ukarać Cię zgodnie z prawem surowo i przy tym czynem, nie słowem tylko, wszak będąc obywatelem i członkiem Senatu uchyliłeś się od wykonania rozkazu samowładcy, a to, rzecz jasna, nią jest dozwolone temu, kto nie może się powołać na przemożna konieczność. Czy nie było to dla mnie powodem dostatecznym, aby ukarać Cię za to karą wieloraką? A jednak uznałem za słuszne uprzednio do Ciebie napisać, mniemając, że za pomocą krótkiego pisma dasz mi możność przywrócić Ci zdrowie. Kiedy jednak (spostrzegłem), że trwasz na dawnym stanowisku, a raczej, kiedy mi się ujawniły skrywane przedtem
objawy Twego szału, [ogłaszam pismo długie], abyś nie był wcale uważany za mężczyznę nie będąc nim, nie uchodził ani za swobodnie wypowiadający się rozum, będąc zbiorowiskiem głupstw, ani za człowieka wykształconego, choć nawet nie liznąłeś oświaty, jak przynajmniej z listów Twoich można się domyślać. Nikt bowiem z pisarzy dawnych nie używa, jak Ty, wyrazu ,,froudos" w znaczeniu: „jawny, oczywisty", tylko w znaczeniu: „nieobecny, oddalony". Nikt też nie byłby zdolny przedstawić wyczerpująco nawet w długiej księdze ani dalszych błędów Twego listu, ani też wstrętnego i wszetecznego Twego charakteru, przez który sam się niejako wystawiasz na sprzedaż. Twierdzisz przecie, że nie tych, co są pod ręką i polują na urzędy, powinno się do siebie powoływać, tylko ludzi niezachwianego sądu i zgodnie z nim obierających to, co należy: tych jakoby należy wybierać, nie zaś gotowych do posłuchu. Piękną więc, choć Cię o to nie prosimy, łudzisz nas nadzieją na Twe posłuszeństwo w razie powołania Ciebie do uczestnictwa w sprawach państwowych. Na tym jednak tak bardzo mi widać zależy, że kiedy wszystkich do nas dopuszczałem, do Ciebie nie zwróciłem się ani razu. A jednak uczyniłem to w stosunku do wielu przebywających w umiłowanym od bogów Rzymie, znanych mi i nie znanych, tak mocno trzymałem się Twej przyjaźni, tak dalece uważalem Cię za godnego mej troski. Jest więc prawdopodobne, że i przyszłość dla Ciebie pozostanie taka sama. List bowiem obecny napisałem nie tylko jako lekturę dla Ciebie: uznałem ją także za niezbędną dla informacji innych i udostępnię wszystkim, którzy, jestem tego pewny, wezmą go do rąk bardzo chętnie, gdyż są na Ciebie oburzeni za to, że jesteś, jak na Twe przeżycia poprzednie, zanadto uroczysty i pyszny. Otrzymałeś więc od nas odpowiedź ostateczną, abyś więcej już nic nie żądał. Także i my od Ciebie nic już nie wymagamy. Przeczytaj to pismo i użyj go. jak chcesz, bo droga do naszej przyjaźni jest Ci wskazana. Bądź zdrów, żyjąc dalej w rozpuście i w sposób podobny mnie zniesławiając! 1
Nie wiadomo, czy adresat nazywał się Neilos, czy Dionizjos, Julian bowiem raz nazywa go tak, raz znów tak. Był on, jak wynika z treści listu, senatorem rzymskim. 2 Magnencjusz podniósł bunt przeciw Konstancjuszowi na terenie Galii, pokonany przez niego w bitwie pod Mursą w 351 r. 3 Fragment ten pochodzi prawdopodobnie z jakiejś komedii Filemona (frg. 190 Kock), zwrot zaś „kobieta" odnosi się do zniewieściałych obyczajów Neilosa. 4
5
Platon, Krytiasz 44 D.
Poeta Babrios, być może zhellenizowany Rzymianin, był autorem bajek, w których występowały mówiące zwierzęta. 6 Bajka XXXII. Jej treścią jest prawda, że natury przygłuszyć nie da się, bo z tym większą siłą dojdzie do głosu. 7 Tyran syrakuzański, Dionizjos, zaprosił Platona na Sycylię za sprawą swego wuja Diona, by dać filozofowi możność zrealizowania jego planów przebudowy ustroju. Wkrótce jednak stracił łaskę tyrana, który podobno kazał go sprzedać jako niewolnika.
8
Kallippos znany z listu Platona VII 351 DE. Hippokrates, sławny lekarz, II—III w. n. e., twórca medycyny naukowej, przyznał się, że wziął raz naturalną bliznę na czaszce za sztuczną, wywołaną wypadkiem. 10 Fedon, uczeń Sokratesa, którego uwiecznił Platon w dialogu noszącym jego imię (inaczej O nieśmiertelności duszy), był początkowo rozpustnikiem. 11 Quintus Aurelius Symmachus, sławny mówca, był przywódcą pogańskiego stronnictwa w Rzymie. 12 Cztery obole oznaczają według leksykografa Sudy rzecz lub osobę wielkiej wartości. 13 Tersytes, choć niskiego pochodzenia, zabierał głos na zebraniach wodzów pod Troją, za co ukarany został przez Odyseusza, Homer, Iliada II 199 na. 14 Cytat z Eurypidesa Orestei, w. 16. 15 Momos, uosobienie nadmiernej, złośliwej krytyki. 16 Tyton, małżonek Jutrzenki (Eos), która wprawdzie zdołała uzyskać dla niego u bogów nieśmiertelność, ale zapomniała poprosić o wieczną młodość. Por. Mimnermos, frg. 4 D (Diehl). 17 Kinyras, król Cypru, którego bogactwa były równie przysłowiowe jak Krezusa. Por. Homer, Iliada XI 20. 18 Sardanapal, tj. Assurbanipal, według Herodota II 150 ostatni król Asyrii, który zamiast walczyć z wrogami wolał popełnić samobójstwo i spalił się wraz z dworem na gruzach pałacu. 19 Przysłowie to zaczerpnięte z Arystofanesa, Chmury, w. 1417. 20 Hermolaos, paź Aleksandra W., jeden z organizatorów spisku na jego życie, por. Arrian IV 14. 21 Przysłowie zaczerpnięte z Arystofanesa, Chmury, w. 1415. 22 Kallistenes był siostrzeńcem Arystotelesa i nadwornym historykiem Aleksandra W. w czasie wyprawy przeciw Persji. Stracony na jego rozkaz za udział w spisku. 23 Kleitos, szlachcic macedoński, ocalił Aleksandrowi Wielkiemu życie w bitwie nad Granikiem w 334 r. Zabity został przez pijanego Aleksandra W. w czasie sprzeczki. 24 Parmenion, zasłużony wódz Filipa II i Aleksandra Wielkiego, oraz jego syn Filotas sprzeciwiali się koncepcjom politycznym Aleksandra W., zwłaszcza orientalizacji państwa, i dlatego zostali straceni. 25 Hektor, syn Parmeniona, utonął w Nilu (Kw. Kurcjusz Rufus IV 8, 7). 26 Były to słowa Zeusa skierowane do Afrodyty, cytat z Homera, Iliada V 428 n. 27 Bogowie zbawcy, tzn. Dioskurowie, Kastor i Polluks. 9
38 (83) JULIAN DO ATARBIOSA1
(Rozkaz cesarza ręką pisany)
Ja nie życzę sobie — na bogi — żeby Galilejczycy2 byli wbrew sprawiedliwości zabijani, bici lub w inny sposób krzywdzeni. Mimo to jednak twierdzę, że czcicielom bogów powinno się dawać przed nimi we wszystkim pierwszeństwo, bo właśnie z powodu głupoty Galilejczyków omal nie do-
konał się przewrót całkowity, dzięki jednak łaskawości bogów zostaliśmy wszyscy ocaleni. Z tego powodu powinniśmy czcić bogów oraz tych mężów i grody, co im cześć oddają. 1
Atarbios względnie Atarbinus (por. Codex Iustin. XI 70), namiestnik prowincji Eufratensis, otrzymał rozkaz uprzywilejowania pogan przy obsadzaniu wolnych miejsc w administracji z pominięciem chrześcijan. 2 Galilejczycy, stała nazwa, którą posługiwał się Julian na określenie chrześcijan.
39 (84) LIST JULIANA DO ARSAKIOSA1, ARCYKAPŁANA GALACJI
Wiara Hellenów przez nas samych, co za nią idziemy, nie jest jeszcze zabezpieczona rozumnie. Bogów dzieło jest, co prawda, wielkie i wspaniałe i nawet wszelkie pragnienia i nadzieje przewyższające (niech słowa te wybaczy mi łaskawie Adrasteja!); przecież tak ogromnego i głębokiego przewrotu w czasie tak krótkim nikt na chwilę przedtem nawet w modlitwie pragnąć się nie odważał. Lecz cóż, kiedy my jesteśmy przekonani, że to wystarcza, i nawet nie spostrzegamy, jak bardzo bezbożnictwo przybrało na sile, dzięki jego dla obcych życzliwości, jego o grzebanie zmarłych trosce, wreszcie jego kłamanej życia świętości. Jestem tego zdania, że każdą z tych cech powinniśmy u siebie gorliwie rozwijać i że wcale nie jest dosyć, abyś Ty sam stał się takim [jak oni], lecz [trzeba], aby takimi [jak oni] stali się w ogóle wszyscy w całej Galacji kapłani; tych więc albo groźnym spojrzeniem Twym karć, albo słowem do poprawy obyczajów nakłaniaj, albo wreszcie od świętej służby bogom odsuwa; w tych wypadkach, kiedy nie przybywają do bogów z żonami, dziećmi i służbą, lecz godzą się na to, że ich domownicy, synowie i żony galilejskie, przekładając bezbożność, bogom czci nie oddawali. Następnie nakłaniaj ich do tego, aby żaden kapłan nie pojawiał się w teatrze, nie pił wina w gospodzie i nie stawał na czele przedsiębiorstw brudnych i hańbiących — i kto Cię usłucha, tego szanuj, kto zaś nie usłucha, tego wygoń precz. W mieście każdym zakładaj liczne gospody dla przyjezdnych, aby z ludzkości naszej mógł korzystać każdy potrzebujący zarówno spośród nas, jak i ze wszystkich pozostałych. Abyś miał na to środki dostateczne, o tym już poprzednio pomyślałem. Rozkazałem bowiem, aby corocznie wydawano na to w całej Galacji 30 000 modiów pszenicy oraz 60 000 ksestów wina2. Z tego nakazuję piątą część użyć na tych biednych, którzy obsługują kapłanów, resztę zaś — na obcych, proszących nas o wsparcie. Hańbą bowiem jest dla nas, że z Żydów nikt nie żebrze i że niewierni Galilejczycy oprócz swoich żywią także naszych, nasi zaś nawet swoim proszącym pomocy nie udzielają. Pouczaj także wyznających wiarę hel-
leńską, by przyczyniali się swym datkiem do tej pomocy społecznej, wsie zaś helleńskie — ofiarowywały bogom pierwociny swych plonów, i w ogóle przyzwyczajaj ludność helleńską do takiej dobroczynności, wyjaśniając jej, że było to od wieków dziełem naszym. Homer3 przynajmniej tak kazał przemawiać Eumajosowi: Gościu! nie wolno mi jest, choćby przybył ktoś lichszy ode mnie, Gościa nie uczcić: wszak ród swój od Zeusa samego wywodzą Goście, żebracy też wraz, tym zaś dar nawet drobny jest miły.
Ustępując innym dla współzawodnictwa z nami nasze dobre obyczaje, nie ściągajmy na siebie wstydu naszą dla nich obojętnością i nie wyrzekajmy się tym bardziej swego przed bogami lęku! Gdybym wiedział, że tak postępujesz, dusza moja wezbrałaby radością. Naczelników prowincji odwiedzaj w ich kwaterze rzadko, pisuj zaś do nich najczęściej. Ilekroć przybywają oni do grodów, na spotkanie im niech nie wychodzi żaden kapłan! Kiedy odwiedzają oni świątynie bogów, kapłan niech wyjdzie tylko do przedsionka. Niech jednak nie poprzedza go do niej żaden żołnierz! Niech zaś idzie za nim, kto chce! Naczelnik, gdy przestąpi próg świątyni, staje się od razu człowiekiem prywatnym; w obrębie świątyni, jak Ci wiadomo, rządzisz Ty sam, gdyż tego ustanowienie boga wymaga. Ci, co są Tobie posłuszni, to ludzie prawdziwie bogobojni, ci natomiast, co kierują się zachcianką pustą, lecz własną — to ludzie ambitni, za czczą sławą goniący. Miastu Pessinuntowi pomóc jestem gotów, o ile mieszkańcy jego przywrócą sobie łaskę Macierzy4 bogów; gdy zaś będą ją dalej lekceważyć, nie tylko nie będą uwolnieni od kary (obym nic powiedzieli coś zbyt twardego!), boję się, że doświadczą mej wrogości. Nie dozwolone mi jest okazywać litości ni względów Mężom, co waśnią się wciąż z żyjącymi wieczyście bogami5.
Przekonaj więc ich, że jeśli o moją dbają opiekę, powinni tłumnie przybyć do Macierzy bogów, jako błagalnicy6. 1
Nic o nim poza tym listem nie wiadomo. Modius, miara wagi sypkiej, równał się 8,73 l, ogółem wiać dał Julian ok. 2650 hl. zboża. Ksestes, miara wagi płynnej, równał się 0,4 1. Wina więc dał Julian ok. 250 hL 3 Cytat z Homera, Odyseja XIV 56—58. 4 Matka bogów, Magna Mater, zwana też Kybele, czczona była również w Rzymie, gdzie na Palatynie w II w. p. n. e. zbudowano jej świątynię. 5 Cytat z Homera, Odyseja XI 73—74. 6 List ten jest wymownym dowodem pozycji chrześcijaństwa w państwie rzymskim, jak również bezowocnych wysiłków Juliana, by natchnąć nową treścią zamierające pogaństwo. 2
40 (85) JULIAN DO TEODORY1 WIELCE CZCIGODNEJ
Wszystkie przez Ciebie przysłane księgi oraz dostarczone przez wielce mi miłego Mygdoniosa2 listy otrzymałem z zadowoleniem, i choć z trudem czas znajduję (wiedzą o tym bogowie, że mówię to nie dla nadania sobie powagi), w słowach powyższych już ci odpowiedziałem. Oby życie układało Ci się pomyślnie i obyś zawsze w sposób podobny do mnie pisała! 1
Teodora, jak wynika z listów Libaniosa, była wdową Wschodu (praefectus praetorio Orientis), Talazjuszu. 2 Mygdonios, osobistość znana również z korespondencji Libaniosa.
po
wielkorządcy
41 (86) DO TEODORY
Otrzymaliśmy księgę, którą przez Mygdoniosa przysłałaś, również wszystkie echa tej uroczystości do nas dochodziły. Każda z tych rzeczy jest nam wielce miła, najmilsza jednak ze wszystkiego — zapamiętaj to sobie dobrze — była wiadomość, że Dobrotliwość Twoja sił cielesnych nabrała i swe względem bogów obowiązki spełnia jeszcze staranniej i zarazem energiczniej. Co się zaś tyczy tego, o czym pisałaś do Maksymosa filozofa, jakoby przyjaciel mój Seleukos1 był do Ciebie nastrojony wrogo, bądź przekonana, że on nigdy w mojej obecności nie powiedział ani uczynił nic, na podstawie czego można by Cię o coś oskarżać. Przeciwnie, wszystko dotyczące Ciebie brzmi u niego bardzo pięknie. Minio to nie twierdzę jeszcze, że jest dla Ciebie nastrojony życzliwie, o tym bowiem wiedzieć może tylko on sam oraz wszystkowiedzący bogowie. Że jednak on w obecności mojej wstrzymywał się od czegoś podobnego, o tym zapewniam Cię moim słowem prawdziwym. Śmieszne więc wydaje mi się nie zważać na to, co on czyni jawnie, tylko na to, co on jakoby ukrywa, i szukać tego, na co nie ma wskazania wyraźnego. Ponieważ jednak Ty wiele przeciw niemu wysunęłaś zarzutów i zarazem coś niecoś ujawniłaś o sobie, wyjaśniając przyczynę własnej doń wrogości, ja mogę tyle powiedzieć Ci otwarcie: Jeśli istotnie przybliżyłaś do siebie kogoś ze swych domowników — wszystko jedno, mężczyznę czy kobietę, z wolnych czy niewolników — który obecnie nie oddaje czci bogom, a którego nawrócić w przyszłości nie masz już nadziei, to przez to błąd popełniłaś. Przede wszystkim zastanów się nad tym: gdyby ktoś z lubianych przez Ciebie domowników współdziałał z tymi, którzy Cię obmawiali i w opinii Ci szkodzili, i im się wysługiwał, odwracał się zaś od Twych przyjaciół i miał ich w nienawiści i pogardzie, to czybyś nie zapragnęła, aby on zginął od razu, albo byś go sama ukarała? Cóż więc, czy bogowie są w mniejszej
cenie niż przyjaciele? Do tego jeszcze rozważ, przypuściwszy, że oni są panami, my zaś — niewolnikami. Jeżeliby więc ktoś z nas, którzy uważamy się za sługi bogów, polubił domownika, który by brzydził się nimi i odwracał od ich czci, to czyż nie byłoby słuszne albo przekonać go i przez to ocalić, albo wydalić go z domu i sprzedać, o ile nie jest mu łatwo wyrzec się posiadania tego niewolnika. Co do mnie, nie przyjąłbym miłości tych, co nie kochają bogów. Twierdzę więc, że wszyscy obierający żywot kapłański powinni, z tego stanowiska wychodząc, ze świętą służbą bogom związać się węzłem ściślejszym. Rozumnie byłoby, aby każdy kapłan zaczynał od własnego domu i ten okazał [ludziom] całkowicie oczyszczony od tak strasznej choroby. 1
Seleukos, przyjaciel i towarzysz Juliana w czasie jego wyprawy przeciw Persom. Teodora czuła była na zarzuty, ponieważ jej syn był wrogiem Juliana jeszcze w czasie jego pobytu w Galii. 42 (87) JULIAN DO TEJŻE — PRAWDOPODOBNIE — TEODORY1
Otrzymałem wszystkie przez Twą Mądrość przysłane dary i od bogów pochodzące obietnice i złożywszy bóstwom niebieskim wielokrotne dzięki, na miejscu drugim Twej Wielkoduszności składam podziękowanie za to, że modły do bogów za nas najgorliwiej wznosisz i objawione Ci dla nas pomyślne przepowiednie nam niezwłocznie komunikujesz. 1
Być może list ten, jeśli adresowany jest do tej samej Teodory, miał złagodzić wrażenie, jakie musiał wzbudzić poprzedni list o ostrej treści.
43 (88) JULIAN DO DOSTOJNIKA, KTÓRY PODDAŁ CHŁOŚCIE KAPŁANA1
... Czy tej czci, która przysługuje [poświęconym bogom] drzewom2, nie należy także przyznać [poświęconym im] ludziom? Lecz przypuśćmy nawet, że ktoś na to nie zasługujący przywłaszczył sobie godność kapłana. Czy nie należało raczej oszczędzać go tak długo, aż — po stwierdzeniu jego nieodpowiedniości, po usunięciu od czynności obrzędowych i odebraniu mu miana kapłana, nadanego może zbyt pośpiesznie, wystawić go, jako obciążonego odpowiedzialnością, na hańbę, potępienie i karę? Jeśli tego nie wiesz, to nie wiesz nic o tym, co należy do umiaru. Gdzie w Tobie jest choć ślad doświadczenia w sprawach sądowych, skoro nie wiesz, co to kapłan, a co człowiek prywatny?
Gdzie w Tobie jest choć trochę panowania nad sobą, skoro poddałeś chłoście tego, przed którym powinieneś wstawać? Ze wszystkiego jednak najhaniebniejsze i najbardziej Ci w oczach bogów i ludzi szkodzące jest naprzód to, że pono zasiadają wraz z Tobą do stołu kapłani i biskupi Galilejczyków — jeśli ze względu na mnie nie jawnie, to przynajmniej w głębi domu — następnie zaś to, że chłoście uległ kapłan; w przeciwnym przecie razie, na Zeusa, nie przybyłby ze skargą taką na Ciebie wasz arcykapłan. Ponieważ słowa Homera3 według Ciebie trącą już baśnią, posłuchaj oto wyroczni władcy didymejskiego4, jeśli według Twego zdania istotnie pouczał on dobrze niegdyś Hellenów, później zaś — ludzi zdrowo myślących, mówiąc3: Ludzie w szaleństwie co swym służebników cnych bóstw nieśmiertelnych Krzywdzić niesłusznie się ważą, też praw ich pozbawiać prastarych, Zaś w rozważaniach swych już pozbawieni bojaźni są bożej, Drogi żywotów swych, wiedz, nie dowiodą do końca samego Wszyscy, co bogom choć raz złorzeczyli niezmiennie szczęśliwym, Z ich to kapłani wszak rąk otrzymali dostojność swą świętą.
Bóg więc oznajmia sam, że wrogami bogów są nie tylko ci, którzy biją lub znieważają kapłanów, lecz także Ci, którzy pozbawiają ich zaszczytów: wszak kto ich uderza, ten staje się przez to świętokradcą. Ja zatem, który zgodnie z obyczajem ojców jestem wielkim arcykapłanem, zabraniam Ci w ciągu trzech obiegów księżycowych utrudniać (innemu) kapłanowi pełnienie jego zadania. Gdybyś jednak w tym okresie okazał się tego godny, to ja, utrzymawszy o tym od arcykapłana wiadomość, zasięgnę rady bogów, czy masz być znów przyjęty. Taką za porywczość naznaczam Ci karę. Co prawda, starożytni piszą i mówią zazwyczaj o rzucanych przez bogów przekleństwach. To jednak nie wydaje mi się słuszne, z niczego nie widać, aby bogowie to kiedykolwiek czynili. Zresztą myślę, że my, kapłani6, jesteśmy sługami modlitw, nie zaś — klątw. Dlatego modlę się wraz z Tobą, abyś modlitwą wytrwałą wyprosił sobie przebaczenie tego wszystkiego, coś zawinił. 1
Początku listu brak we wszystkich rękopisach. Z drzewa rzeźbiono w starożytności posągi bogów. 3 Julian miał tu na myśli skargę kapłana Chryzesa, skrzywdzonego przez Agamemnona pod Troją. Por. Komer, Iliada I 23 nn. 4 Didyma, świątynia i wyrocznia Apollina pod Miletem w Azji Mn., zwana też wyrocznią Branchidów od zawiadujących nią kapłanów. 5 Zdaje się ta wyrocznia została zaczerpnięta z Lukiana z Samosat O astrologii 23. 6 Julian jako cesarz rzymski sprawował w charakterze arcykapłana (pontifex maximus) pieczą nad kultem w Rzymie. 2
44 (89) JULIAN DO TEODORA ARCYKAPŁANA1
Ułożyłem, do Ciebie — w przeciwieństwie do wszystkich innych — pismo bardziej prywatnego charakteru, gdyż w Tobie, jak myślę, jest więcej dla mnie przyjaźni niż w ludziach pozostałych. Niemałą bowiem [przyjaźni przyczyną] jest wspólny przewodnik duchowy2, a Ty zapewne pamiętasz, choć dawno to już było, że przebywając jeszcze na Zachodzie, skorom tylko się dowiedział, że Ty mu się bardzo podobasz, uznałem Cię za mego przyjaciela. Co prawda, zwykłem pochwalać wielce ostrożne słowa poety3 przecież jam nigdy Jego nie spotkał, nie widział,
zwykłem też mniemać, że przyjaźni powinno torować drogę poznanie, poznaniu zaś — doświadczenie. Z drugiej jednak strony nic w najmniejszej cenie są u mnie słowa: „Sam to powiedział"4. Z tej właśnie przyczyny już wtedy sadziłem, że powinienem Cię zaliczyć do ludzi dobrze mi znanych, i obecnie powierzam Ci sprawę dla mnie drogą, dla ludzi zaś całego świata niezmiernie pożyteczną. Jeżeli więc pokierujesz nią dobrze, jak po Tobie słusznie mogę się spodziewać, to wiedz, że wywołasz we mnie radość wielką na teraz i większą jeszcze nadzieję na przyszłość. My przecież nie należymy do ludzi, którzy wierzą, że dusze ich umierają albo wcześniej od ciał, albo jednocześnie z nimi, i wierzymy zaś nie komuś z ludzi, jedynie bogom, którzy sami prawdopodobnie o tym wiedza, o ile konieczność można nazwać prawdopodobieństwem. Przecież ludziom przystoi o tych rzeczach tylko zgadywać, wiedzę o nich posiadać musza bogowie. Co tedy zgodnie ze słowami moimi Tobie dziś powierzam? Masz zarządzać wszystkimi świątyniami w Azji, dozorując w każdym mieście kapłanów i udzielając każdemu z nich tego, co mu się od Ciebie należy. Od rządzącego zaś należy mu się najprzód sprawiedliwość. Potem zaś dobroć i ludzkość w stosunku do tych, którzy na to zasługują. Ktokolwiek bowiem ludzi krzywdzi, a bogów nie czci, ten powinien spotkać się albo z surową naganą, albo z ciężką kara. Wszystkie zarządzenia ogólne, jakie co do wszelkiego rodzaju kapłanów wkrótce wydać muszę, poznasz niebawem razem ze wszystkimi innymi, coś niecoś jednak chcę Ci uprzednio zakomunikować. Sprawiedliwą więc jest rzeczą, abyś mi był w tych sprawach posłuszny, gdyż w większości wypadków, jak o tym wiedzą wszyscy bogowie, nie działam na własną rękę, lecz więcej niż ktokolwiek jestem ostrożny i we wszystkim unikam — że tak się wyrażę — nowinkarstwa, zwłaszcza zaś w tym, co odnosi się do bogów, będąc tego zdania, że należy w pierwotnej formie zachować ustalone przez nich prawa. (...)
Każdy słusznie mógłby się dziwić, że my domagamy się rzeczy niezgodnej z naturą i całkowicie niepożytecznej, nie czynimy zaś tego. co jest możliwe. Kto bowiem, udzielając bliskim, przez to zbiedniał? Doprawdy, ja sam nieraz oddawszy coś potrzebującym otrzymałem kilkakrotnie więcej, choć aferzystą jestem lichym, i nigdy, gdym co dał, nie żałowałem później. Nie mogę tego mówić o czasie obecnym, bo byłoby zgoła niedorzecznie zestawiać osoby prywatne z obficie zaopatrzonym cesarzem, lecz to wiem o sobie, że gdy byłem jeszcze sam osobą prywatną, to zdarzało mi się to niejednokrotnie. Zachowała się w całości majętność mej babki, choć była już przez innych przemocą zagarnięta, dla mnie, com z posiadanych środków skromnych i na siebie tracił, i potrzebującym udzielał. Z pieniędzy posiadanych udzielać należy wszystkim, lecz ludziom porządnym szczodrzej, nędzarzom zaś zupełnie środków pozbawionym — na tyle, aby obecnej ich potrzebie zadość uczynić. Gotów jestem nawet powiedzieć, choć może to wydawać się dziwne, że zbożnie byłoby udzielać odzieży i strawy nawet wrogom; dajemy bowiem temu co w nich jest ludzkie, nie zaś ich zmiennym właściwościom. Dlatego myślę, że i tym, co są zamknięci w więzieniu, należy się podobna troska, gdyż taka ludzkość wcale nie przeszkadza sprawiedliwości. Skoro bowiem tylu jest uwięzionych przed rozprawą sądową, i z nich dopiero jedni będą ogłoszeni i uznani za winnych, drudzy za niewinnych, to trudno byłoby nie tylko ze względu na niewinnych nie ukarać przestępców, ale i ze względu na przestępców okazać się bezlitosnymi i nieludzkimi dla całkowicie niewinnych. Gdy nad tym się zastanawiam, wydaje mi się to szczytem niesprawiedliwości. Zeusa nazywamy opiekunem gości, a sami stajemy się mniej od Scytów gościnni5. Jakim prawem ktoś pragnący złożyć ofiarę Zeusowi „gościnnemu" wchodzi do jego świątyni? Z jakim sumieniem — inny, co zapomniał o słowach poety6 Od Zeusa samego są wszyscy Goście, żebracy też wraz, co im dar nawet drobny jest miły.
W jaki sposób czyni to ktoś inny jeszcze, służący Zeusowi „opiekunowi towarzyszy", choć widzi swych bliźnich pozbawionych pieniędzy, nie daje im nawet jednej drachmy i mimo to mniema, że jest dobrym Zeusa sługą? Ilekroć na takie rzeczy spoglądam, nie znajduję słów po prostu, widząc, że przydomki bogów znaczą dla nas równie mało, jak byle jakie ich malowanki, i nic z tego w rzeczywistość nie przechodzi. Bogowie np.
i sam Zeus noszą u nas nazwę „należących do wspólnego rodu", lecz my nawet krewnych naszych traktujemy jak obcych. Każdy bowiem człowiek, chcąc nie chcąc, jest człowiekowi krewny, czyśmy powstali wszyscy, jak mówią niektórzy, z jednej i jednego, czy też w sposób jakikolwiek inny, skoro bogowie jednocześnie ze światem pierwotnym stworzyli nie jedną i jednego, lecz licznych i liczne, gdyż w ten sam sposób, co jednego i jedną, mogli także licznych i liczne... uwzględniając jednak różnicę obyczajów i ustanowień prawnych, a zwłaszcza to, co jest ważniejsze, czci bardziej godne i rozstrzygające, a mianowicie głos bogów przekazany przez starodawnych działaczy bożych, jako raz — kiedy Zeus wszechświat do ładu pięknego doprowadzał, krople krwi jego świętej z niebios spadły i z nich wyrósł rodzaj ludzki. W taki więc sposób staliśmy się wszyscy sobie krewni. Jeżeli z jednego i jednej, tj. jednej pary ludzkiej, pochodzący liczni i liczne... [Będąc od razu], jak głoszą bogowie i przyświadczają fakty, musimy wierzyć, że wszyscy jesteśmy potomkami bogów. Gdzie indziej jeszcze będzie dokładnie mowa o tym, że ludzie jednocześnie zjawili się w ilości znacznej, tutaj zaś wystarczy powiedzieć, że nie jest prawdopodobne, żeby u ludzi, co powstali z jednej pary, obyczaje aż tak dalece się zróżnicowały, ani też żeby potomstwo tej jednej pary wypełniło całą ziemię, i to nawet w tym wypadku, gdyby kobiety rodziły tyle dzieci co świnie... Prawdopodobne natomiast jest, że za jednoczesnym wszędzie skinieniem bogów, w ten sam sposób, co jeden i jedna, powstała także większa ilość ludzi przydzielonych jak gdyby przez los do swych boskich rodzicieli, którzy wywiedli ich na świat, otrzymawszy dusze od odwiecznego budowniczego. Warto także i to wziąć pod uwagę, jak wiele mądrych słów zużyli przodkowie nasi na wykazanie, że człowiek jest z natury swej istotą społeczną. My więc, cośmy to wszystko wypowiedzieli i jasno wyłożyli, mamy do swoich bliźnich ustosunkować się niespołecznie? Biorąc za punkt wyjścia powyższe obyczaje i wypracowane osiągnięcia, niech każdy z nas przejęty dla bogów czcią, dla ludzi życzliwością, dla własnego ciała szacunkiem ,,dokonywa czynów bogobojności i stara się... zawsze o bogach żywić myśli wzniosłe, na świątynie zaś ich i wyobrażenia spogląda ze czcią i lękiem świętym i wielbi je tak, jakbyśmy samych bogów oglądali. Podobizny ich bowiem, ołtarze, strzeżenie ognia niegasnącego i wszystkie w ogóle rzeczy podobne ustanowili nam ojcowie jako oznaki obecności bogów, nie po to, abyśmy je za bogi uważali, lecz abyśmy z ich pomocą bogom służyli. Skoro bowiem my mając ciała musimy służyć bogom cieleśnie, choć oni są bezcieleśni, to ojcowie nasi najpierw stworzyli ich wizerunki, abyśmy z tej pierwotnej postaci ich poznali właściwości istoty rodu bogów krążących wokół firmamentu niebieskiego. Ponieważ jednak i tym niepodobna było służyć w sposób cie-
lesny, bo i te z natury swej nie potrzebują niczego, wynaleziony został [przez nich] drugi rodzaj podobizn [boskich] na ziemi, wobec których swą służbę spełniając, zapewniamy sobie bogów przychylność. Jak bowiem ludzie oddający cześć podobiznom cesarzy, chociaż te wcale jej nie potrzebują, zdobywają sobie przychylność cesarska, tak samo ci, którzy oddają cześć wyobrażeniom bogów, wcale jej nie potrzebującym, mimo to wypraszają sobie ich opiekę i obronę. Wszak gorliwość w spełnianiu wszystkiego, co tylko jest możliwe, jest dowodem istotnej religijności — i jest jasne, że kto w pełni gorliwości tej służy, ten ją tym bardziej ujawnia. Kto, przeciwnie, rzeczami możliwymi pogardza, udaje zaś, że do niemożliwego dąży, ten tylko przez to ujawnia, że zamiast dalekie ścigać, nawet bliskie lekceważy. Przecież jeśli bóg nawet niczego nie potrzebuje, to stąd wcale nie wynika, że nie należy żadnej mu nieść ofiary. Wszak nie potrzebuje on także pochwały słowem. Czy jednak rozumne jest pozbawiać go nawet jej? W żadnym razie. A więc nie powinno się go pozbawiać także oddawania czci czynnej, którą uchwaliły mu składać nie trzy lata i nie trzy ich tysiące, lecz cały uprzedni u wszystkich narodów wiek ziemi. Spoglądając zatem na bogów posagi, nie powinniśmy ich uważać ani za odłamy kamienia lub drewna, ani za same bóstwa. Wszak i o podobiznach cesarzy nie mówimy także jako o kawałach drzewa, kamienia lub spiżu, nie mówimy również jako o samych cesarzach, lecz jako o podobiznach cesarzy. Ktokolwiek tedy miłuje cesarza, ten z przyjemnością widzi podobiznę cesarza jak ten, kto kocha swego syna, z przyjemnością patrzy na jego wyobrażenie, a kto kocha ojca — na wyobrażenie ojca. A wiec i każdy bogów miłujący człowiek z rozkoszą widzi przedstawiające ich posagi i malowidła, pełen czci i zarazem lęku wobec tych, którzy patrzą nań, sami niewidzialni. Jeżeli jednak ktoś mniema, że te wyobrażenia stają się przez to niezniszczalne, że je raz nazwano podobiznami bogów, len, jak mi się zdaje, ma umysł całkiem pomieszany: na to musiałyby one być nie przez ludzi zrobione; dzieło bowiem człowieka mądrego i dobrego może być przez człowieka ciemnego i złego zniszczone, natomiast przez nieśmiertelnych stworzone żywe podobizny ich niewidzialnej istoty, owi dokoła nieba uncczący cię bogowie — pozostają, jako wieczyste, na zawsze. Nikt więc nie powinien tracić wiary w bogów słysząc lub widząc, jak jacyś ludzie znieważyli posągi i świątynie bogów! Czyż nie było już morderców mężów dzielnych i sprawiedliwych, jak Sokrates, Dion7 lub wielki Empedotym8, o których zatroszczyli się, jak mi wiadomo, w stopniu niemałym bogowie. Widzicie stąd, że bogowie wiedzący, iż ciało ich jest śmiertelne, pozwolili im, co prawda, poddać się prawu natury i odejść, z zabójców ich jednak pomstę należną wzięli. To także za naszych już czasów dokonało się jawnie na wszystkich świętokradcach.
Niech nikt nie zwodzi nas i niepokoi rozprawami o opatrzności. Czyniący mi co do tego zarzuty Żydzi czego nie będą opowiadali o ich własnej świątyni, trzykrotnie zburzonej, lecz nawet dziś nie odbudowanej. Wspomniałem o tym, bynajmniej z tego zarzutu im nie czyniąc — ja, który w tyle lat później umyśliłem podźwignąć ją z ruin ku czci przywołanego do niej boga. Dziś skorzystałem z tej wzmianki o niej, aby wykazać, że żadne z dzieł ludzkich nie jest niezniszczalne i że wasi podobne rzeczy piszący prorocy prawią niedorzeczności, niby przemawiając do trzęsących się ze starości niewiast. Nic, jak sądzę, nie przeszkadza przypuszczać, że bóg ich jest istotnie bogiem wielkim, nie znalazł jednak ani proroków wybitnych, ani ich tłumaczy, przyczyna zaś jest ta, że nie pozwoliwszy duszy własnej oświecić nauczaniem wszechstronnym, nie mogą oni ani oczu zaślepionych otworzyć, ani naległego mroku odrzucić, lecz — podobni do ludzi widzących silne światło przez mgłę, a więc nie dość czysto i wyraźnie, uznali je nie za owo światło czyste, lecz za ogień, i — niebaczni na wszystko, co je otacza, wołają głosem wielkim: „Drżyjcie! trwóżcie się! ogień, pożar, śmierć! Miecz wielki i mniejszy", licznymi słowy wyjaśniając niszczącą potęgę ognia. Lecz o tych rzeczach lepiej jest na osobnym miejscu pomówić, aby przedstawić, jak dalece ci mistrze roztrząsań o bogu ustępują naszym poetom. Nie tylko jednak wyobrażeniem bogów cześć oddawać należy, ale także ich siedzibom, obwodom świętym i ołtarzom. Rozumnie jest również szanować kapłanów jako wykonawców obrzędów świętych i sług bożych, którzy nam pomagają w pełnieniu naszych wobec bogów obowiązków, bogom zaś — w zlewaniu na nas ich darów: oni to przecież za wszystkich ofiary składają i modły wznoszą. Sprawiedliwie jest tedy, żebyśmy im wszystkim okazywali szacunek jeśli nie większy, to przynajmniej nie mniejszy niż dostojnikom państwowym. Jeżeli jednak ktoś sądzi, że należy w równym stopniu okazywać go i kapłanom, i dostojnikom państwowym, ponieważ i ci, jako stróże praw świętych, są w pewnej mierze kapłanami, to życzliwości kapłanom powinno się okazywać daleko więcej. Wszak Achajowie nakazali swemu królowi uszanować nawet kapłana grodu nieprzyjacielskiego9, my zaś nie szanujemy kapłanów nam przyjaznych, którzy za nas modlą się i ofiary składają. Ponieważ jednak moje do Was słowo doszło już do dawno pożądanego początku, myślę, że warto już przejść do następnego pytania, dzięki jakim przymiotom kapłan i sam będzie słusznie szanowany, i... Nie należy nad tym się zastanawiać i rozmyślać, co jest naszym zadaniem, lecz póki ktoś nosi nazwę kapłana, powinno się go szanować i popierać; jeżeli jednak okaże się człowiekiem lichym, powinno się go pozbawić godności kapłańskiej i pogardę mu okazać. Póki zaś ofiary przygotowuje, zapoczątkowuje i przed bogami staje, powinno się spoglądać nań ze czcią i uszanowaniem jako na drogocenną
własność bogów. Niedorzecznością bowiem jest, jeżeli kamienie, z których utworzone są ołtarze, otacza się miłością za to, że zostały raz bogom poświęcone i dzięki ich odpowiedniemu kształtowi i wyglądowi do służby świętej były użyte, nie będziemy natomiast uważać za konieczne szanować męża, który bogom został poświęcony. Być może, ktoś ten uczyni mi zarzut: „Szanować mamy człowieka nieprawego, który w spełnianiu swych wobec bogów czcigodnych obowiązków wielokrotnie pobłądził i zgrzeszył?" Na to ja odpowiadam: człowieka takiego należy poddać badaniu, aby, będąc niegodny, bogom się nie naprzykrzał, lecz nie pozbawiać go czci tak długo, aż mu ktoś winy nie dowiedzie. Nie uważam bowiem za zgodne z rozumem stawiając taki zarzut pozbawiać czci nie tylko ludzi podobnych, ale czasem na cześć zasługujących. Niech więc będzie szanowany, jak każdy przedstawiciel władzy, tak samo każdy kapłan, ponieważ istnieje nadto następująca wypowiedź boga didymejskiego: Ludzie, w szaleństwie co swym służebników cnych bóstw nieśmiertelnych Krzywdzić niesłusznie się ważą, też praw ich pozbawiać prastarych, Zaś w rozważaniach swych już pozbawieni bojaźni są bożej. Drogi żywotów swych, wiedz, nie dowiodą do końca samego Wszyscy, co bogom choć raz złorzeczyli niezmiennie szczęśliwym, Z ich to kapłani wszak rąk otrzymali dostojność swą świętą.
W innym znów miejscu tenże bóg przemawia tak: Wszędzie kapłanów mych broń przed tą złością, co zgubę przynosi.
I zapowiada zesłanie swej kary. Ponieważ istnieje wiele takich od tego boga pochodzących wypowiedzi, dzięki którym możemy ze znajomością rzeczy przedstawić, jak należy czcić i jakimi względami otaczać kapłanów, będę obszernie o tym mówić gdzie indziej, obecnie wystarcza mi tu rzec. że na własną rękę żadnych nie udzielam wskazań, uważając dla siebie za wystarczające wezwanie boga i nakaz jego słów. Jeżeli więc ktoś nie uznaje mnie za zasługującego na zaufanie nauczyciela tych rzeczy, niech boga uszanowawszy jemu będzie posłuszny i czci kapłanów w sposób wyróżniający. Jakim zaś powinien być kapłan, postaram się teraz opowiedzieć nie ze względu na Ciebie (gdybym bowiem nie wiedział i przy tym ze świadectw zarówno mego przewodnika, jak i bogów największych, że Ty służbę świętą, o ile to cd Twego wyboru zależy, sam sprawiać będziesz doskonale, nigdy bym się nie odważył powierzyć ci zadania tsk wielkiego), lecz także ze względu na to, abyś stąd mógł pouczać pozostałych nie tylko po miastach, ale także po wsiach bardziej przekonywająco i z większą mocą, że nie sam od siebie to czynisz, lecz we mnie masz głosującego wraz z Tobą, com pono nie bez woli bogów stał się kapłanem najwyższym; tego w stopniu najmniejszym nie byłem godny, choć tego pragnąłem i o to wciąż ludzi prosiłem. Wiedz bowiem, że bogowie każą nam żywić wielkie
nadzieje na to, co po naszej śmierci nastąpi, a wierzyć im w każdym razie trzeba, bo kłamstwo w ich zwyczaju nie leży i przy tym nie tylko co do owych spraw dalekich, ale i co do spraw życia obecnego. Bogowie bowiem, którzy wskutek swej nadmiernej potęgi zdolni są zapanować nad istniejącym w tym życiu zamętem, usuwając zeń nieład i sprzeczności, czy nie będą tym bardziej w stanie w życiu tamtym, w którym dokonał się już rozdział walczących ze sobą pierwiastków, gdyż dusza rozstała się z ciałem, które przekształciło się w ziemię, i udzielić ludziom tego wszystkiego, co im poprzednio zapowiedzieli? Wiedząc więc, że bogowie kapłanom w zamian (za ich trud) wielką wyznaczyli nagrodę, uczyńmy siebie poręczycielami dostojności bogów we wszystkim, o czym do tłumów mówić należy, wysuwając za wzór własne życie. Musimy jednak zacząć od należnej bogom czci. W taki bowiem sposób dokonywać trzeba przeznaczone dla nich obrzędy, jak gdyby oni byli obecni i na nas patrzyli, sami przez nas nie widziani, i wzrokiem swym od światła wszelkiego potężniejszym sięgali aż do utajonych myśli naszych. Ponieważ są to słowa nie moje tylko, lecz- boga, wielokrotnie mi powtarzane, wystarcza mi jedno przytoczyć, aby dwie naraz prawdy wyświetlić: najprzód, że bogowie widzą wszystko, następnie zaś, że cieszą się z ludzi, co im cześć oddają: Feba promieni ów blask rozpościera się wszędzie po ziemi: Wzrok jego bystry na wskroś nawet skalne przewierca urwisko, Ciemne lazury też mórz — i nie skryje się przed nim przenigdy Ani gwiazd zespół, co wciąż obracając się niezmordowanie Niebo obiega, jak chcą konieczności niezmiennej prawidła, Ani umarłych ten tłum, co ich Tartar10 podziemny zagarnął Tam, gdzie najgęstszy jest mrok pod stropami Hadesa mocarza, Ludzie zaś zbożni są mu taką samą rozkoszą jak Olimp.
O ile więc wszelka dusza, a zwłaszcza dusza ludzka, w bliższym i ściślejszym znajduje się pokrewieństwie z bogami niż kamień lub skała, o tyle, rzecz naturalna, łatwiej i skuteczniej przenika przez nią wzrok bogów. Patrz, jak wielka jest dla ludzi miłość boga, który zapewnia, że z mężów o myśli zbożnej raduje się on tak samo, jak z przeczystego Olimpu! Czyż więc ten bóg nie wyprowadzi z całą pewnością i naszych także dusz z ciemności Tartaru, jeśli my, czcią dlań przejęci, do niego będziemy się zwracali?... Wie on i o tych, co są w Tartarze zamknięci (bo i te sprawy nie są poza obrębem władzy bogów), bogobojnym zaś obiecany jest Olimp, nie Tartar. Z tego powodu należy się trzymać jak najmocniej dzieł bogobojności, do bogów się zwracając nie bez lęku, nie mówiąc też ani nie czyniąc nic, czego wstydzić się trzeba. Kapłani więc powinni być dalecy nie tylko od czynów nieczystych i wyuzdanych, ale także od słuchania i podtrzymywa-
ny. Wszak inni przeciw Tebom zbrojnie śpieszący, zanim jeszcze czegoś dokonali, już na tarczach napisy kładli i oznaki zwycięstwa nad Kadmejczykami19 wznosili, on, ów bogów rozmówca, wyruszył na wojną bez godła na zbroi i we wrogach samych znalazł świadków własnego umiarkowania i łagodności. Z tego powodu powinniśmy i my, kapłani, [tak postępować], aby dostąpić łaskawości u bogów. Przecież niemałej wobec nich dopuszczamy się przewiny, wszystkim pokazując, udostępniając i każdemu dając oglądać szaty kapłańskie niby coś cudacznego, zwłaszcza jeżeli bywa przy tym, jak to się zdarza, tłum nieczystych, przez co święte godła ulegają profanacji. A to, że i my sami, żyjąc nie po kapłańsku, nakładamy na siebie szaty kapłanów, jakże wielkiego jest czynem bezprawia i lekceważenia bogów! O tym dokładniej jeszcze będę mówił na innym miejscu, teraz zaś piszę Ci o tym dla przykładu. Na rozwiązłe widowiska teatralne niech żaden kapłan zjawiać się nie waży. Niech do domu swojego [aktora?] nie wprowadza, bo to wcale mu nie przystoi. Gdyby było możliwe widowiska te wygnać całkowicie z teatrów, tak aby te po ich oczyszczeniu można było znów oddać Dionizjosowi, ja bym z całą gorliwością usiłował tego dokonać. Obecnie jednak, zdając sobie sprawę, że nie jest to możliwe, ani, gdyby nawet było możliwe, nie byłoby pożyteczne, wyrzekłem się zupełnie tego ambitnego zamiaru. Wzywam natomiast kapłanów, aby odeszli na stronę i ustąpili ludowi całą rozpustę teatralną. Niech więc żaden z kapłanów do teatru nie wstępuje i nie bierze sobie na przyjaciela ani aktora żadnego, ani kierowcy rydwanu. Niech też żaden tancerz albo mim do drzwi jego się nie zbliża! Kapłanom pozwalam tylko, jeśli tego chcą, bywać na takich igrzyskach świętych, gdzie kobiety nie są dopuszczane ani do uczestnictwa w zawodach, ani do oglądania ich. Czy trzeba jeszcze mówić o łowach, które w takiej ilości odbywają się po miastach w gmachach teatralnych, że od nich winni trzymać się z daleka nie tylko kapłani, lecz i dzieci kapłanów? Być może, dobrze by było już na samym wstępie powiedzieć, w jaki sposób powinno się kapłanów wyznaczać, mnie jednak nie wydaje się wcale niewłaściwe tym moje wywody zakończyć. Twierdzę więc, że w miastach powinno się na kapłanów mianować osoby najcnotliwsze i bogom przy tym najbardziej oddane, po nich zaś — ludzi najbardziej miłujące, czy będą oni biedni, czy bogaci. Niech nie będzie przy tym różnicy miedzy osobą niskiego i świetnego pochodzenia! Przecież człowiekowi, który przez skromność pozostaje w ukryciu, niesłuszne jest robić trudności za to, że nic ujawnił własnej wartości. Czy wiec jest kto biedakiem, czy prostakiem, skoro tylko posiada dwie cechy powyższe, tj. umiłowanie bogów i człowieka, powinien być wyznaczony na kapłana. Dowodem miłości bogów jest, jeśli zdolny jest swych domowników wszystkich do należnej czci bogów doprowadzić, dowodem zaś miłości człowieka jest, jeśli
ze swego skromnego mienia udziela potrzebującym łatwo i chętnie, starając się obdarować tylu z nich, ilu zdoła. Na; tą stroną rzeczy trzeba najbardziej zwracać uwagą i stąd czerpać środki zaradcze. Według mego zdania, właśnie dlatego, że nędzarze byli przez kapłanów nie zauważani, nie uznający bogów Galilejczycy na tą miłość człowieka nacisk położyli i czyn najnikczemniejszy wzmocnili pozorami sprawy pożytecznej. Podobnie jak ludzie zwabiający dzieci słodkim plackiem, kilkakrotnym rzucaniem kawałków jego to sprawiają, że te w ślad za nimi idą, a potem, odciągnąwszy daleko od domów, porywają je na swoje okręty, i gorzkie staje się dla nich na całe dalsze życie to, co przez chwilę zdawało się być słodkie, tym samym i Galilejczycy sposobem, zacząwszy przez tak zwane przez nich „uczty miłości", „przyjęcia" i ,,obsługę stołów" — tak wiele nazw nosi u nich czynność ta sama — wielkie mnóstwo ludzi doprowadzili do bezbożnictwa i uczynili z nich...20 1
List uszkodzony, brakuje mianowicie początku. Istota społeczna, termin wprowadzony przez Arystotelesa, Polityka 1253, dosłownie istota żyjąca w mieście-państwie (polis), formie politycznej rozwiniętej przez Greków 3 Mojżesz, cytat z ks. Genezis III 21. 4 O złotym deszczu mówi Pindar, Olimp. VII 49. Rodyjczykom wiodło się. pomyślnie w okresie hellenistycznym, kiedy dzięki ożywionemu handlowi się wzbogacili. 5 Scytowie niegościnna, prawdopodobnie dlatego, że mieszkali nad Morzem Czarnym, zwanym początkowo przez Greków Morzem Niegościnnym, Pontos Akseinos. 6 Cytat z Homera, Iliada XIV 57—58. 7 Dion z Syrakuz był uczniem Platona; rządził przez krótki czas Syrakuzami. Plutarch poświęcił mu specjalną biografię. 8 Empedotym, filozof i fizyk, autor traktatu o akustyce. J. Bidez, Iuliani imperatoris Epistulae, leges, poematia, fragmenta ναrία, Paris 1922, s. 214, przytacza źródła, w których Empedotym cytowany jest na równi z Pitagorasem. 9 Aluzja do sceny z Iliady I 23, o której była już mowa powyżej. 10 Tartar, najniższa część Hadesu, przeznaczona dla zbrodniarzy; Hades, miejsce bytowania dusz po śmierci. Por. opis Hadesu i Tartaru u Homera, w XI ks. Odysei. 11 Archiloch i Hipponaks, przedstawiciele jońskiej poezji jambicznej, VII—VI w. p. n. e., znani ze swego nieumiarkowanego języka. 12 Do przedstawicieli starej komedii zalicza się Kratinosa, Eupolisa i, zwłaszcza, Arystofanesa (V w. p. n. e.). 13 Chryzyp (III w. p. n. e.), właściwy twórca szkoły stoików, kierunku zapoczątkowanego jeszcze przez Arystotelesa (IV w.). 14 Zenon z Kition (na Cyprze), wybitny przedstawiciel szkoły stoików. 15 Epikur (III w. p. n. e.), założyciel kierunku i szkoły filozoficznej zwanej od niego epikurejską. 16 Pyrron z Elidy (IV—III w. p. n. e.) w filozofii twórca kierunku sceptycznego. 2
17
Amfiaros, postać z mitologii greckiej, sławny wieszczek występujący w Iliadzie. 18 Wyprawa siedmiu przeciw Tebom, wątek mitologiczny grecki, stanowił treść dramatu Ajschylosa, sławnego tragika ateńskiego (VI/V w. p. n. e.), pod tym tytułom. 19 Kadmejczycy, nazwa wywodząca się od zamku tebańskiego, Kadmei, rzekomo założonego przez Fenicjanina Kadmosa. Kadmejczycy — to samo co Tebanie. 20 Luka w tekście, prawdopodobnie spowodowana przez kopistę chrześcijańskiego. 46 (90) JULIAN DO FOTINUSA1
List ten według trafnego sądu wydawców belgijskich (Bidez-Cumont, „Iuliani Epistulae, leges" ,.., p. 146) napisany być musiał po przybyciu Juliana do Antiochii, miejsca zamieszkania przeciwnika Fotinowego, Diodora (lipiec 363) — dokładniej mówiąc, po poznaniu z widzenia Diodora, opisywanego ze wskazującą na autopsję szczegółowością. Zachowany w trzech strzępach, stosunkowo niedawno wydobytych z pisarza późnego i mało poczytnego przez M. Haupta, nie jest on mimo swej fragmentaryczności pozbawiony znaczenia i wagi. Dowodzi on przede wszystkim, że Julian organizując przeciw Kościołowi wielką koalicję żywiołów wrogich nie unikał także bliższych kontaktów z rozsadzającymi go od środka herezjami, a następnie nadaje charakter pewnika przypuszczeniom niektórych uczonych (L. Ćwikliński, T. Zieliński), że ten po Konstantynie z władców Rzymu największy, językiem Rzymu, tj. łaciną, władał słabo. Trudno o większy co do języka kontrast niż istniejący między drugim łacińskim listem Juliana a wcześniejszym do Konstancjusza z Galii i później do Fotinusa — ze stolicy Syrii, Antiochii. W pierwszym widzimy łacinę nieklasyczną, oczywiście, lecz dobrze wyrobioną i giętką, niekiedy nawet uroczystą i dostojną, zdradzającą rękę zawodowego retora; w drugiej, wprost przeciwnie, mimo gramatycznej prawidłowości łacinę niezręczną i nieporadną; autor nie włada swobodnie materiałem językowym i nie umie rozłożyć go tak, aby każdy wyraz trafił na swoje miejsce, i chciałby uniknąć nagromadzenia form o jednakowym zakończeniu. Sprzeczność tę usuwa, jak sądzę, przypuszczenie, że przy pisaniu listu pierwszego Julian miał do dyspozycji wychowanków słynnej szkoły retorycznej w Autun (Augustodunum), przy pisaniu zaś w wielkim środowisku greckim, Antiochii, listu do biskupa łacińskiego w Sirmion, Julian skazany był na własne zasoby, działał „proprio Marte", ponieważ jedyny władający łaciną w jego otoczeniu człowiek, Ammianus, jako wysoki oficer, często bywał służbowo zajęty. Pisarz wieku VI, Hermianus Facundus, przytacza z listu cesarza do Fotinusa trzy niżej podane ustępy, poprzedzone takim oto zagajeniem:
„Julian cesarz, Chrystusowi niewierny, do Fotinusa pisze przeciw Diodorowi". Ustęp pierwszy brzmi: ,,Ty, Fotinusie, wydajesz mi się zaufania godny i zbawienia najbliższy, słusznie dowodząc niepodobieństwa wprowadzenia do żywota matki tego, kogo sam on, pełen wiary, za boga uznaje. Natomiast Diodor2, Nazarejczyka czarodziej, który barwnymi sztukami magicznymi jego niedorzeczności wysubtelniał, okazał się zręcznym głosicielem religii wieśniaczej". Ustęp drugi, z poprzednim blisko sąsiadujący — „post paulum" mówi o nim Hermianus — wygląda tak: ,,Jeżeli bogowie i boginie z muzami i Fortuną z pomocą mi przyjdą, ja wykażę, że Diodor, ten słaby [pisarz? nauczyciel?] i burzyciel praw, rozumowań i misteriów pogańskich, także i Galilejczyków boga nowego, którego kłamliwie głosi odwiecznym, przez hańbiącą śmierć i pogrzeb ogołocił ze zmyślonej przez siebie boskości". Trzeci wreszcie i ostatni ustęp, mający na celu nie tyle podtrzymać powagę Fotinusa, ile raczej podkopać kredyt jego przeciwnika, Diodora, przedstawia sią następująco: „Ten, ku szkodzie powszechnej popłynąwszy do Aten, bezwstydnie udawał filozofa i, nieobcy darom muz, uzbroił się jeszcze w zdobycze retoryki i począł, jak twierdzą, nie znając jeszcze tajnej wiedzy pogan, wchłaniać w siebie w sposób żałosny zwyrodniałe błędy ludzi ciemnych, rybaków3 udających filozofów. Za to jest on już od dawna karą bogów dotknięty. Od wielu już lat znajduje się w niebezpieczeństwie życia i wpadłszy w suchoty doszedł już do cierpień swych szczytu. Ciało jego wyschło całkowicie, policzki zapadły, zmarszczki się pogłębiły. Nie jest to jednak oznaka zwrotu do filozofii, jak chce on, by się zdawało zwodzonym przezeń ludziom, lecz sprawiedliwej z pewnością kary bogów: przez nią z pobudek rozumnych dotknięty żyje on do ostatniego dnia żywota swego życiem dręczącym i gorzkim, a twarz jego bladość powleka". 1
Fotinus, biskup miasta Sirmium w Pannonii, odmawiał Chrystusowi boskości i jako heretyk pozbawiony został tej godności w 351 r. 2 Diodor, kapłan z Antiochii, zwolennik symbolu nicejskiego (325 r.), podkreślającego bóstwo Chrystusa, był głównym przeciwnikiem Fotinusa, którego zwalczał w specjalnym piśmie. 3 Rybacy, tj. apostołowie, których większość trudniła się. rybołówstwem. 47 (96) JULIAN DO LIBANIOSA SOFISTY I KWESTORA
Ponieważ o Twej obietnicy zapomniałeś1 (przecież już jest trzeci dzień, a filozof Priskos2 sam nie przybył, tylko przysłał mi list donoszący, że się spóźni), to przypominam Ci Twe zobowiązanie i żądam spłaty długu. Dług
to jest, jak sam wiesz, dla oddającego nie cierpki, dla odbierającego zaś bardzo miły. Przyślij mi więc Twą mowę i Twą radę świętą, lecz, na Hermesa i muzy, przyślij co rychlej, bo wiedz: te trzy dni [oczekiwania] mnie złamały. Prawdę mówi poeta sycylijski3, że z tęsknoty miłosnej w jednym dniu się starzeje. Jeśli tedy jest to prawda [a prawda to jest istotna], to Ty, o szlachetny przyjacielu, trzykrotnie uczyniłeś mnie starym. To Ci wśród mych zajęć podyktowałem, gdyż rękę mam powolniejszą niż język. A jednak zdarzało mi się i to, że i język dla braku ćwiczeń stawał mi się leniwszy i mniej poprawny. Bądź zdrów, bracie mój najmilszy i najpożądańszy! 1
Julian przynagla Libaniosa, by mu przysłał mowę w obronie Arystofanesa i Koryntu, o którym mowa w dalszych listach. 2 Priskos, przyjaciel Juliana, wielokrotnie cytowany w listach. 3 Tym poetą sycylijskim jest Teokryt (III w. p. n. e.); cytat z Idyl. XII 1—2.
48 (90) LIBANIOS DO JULIANA SAMOWŁADCY
Jeśli to są słowa języka leniwszego, to jakim mógłbyś stać się mówcą, gdybyś go naostrzył? Lecz i tak biją z ust Twoich źródła słów zbyt obfite, byś potrzebował jeszcze ich dopływu. Co do mnie, jeśli źródeł mych codziennie nie uzupełniam, pozostaje mi tylko milczenie. Mowę moją pragniesz otrzymać bez obrońcy i dlatego nasz miły Priskos tak Ci się zdaje spóźniać. Przyjmij ją więc i tak: jakkolwiek bądź sąd Twój o niej wypadnie, na nim poprzestaniemy. 49 (97) JULIAN DO LIBANIOSA
Oddałeś Arystofanesowi należne w nagrodę za jego dla bogów cześć i dla Ciebie gorliwość przez to, żeś czynione mu zarzuty zmienił i przekształcił na pochwały, i to nie tylko na teraz, ale i na później. O, jak czymś zgoła odmiennym od pisanych przez Ciebie mów są i kłamliwe zaczepki Pawła1 i osąd z ust pewnej osoby2! Te bowiem wzbudzały do nich nienawiść, gdy były jeszcze w całej swej świeżości, teraz zaś wraz z ich autorami straciły na blasku, mowy natomiast Twoje i teraz są przez prawdziwych Hellenów3 lubiane, i będą później, jeśli tylko ja od sądu zdrowego się nie odchylam. Będziesz mnie pytał dalej, czyś mnie przekonał, a raczej, czyś zmienił mój sąd o Arystofanesie? Zgadzam się z Tobą, że nie należy go uważać za ulegającego powabom rozkoszy cielesnej oraz pieniędzy; dlaczego nie mam tu usłuchać tego z mówców, który najbardziej
ukochał mądrość i prawdę? Potem następuje Twoje pytanie, dlaczego jego niedoli na dolę lepszą nie zmienię i nie usunę ciążącego na nim wskutek nieszczęść poniżenia? Zastanówmy się więc nad tym ja i Ty albo, jak się wyraża poeta4, „razem idący my dwaj". Masz słuszność nie tylko w tym, że mi doradzasz pomóc mężowi czci bogów szczerze oddanemu, ale i w sposobie pomocy, do pewnego stopnia zagadkowym. Lecz może o tych rzeczach lepiej jest nie pisać, lecz uprzednio porozmawiać ze sobą. Bądź mi pozdrowiony, bracie najlepszy i najpożądańszy. Mowę Twą przeczytałem wczoraj na krótko przed śniadaniem, po śniadaniu zaś pozostały aż do spoczynku czas poświęciłem też jej czytaniu. Szczęśliwy jesteś, że tak mówisz, szczęśliwszy jeszcze, że tak myśleć możesz! Co za mowa! Co za umysł! Co za pojętność! Co za podział materiału! Co za podejścia! Co za szyk myśli! Co za punkty wyjścia! Co za sposób mówienia! Co za harmonia! Co za kompozycja!5 1
Paweł z przydomkiem Łańcuch (Catena), osławiony donosiciel, por. Ammian. Marceli. XIV 5, 6. 2 Być może chodzi w tym wypadku o Konstancjusza. 3 Prawdziwi Hellenowie, określenie często używane przez Juliana, oznacza wyznawców dawnej wiary. 4 Cytat z Homera, Iliada X 224. 5 Julian wymienia różne cechy, które zgodnie z wymogami retoryki powinny charakteryzować mowę. 50 (97) LIBANIOS DO JULIANA SAMOWŁADCY
Jam Arystofanesowi, Tyś mnie oddał należne za moją dla Ciebie miłość gorącą, jawną i nie kryjącą się przed bogami i ludźmi. Dziś bowiem uskrzydlony przez list Twój, który i nadzieję we mnie wlał, i mowę mą ozdobił, wysoko wzwyż uleciałem, tak iż wszystko drobne mi się wydaje zarówno słynne Midasa bogactwa1, jak Nireusa uroda2, Krisona bieg szybki3, Polydamasa siła4, Peleusa wreszcie miecz5. Myślę nawet, że gdybym nektaru zakosztował, nie dałoby mi to większej radości niż chwila obecna, kiedy mi władca, którego Platon6 po długich poszukiwaniach nareszcie znalazł, mój pomysł pochwalił, moją mowę za podziwu godna uznał, a zaszczycając mnie obietnica swych dlań darów, jeszcze bardziej wyróżnił wolą wspólnego z nim rozważania tego, co mu dawać należy. Nawet ów człowiek, który o wschodzie wypatruje na niebie gwiazdozbioru Kozy7, tego wszystkiego [co ja] by nie otrzymał. Ponieważ mnie, choć się nie starałem, najwyższe dostało się szczęście — i jeśli go o co dobrego poproszę, władca gotów jest udzielić mi tej łaski, Boga, co na niebie jest, naśladując. List więc Twój dołączony będzie do mowy mojej, aby głosić
synom Hellenów, że nie na próżno wypuściłem z łuku strzałę8 moją — i tym, com o Arystofanesie napisał, będzie się szczycił Arystofanes, listem zaś do mnie napisanym będę się szczycił, ja, a raczej będziemy się cieszyć obaj: jeden z listu już otrzymanego, drugi — z darów, które ma dopiero otrzymać, lecz każdy uważając siebie za bardziej uczczonego. Ale musisz jeszcze dowiedzieć się o strachu, którego doznał Arystofanes, abyś i Ty miał się z czego śmiać. Jeden z tych, co zwykle po południu mają do Ciebie wstęp, doszedł był już do drzwi, lecz zatrzymany z tego powodu, że Ty układasz jakaś mowę. zawiadomił o tym nas. Natychmiast powstała obawa, żebyś Ty, powziąwszy zamiar współzawodniczyć z tą mową, nie zwyciężył swego mistrza, Arystofanesa zaś nie przyprawił o taką samą biedę jak Neilosa9. Co prędzej więc do dobrego Elpidiosa10, ten zaś dowiedziawszy się, czego się boimy, wybuchnął śmiechem: wtedy dopiero odetchnęliśmy i wnet potem otrzymujemy pomyślne dlań pismo Twoje, 1
Midas był mitycznym królem Frygii, znanym z bogactw. O piękności Nireusa mówił już Homer, Iliada II 67]. 3 O szybkobiegaczu Krisonie wspomina Platon w dialogu Protagoras 335 A, 4 Siłacza Polydamasa wymienia Homer, Iliada XI 57. 5 Miecz Peleusa, ojca Achillesa, cytowany w zbiorze przysłów Zenobiosa, V 20. 6 Aluzja do Platona, Folii. V 473 C. 7 Wzmiankę o tym przekazał leksykograf Suda p. h. Koza (Aiks). 8 Słowo poety porównywał do wystrzelonej strzały Pindar, Olimp. I 115. 9 Julian poświęcił Neilosowi zgryźliwy list (82). 10 Elpidios był wysokim urzędnikiem cesarskim, przełożonym administracji majątkami osobistymi cesarza (comes rerum prvatarum). 2
51 (98) JULIAN DO LIBANIOSA, SOFISTY I KWESTORA
Przybyłem do Litarbów1, wsi należącej do ziemi chalkidzkiej2. Natrafiłem na drogę stanowiącą pozostałość zimowego obozu Antiochijczyków. Pełna była błota i skał, w całości zaś swej wyboista; w błocie bowiem tkwiły kamienie rzucane jakby naumyślnie, żadną jednak sztuką ze sobą nie związane. W taki sam sposób i w miastach innych zazwyczaj postępują ludzie, przeprowadzający budowę ulic brukowanych: wożą do tego zamiast wapna dużo ziemi sypkiej i jak przy wznoszeniu muru ciasno układają kamienie. Kiedy drogę tę z trudem odbywszy, dotarłem do pierwszego przystanku, była już pono godzina dziewiąta prawie, i tu w obrębie podwórca przyjąłem ogromną większość Waszej rady miejskiej3. O czym rozmawiałem z nią, zapewne już się dowiedziałeś, mógłbyś jednak usłyszeć i od nas, gdyby taka była wola bogów. Z Litarbów tych jechałem do Beroi4 i Zeus tutaj zapowiedział mi powodzenie całkowite, okazawszy wyraźne znaki na niebie. Zatrzymawszy się tu dzień cały, obejrzałem gród
na górze, złożyłem Zeusowi ofiarę królewską, tj. byka białego, i miałem do rady miasta przemówienie o czci bogów, lecz choć słowa moje chwalili wszyscy, dali mi się przekonać bardzo nieliczni i właśnie ci, którzy jeszcze przed mową moją zdawali się mieć sąd zdrowy, strzegli się jednak niby nadużycia wolności słowa zdjęcia z siebie i odrzucenia tego, co jest godne wstydu. Niestety, wśród ludzi, o bogowie, bierze górę gotowość rumienić się przed tym, co jest dobre, jak np. duszy męstwo i dla bogów cześć, szukać zaś chluby w tym, co kala duszę i ciało, tj. w świętokradztwie oraz duszy i ciała słabości. Następnie gościnności udzielają mi Batny5, miejsce, do którego podobnego nie widziałem poza Dafną6. Ta obecnie przypomina Batny, a jeszcze niedawno, kiedy cała była jeszcze świątynia i posąg święty, ja owej czczonej siedziby Zeusa i Apollona Pytyjskiego nie powstydziłbym się kłaść na równi z Ossą i Pelionem, szczytami Olimpu i Doliną Tempejską w Tesalii albo nawet dawać jej pierwszeństwo przed wszystkim tym razem wziętym. Ale o tej dawnej Dafne Tyś napisał już mowę taką7, jakiej nikt z ludzi dzisiejszych, choćby nie wiem, jak się silił, nie potrafiłby ułożyć, a i z dawniejszych — chyba niewielu. Czemu więc o pisanie o niej mam się kusić, skoro Tyś już o niej pieśń tak wspaniałą wyśpiewał? Oby się to nigdy nie stało! Batny te, choć nazwę noszą barbarzyńską, są osadą helleńską głównie dlatego, że po całej krainie dokoła wznosiły się zewsząd dymy kadzidlane, a nadto widniały wszędzie przygotowane na ofiarę bydlęta. To, choć ucieszyło mnie bardzo, wydało mi się czymś aż nad miarę gorące i helleńskiej dla bogów czci obce; wszak poza ciżbą i w spokoju powinny być dokonywane czynności obrzędowe przez tych, którzy po to przybywają i nie w innym celu niosą ofiary i uczucie nabożne. Lecz to wkrótce, być może, stanie się przedmiotem należytej mej troski, Batny zaś przedstawiały się oczom mym jak równina zielonością okryta i zawierająca grupy młodych cyprysów (nie widziałem tam ani jednego pnia starego lub spróchniałego, lecz wszystkie w jednakowej pełni swego listowia), pałac królewski, wcale jednak niewspaniały, bo wzniesiony z samej gliny i drzewa, a nie zawierający żadnych ozdób, wreszcie ogród ustępujący, co prawda, ogrodowi Alkinoosa8, a przypominający raczej ogród Laertesa9, zawierał w sobie malutki gaik cyprysowy. Przy ogrodzeniu dookoła zasadzone były jedno przy drugim takie same drzewa, a środek zajmowały grzędy uprawne, na których znajdowały się jarzyny i drzewa przynoszące owoc wszelaki. Co dalej, zapytasz? Po południu złożyłem ofiarę, następnie wczesnym rankiem, kiedy ofiary te wypadły nam pomyślnie, [ruszyliśmy dalej i] dosięgliśmy Hierapolis10. Wychodzą na spotkanie obywatele i przyjmuje nas człowiek obcy, tylko co ujrzany, lecz od dawna mi miły, przyczynę zaś tego Ty sam, jestem pewny, już miarkujesz, lecz miło mi jest wyjaśnić Ci ją, może niepotrzebnie skądinąd, bo o ludziach nie-
których słuchać i mówić jest mi boską rozkoszą; sam bowiem boski Jamblichos11 okazał się wychowawcą teścia mego gospodarz;12, a przecież me otaczać miłością wszystkiego, co dotyczy tych mężów, wydaje mi się zbrodnią najwstrętniejszą. A do tego przybywa przyczyna bodaj jeszcze ważniejsza: gościł on u siebie kilkakrotnie mego brata stryjecznego13 oraz brata przyrodniego14, i choć był przez nich, jak było do przewidzenia, wzywany wielokrotnie do wyrzeczenia się czci bogów, nie uległ tej chorobie, choć łatwe to nie było. Przyszło do mnie wielu żołnierzy, którzy Galilejczyków... To z moich osobistych wspomnień mogę Ci z Hierapolis napisać. Zarządzenia zaś wojskowego i politycznego charakteru trzeba Ci było, tak sądzę, osobiście, będąc na miejscu, obserwować i w nie wglądać. Jest to bowiem materia zbyt ciężka, jak na list, a tak obfita, że rozpatrywana szczegółowo, niełatwo by się dała zamknąć nawet w trzykroć większym liście, w głównych jednak zarysach przedstawię Ci ją w słowach niewielu. Do Saracenów15 wyprawiłem listy, przypominając, żeby sami przybyli, jeśli czego chcą. To jest jedna sprawa, a druga następująca: rozesłałem ludzi, którzy by, o ile to jest możliwe, śledzili, aby nikt od nas nie przechodził potajemnie na teren nieprzyjaciela i nie zaniósł im wieści, żeśmy już wyruszyli. Następnie wydałem wyrok w pewnej sprawie żołnierskiej, według mego przekonani?, bardzo łagodny i sprawiedliwy. Ściągnąwszy do jednego miejsca wojsko, przygotowałem ogromną ilość koni i mułów. Okręty rzeczne otrzymują pełny ładunek pszenicy, a raczej sucharów, oraz octu16. A każdy z tych czynów jak się dokonał i ile przy tym było gadania! Opis zaś tego wszystkiego jak długiego, według Ciebie, wymaga czasu? A pod ilu listami i aktami położyłem mój podpis? Bo to wszystko, jak cień, chodzi w ślad za mną. Lecz czy trzeba, wyliczając to wszystko, przysparzać sobie jeszcze kłopotu?17 1
Litarby, dziś El Tarib, miejscowość odległa o 60 km od Antiochii nad Orontesem, stolicy Syrii. 2 Ziemia chalkidzka, terytorium w płn. Syrii, nazwana tak przez Seleucydów od części Macedonii, Chalkidyki. 3 Rada miejska, tj. miasta Antiochii, miejsca rodzinnego Libaniosa. 4 B e r o e, dziś Aleppo, nazwa przeniesiona z Macedonii. 5 Batny, miejscowość w płn.-wsch. Syrii, dziś Tell-Batnan. 6 D a f n e, miejscowość i gaj niedaleko Antiochii z świątynią Apollina, spaloną przez fanatyków za czasów Juliana. 7 Pochwała Libaniosa na cześć Dafne pod nazwą Monodia. 8 Alkinoos był władcą Feaków, którzy gościnnie przyjęli rozbitka, Odyseusza. Por. Homer, Odyseja VII 112—132. 9 Laertes był niewolnikiem Odyseusza na Itace. Por. Homer, Odyseja XXIV 204 nn. 10 Hierapolis, miasto położone w płn. Syrii.
11
Jamblich z Apamei, filozof, przyjaciel Juliana, z którym on wielokrotnie korespondował. 12 Był nim Sopater z Apamei, filozof. 13 Bratem stryjecznym Juliana był cesarz Konstancjusz. 14 Tj. Gallusa. 15 Saraceni byli plemieniem semickim, w czasach bizantyjskich to samo co Arabowie. Ofiarowali oni Julianowi pomoc wojskową przeciw Persom. Por. Ammian. MarcelL XXIII 3, 8. 16 Plan wojenny Juliana przewidywał marsz wzdłuż prawego brzegu Eufratu, a nie, jak ongiś Aleksander W., wzdłuż Tygrysu obfitującego w dopływy, których nie ma Eufrat. Flota rzeczna wiozła żywność oraz ocet, który zmieszany z wodą stanowił normalny napój żołnierzy rzymskich w strefie gorącej, co poświadcza Ewangelia św. Mateusza 27, 48. 17 Końca tego ważnego listu brak w rękopisach.
52 (108) JULIAN DO PORFYRIOSA1
Biblioteka Georgiosa2 była bardzo wielka i bcgata w dzieła przeróżnych filozofów i wielu komentatorów, jednak bynajmniej nie najmniejsza jej część stanowiły liczne i rozmaite księgi Galilejczyków. Całą więc tę bibliotekę postaraj się odszukać i odesłać do Antiochii, wiedząc, że sam będziesz obłożony karą najcięższą, jeśli jej z cała skrupulatnością nie odnajdziesz, ludzi zaś o przywłaszczenie sobie książek w jaki bądź sposób podejrzanych, za pomocą wszelkiego rodzaju badań, przysiąg, wreszcie brania na męki większej ilości niewolników3 do wyjawienia wszystkiego nie namówisz ani zmusisz. 1
Porfyrios
był
prawdopodobnie
naczelnikiem
finansów
w
Egipcie,
tzw.
ra-
tionalis. 2 Por. list Do Zenona (58) i Do Aleksandryjczyków 2 (60). 3 Prawo rzymskie dopuszczało użycie tortur wobec niewolników. 53(107) JULIAN DO EKDIKIOSA1, PREFEKTA EGIPTU
Z ludzi jedni kochają się w koniach, inni — w ptakach, inni jeszcze — w zwierzętach dzikich, we mnie zaś od dzieciństwa wszczepiona jest namiętna miłość ku książkom. Byłoby więc nienaturalne, gdybym patrzał obojętnie, że zagarnęli je dla siebie ludzie, którym nie dość tego, że już złotem zaspokoili swą żądze bogactwa, lecz zamierzają i te przywłaszczyć sobie bez trudu. Okaż mi więc tę osobistą łaskę, żeby wszystkie księgi Georgiosa zostały odszukane. Wiele bowiem miał on pism filozoficznych, wiele retorycznych, wiele też traktujących o bogobojności Galilejczyków, które pragnąłbym, aby znikły całkowicie. Żeby jednak wraz z tymi nie
zostały skradzione pożyteczniejsze, niechaj zostaną odszukane wszystkie. Kierownikiem tych poszukiwań niech będzie były pisarz Georgiosa2, który powinien wiedzieć, że jeśli odszuka je uczciwie, otrzyma na starość wolność; jeśli zaś okaże się dla sprawy w jaki bądź sposób szkodliwy, będzie badany na torturach. A z ksiąg Georgiosa3 ja sam znam jeśli nie wszystkie, to w każdym razie niemało, bo w czasie mego pobytu w Kapadocji dawał mi do przepisywania niektóre i otrzymał je z powrotem. 1
Ekdikios, prefekt Egiptu (praefectus Aegypti) wymieniony wielokrotnie w korespondencji Juliana. 2 Pisarz Georgiosa był najwidoczniej niewolnikiem, skoro Julian obiecuje mu wolność. 3 Georgios jako biskup ariański Kapadocji był z polecenia Konstancjusza nauczycielem Juliana i Gallusa w czasie ich paroletniego pobytu w zamku Macellum. 54(108) JULIAN DO EKDIKIOSA, PREFEKTA EGIPTU1
Przysłowie mówi: „Ty opowiadasz mi mój własny sen", ja jednak pono opowiadam Ci oto Twoją rzeczywistość, bogaty w wodę Nil wzniósł się wysoko i odnogami swymi cały ogarnął Egipt2. Jeśli zaś chcesz usłyszeć coś o tym w cyfrach, to wzniósł się, jak mnie o tym informuje kwatermistrz generalny Teofil3, dwudziestego września na 15 łokci4. Jeśli o tym nie wiesz, to przyjmij te wiadomość od nas i ciesz się. 1
List jest przepojony ironią właściwą Julianowi, który niezadowolony był z Ekdikioia, zbyt opieszale wykonującego edykty Juliana przeciw chrześcijanom. 2 Wylew Nilu jest zjawiskiem stałym, przypadał w okresie naszego lata, tym większa jest złośliwość Juliana. 3 Teofilos, postać skądinąd nie znana. 4 15 łokci równa się ok. 6 m. 55(109) JULIAN DO EKDIKIOSA, PREFEKTA EGIPTU
Jeśli o co, to o muzykę świętą zatroszczyć się warto. Wybierz więc z ludu aleksandryjskiego chłopaków stu dobrego pochodzenia i rozkaż, by każdemu z nich dostarczano miesięcznie dwie artaby1 pszenicy, a nadto oliwy i wina, odzieży zaś dostarczać będą zawiadowcy skarbu. Tych chłopaków winien być na początek sporządzony spis na podstawie głosów. Jeśli zaś niektórzy z nich okażą się zdolni wznieść się na szczyty wiedzy muzycznej, niech wiedzą, że za ich prace wyznaczone są i przez nas także nagrody niemałe. Że jednak jeszcze prócz naszej nagrody odniosą wielką korzyść oczyściwszy swe dusze działaniem boskiej muzyki, wierzyć po-
winniśmy tym, którzy przed nami trafnie się o tym wypowiedzieli. Tyle więc o tej młodzieży. Co zaś tyczy słuchaczy muzyki Dioskoresa2, uczyń tak, aby oni gorliwiej przykładali się do tej sztuki, ponieważ my gotowi jesteśmy przyczynić się z naszej strony do spełnienia wszystkich pragnień Waszych. 1 2
Artaba, miara perska ciał sypkich, równa się w przybliżeniu 55 1. Dioskores, postać nieznana.
56(111) JULIAN DO ALEKSANDRYJCZYKÓW
Gdyby założycielem Waszego grodu był nawet ktoś z obcej ziemi, to naruszający Wasze prawa ponieśliby i w tym wypadku należytą karę za to, że woleli żyć poza prawem i wprowadzili do Was głosicieli nowej nauki, i nie mieliby rozsądnego powodu domagać się od nas powrotu Atanazego1. Skoro jednak założycielem tego grodu jest Aleksander2, posiadaczem zaś bóg i król Sarapis wraz z zasiadającą z nim dziewicą i królową całego Egiptu Izydą... to chora część grodu bez współzawodnictwa ze zdrową poważyła się przywłaszczyć sobie nazwę całości. Na bogi, Aleksandryjczycy! Wstyd mnie wielki ogarnia, jeżeli ktoś z Was w ogóle się przyznaje, że jest Galilejczykiem. Za dawnych czasów przodkowie prawdziwych Hebrajczyków służyli jak niewolnicy Egipcjanom3, obecnie zaś Wy, Aleksandryjczycy, coście podbili Egipt (bo przecież podbił go grodu Waszego założyciel), pogardziwszy starodawnymi ustanowieniami, chętnie przyjęliście niewolniczą zależność od tych, co sami praojców swych zasady odrzucili. Zali nie nawiedzają Was choćby wspomnienia dawnej szczęśliwości naszej, kiedy to cały Egipt pozostawał w łączności z bogami, my zaś korzystaliśmy z obfitości dóbr? Lecz ci, co wprowadzili teraz do Was tę nowo ogłoszoną naukę, jakich, powiedzcie mi, dóbr okazali się dla grodu tego sprawcami? Założycielem grodu Waszego był Aleksander Macedończyk, zaprawdę, nie na miarę którego bądź z tych ludzi ani nawet wszystkich Hebrajczyków, co od nich o wiele więcej są warci. Od Hebrajczyków wartościowszy okazał się też Ptolemajos, syn Lagosa4. Aleksander zaś gdyby nawet z Rzymianami stanął do walki, śmiertelnego nabawiłby ich lęku. Cóż więc dalej? Ptolemeusze, którzy po założeniu przezeń tego miasta, niby córkę własną Aleksandrię chowali, zaprawdę nie słowami Jezusa ją wzmacniali i nie nauką nienawistych Galilejczyków uwieńczyli to jej urządzenie, dzięki któremu jest jeszcze dziś szczęśliwa. Na trzecim wreszcie miejscu, kiedy Rzymianie po usunięciu tych Ptolemeuszów, którzy źle nią rządzili, sami stali się jej władcami, August5, który do Waszego grodu przybył i z Wami rozmawiał, rzekł następująco: ,,Aleksandryj-
czycy! Daruje grodowi temu wszelką winę przez cześć dla wielkiego boga oraz wzgląd na lud ten i wielkość jego grodu". Trzecią wreszcie przyczyną mojej dla Was życzliwości jest mój przyjaciel Arejos6. A miał obywatelstwo Wasze ten filozof, który był nieodstępnym Augusta towarzyszem. To są specjalne dobra, na ten gród od bogów olimpijskich zesłane, przeze mnie tu w krótkim ujęciu podane, gdyż większość z powodu ich mnogości pomijam. Lecz w jaki sposób nie znane są Wam dobra powszechne i codzienne, które są nie ludziom nielicznym ani jednemu rodowi, ani nawet jednemu grodowi, lecz w ogóle całemu światu od bóstw widomych udzielane? Jedni tylko Wy niewrażliwi jesteście na padający na Was blask Heliosa7, jedni tylko Wy nie wiecie, że z łaski jego powstaje lato i zima, jedni tylko Wy nie wiecie, że przezeń wszystko zostaje ożywione i ruchem obdarzone, jedni tylko Wy nie przeczuwacie nawet, jakich dóbr dla grodu jost przyczyną Selene8, która przez niego i za jego sprawą stała się budowniczym wszechświata? I żadnemu z tych bogów nie odważacie się złożyć w pokorze pokłonu? Jezusa zaś, którego nie widzieliście Wy, nie widzieli też ojcowie Wasi, uważacie za niezbędne uznać za Boga-Słowo? Natomiast tego boga, którego od prawieka cały rodzaj ludzi widzi, ogląda, czci i czcząc, doznaje szczęścia — mówię o wielkim Heliosie, żywej i uduchowionej, rozumnej i dobroczynnej podobiźnie dostępnego tylko dla umysłu ojca... Jeżeli wezwaniom moim jesteście choć odrobinę posłuszni, powróćcie do prawdy. Nie zboczycie z tej drogi prostej, ufając temu, kto drogą tamtą chadzał aż do lat dwudziestu, drogą zaś tą kroczy z pomocą bogów już rok dwunasty9. Jeśli będziecie posłuszni mnie, Waszemu przyjacielowi, sprawicie mi radość niemałą; jeśli zaś przeciwnie, macie wole dochować wiary zabobonowi i nauce tych ludzi do wszystkiego zdolnych, to przynajmniej bądźcie z sobą zgodni i nie tęsknijcie za Atanazym. Jest w każdym razie wśród Was wielu uczniów jego, zdolnych ułagodzić uszy Wasze podrażnione i słów bezbożnych spragnione. Oby na jednym Atanazym zatrzymała się złośliwość jego nie uznającej bogów szkoły. Macie u siebie już pokaźny poczet ludzi utalentowanych, wiec trudności stąd nie będzie żadnej: kogokolwiek wybierzecie sobie z tego mnóstwa, nie będzie on, o ile chodzi o tłumaczenie pisma, gorszy od tego, za kim tęsknicie. Jeśli zaś składaliście przede mną swe prośby, potrzebując wszelkiej innej przebiegłości Atanazego (wiem bowiem, i to od dawna, że człowiek ten zdolny jest do wszystkiego), to dowiedzcie się ode mnie, że za to właśnie został on z miasta wygnany; nie nadaje się bowiem do przewodzenia ludowi mąż, który z natury swej do wielu naraz rzeczy się bierze. Ten zaś to nawet nie mąż, lecz małej wagi człowieczek, który za wielki wyczyn poczytuje sobie ryzykowanie własną głową, a to właśnie daje początek nieporządkom. Dlatego, aby nic podobnego u Was się nie zdarzyło, już poprzednio rozkaza-
liśmy mu opuścić to miasto, obecnie zaś rozkazujemy opuścić cały. Niech to zostanie podane do wiadomości obywatelom naszym, Aleksandryjczykom10!
Egipt
1
Biskup Atanazy był gorącym obrońcą symbolu nicejskiego i wrogiem arianizmu. Prześladowany przez Konstancjusza, skazany został na wygnanie z Aleksandrii przez Juliana w dn. 24 X 362 r. Obecny list Juliana był odpowiedzią na petycję chrześcijan aleksandryjskich domagających się jego odwołania. 2 Aleksandrię założył Aleksander Wielki w 332 r. 3 Aluzja do pobytu Hebrajczyków w ziemi Gossen w Egipcie, o czym mówi Księga Wyjścia (Exodus). 4 Ptolemajos otrzymał po śmierci Aleksandra Wielkiego (323 r.) w zarząd Egipt, którego ogłosił się królem w 305 r., dając początek dynastii Lagidów, panujących w Egipcie do 30 r. p.n.e. 5 Cesarz August po zajęciu Egiptu wyodrębnił Aleksandrię jako miasto samodzielne, stąd pochodzi jej nazwa Alexandria ad Aegyptum (A. przy Egipcie). 6 Areios lub Areos, filozof i przyjaciel Augusta, odmówił przyjęcia ofiarowanego mu przez tegoż namiestnictwa Egiptu, por. Swetoniusz, August 89. 7 Helios, łac. Sol, słońce, którego kult propagował Julian. 8 Selene, tj. księżyc. 9 Wynikałoby z tego miejsca, że Julian, urodzony 6 listopada 331 r., do 350 r. był chrześcijaninem, odtąd zaś poganinem. 10 Jedynym skutkiem prośby Aleksandryjczyków było wygnanie Atanazego nie tylko z Aleksandrii, ale z całego Egiptu. 57(114) JULIAN DO BOSTRENOW1
Myślałem, że przywódcy Galilejczyków będą żywić dla mnie większą wdzięczność niż dla tego, kto przede mną wiadzę posiadał2. Za jego to bowiem czasów się zdarzała, że większość ich bywała wysyłana, ścigana i więziona, że liczne skupienia tzw. „heretyków" bywały tak, jak w Samosatach3, w Kyzyku4, Paflagonii5, Bitynii6 i Galacji7, a również u wielu innych szczepów nawet mordowane, a wsie ich pustoszone i doszczętnie burzone. Za moich natomiast czasów działo się wręcz przeciwnie, bo już zesłani zostali odwołani, dotknięci konfiskatą otrzymali od nas możność prawnego odzyskania całego mienia. Mimo to przywódcy ich doszli do takiego stopnia wściekłości i zapamiętania, że utraciwszy nieograniczoną samowolę i nie mogąc już takich wydawać zarządzeń, jakie poprzednio stosowali do samych siebie, później zaś do nas, czcicieli bogów, tym podrażnieni, imają się obecnie wszelkich sposobów i środków, odważają się podburzać tłum i popychać do buntu, odmawiając bogom czci, posłuszeństwa zaś moim nakazom, chociaż tak są ludzkie: nikogo przecież wbrew jego woli do ołtarzy wlec nie pozwalamy, lecz otwarcie im zapowiadamy, że jeśli kto ma wolę razem z nami uczestniczyć w naszym umywaniu rąk
i płynnych obiatach, to powinien przede wszystkim złożyć ofiarę oczyszczającą i przebłagać bóstwa, co zło odwracają. Jesteśmy wiec, na Zeusa, dalecy od tego, aby pragnąć lub zamierzać kogokolwiek z odmawiających bogom czci dopuszczać do uczestnictwa w naszych czystych ofiarach, zanim duszę jego oczyściły wznoszone do bogów modły, a ciało — ustalone zwyczajem obrzędy. Tłumy bałamucone przez tzw. „kleryków"8 niepokoją się, rzecz jasna, z tego powodu, że zniesiona już jest [dotychczasowa] bezkarność. Ci bowiem, którzy mieli dotąd władzę tyranów, nie zadowalając się tym, że za swe złe czyny kary nie ponoszą, lecz pragnąc potęgi dawnej — wszak nie wolno już im ogłaszać wyroków, dokonywać zapisów i przywłaszczać sobie cudzych majątków ziemskich i wszystkich innych — próbują wszystkich dróg bezprawia i, wedle przysłowia, ogień ogniem podsycają i do zbrodni dawnych zuchwale jeszcze większe dorzucają, przez co ogół do rozłamu doprowadzają. Postanowiłem przeto przez rozporządzenie obecne przemówić do ludów wszystkich i podać im do wiadomości, że nie powinni spiskować wespół z „klerykami" i dawać się im namawiać do miotania kamieni i do nieposłuszeństwa władzom, lecz zbierać się, kiedy zechcą, i wznosić swe modły wedle zwyczaju; gdyby zaś „klerycy" we własnej obronie namawiali ich do rozruchów, nie powinni na to się godzić z obawy przed odpowiedzialnością. Osobno jednak postanowiłem przemówić do grodu Bostrenów, a to z tego powodu, że biskup ich, Titos, i jego „klerycy" w podanych mi pismach wystąpili przeciw ich ogółowi z oskarżeniem, że kiedy oni odradzali mu rozruchy, ogół ten sam rwał się do nieporządku. Z listów tych wstawiłem do obecnego rozporządzenia mojego brzmienie słów, które oni śmieli napisać: „Chrześcijanie, choć w ilości z Hellenami współzawodniczą, są jednak przez nasze wezwania powstrzymywani, aby nikt nigdzie posłuszeństwa nie odmawiał". Takie są słowa o Was samego biskupa. Widzicie tedy, że Wasza miłość porządku nie pochodzi z Waszego świadomego wyboru: Wy, wedle słów jego, wbrew swej woli jesteście powstrzymywani przez jego przestrogi. Jako więc Waszego oskarżyciela możecie wygnać go z miasta, lud zaś niech żyje w zgodzie wzajemnej. Niech nikt nie czyni nikomu na przekór i krzywdy nie wyrządza, więc obłąkańcy nie powinni szkodzić tym, co bogów czczą w sposób właściwy i słuszny, zgodnie z przekazaną nam od prawieka tradycją, czciciele zaś bogów nie powinni burzyć ani grabić siedzib tych, co dali się obałamucić raczej przez niewiedzę niż przez świadomą wolę. Ludzi należy przekonywać i pouczać słowem rozumnym, nie zaś zniewagami, biciem i kaleczeniem. Znowu i wielokrotnie wzywam dążących do prawdziwej czci bogów, aby w niczym nie krzywdzili skupień Galilejczyków, nie napadając ani wynosząc się ponad nich. Powinno się czuć raczej litość niż nienawiść do tych, którzy w tym zostali upośledzeni, co jest rzeczą największej wagi. Najważniejszym bowiem
z dóbr jest zaprawdę cześć dla bogów i przeciwnie, złem największym jest brak tej czci. Zdarza się zaś, że ci, którzy cześć tę z bogów przenieśli na zmarłych i ich relikwie9, tej za to doznali kary, że...10 Dotkniętym [tą karą]10 współczujemy, z uwolnionymi od niej i puszczonymi na swobodę radujemy się razem. Dan dnia 1 sierpnia 362 w Antiochii. 1
Bostra była stolicą prowincji rzymskiej Arabia Petraea (Skalista), podbitej przez cesarza Trajana. 2 Tzn, Konstancjusz. 3 Samosaty, stolica Kommageny, krainy położonej na prawym brzegu górnego Eufratu, na północ od Syrii 4 Kyzikos, kolonia grecka położona w cieśninie Hellespontu, dziś Dardanele. 5 Paflagonia, kraina w Azji Mn. na wybrzeżu Morza Czarnego, na wschód od Bitynii. 6 Bitynia, kraina w pln.-zach. części Azji Mn., przylegająca do Bosforu. 7 Galacja, środkowa cząść Azji Mn. tak nazwana od celtyckich Galatów, którzy tu usadowili się ok. 278 r. p.n.e. 8 Klerycy w terminologii wczesnochrześcijańskiej to samo co kapłani. 9 Julian ma tu na myśli męczenników i ich kult. 10 Luka spowodowana prawdopodobnie przez kopistę chrześcijańskiego. 11 Biskup Titus napisał traktat przeciwko manichejczykom. Jak wynika z zakończenia listu, poniósł on karę z ręki ludności Bostry.
58(115) JULIAN DO MIESZKAŃCÓW EDESSY1
W stosunku do wszystkich Galilejczyków zająłem stanowisko tak łagodne i ludzkie, że żaden z nich nie doznaje gwałtu, nie jest wbrew swej woli do świątyni wleczony ani w inny sposób ponobny krzywdzony. Mimo to jednak Galilejczycy kościoła ariańskiego2 przez bogactwo zepsuci podnieśli rękę na uczniów Walentyna3 i w Edessio odważyli się na takie czyny, jakie w żadnym grodzie praworządnym zdarzyć się nie mogą. A zatem, ponieważ ów najbardziej podziwu godny zakon nakazał im (wyrzec się mienia posiadanego), aby do królestwa niebieskiego dostać się droga łatwiejszą4, to my, współdziałając z ich świętymi, nakazaliśmy zająć wszystkie pieniądze kościoła Edessenian w celu rozdania ich żołnierzom, wszystkie zaś posiadłości ziemskie przyłączyć do dóbr cesarskich, a to w tym celu, aby wyznawcy jego żyjąc w niedostatku byli skromni i nie zostali pozbawieni nadziei na królestwo niebieskie5. Mieszkańcom zaś Edessy nakazujemy wstrzymać się od wszelkich waśni i rozruchów, aby, wzburzywszy przeciw sobie naszą ludzkość, nie doznali za rozruchy powszechne wymiaru sprawiedliwości, karani mieczem, ogniem i wygnaniem.
1
Edessa, stolica rzymskiej prowincji Osroene (lub Orroene) położonej w Mezopotamii, na lewym brzegu Eufratu. 2 Zwolennicy Ariusza za rządów Konstancjusza popierającego arian;zm opanowali kościół w Edessie. 3 Walentyn, żyjący w II w. n.e., stworzył system religijny, na który składały się elementy zapożyczone z Ewangelii, z nauki Platona i teogonii Hezjoda. Herezja ta potępiona przez Kościół katolicki nigdy nie cieszyła się rozgłosem, choć przetrwała do V w. 4 Królestwo niebieskie, szydercza aluzja do wersetu z Ewangelii św. Mateusza XIX 24. 5 Ostre zarządzenia przeciw arianom wywołane być może koniecznością wojenną.
59 (136b) JULIANA USTAWA DOTYCZĄCA POGRZEBÓW I GROBÓW1
Konieczne jest dla nas, gdyśmy gruntownie obmyślili to, czemu teraz udzielić chcemy mocy prawa, odnowić znany stary zwyczaj, który mając na myśli dawni ludzie i ustawy dali nam dobre, i zrozumieli całą odlegość dzielącą życie i śmierć, i przydzielili każdej z tych dziedzin uprawę odrębnych czynności, gdyż, zdaniem ich, śmierć jest nieprzerwanym spoczynkiem — to właśnie jest ów opiewany przez poetów „spiżowy sen"' — życie zaś, przeciwnie, wiele rzeczy bolesnych, wiele przyjemnych zawiera, a więc to poczucie lepsze, to wręcz odmienne. To więc wziąwszy pod uwagę, ludzie postanowili osobno zmarłym cześć należną oddawać, osobno też spełniać zadania życia codziennego. Uznawszy także bogów za początek i cel wszystkiego, byli przekonani, że my i żyjąc jesteśmy pod władzą bogów, i odchodząc stad wyruszamy znów do bogów. Rozwodzić się dalej o tym, czy obie te dziedziny do tych samych należą bóstw, czy też odrębni bogowie zawiadują żywymi, odrębni zmarłymi, być może, nie warto. Jeśli jednak Helios jest sprawcą dnia i nocy oraz tym. który przez swe oddalenie powoduje zimę, przez przybliżenie lato, to w ten sposób staje się on także najstarszym z bogów samych, do którego [dąży] wszystko i z którego [powstaje] wszystko, i cn także ustanowił odrębnych władców dla żywych i dla umarłych. I jednemu, i drugiemu trzeba więc po kolei oddawać cześć należną i w naszym życiu codziennym naśladować ten ład, który bogowie w to, co istnieje, wprowadzili. Śmierć więc jest spoczynkiem, spoczynkowi zaś noc odpowiada. Z tej przyczyny przystoi nam w nocy dokonywać tego wszystkiego, co do chowania zmarłych się odnosi, zwłaszcza że czynienie czegoś podobnego w ciągu dnia dla różnych powodów powinno być odrzucone. Wtedy bowiem jedni w tej, drudzy w innej sprawie krążą po mieście. Wszędzie pełno
jest ludzi spieszących bądź do sądów, bądź na rynek lub z rynku, bądź siedzących przy uprawianym rzemiośle, bądź wreszcie dążących do świątyń dla utwierdzenia się w pokładanej w bogach nadziei. I wtedy właśnie jacyś nieznani ludzie, niosący na noszach trupa, przepychają się przez ten tłum zajętych ważnymi sprawami ludzi, co jest żadną miarą niedopuszczalne. Natykający się bowiem na to doznają bardzo przykrego wrażenia, gdyż jedni uważają to za złą wróżbę, drugim zaś, co szli do świątyni, nie wolno już potem do nich wstąpić nie umywszy się uprzednio: do bogów bowiem, co są sprawcami życia, rozkładowi zaś są całkowicie obcy, niepodobna nawet zbliżyć się po takim widoku. A nie wytknąłem większej jeszcze zmazy przez to, co się dzieje. Cóż to za zmaza większa? Oto bogów siedziby i święte ich obwody stoją wtedy otwarte, ludzie zaś niosący trupa przechodzą tuż przed świątynią, a odgłos ich skarg i jęków ponurych dociera aż do ołtarzy. Czyż nie wiecie, że przede wszystkim jak sprawy dnia i nocy są od siebie oddzielone, tak samo prawdopodobnie... tak samo jednym jest odebrane, drugim poświęcone. Nie jest prawidłowe ani wdziewanie białej szaty w czasie żałoby, ani składanie umarłych do grobu przy świetle dnia. Znośniejsza jeszcze byłaby czynność powyższa, gdyby nie zawierała uchybienia względem żadnego z bóstw, ostatnie jednak nie uniknie zarzutu uchybienia bogom naraz wszystkim, bo bóstwom olimpijskim przydziela się to, co do nich nie należy, od bóstw podziemnych (czy jakkolwiek inaczej władcy i zawiadowcy dusz zwykli się nazywać) odbiera się to samo wbrew sprawiedliwości. Wiem przy tym, że ludzie w sprawach boskich aż do zbytku skrupulatni uważają za słuszne ofiary bogom podziemnym składać w nocy lub w każdym razie po godzinie dziesiątej. Jeżeli więc to właśnie jest lepszy czas dla służby tym bogom, nie wyznaczajmy w żadnym razie innego dla czci umarłych. Dla tych, co ulegają chętnie, te słowa wystarczą, jeśli jednak zdarzy się ktoś taki, że potrzebuje groźby i kary, to niech wie, że spadnie nań kara najcięższa, jeśli przed godziną dziesiątą poważy się opłakiwać i przenosić przez miasto ciało zmarłego. Niech więc to odbywa się po zachodzie i przed wschodem słońca. Dzień natomiast czysty niech będzie poświęcony czynnościom czystym i bogom olimpijskim! 1
Zarządzenie to wiąże się z polityką Juliana nawrotu do dawnych obyczajów, choć pogrzeby nocne dawno już wyszły z użycia, zwłaszcza że były przeciwne praktyce chrześcijańskiej.